Mówi się, że jabłko pada niedaleko od jabłoni. Dzieci gwiazd NBA chcą iść śladem swoich słynnych ojców i kontynuować koszykarskie tradycje. Bycie synem lub córką znanego zawodnika zwiększa oczekiwania, które nie każdy może spełnić. Z okazji Dnia Dziecka prezentujemy tych, którzy chcą dorównać swoim rodzicom.
Kontynuowanie koszykarskich tradycji w Stanach Zjednoczonych to nie jest łatwa sztuka. Historia już nie raz pokazała, że synowie gwiazd NBA nie potrafią dotrzymać kroku ojcom. Pierwszy przykład, który od razu przychodzi do głowy, to synowie Michaela Jordana – Marcus i Jeffrey, którzy grali w koszykówkę tylko na uniwersyteckim poziomie (i to dość marnie). Scottie Pippen Jr. na razie nie poszedł śladem swojego znanego ojca. W przeszłości przychodziło to z trudem zawodnikom, którzy otrzymywali imiona po słynnym tacie, jak choćby młodszym wersjom Patricka Ewinga, Glena Rice'a czy Glenna Robinsona. Choć są i wyjątki, bo trzykrotnym uczestnikiem meczu gwiazd jest syn Arvydasa Sabonisa, Domantas, który jest obecnie gwiazdą Sacramento Kings. Solidnymi wyrobnikami w NBA są Gary Payton Jr. i Larry Nance Jr. Coraz bardziej rozkręca się także Bol Bol, syn jednego z najwyższych graczy w historii, Manute Bola.
Nie do końca układa się zaś przygoda z basketem syna Dwyane'a Wade'a. Zaire próbował swoich ził na zapleczu NBA, w G-League, w zespole Salt Lake City Stars (filialny zespół Utah Jazz, którego mniejszościowym udziałowcem jest jego ojciec), ale rozegrał tam tylko 13 spotkań. Teraz 21-latek wylądował w... Afryce. Niedawno podpisał kontrakt z Cape Town Tigers z RPA, występującego w Basketball Africa League, zrzeszającej drużyny z Egiptu, Tunezji, Nigerii, Angoli, Ugandy, Rwandy czy nawet Mozambiku.
Najlepszym przykładem zaś, że synowie przebili osiągnięciami swoich ojców jest duet Splash Brothers z Golden State Warriors. Stephen Curry i Klay Thompson przyćmili karierami swoich ojców, choć Dell Curry i Mychal Thompson uchodzili za solidnych zawodników, gdy grali na parkiecie. Steph uważany jest jednak za jednego z najlepszych rozgrywających w historii i jest dwukrotnym MVP ligi, a Klay jest rozważany w kategorii najlepszych strzelców. Dodajmy, że każdy z nich ma na swoim koncie cztery pierścienie mistrzowskie NBA (2015, 2017, 2018, 2022).
Z okazji Dnia Dziecka prezentujemy tych śmiałków, którzy chcą być jak Steph oraz Klay i ścigać własnych ojców.
Zestawienie otwiera ten na którym ciąży największa presja. Bycie pierworodnym synem LeBrona Jamesa na pewno wiąże się z ogromnymi oczekiwaniami i nie inaczej wygląda przygoda Bronny'ego z koszykówką. Już od dzieciństwa towarzyszył mu ogromny "hype" i medialna pompka. Już w wieku 10 lat otrzymywał oferty z prestiżowych uczelni jak Duke czy Kentucky. Osiem lat później wylądował na uniwersytecie Południowej Kaliformii (USC). Wybór nie jest przypadkowy, bo będzie grał niedaleko swojego ojca, który wciąż broni barw Los Angeles Lakers. Choć jeszcze nie rozpoczął kariery w college'u, już jego konto na Instagramie obserwuje 7 milionów użytkowników.
Bronny nie jest tak potężnie zbudowany (mierzy 191 cm wzrostu) i nie jest tak ceniony jak jego ojciec w czasach licealnych, gdzie był porównywany do samego Michaela Jordana. Najstarszy syn Jamesa to na razie solidny rozgrywający, którego najlepszą cechą jest rzetelna gra w obronie. 18-latek chce napisać własną historię, choć od swojego znanego "staruszka" nie ucieknie. Tym bardziej, że LeBron już zapowiedział, że chciałby choć przez sezon zagrać ze swoim synem w jednej drużynie NBA.
Śladami ojca i brata chce pójść Bryce James. 16-latek jeszcze dwa lata temu mierzył 170 cm wzrostu, ale błyskawicznie przegonił brata i urósł aż o 30 centymetrów. To właśnie on warunkami fizycznymi i stylem gry zaczyna bardziej przypominać ojca, choć nic jeszcze niedawno na to nie wskazywało.
Nastolatek z charakterystycznymi goglami dobrze kozłuje, nieźle rzuca za trzy, umiejętnie rozgrywa piłkę. Brakuje mu jeszcze atletyzmu, ale dynamicznie robi postępy w swojej grze. Kto wie, może to on będzie w przyszłości tym najbardziej znanym z rodzeństwa Jamesów.
Przyjaciel LeBrona Jamesa z parkietów NBA, Carmelo Anthony także ma syna, który za kilka lat może zagrać w najlepszej lidze świata. Ba, w filmiku, w którym jeden z najlepszych strzelców dziejach ogłosił zakończenie swojej bogatej kariery, namaścił Kiyana jako swojego następcę.
To właśnie Kiyan ma kontynuować jego dziedzictwo. Gra w koszykówkę od najmłodszych lat i dość szybko nauczył się trików swojego ojca, który wspierał go w rozwoju, zarówno ucząc go na parkiecie, jak i kibicując podczas meczów na trybunach. Jak na 16-latka na razie nieźle go naśladuje. Być może pójdzie jego śladem i będzie uczęszczał na ten sam uniwersytet, Syracuse, z którym Melo wywalczył w 2003 roku mistrzostwo akademickie.
Jego ojciec, Peja Stojaković, to legenda europejskiej koszykówki. Najlepszy strzelec Euroligi, mistrz Europy i świata z reprezentacją Jugosławii (2001 i 2002), a także trzykrotny uczestnik All-Star Game. Ikona Sacramento Kings, która dwukrotnie wygrała konkurs za trzy. Serb wysoko zawiesił poprzeczkę synowi, który będzie reprezentował barwy... reprezentacji Grecji. Tak, to nie pomyłka, Andrej, którego matka jest Greczynką, będzie grał dla Hellady.
W przeciwieństwie do ojca, nie rozpocznie kariery w europejskim klubie, a będzie rywalizował na parkietach NCAA, w drużynie prestiżowego uniwersytetu Stanford. Pod względem stylu gry, też się różni – jest bardziej playmakerem, częściej decyduje się na indywidualną akcję pod kosz niż używa atutu ojca, a więc rzutu za trzy, choć i on wygląda u niego nieźle. 18-latka cechuje duża pewność siebie. Sam w wywiadach podkreśla, że chce pozbyć się etykietki "syna Peji Stojakovicia", choć zachowuje dużą pokorę do osiągnięć ojca.
– Wygrałbym z nim w meczu jeden na jednego, bo jest już stary i nie może poruszać się jak kiedyś (śmiech). Myślę, że wygrałbym 11-4 lub 11-3. Kluczem jest, aby nie dać mu rzutu na rozgrzewkę. Jeśli nie dostanie rzutu na rozgrzewkę, to jestem dobrej myśli. Wciąż potrafi wpaść w strzelecki trans i rzucać celnie za trzy – żartował na temat pojedynku z ojcem podczas McDonald's All-American Game.
– Nie lubię wywierać presji na moje dzieci, ale ona trenuje z moimi synami i jeśli nadal będzie kontynuować granie w kosza, Me'arah będzie najlepszą koszykarką w historii. Jest aż tak dobra – tak o swojej córce wypowiadał się podczas włączenia do Hall of Fame w 2017 roku Shaquille O'Neal, jeden z najlepszych centrów w dziejach NBA. Me'arah miała wówczas zaledwie... 10 lat.
Najmłodsza latorośl rodziny O'Neal ma z całego rodzeństwa największe szanse na zrobienie koszykarskiej kariery. Shareef był uważany za wielki talent, ale jego rozwój pokrzyżowały problemy z sercem. Shaqir jest rezerwowym na uniwersytecie Texas Southern, podobnie jak starsza córka Shaqa, Amirah. Tymczasem Me'arah O'Neal w wieku 16 lat mierzy prawie dwa metry wzrostu, a przy tym świetnie podaje i w przeciwieństwie do ojca... celnie rzuca z dystansu. Potrafi też robić wsady. Już dostała ofertę gry od uniwersytetu, na który uczęszczał jej ojciec, LSU.
Na początku wspominaliśmy o tym, jak trudno jest zaistnieć zawodnikom z tym samym imieniem i nazwiskiem, co znanego ojca. Nie wiemy jak potoczy się koszykarska przyszłość
Chrisa Paula Jr., ale otoczkę medialną w NBA zna odkąd skończył... 2 lata. Na jednej z konferencji prasowych ówczesnej drużyny ojca, Los Angeles Clippers, sparodiował jego kolegę z zespołu, Blake'a Griffina. Swoją groźną miną zdobył serca amerykańskiej widowni.
Chris Paul to jeden z najlepszych rozgrywających XXI wieku w NBA, a jego 14-letni także chce pójść jego śladem. Podobnie jak w przypadku synów LeBrona czy Carmelo, widać, że wzoruje swoją grę na tacie. Często towarzyszy mu podczas meczów NBA. Starszy z Pauli również chętnie ogląda mecze syna i daje mu cenne wskazówki. Wciąż jednak pokazuje, że to on jest tym najlepszym, wygrywając z nim różne zakłady.
Carlos Boozer był dwukrotnym uczestnikiem meczu gwiazd i mistrzem olimpijskim z Pekinu. Z pewnością należał do barwnych ptaków NBA. Doczekał się bliźniaków, o których już jest głośno, choć 16 lat skończą dopiero w lipcu. Cameron już mierzy tyle, co Jeremy Sochan (206 cm) i imponuje fizycznością. W zestawieniach ekspertów jest uważany za najlepszego zawodnika swojego rocznika. Jego brat, Cayden, to z kolei obrońca, który także dysponuje sporym potencjałem atletycznym i jest notowany w top 25 utalentowanych graczy. To rodzeństwo może za kilka lat czarować na parkietach najlepszej ligi świata, tak jak ich znany tata.
Z Gilberta Arenasa było niezłe ziółko. Znany był ze swoich nieprzeciętnych umiejętności, nie bez powodu został trzykrotnie wybrany do Meczu Gwiazd. Potrafił jednak wywołać awanturę i na parkiecie i w szatni. Potrafił zagrozić bronią swojemu koledze z drużyny, przez co został zawieszony przez NBA. Swojego koszykarskiego talentu nie stracił nawet po emeryturze. Udowodnił to, wygrywając zakład z innym koszykarzem, Nickiem Youngiem, rzucając 95/100 trójek.
Teraz koszykarskiego bakcyla złapały dzieci z drugiego małżeństwa "Agenta 0" – 15-letni Alijah i 17-letnia Izela. Syn imponuje wzrostem (196 cm) i strzelecką smykałką, a córka skutecznością w rzutach z dystansu.
I na koniec najmłodszy smyk w stawce, a więc zaledwie 12-letni Pierre Rondo. Syn dwukrotnego mistrza NBA, Rajona, to wykapany tata. Rozgrywa, tańczy z rówieśnikami, nie boi się atakować pod kosz, a do tego zacięcie walczy o każdą piłkę, tak jego ojciec. Pierre gra w drużynie Rondo Elite Basketball, a więc szkółce swojego taty.
WIĘCEJ O NBA:
– Gortat o wspólnej grze z Sochanem. "Był taki pomysł"
– Wyjątkowy prezent Sochana. Warty... 1,2 mln złotych
– Miliony za koszulkę Jordana. Legenda wyprzedała kolekcję
– Gwiazda NBA skończyła studia po... 30 latach