Słoweński kolarz Tadej Pogacar powiedział, że jego nadgarstek może być nie w pełni sprawny przed lipcowym Tour de France, ale może ścigać się ze specjalnym stabilizatorem. Planuje po raz trzeci wygrać ten prestiżowy wyścig.
Pogacar złamał nadgarstek w kraksie podczas klasyka Liege-Bastogne-Liege w kwietniu i przeszedł operację złamanej kości łódeczkowatej. Dyrektor medyczny ZEA Team Emirates powiedział wówczas, że rekonwalescencja zawodnika zajmie sześć tygodni.
Jednak 24-latek przyznał, że był "trochę głupi" i "nie posłuchał zaleceń lekarza", wsiadając wcześniej na rower, ale dodał, że zyskuje coraz większą mobilność w nadgarstku.
– Oczywiście jeżdżę w plastikowym usztywniaczu, który mogę zdejmować i zakładać. Mam kilka różnych ochraniaczy - jeden do normalnego życia, jeden na rower i jeden na specjalne okazje, gdy wymaga to tylko małego wsparcia. Dbam o siebie każdego dnia – przyznał Słoweniec.
Pogacar wygrał "Wielką Pętlę" w 2020 i 2021 roku, ale nie udało mu się skompletować hat-tricka w zeszłym sezonie, kiedy został pokonany przez Duńczyka Jonasa Vingegaarda.
Kolarz trenuje w górach Sierra Nevada i pojedzie na Tour de France, który odbędzie się w dniach 1-23 lipca. W tym miesiącu planuje tylko dwa starty w mistrzostwach Słowenii, w których nie nastawia się na obronę tytułu.
– Niestety straciłem trochę treningów i nie mogłem wiele zrobić na szosie w ciągu ostatnich czterech tygodni – wyjaśnił.
– Zwykle lubię przejechać cały wyścig przed ważnym startem. Ale grand tour to 21 etapów i czasami dobrze jest być trochę świeższym. Zawsze można zrobić dobry trening za motocyklem, aby symulować wyścigi, więc w tym roku nie martwię się (formą) aż tak bardzo – podsumował.