| Czytelnia VIP

Orlik w Afganistanie. "Gdy dzieci grały w piłkę, Talibowie przestawali strzelać"

(fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)
(fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)
Krystian Juźwiak

Pięciu żołnierzy przyjechało do Afganistanu krzewić pokój poprzez piłkę nożną. Prawie 300 kilometrów od Kabulu otworzyli boisko, po którym biegały dzieci w koszulkach Pawła Golańskiego. – Były obawy, że Talibowie przerobią bramki na lufy od moździerzy – mówi ppłk Krzysztof Orzech.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Misja: Futbol

Cały świat kołysał się w rytm "Waka Waka". Shakira wyśpiewała "This is time for Africa". Siphiwe Tshabalala otworzył turniej pięknym golem. Mocne kopnięcie, bezradny Oscar Perez. Okrzyki radości zmieszane z jazgotem wuwuzeli. Te ujęcia oglądał świat.

Oglądali też żołnierze: dowódca Grupy CIMIC Grzegorz Wtykło, Marcin Terlecki, Krzysztof Orzech, Mirosław Zelga i Marcin Kępa. Wszyscy przebywali w Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych w Kielcach. Lada chwila mieli wyjechać do Afganistanu.

"Zgodnie z amerykańskim zwyczajem szkolenie poprzedzające wyjazd powinno trwać tyle, ile sama misja, więc na poligonie schodzi w sumie pół roku – lato i jesień. Improwizowane walki w ruinach, organizowanie checkpointów i ćwiczenia z użyciem noktowizorów przeplatają się z wykładami na temat kultury i organizacji społeczeństwa [...]. Do tego szlifowanie angielskiego oraz podstawowe zwroty po arabsku. Witaj – As-salam alajkum. Co się tu stało? – hasal ej? Gdzie to jest? – fejn kejn? Wezwać policję – utlub asz-szurta, minfadlak" – czytamy w książce "Karbala" Piotra Głuchowskiego i Marcina Górki.

Polscy żołnierze podczas misji w Afganistanie (fot. archiwum ppłk Krzysztofa Orzecha)
Polscy żołnierze podczas misji w Afganistanie (fot. archiwum ppłk Krzysztofa Orzecha)

– Mieliśmy zgraną drużynę – mówi ppłk Krzysztof Orzech. – Nikt z nas nie grał w żadnym klubie, ale byliśmy wielkimi sympatykami futbolu. Już wtedy, oglądając mundial w RPA, wiedzieliśmy, że wyjedziemy na służbę do Afganistanu – dodaje obecny zastępca komendanta Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych w Kielcach.

W ramach misji NATO polscy żołnierze byli odpowiedzialni za prowincje Ghazni, przez którą przebiegała ważna trasa Highway 1 na linii Kabul – Kandahar. Piątka z Kielc trafia do bazy Warrior w powiecie Gelan. Stolicą regionu jest Janda. Miejscowość położona w górach na wysokości 1983 m n.p.m. Do domów z mułowych cegieł prowadzą nieutwardzone drogi. Mieszkają tu głównie Pasztuni, ale ukształtowanie terenu sprzyja kryjówkom Talibów.

– W okresie ostatnich trzech zmian kontyngentu odnotowano 104 ostrzały baz. Największa liczba ataków została przeprowadzona na bazę Warrior – 55 ostrzałów – raportował w kwietniu 2010 sekretarz stanu MON, Czesław Piątas.

W październiku tego samego roku ówczesny porucznik Orzech i jego koledzy, przekraczając bramę Forward Operating Base Warrior, trafili nie tylko w środek wojny, ale też niemal w środek frontu. – W mojej opinii była to najbardziej niebezpieczna część naszej prowincji. Co prawda nieopodal Jandy, czyli stolicy dystryktu, w którym stacjonowaliśmy, znajdowała się baza wojskowa, ale praktycznie codziennie spadały na nią pociski artyleryjskie — opowiada ppłk Krzysztof Orzech.

W 2010 roku w Gelan zginęło trzech polskich żołnierzy: st. szer. Grzegorz Bukowski (wrogi ostrzał), st. szer. Dariusz Tylenda, st. szer. Adam Szada-Borzyszkowski (obaj po wybuchu miny-pułapki). 12 stycznia 2011 roku nieopodal FOB Warrior w wyniku ataku IED (improwizowanego ładunku wybuchowego) zginęło 3 żołnierzy amerykańskich wyjeżdżających z polskiej bazy.

Podpułkownik podczas działań w Gelan (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)
Podpułkownik podczas działań w Gelan (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)

Saperzy na boisku

Jednym z podstawowych zadań polskich żołnierzy w Afganistanie były patrole. Kieleccy fani futbolu uważnie przeczesywali ulice Jandy, Moquru, lokalne drogi i trakty. Żółto-czarne koszulki Borussii Dortmund wyróżniały się wśród piaskowego kurzu, szarych kamieni i górzystego krajobrazu.

– Spotykaliśmy dzieci, które nosiły koszulki z nazwiskiem "Lewandowski" na plecach – mówi ppłk. – "Jesteście z Polski? Robert Lewandowski!" – często tak wyglądał pierwszy kontakt. Warto podkreślić, że to były czasy, gdy on dopiero zaczynał międzynarodową karierę. Rok 2010, a więc moment przejścia do Borussii, a wcześniej wiele świetnych meczów w Lechu Poznań, chociażby ten z Juventusem w Lidze Europy.

Żołnierze jeszcze w Kielcach, po zajęciach w Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych, spotykali się na orliku. – Mundial w RPA pokazał nam, jak bardzo popularna jest piłka nożna. To było 13 lat temu. Mało kto w Afganistanie, szczególnie w Jandzie, miał dostęp do meczów, Internetu i telewizji satelitarnej, ale wszyscy chłopcy kochali futbol – mówi Orzech.

Piątka przyjaciół z orlika zaczęła się więc naradzać. Przypomnieli sobie rozmowy sprzed wyjazdu na misje. Myśl, która zaczęła kiełkować na Ziemi Świętokrzyskiej dojrzała w Gelan. Żołnierze z bazy Warrior postanowili zbudować boisko w Jandzie!

1 czerwca 2008 w podkarpackiej miejscowości Izdebki otwarto pierwsze boisko orlik w Polsce. 16 listopada tego samego roku było ich już sto. 9 listopada 2010, a więc już gdy Orzech, Terlecki, Wtykło, Zelga i Kępa przebywali na misji w Afganistanie, Janusz Kamiński, wójt Mieleszyna, przecinał wstęgę na 1400 takim obiekcie w kraju.

Ciężki sprzęt pod nadzorem polskich saperów równał plac pod budowę orlika (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)
Ciężki sprzęt pod nadzorem polskich saperów równał plac pod budowę orlika (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)

Chyba nikt się nie spodziewał, że nasze orliki wyfruną z ojczyzny. I to jeszcze do pogrążonego w wieloletnim konflikcie Afganistanu. – Odniosły bardzo duży sukces. Chcieliśmy to w troszkę innej skali przeszczepić na afgański grunt. Nasza oddolna inicjatywa, potem dowódca zgrupowania przyklasnął pomysłowi i zaczęliśmy przygotowania – zaczyna Orzech. – To było oderwanie tych dzieciaków od wojny, a także element zabawy i integracji. 

Jak buduje się boisko w strefie wojny? – Najpierw musieliśmy uzyskać zgodę subgubernatora dystryktu Galen, części prowincji Ghazni. Nawiązaliśmy dobre relacje z lokalną władzą. Bardzo dużą rolę odegrały też tzw. szury, czyli spotkania z miejscową starszyzną – tłumaczy ppłk.

– Byliśmy i część z nas nadal jest żołnierzami CIMIC, czyli specjalistami współpracy cywilno-wojskowej. Naszym zadaniem była ocena środowiska cywilnego i jego wpływ na działania naszych żołnierzy. Poprzez nawiązanie i utrzymywanie dobrych relacji z władzami lokalnymi oraz wsparcie mieszkańców mogliśmy zwiększyć poziom bezpieczeństwa naszych wojsk i ludności cywilnej. Miało to kolosalne znaczenie przy realizacji naszego przedsięwzięcia – wyjaśnia podpułkownik.

– Najpierw zrobiliśmy wizję lokalną. Opowiedzieliśmy starszyźnie o naszym pomyśle. Musieli to przedyskutować, ale zaakceptowali inicjatywę. Wtedy poinformowaliśmy naszego przełożonego ppłk Grzegorza Wtykło, dowódcę Grupy CIMIC – opowiada Orzech, który był wówczas w stopniu porucznika.

Pierwsi na boisko wkroczyli saperzy, którzy przez blisko miesiąc równali teren przy miejscowej szkole. – Były obawy, że Talibowie przerobią bramki na lufy od moździerzy. Jednak zaufaliśmy stronie afgańskiej i koniec końców zamiast drewnianej konstrukcji powstała metalowa – kontynuuje obecny zastępca szefa komendanta Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych w Kielcach.

"Murawa" już prawie gotowa! Metalowe bramki w bazie FOB Warrior (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)
"Murawa" już prawie gotowa! Metalowe bramki w bazie FOB Warrior (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)

Paweł Golański w Afganistanie

Mimo nieustannego zagrożenia ze strony Talibów prace nad polskim boiskiem trwały. Orlik był bowiem elementem innej wojny. – Kluczem do sukcesu jest zdobycie serc i umysłów mieszkańców. Jeżeli widzimy, że ludzie do nas przychodzą, rozmawiają z nami i reagują pozytywnie na nasze patrole, to też czujemy się bezpieczniej – mówi ppłk Krzysztof.

W walce o serca Afgańczyków brali udział także Talibowie, lokalni watażkowie oraz zwykli kryminaliści. – Jest bardzo duża grupa Afgańczyków, którzy po prostu mają dość wszystkiego: wojny, braku opieki medycznej, faktu, że nie mogą posłać dzieci do szkoły. Ich musimy "pozyskać". Ci neutralni ludzie są w potrzasku. Wiedzą, że chcemy im pomóc, ale jeśli nam pomogą, to mogą zginąć oni i ich rodziny – tłumaczy żołnierz.

Boisko w Jandzie miało przechylić szalę na korzyść polskiego kontyngentu. –Widzieli, że chcemy dobrze. Tu przywieźliśmy pomoc humanitarną, tam dostarczyliśmy leki do ichniejszej przychodni. Tym orlikiem mogliśmy potwierdzić nasze pozytywne zamiary – mówi.

Dzieci otrzymały też koszulki reprezentacji Afganistanu (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)
Dzieci otrzymały też koszulki reprezentacji Afganistanu (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)

– W Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych jesteśmy uczeni języka, współpracy z tłumaczem, kultury kraju, ale przecież piłka nożna jest uniwersalnym językiem. W Kabulu i Warszawie gra się w nią tak samo. Na całym świecie można godzinami rozmawiać o wpływie Messiego na futbol – przekonuje "ojciec" afgańskiego orlika.

Gdy saperzy wyrównali teren, a z bazy Warrior przywieziono bramki, pozostało wytyczyć linie. Oznakować środek boiska i pole karne. W narożnikach ustawiono smagane wiatrem chorągiewki. – Zbudowanie boiska nie było skomplikowane. Nie musieliśmy siać trawy – śmieje się Orzech.

Z Polski przywieziono nam siatki, piłki i sprzęt sportowy. – Wysłaliśmy pisma do organizacji sportowych. Dostaliśmy sporo gadżetów i koszulki różnych klubów piłkarskich. Najwięcej było Korony Kielce i... reprezentacji Polski. Myślę, że do dziś w Afganistanie może być kilku fanów Pawła Golańskiego – opowiada żołnierz.

Podpułkownik przekazuje koszulki i gadżety Afgańczykom (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)
Podpułkownik przekazuje koszulki i gadżety Afgańczykom (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)

Mecz jak w Boliwii

Polski orlik został otwarty z należytą oprawą. – Nasz dowódca zgrupowania spotkał się z władzami lokalnymi, starszyzną, dyrektorem szkoły dla chłopców i dziećmi. Przekazaliśmy gadżety i sprzęt sportowy.

Nie mogło być inaczej. 11 kwietnia 2011 roku otwarcie boiska zainaugurował mecz Polskiego Kontyngentu Wojskowego z młodymi Afgańczykami. – To nie były już dzieci a nastolatkowie. Mieli po 14, 15 lat. My musieliśmy grać w kamizelkach kuloodpornych i wysokich butach – wspomina Orzech.

Mundur – około 1,5 kg. Para butów to blisko dwa. Zasobnik piechoty kolejne 4,5. Kamizelka kuloodporna 8 kg. Według regulacji ministra obrony narodowej Bogdana Klicha pełne umundurowanie polskiego żołnierza w 2009 roku ważyło 43,82 kg.

– Gelan jest położone na wysokości prawie 2 tysięcy metrów n.p.m. Co prawda da się grać wyżej – w Boliwii, w La Paz, stadion leży tysiąc metrów wyżej, ale my po naszym meczu w pełnym umundurowaniu czuliśmy się jak po dobrym maratonie. Młodzież przyzwyczajona do takich warunków atmosferycznych biegała między nami, a my po trzydziestu minutach rozglądaliśmy się za zmianą – śmieje się podpułkownik. – Wyniku nie pamiętam, ale było coś w okolicy remisu.

– Uczucie nie do opisania. Duży dysonans. Z jednej strony spadające bomby i śmierć, a z drugiej szczera radość dzieci i uśmiechy starszyzny – mówi Orzech. – To pozwoliło wszystkim przynajmniej na chwilę zapomnieć o ciężkim losie i poprawić byt. Dodatkowo młodzi mieszkańcy dystryktu Gelan mogli uprawiać ulubioną dyscyplinę sportu – dodaje na stronie 10 Brygady Kawalerii Pancernej chor. Mirosław Zelga.

– Kiedy najmłodsi dostali piłki, na ich twarzach zagościł tak dawno niewidziany uśmiech. Boisko tętniło życiem, dzieci grały na nim po kilka godzin dziennie. Chciałbym pewnego dnia zorganizować mecz polskich żołnierzy z drużyną z Jandy, lecz ze względu na trwającą rotację zrobią to może moi następcy lub w przyszłości ja, jeśli żołnierski los zaprowadzi mnie znów do Warriora – raportował kpt. Marcin Terlecki – dowódca 3 TST CIMIC.

Mecz Polski Kontyngent Wojskowy - Afgańska Młodzież zakończył się umownym remisem (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)
Mecz Polski Kontyngent Wojskowy - Afgańska Młodzież zakończył się umownym remisem (fot. archiwum Krzysztofa Orzecha)

Z końcowym gwizdkiem zaczął się inny mecz. O przyszłość. – W Centrum zwracamy uwagę na to co później. Wiedzieliśmy, że za pół roku wrócimy do Kielc. Najtrudniej było przewidzieć wpływ projektu. Czy ci ludzie będą bezpieczni? Co, jeśli będzie atak rakietowy, gdy dzieci będą grały w piłkę? Co, jeśli nie daj Boże, dojdzie do ofiar wśród ludności cywilnej. Czy tymi działaniami nie narażamy ludzi na zagrożenie? – rozważał Orzech.

– Wszystkie obawy były słuszne, ale orlik wzmocnił nasze poczucie bezpieczeństwa. Wzrosło zaufanie do polskich żołnierzy. Łatwiej pozyskiwaliśmy informacje. Ludzie zostawiali mniej ajdików, czyli takich min domowej roboty. Okazało się, że gdy dzieci grały, Talibowie nie strzelali. Bali się, że będą postrzegani jak mordercy – tłumaczy pomysłodawca orlika.

Zgodnie z danymi Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa w misji w Afganistanie zginęło 43 żołnierzy i jeden pracownik cywilny. Nie da się jednak oszacować, ile istnień uratował orlik w Jandzie.

Koszulki Pawła Golańskiego i Roberta Lewandowskiego prawdopodobnie są przekazywane z dziecka na dziecko.

Najnowsze
To już jest koniec. Drużyna Polaka nie zdobędzie trofeum
To już jest koniec. Drużyna Polaka nie zdobędzie trofeum
| Koszykówka 
Igor Milicić junior nie zdobędzie mistrzostwa NCAA (fot. Getty).
Tyle Świątek podniosła z kortu. Co za suma!
Iga Świątek tylko na korcie zarobiła ponad 135 milionów złotych (fot. Getty).
Tyle Świątek podniosła z kortu. Co za suma!
| Tenis / WTA (kobiety) 
Dni Goncalo Feio w Legii policzone? Jest kandydat na jego następcę
Goncalo Feio (fot. Getty)
Dni Goncalo Feio w Legii policzone? Jest kandydat na jego następcę
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Wkrótce półfinały Pucharu Polski! Kiedy oglądać mecze w TVP?
Znamy daty półfinałów Pucharu Polski! Kiedy oglądać mecze w TVP? (fot. PAP/Leszek Szymański)
tylko u nas
Wkrótce półfinały Pucharu Polski! Kiedy oglądać mecze w TVP?
| Piłka nożna / Puchar Polski 
Tak źle jeszcze nie było. Coraz gorsza sytuacja Świątek
Ranking WTA 2025 (tenis kobiet). Na którym miejscu Iga Świątek? [AKTUALIZACJA]
Tak źle jeszcze nie było. Coraz gorsza sytuacja Świątek
| Tenis / WTA (kobiety) 
Do góry