Do wyników dwóch pierwszych sparingów reprezentacji Polski siatkarek przyczepić się nie można. Biało-czerwone wygrały wszystkie osiem setów, choć styl gry w ich trakcie nie powalał. – Byliśmy zbyt łagodni od początku, według mnie niewystarczająco skupieni. W obu meczach mogliśmy mieć większą przewagę. Sześć z tych ośmiu setów uznaję za dobre, więc jestem w 75 procentach zadowolony, a w 25 nie – ocenił po drugim starciu selekcjoner Stefano Lavarini.
Miał być czas na testy, ale miały być także zwycięstwa. I były – dwa bardzo pewne. Reprezentantki Polski zainaugurowały sezon reprezentacyjny zwycięstwami z kadrą Francji. W obu sparingach biało-czerwone wygrały wszystkie cztery sety.
To jednak na razie początek procesu. W pełnym składzie trenują dopiero od poniedziałku, więc błędy i liczne niedociągnięcia były wliczone w koszty. Świadomy był tego także trener Stefano Lavarini, który nie ukrywał jednak, że momentami brakowało w kadrze właściwego nastawienia.
– Były pewne różnice między oboma meczami jeśli chodzi o nasze podejście. Byliśmy zbyt łagodni od początku, według mnie niewystarczająco skupieni. W obu meczach mogliśmy mieć większą przewagę. Sześć z tych ośmiu setów uznaję za dobre, więc jestem w 75 procentach zadowolony, a w 25 nie. Liczyłem przede wszystkim na to, żeby zawodniczki przełożyły na mecz kilka kwestii, o których zdażyliśmy rozmawiać i przetrenować. Przez trzy czwarte czasu to robiły – przyznał po drugim meczu sparingowym.
Wielkich celów na razie trener nie chce jeszcze sobie stawiać. Wszystko ma dziać się stopniowo. Myślenie o kolejnym meczu, zbieranie rankingowych punktów podczas Ligi Narodów, kontynuowanie budowy zespołu.
– Na tę chwilę celem jest dla mnie dobry początek rozgrywek, myślenie o każdym kolejnym meczu i stopniowy progres. Mamy dużo roboty do wykonania, nie ma co myśleć o turnieje, którą są jeszcze daleką perspektywą. Głównym celem jest stawanie się coraz silniejszym. Potem możemy zacząć mówić o wynikach. Cały czas musimy pamiętać o tym, że ważniejsze na tę chwilę w kontekście walki o awans na igrzyska olimpijskie są rankingowe punkty, a nie sam turniej kwalifikacyjny. Każdy set może zrobić różnicę. Jesteśmy na 10. miejscu i jeśli uda się jeszcze awansować to będziemy mieć znacznie więcej możliwości na zapewnienie sobie wyjazdu na IO – mówił.
A wpływ na zdobycz punktową w rankingu FIVB będzie mieć każde spotkanie. Stąd też w polskiej kadrze mobilizacja na Ligę Narodów jest bardzo duża. Od początku mierzyć trzeba będzie się z najlepszymi ekipami, bo już podczas pierwszego turnieju w Turcji biało-czerwone czekają starcia z Kanadą, Włochami, Tajlandią i Serbią.
– W takim turnieju, jak Liga Narodów, nie ma łatwych meczów. Każdy zespół ma swoją charakterystykę – z kadrami z Azji nie jest się przyzwyczajonym grać, topowe reprezentacje są pełne gwiazd. Chcemy się zaadaptować do stylu gry przeciwnika. Bardzo trudno jest przewidywać przed tym pierwszym turniejem VNL. Zespół jest w procesie budowy, pracujemy pełnym składem tylko kilka dni. Do tego dochodzą kontuzje. Będę szczęśliwy, jeśli zaczniemy punktować od pierwszego meczu i pokazywać, że potrafimy rywalizować w każdych warunkach (...) W zeszłym sezonie poczyniliśmy pierwsze kroki, teraz góra, na którą trzeba się wspiąć, jest wyższa. Mam nadzieję, że z czasem będziemy usatysfakcjonowani swoją pracą – powiedział Lavarini.
Przez dwa dni rywalizacji z Francją Włoch zdążył sprawdzić wszystkie dostępne zawodniczki. Czy gra niektórych z nich odmieniła pierwotną wizję szkoleniowca? Trudno stwierdzić. Plan Lavarini ma jednak już nakreślony. – Mam w głowie już pierwszą szóstkę na mecz otwarcia Ligi Narodów – mówi krótko.