| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Arka na dwie kolejki przed końcem sezonu zajmuje siódme miejsce w Fortuna 1. Lidze i walczy o baraże. Drużyna z Gdyni gra poniżej oczekiwań, a w piątek podejmie lidera rozgrywek – ŁKS. – Paradoksalnie, uważam, że łatwiej grałoby się nam w Ekstraklasie. Tam mecze są bardziej "piłkarskie", mam na myśli umiejętności techniczne czy taktyczne – stwierdził w rozmowie z TVPSPORT.PL Hubert Adamczyk, pomocnik zespołu z Trójmiasta.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Dlaczego ten sezon jest w waszym wykonaniu aż tak rozczarowujący?
Hubert Adamczyk: – Złożyło się na to wiele elementów. Wiele razy po prostu gubiliśmy punkty. Prowadziliśmy, wydawało się, że wygramy, a na koniec traciliśmy bramkę. Teraz tych punktów brakuje. Trudno się z tym pogodzić, ale trzeba iść dalej, bo wciąż są szanse na grę w barażach.
– Co najbardziej zawodzi w grze?
– Trudno wskazać na jeden element. Brakuje regularności w punktowaniu i skuteczności. Wyniki pokazują, że mankamentów jest sporo. Widać to także po tabeli. Po pierwszej rundzie strata do miejsc dających bezpośredni awans nie była tak duża.
– Ryszard Wieczorek jest już trzecim trenerem Arki w tym sezonie. Częste zmiany szkoleniowców raczej wam nie pomagają.
– Nie chciałbym tego oceniać. To nie jest sprawa nas zawodników, bo my mamy realizować założenia i wykonywać pracę na boisku. Ktoś podejmuje takie decyzje, a my musimy je akceptować. Co do trenera Wieczorka, to ma swoją wizje, zmieniliśmy ustawienie, a on próbuje wprowadzać swoje pomysły. Nie pracuje jeszcze z nami jednak zbyt długo. Zobaczymy, jaki będzie efekt na koniec sezonu. Walczymy.
– Jak sam wspomniałeś, dorobek punktowy jesienią wcale nie był zły. Zwolnienie Ryszarda Tarasiewicza było potrzebne? Byliście tym zaskoczeni?
– Znałem trenera Tarasiewicza jeszcze z czasów współpracy GKS Tychy. Już tam widziałem, że potrafi wycisnąć z zawodników maksimum. Na pewno jego pomysł na grę Arki był korzystny dla mnie, co było widać po moich liczbach. Za jego kadencji przeżywałem najlepszy czas w klubie, ale mam nadzieję, że jeszcze lepszy okres przede mną. Co do zwolnienia, dla wielu osób zapewne było ono zaskoczeniem. Z drugiej strony wiadomo, że jesteśmy w klubie o dużych aspiracjach. Władze liczyły na bezpośredni awans i nie były do końca zadowolone.
– Niestety, w tym sezonie nie rozpieszczacie kibiców przychodzących na domowe mecze Arki. Dlaczego tak rzadko wygrywacie u siebie? Teoretycznie to właśnie spotkania przed własną publicznością powinny być przecież atutem.
– Można wymyślać różne teorie. Rzeczywiście, nie było dobrze, czasami wpływała na to nieskuteczność czy brak szczęścia. Marnowaliśmy swoje okazje, za to rywale mieli jedną sytuację, strzelali gola i potem cieszyli się z wygranej. W piątek możemy podreperować ten bilans i wierzę, że sięgniemy po trzy punkty w starciu z ŁKS.
– Przed wami dwa bardzo trudne starcia. Gdzie upatrywać waszych szans przede wszystkim w meczu z liderem?
– Uważam, że mamy zespół z potencjałem, który nie jest mniejszy od tego, którym dysponuje ŁKS. W naszym przypadku na razie nie przekłada się to niestety na rezultaty. Mamy dobry, doświadczony zespół i mocną ofensywę. Karol Czubak walczy o koronę króla strzelców. Absolutnie nie stoimy na straconej pozycji.
32. kolejka za nami! 🔥⤵️ pic.twitter.com/DqOCp5ifBK
— Fortuna 1 Liga (@_1liga_) May 22, 2023
– Nie zaczyna przeszkadzać ci to, że tkwisz z Arką w pierwszej lidze już drugi sezon?
– Oczywiście, że to uwiera wszystkich w klubie. Pierwsza liga nie jest szczytem marzeń dla nikogo w Gdyni. Wciąż nie chcę jednak skreślać tego sezonu.
– Twój kontrakt obowiązuje do końca czerwca 2025 roku. Jeśli nie awansujecie, zostaniesz w klubie także na kolejny sezon?
– Dzisiaj nie chcę niczego deklarować, także dlatego, że jesteśmy w kluczowym momencie sezonu. Z jakiegoś powodu podpisałem jednak długoterminowy kontrakt. Chcę pomóc w walce o awans i jak najszybciej znaleźć się z Arką w Ekstraklasie. W sprawie przyszłości nie wszystko zależy też ode mnie. W piłce bywa różnie. W teorii może przecież okazać się nawet, że to władze Arki będą wolały się rozstać. Dzisiaj takie dywagacje nie mają jednak najmniejszego sensu. Zajmuję się tylko końcówką sezonu.
– Nie brakuje ci Ekstraklasy?
– Oczywiście, że brakuje. Mamy świadomość, że mamy bardzo doświadczoną drużynę i piłkarzy z dużą liczbą występów na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Paradoksalnie, uważam, że łatwiej grałoby się nam w Ekstraklasie niż w pierwszej lidze. Tam mecze są bardziej „piłkarskie”, mam na myśli umiejętności techniczne czy taktyczne. Dodatkowo, wiele zespołów w pierwszej lidze mocniej mobilizuje się na drużyny pokroju Arki. To my jesteśmy faworytami, a oni wychodzą na boisko bez presji, gra im się przyjemniej. Te argumenty nie są jednak żadną wymówką.
– W maju ubiegłego roku pojawiały się doniesienia, że obserwuje cię ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski. Czesław Michniewicz kontaktował się z tobą?
– Docierały do mnie takie informacje, ale bezpośredniej rozmowy z trenerem Michniewiczem nigdy nie było. Wiem jednak, że nie były to wyłącznie spekulacje, bo moja osoba rzeczywiście była brana pod uwagę przy powołaniach. Nie mogłem o tym zbyt dużo rozmyślać, bo był to podobny moment sezonu, jak teraz. Trzeba było koncentrować się na walce o awans. Mimo wszystko, traktuję to jako miłe wyróżnienie.
– W poprzednim sezonie przegraliście w półfinale barażów po porażce z Chrobrym Głogów. Jak duże było to rozczarowanie?
– Byliśmy rozgoryczeni, bo nie braliśmy takiego scenariusza pod uwagę. Mobilizacja była ogromna, a niepowodzenie bolało jeszcze mocniej, bo do drugiego w tabeli Widzewa Łódź straciliśmy punkt. Bezpośredni awans był więc na wyciągnięcie ręki. Nie powiedziałby, że tamta porażka ma jakikolwiek wpływ na to, co działo się w tym sezonie. W zespole doszło do sporych zmian, wygląda to trochę inaczej.
– Jak wyobrażasz sobie końcówkę sezonu?
– Wreszcie zaliczamy serię zwycięstw i awansujemy do Ekstraklasy. Bez dwóch wygranych w ostatnich kolejkach, a następnie powtórzenia tego w barażach będzie to niemożliwe. Oczywiście, nie wszystko zależy od nas, bo musimy patrzeć także na to, co zrobi Stal Rzeszów. Musimy jednak zrobić wszystko, by spróbować wskoczyć na szóste miejsce. Nie mam wątpliwości, że nas na to stać.