| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe
Wydaje mi się, że sprawiliśmy, że Warszawa pokochała na nowo siatkówkę – mówi w TVPSPORT.PL Andrzej Wrona, środkowy i kapitan Projektu Warszawa. Siatkarz opowiada ponadto o "klubie emeryta", "magii" Piotra Grabana i zmianie priorytetów po pojawieniu się na świecie córki, Nadziei.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jaki był dla ciebie ostatni sezon PlusLigi?
Andrzej Wrona: – Prywatnie trudny ze względu na problemy zdrowotne. Dla mnie jako kapitana zespołu był natomiast niezwykle wartościowy. To była bardzo dobra lekcja dla wszystkich, dla całego klubu, zarządu, zawodników. Mimo porażki w pewnym sensie sezon był zwycięski. Wygraliśmy coś bardzo ważnego, czyli szacunek kibiców. Naszą postawą przez cały ten czas odbudowaliśmy to, co chyba straciliśmy w rozgrywkach 2021/2022, nie wchodząc do play-offów i prezentując się słabo.
To jasne, że każdy sportowiec chciałby mieć medal na szyi i się z niego cieszyć, fetować namacalne osiągnięcie. Myślę, że równie ważne jest jednak to, że postawą w tym sezonie – oczywiście od pewnego momentu i zmiany trenera – zyskaliśmy coś bardzo ważnego, czyli szacunek kibiców. Wydaje mi się, że było to widać na Torwarze, kiedy graliśmy ostatnie spotkania.
– Miałam o to pytać. Byliście na plakatach, na autobusach, mijałam osoby, które mówiły o Projekcie Warszawa. To coś nowego, prawda?
– Myślę, że duża w tym też rola marketingu Projektu Warszawa. Nasze mecze były mocno promowane, choć wiem, że najlepszą promocją i tak są wyniki oraz styl gry. Swoje dokładają też gwiazdy. Pamiętam, że kiedy w naszej drużynie grał Bartek Kurek, Torwar był pełny bez względu na rywala. U nas obecnie gwiazd takiego kalibru chyba nie było, ale za to mieliśmy zespół, w którym każdy dawał z siebie maksa. Wydaje mi się, że sprawiliśmy, że Warszawa pokochała na nowo siatkówkę.
– Skąd się wzięły twoje problemy zdrowotne?
– Na pewno z mojego peselu. Zawsze staram się bardzo dobrze przygotować do sezonu i dbam o siebie również w okresie między rozgrywkami. Im jestem starszy, tym bardziej nie da się jednak pewnych rzeczy oszukać. Niektóre z lat młodzieńczych, w których brakowało mi tak zdrowego podejścia, dają obecnie efekty i odzywają się jako kontuzje. To bardzo błahe, ale sport zawodowy to nic zdrowego i na pewnym etapie dużo jest bólu, a troszeczkę mniej przyjemności, więcej cierpienia. O ile granica jest zachowana i bilans tego cierpienia i bólu jest mniejszy niż radości, sprawności, czerpania z siatkówki przyjemności, to jest ok. Gorzej jest, gdy jest on zachwiany. W moim przypadku tak było w drugiej połowie sezonu. Nie mogłem pomóc drużynie na tyle na ile bym chciał. Dwa miesiące nie byłem zdolny do gry.
Miało to jednak też swoje plusy. Jakub Kowalczyk, który przez bardzo długi czas był w głębokiej rezerwie, ostatni raz grał w szóstce kiedy dołączałem do stołecznego klubu, czyli siedem lat temu, dostał szansę. Wykorzystał ją i pokazał się w szerszej publiczności. Zagrał fenomenalną drugą rundę i play-off. Pokazał to, co demonstrował na treningach. Bardzo się z tego cieszę, bo prywatnie się kumplujemy. Jestem zresztą już też w takim wieku, że nie patrzę z zawiścią na sukces rywali na pozycji.
– Żartobliwie nazywano was "klubem emeryta". Dotarło to do was?
– Tak. Nie wszyscy byli u nas jednak emerytami. Na pewno mieliśmy najstarszy środek, był też Damian Wojtaszek czy Kamil Baranek. Reszta chłopaków była jednak młodsza.
– W czym lepszy jest "emerycki" zespół od młodzieńczego?
– Najważniejsze jest to, by zespoły były zbilansowane. Tak samo jak trudno zdobyć mistrzostwo tylko młodymi siatkarzami, tak trudno jest je wywalczyć "emerytami". Doświadczenie pozwala nie tracić głowy w trudnych momentach i patrzeć na cel. Młodość zawsze ma fantazję i czasami szaleńczą determinację.
Mimo wszystko młodymi, nazywam u nas w zespole Artura Szalpuka czy Janka Firleja. Przykładowo ten pierwszy jest w wieku mojego brata i nie potrafię na niego spojrzeć jak na starego gościa.
– Artur Szalpuk jest wielkim fanem Harry'ego Pottera, dlatego zapytam o magię w zespole...
– Między innymi dlatego powtarzam, że stanowi młodzieńczy pierwiastek w naszej drużynie (śmiech).
– Jak dobrym "czarodziejem" jest wasz obecny trener Piotr Graban?
– Myślę, że nie jest czarodziejem. Jest człowiekiem i jest ludzki w dobrym tego słowa znaczeniu. Z nim było trochę jak z Kubą Kowalczykiem. W końcu dostał szansę i wykorzystał moment. Do tej pory był raczej asystentem w różnych klubach, ale miał swoje spojrzenie na siatkówkę i dodatkowo podpatrywał dobrych trenerów. Jest też bardzo pracowity i ambitny, chce się uczyć. Kiedy trzeba to nas zgani, ale można z nim też pogadać nie tylko o siatkówce. Ma normalne spojrzenie na różne rzeczy. Niekiedy traktuje nas po kumpelsku, lecz potrafi również budować relację trener-zawodnik. Ten balans jest u niego bardzo ważny, szczególnie mając tylu "staruchów" w zespole. Piotrek świetnie wyczuł ten zespół.
– Nie zabrania 40-latkom iść wieczorem do sklepu po czekoladę?
– Kiedy wypowiadałem te słowa w Onecie, w naszym zespole był jeszcze Kamil Baranek, który miał 40 lat, grał we wszystkich ligach świata i pod różnymi trenerami. Przyszedł do zespołu, w którym szkoleniowiec mówił mu, że nie może wyjść do sklepu o godzinie 19:00 – a nie szedł po północy, nie szedł po piwo. Nie dziwi więc, że takie sytuacje nie robiły pozytywnego wrażenia. Młodzi nie są głupi i widzą, jak oddziałuje to na relacje starszych zawodników z trenerem. Na pewno nie powoduje to nagłego wzrostu szacunku.
Trzeba mieć zasady i nie może być "wolnej amerykanki", ale pewne rzeczy są przesadą i nie działają. Najważniejsze jest to, że od czasu zmiany nasza drużyna wyszła na prostą. Udało nam się w pewien sposób uratować sezon.
– Czy siatkówka sprawia ci tyle samo frajdy odkąd zostałeś ojcem, czy też priorytety się zmieniają i od tego się nie ucieknie?
– Rzeczą, która najbardziej mnie uderzyła po tym jak zostałem ojcem, to to, że zawsze byłem zawodnikiem, który bardzo przeżywał porażki. Wracając do domu analizowałem je w głowie, rozgrywałem poszczególne akcje, rozmawiałem z kolegami, dziewczyną czy później żoną. Później byłem przybity i zabierało mi to z życia co najmniej kilka godzin.
Teraz, kiedy mam córkę, przekraczam próg domu i mały człowiek biegnie do mnie z uśmiechem, krzyczy "Tatuśku!", rzuca się na ręce, jednocześnie namawiając do układania puzzli. Już nie mam czasu na to, żeby rozpracować to, że nie skończyłem jakiejś piłki, czy nie zablokowałem ataku. Widząc energię mojej córki, jej uśmiech, zapominam o wszystkim co się wydarzyło na boisku. W tym momencie najważniejsze jest dla mnie tylko to, że układamy puzzle, a ona przelewa na mnie miłość i radość. To zdecydowanie największa różnica – odcinam się momentalnie jak przekraczam próg domu, zapominam o drugorzędnych rzeczach.
Kiedyś trafiłem w internecie na bardzo fajny obrazek. Przedstawia on ojca, który pracuje cały dzień i jego "bateria", czyli siły, jest na wyczerpaniu. Kiedy przychodzi do domu i dziecko rzuca mu się na ręce, znów ta bateria staje się zielona i pełna. To nie jest przerysowane. Priorytety mi się zmieniły. Siatkówka nie jest już najważniejsza na świecie i świat się nie kończy, kiedy przegrywam mecz. Żona, dziecko i pies stworzyli mi w domu azyl i to jest moja największa życiowa zmiana na plus.
– A co czujesz kiedy grasz na wyjeździe i widzisz, że Zosia [Zborowska-Wrona – żona Andrzeja – przyp.red.] wrzuciła zdjęcia lub filmiki Nadzi [Nadzieja – córka Andrzeja i Zofii – przyp. red], która prawie całuje telewizor, kiedy widzi cię w czasie meczu na ekranie?
– Przez bycie ojcem stałem się sentymentalny. Bardzo łatwo mnie wzruszyć. Wcześniej również się wzruszałem, ale teraz bardzo łatwo mnie do tego doprowadzić. Nadziejka, Zosia są w tym bezkonkurencyjne, rozwalają mnie jakimś jednym gestem czy słowem. Pamiętam filmik, o którym mówisz, chyba graliśmy wtedy w Rzeszowie. Kiedy go zobaczyłem, poryczałem się jak głupi.
– Rozumiem, że Warszawa to u ciebie już na stałe, skoro zbudowałeś dom i założyłeś rodzinę w tym miejscu? Tu też tworzysz kolejne projekty typu Volleystation, podcasty i działasz jako ekspert. Chcesz grać do czterdziestki jak wspomniany Kamil Baranek?
– Siatkarska starość nie daje mi o sobie zapomnieć. To zawsze był dla mnie odległy temat, ale teraz coraz bardziej widzę po sobie ile kosztuje mnie to wszystko. Nie chcę grać do 45. roku życia i musieć to robić mimo tego, że przyjemności już dawno nie będzie. Chcę do końca prezentować się dobrze i być w drużynie, która walczy o najwyższe cele, mając świadomość tego, że mogę jej pomóc.
Już parę lat temu powiedziałem, że chcę skończyć karierę w Warszawie. Albo będę tutaj, albo nigdzie. Tu mam dom, rodzinę, bliskich. Nie chcę się tułać po świecie czy Polsce, żeby grać w siatkówkę. Prezes Gacek o tym wie. Nadal przedłuża ze mną kontrakty i chciałbym, aby tak było jak najdłużej.
Odbyłem nawet rozmowę z kumplem, który był szermierzem, to olimpijczyk. Powiedział mi, że walka na sam koniec o to, żeby być sprawnym i zdolnym do trenowania jest bardzo trudna również pod względem mobilizacji. Przyznał, że na koniec trochę odpuścił i głowa mu odjechała, ale mimo to chyba warto się trzymać, bo nie ma powrotu. Mało jest takich zawodników jak Matthew Anderson, którzy w pewnym momencie mogą sobie zrobić przerwę, a później podpisywać milionowe kontrakty. W moim wieku nie ma takiej opcji. Dopóki będę zdrowy, będę akceptować to, jak się prezentuję, a także będę wiedział, że mogę pomóc drużynie, chcę grać w Warszawie.
To prawda, że od kilkunastu lat robię różne inne rzeczy dookoła po to, żeby przejście na emeryturę było w miarę płynne. Dzieckiem kilku osób, w tym moim, jest VolleyStation. Jestem z tego projektu niesamowicie dumny. To też dowód na to, że nie potrafię usiedzieć na tyłku i po prostu co chwila wymyślam kolejne rzeczy, żeby mieć zajęcie po skończeniu grania w siatkówkę. Mam kolejne pospisywane rzeczy, które chcę robić.
– Na przykład?
– Nie mogę ci powiedzieć (śmiech).
– Ale choć obszar. Rozrywka? Sport?
– Wszystko to się kręci wokół siatkówki i sportu generalnie. Więcej nie zdradzę. Obecnie siatkówka jest moim priorytetem, jest najważniejsza i dopóki będę grał to w sferze zawodowej się to nie zmieni.
– Za wami duży sukces. Volleystation będzie obecna podczas zmagań reprezentacyjnych.
– Nawet nie potrafię wymienić wszystkich krajów i reprezentacji, w których jesteśmy. Jedną z większych rzeczy, z których jesteśmy dumni, to to, że kadra Amerykanek zdobyła złoto na naszym programie, bo "wywalił" im się inny na miesiąc przed turniejem. Zrobiliśmy szybkie szkolenie i przestawiliśmy zespół na nasz produkt. Po wszystkim trener Karch Kiraly napisał bardzo długiego maila do firmy z podziękowaniem. Zrobiło nam się bardzo miło.
Poza tym na naszym programie pracują amerykańskie i kanadyjskie uniwersytety, kadry Holandii, Korei, jesteśmy też w Japonii czy Ameryce Południowej. Już niebawem będziemy obsługiwali wszystkie największe turnieje siatkarskie na świecie. Jestem dumny z naszego customer service. Bywało tak, że statystyk dzwonił, zgłaszał, że coś mogłoby działać lepiej i jeśli informatyk przyznał mu rację, następnego dnia już cały świat miał naniesioną korektę.
– A w tym zajęciu pracą znajdziecie czas na wakacje?
– Na razie jestem na etapie walki z problemami zdrowotnymi i chcę to wszystko naprostować. Co do wakacji, z całą rodziną jedziemy na Majorkę na miesiąc. Już w zeszłym roku tak zrobiliśmy – wynajęliśmy dom, co przy małym dziecku bardzo nam odpowiadało. Odwiedzi nas Damian Wojtaszek z rodziną, będą też nasi bliscy. Będziemy mieli miesiąc tylko dla siebie.
Czytaj również:
– Piotr Bielarczyk o kryzysie PGE Skry Bełchatów: jesteśmy smutnymi rekordzistami w kwestii finansów
– Marcin Komenda i jego historia. Pierwsze powołanie pod znakiem dziury w ścianie, problemy z chodzeniem i powrót do kadry
– Piotr Łukasik o rozstaniu z Cerrad Czarni Radom miał dowiedzieć się z mediów społecznościowych? Dariusz Fryszkowski i Piotr Adamski komentują sprawę
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.