24 maja Marcin Komenda kończy 27 lat. Sportowa historia rozgrywającego reprezentacji Polski siatkarzy jest pełna zakrętów. Wrócił do kadry prowadzonej przez Nikolę Grbicia i liczy na to, że zostanie w niej na dłużej.
Marcin Komenda i Hutnik Kraków
Małego Marcina Komendę próżno było pytać o siatkówkę. Prawdziwą pasją zawodnika z Krakowa była bowiem piłka nożna i to z nią wiązał największe nadzieje na przyszłość. Był szybki, zwinny, a tą dyscypliną "zaraził się" oglądając mecze Hutnika Kraków razem z tatą na trybunach. Nie dziwiło więc, że to na ten sport początkowo postawił.
– Bywałem na stadionie Hutnika przez wiele lat. Kiedy byłem młodszy, chodziłem na większość spotkań klubu. Teraz czasu jest mniej, więc rzadziej bywam na meczach. Śledzę jednak losy klubu – mówi w TVPSPORT.PL rozgrywający reprezentacji Polski siatkarzy.
Przyznaje, że za młodzieńczych lat daleko mu było do ultrasa. – Ultrasem nie byłem, bo zazwyczaj chodziłem na mecze z tatą. Coś tam krzyknęliśmy, ale zwykle kibicowaliśmy naszej drużynie z dużym spokojem. Kibice mieli jednak oprawy, śpiewali przyśpiewki, a atmosfera była sympatyczna – dodaje zawodnik.
Nie ukrywa, że do klubu pozostał mu spory sentyment i pasją chce dzielić się z rodziną. Sam jest rodzicem, ojcem córeczki. Ma plan zabierać ja na mecze. – Będę oczywiście musiał "wybadać" czy sport ją interesuje, bo jeśli będę musiał za nią biegać, a nie oglądać mecz, to się zastanowię (śmiech). Jeżeli ją zainteresuje, będę ją ze sobą zabierać i będzie to dla mnie przyjemność – zaznacza zawodnik.
Przerwane marzenia o zostaniu piłkarzem. "Pierwsza diagnoza? Może nie chodzić"
Nie wszystko jednak ułożyło się idealnie dla młodego sportowca. Grając w piłkę, Marcin zaczął odczuwać ból, który nie ustępował. – Na początku nawet się do tego nie przyznawał. Widać było jednak, że gra nie sprawia mu przyjemności, że go bolało – mówi Ryszard Komenda, ojciec siatkarza.
W końcu prawda wyszła na jaw i rodzice udali się z synem do lekarza. Początkowa diagnoza była bardzo niepokojąca. – Pierwsza diagnoza, która się pojawiała, to to, że może nie chodzić. Był to szok. Później Marcin szybko to rozwiązał, mówiąc, że nawet na wózku będzie w stanie grać w bilard. Miał na to optymistyczne spojrzenie – przyznaje mama gracza LUK Lublin, Edyta Komenda.
Ostatecznie jednak okazało się, że sprawę dało się dość gładko załatwić. – Prawda okazała się taka, że trzeba było po prostu kupić odpowiednie wkładki do butów. Temat został zakończony – dodaje.
Przygoda z piłką nożną została jednak zakończona. Zyskały na tym inne sporty.
Marcin Komenda i siatkówka, piłka ręczna i... taniec towarzyski
Choć niewielu o tym wie, Marcin Komenda ma za sobą sukcesy w... tańcu towarzyskim. Co prawda było to osiągnięcia przedszkolne, ale medale nadal są w jego rodzinnym domu. – To jest medal z tańca towarzyskiego. Zajęli pierwsze miejsce ze swoją partnerką. To było w przedszkolu – pokazuje zdjęcie Ryszard Komenda. – Później Marcin z tego zrezygnował, ale pewne coś tam z tego zostało – dodaje mama zawodnika.
Wielka pasja do tańca wygasła, ale narodziły się za to kolejne. – Największym wyczynem było to, że Marcina wyciągnęło się z piłki nożnej. Podejrzewam, że dziś grałby w reprezentacji Polski na obronie. Dał sobie też spokój z piłką ręczną. Kiedy graliśmy jako reprezentacja szkoły, to wszystkie bramki, które zdobywaliśmy, były autorstwa Marcina rzucane z połowy boiska. Podejrzewam, że gdziekolwiek by nie trenował, to sukces byłby taki sam – mówi w TVPSPORT.PL Ryszard Pozłutko, pierwszy trener siatkarski Marcina.
– W piłce nożnej byłoby trudno – odpowiada szkoleniowcowi rozgrywający.
– Bo byłeś za duży. Nie wiedzieli, że taki stoper może wszystko obronić – dodaje Ryszard Pozłutko.
A kiedy pojawiła się siatkówka? – Marcin grał u nas w minisiatkówkę. Zdobył mistrzostwo Polski, grał przede wszystkim na ataku – był dużym, bardzo mocnym chłopakiem. Widać było jednak, że miał predyspozycje do wystawiania. Dał się do tego namówić, a później poszło jak z kopyta. Pracował bardzo solidnie i dzięki temu jest teraz gdzie jest – dodaje trener. – Marcin połknął bakcyla w pierwszej klasie gimnazjum. Pojechał na turniej z trenerem Pozłutko i starszymi chłopakami. Nie wiem dokładnie co się tam wydarzyło, ale przyjechał bardzo zaangażowany w siatkówkę. Wcześniej po głowie chodziła mu piłka nożna. Po tym turnieju wrócił jednak bardzo odmieniony – zdradza mama zawodnika.
Wraz z rozwojem siatkarskiej kariery, pojawiły się pierwsze propozycje z klubów. Do zawodnika i do jego rodziców zgłosiła się Resovia Rzeszów, która szkoliła młode talenty. To był 2012 rok. Rozgrywający miał 16 lat. – Zdałem sobie sprawę z tego, że siatkówka będzie jego pracą, kiedy przeszedł do młodzieżowej Resovii Rzeszów. Podpisał pierwszy siedmioletni kontrakt. Pomyślałem sobie, że może będzie z tego żyć – mówi Ryszard Komenda.
Rozstanie z nastoletnim synem nie było łatwe. – Bardzo trudno było mi puścić syna z Rzeszowa do Krakowa. To było traumatyczne przeżycie. Jeździłam do niego co tydzień, bo tylko w weekendy można było go odwiedzać. Wydaje mi się, że dla Marcina również to było trudne. Tam po raz pierwszy poczuł, że jest sam – dodaje mama.
Reprezentacja Polski siatkarzy i... dziura w ścianie
Kariera Marcina Komendy się jednak rozwijała. Pierwsze seniorskie szlify zbierał w Effectorze Kielce, później przeniósł się do GKS Katowice. To właśnie w tym klubie został wyjątkowo mocno dostrzeżony przez siatkarską publikę. Nie dziwiło więc, że przyszedł czas na pierwsze powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski siatkarzy. Ten moment rodzina Marcina zapamiętała na zawsze. Powołania były bowiem ogłaszane w czasie jednego z meczów.
– Straciłem telefon. Nie wytrzymałem i znalazł się na ścianie (śmiech). Nasłuchałem się podczas pierwszego seta – czy Marcin będzie powołany, czy nie będzie. Coś we mnie pękło (śmiech). Została po tym dziura w ścianie – zdradza tata zawodnika.
– Byłem wtedy na siłowni. Kiedy z niej wychodziłem, dostałem sporo telefonów i smsów. Zadzwoniłem do mamy i usłyszałem, że tata nie ma telefonu (śmiech). Było wesoło i troszkę nerwowo, choć zazwyczaj to tata jest tym spokojnym przy ogłaszaniu takich decyzji – dodaje Marcin Komenda.
Najlepszym sezonem w kadrze był dla rozgrywającego 2019. Sięgnął wtedy po brązowy medal Ligi Narodów, mistrzostw Europy i srebro Pucharu Świata. W tym roku po przerwie wraca do reprezentacji. Liczy na to, że przygoda z nią potrwa dłużej. – Chciałbym pokazać się z jak najlepszej strony na pierwszych treningach. Co to da? Zobaczymy. Priorytetem jest to, by przyjechać w solidnej dyspozycji i móc zaprezentować pełny wachlarz możliwości. Wiem, jak ważne jest pierwsze wrażenie i jak dużą rolę może ono odgrywać w selekcji na Ligę Narodów – mówił nam kilka tygodni temu w momencie otrzymania powołania od Nikoli Grbicia.
24 maja Marcin Komenda kończy 27 lat.
Poniżej zamieszczamy materiał video z domu rodzinnego siatkarza.
Czytaj również:
– Piotr Bielarczyk o kryzysie PGE Skry Bełchatów: jesteśmy smutnymi rekordzistami w kwestii finansów
– Maksymilian Granieczny w wieku 15 lat debiutował w Lidze Mistrzów. Teraz zagra o złoto
– Martyna Grajber-Nowakowska dołączyła do ŁKS Łódź i zdobyła złoto, które zadedykowała zmarłemu Michałowi Cichemu. "Historia jedna na milion"
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna