Od przyszłego sezonu Czesław Michniewicz poprowadzi Abha Club. Były selekcjoner reprezentacji Polski będzie rywalizował w lidze, w której pojawia się coraz więcej zawodników z doświadczeniem na najwyższym poziomie w Europie. Znanych nazwisk nie zabraknie także na ławkach trenerskich. O charakterystyce miejsca, do którego wybiera się polski szkoleniowiec, a także o szansach, które przed nim stoją, w rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział Adam Błoński, ekspert od piłki azjatyckiej.
Spoglądając na samą tabelę z minionego sezonu, można wyciągnąć wniosek, że Abha nie należy do drużyn, która może na poważnie myśleć o wyrównanej rywalizacji z największymi klubami w lidze. Zespół zakończył rozgrywki na 12. miejscu, z 5 punktami przewagi nad strefą spadkową i 39 punktami straty do mistrzowskiego Al-Ittihad. Adam Błoński, starając się znaleźć porównanie do znanych nam realiów, przypasował Abhę do jednego z ekstraklasowych zespołów.
– Nie obrażając nowego klubu Czesława Michniewicza, Abha jest czymś w rodzaju Stali Mielec saudyjskiej ligi. Ledwo się utrzymali. Na koniec sezonu mieli trochę strachu. W październiku zaliczyli dobrą serię zwycięstw i wydawało się, że idą w kierunku środka tabeli, ale im dalej w las, tym gorzej. Stąd te zmiany trenerów. Abha chce po prostu ustabilizować swoją pozycję w lidze. Michniewicz ma być pierwszym trenerem, który posłuży długofalowej budowie tego klubu. Dla tej społeczności sportowej to wielkie wydarzenie, że mają byłego selekcjonera reprezentacji, która wystąpiła w mistrzostwach świata. Nie zatrudniają go, żeby się utrzymać, tylko żeby z roku na rok szli coraz wyżej. Nikt jednak nie myśli, aby za trzy czy cztery lata rywalizowali z Al-Hilal, Al-Itihad czy Al-Nassr – powiedział.
Wielkie znaczenie przy zatrudnieniu Michniewicza miał oczywiście wygrany mecz Polski z Arabią Saudyjską w fazie grupowej katarskiego mundialu. To tam polski selekcjoner przykuł uwagę właścicieli z Bliskiego Wschodu. Reprezentacja narodowa cieszy się w kraju wielkim uznaniem, dlatego były trener Legii Warszawa przychodzi w nowe miejsce z obrazem człowieka, który pokonał najważniejszych bohaterów.
– W Azji to wręcz reguła, i nie mówię tylko o Arabii Saudyjskiej, ale też o Koreańczykach, Japończykach czy innych nacjach. Ktokolwiek zabłyśnie w meczach reprezentacyjnych, nawet w drużynach młodzieżowych, od razu trafia na listę transferową. Działa to zarówno w przypadku trenerów, jak i piłkarzy. W pierwszej kolejności sięga się po dawnych wrogów, czyli ten, który napsuł mi najwięcej krwi, teraz będzie walczył dla mnie. Wychodzą z założenia, że jeśli ktoś był w stanie mnie uszkodzić, to teraz będzie w stanie zranić moich rywali. To też jest magnes marketingowy. Abha może teraz mówić: "Patrzcie, mamy trenera, który pokonał naszą reprezentację. Wy w najlepszych klubach macie naszych kadrowiczów, a my człowieka, który znalazł na nich sposób" – komentuje Błońśki.
O lidze saudyjskiej jest coraz głośniej, głównie ze względu na uznanych piłkarzy, którzy zasilają szeregi najlepszych zespołów. Cristiano Ronaldo, Karim Benzema czy N'Golo Kante mogą dopiero przetrzeć szlak dla kolejnych gwiazd futbolu. Obecność polskiego trenera sprawi, że kibice w kraju nad Wisłą z jeszcze większym zaciekawieniem będą patrzeć na egzotyczne do tej pory dla nas rozgrywki. Nie należy się jednak spodziewać, że pod skrzydła Michniewicza trafi jeden z graczy, który w znaczący sposób odznaczył się na europejskich boiskach.
– Myślę, że w kwestii transferów bardziej będą się skupiali na rynku azjatyckim i afrykańskim. Podstawą będzie jednak to, co skauting w Abha przekaże Michniewiczowi. Widzę, że każdy, kto pisze o tym klubie, wspomina Felipe Caicedo, ale prawda jest taka, że to tylko duże nazwisko, on nic wyjątkowego tam nie zrobił. Największą gwiazdą klubu był Saudyjczyk, 22-letni Nawf Al-Sadi. Na środku obrony jest Saad Natiq z Iraku. Ten klub w przeszłości korzystał z usług biedniejszych krajów jak Irak, Tunezja czy Syria. Niezależnie od tego, jak potoczy się przygoda Michniewicza, to już trafia na listę potencjalnego zatrudnienia w tych krajach. W tym mikrokosmosie będzie Juergenem Kloppem dla takich Irakijczyków, bo mają w tym klubie swojego stałego reprezentanta – stwierdził ekspert.
Jedną z głównych rzeczy, o których mówiło się podczas prowadzenia kadry przez Michniewicza, był defensywny styl gry. Według Błońskiego trener będzie musiał zmienić podejście, jeśli będzie chciał liczyć na sukces w starciu z hegemonami ligi. Na korzyść Polaka będą jednak grały autorytet i uznanie w szatni.
– Niestety będzie trzeba zrobić wprowadzić pewne modyfikacje do stylu. Michniewicz w spotkaniach z najlepszymi będzie musiał podchodzić indywidualnie, jak przy meczu Polska – Szwecja. Nie ma możliwości, żeby zagrać ofensywnie, ale nie ma też możliwości, aby wygrać, robiąc obronę Częstochowy, bo te kluby cię zmiażdżą. Będzie miał bardzo fajny poligon do swoich eksperymentów. Na pewno będzie go cieszyło, że tutaj będzie traktowany jak bóstwo, nikt nie będzie podważał jego wiedzy. Mówię o piłkarzach, bo z włodarzami wiadomo jak bywa – dodał.
Kolejną obserwacją ligi saudyjskiej jest brak rodzimych trenerów. Pod koniec zakończonego niedawno sezonu 13 na 16 zespołów było prowadzonych przez Europejczyków. Pozostałe 3 były zarządzane przez szkoleniowców z Ameryki Południowej. Najwięcej swoich przedstawicieli mieli Chorwaci (3). Okazuje się jednak, że w kraju wcale nie brakuje Saudyjczyków, którzy byliby gotowi przejąć drużyny. Większym zaufaniem darzeni są jednak fachowcy z innych rynków. Na ten moment Saudyjczykom częściej powierzane są zespoły młodzieżowe.
– Mają tam bardzo fajny pomysł na szkolenie. Ustawowo w zespołach są regionalni trenerzy, którzy współpracują z wielkimi nazwiskami. To nie jest tak, że w Arabii Saudyjskiej nie ma myśli szkoleniowej. Tę myśl po prostu prowadzą zagraniczni trenerzy. Kadrę Herve'a Renarda na chwilę przejął Saad Al-Shehri, który w Azji uznawany jest za jednego z najlepszych trenerów młodego pokolenia. Problemem jest to, że Arabia Saudyjska niechcący robi sobie krzywdę, powtarzając błędy Chińczyków. Im więcej wielkich nazwisk pojawia się na ławkach i boiskach saudyjskich klubów, tym bardziej spada poziom reprezentacji. Tak musi być, skoro zawodnicy i trenerzy są statystami w rodzimej lidze – tłumaczy Błoński.
Przyglądając się temu, jakiej klasy piłkarze zasilają szeregi saudyjskich klubów, naturalnym wydaje się, że miliarderzy będą również sięgać po trenerskie gwiazdy. Mistrzów kraju już prowadzi Nuno Espirito Santo, trenerem Damac FC jest były reprezentant Rumunii Cosmin Contra, a niedługo na czele Al-Ettifaq ma stanąć Steven Gerrard. To może być jednak dopiero skromny początek.
– Cierpliwość włodarzy w Arabii Saudyjskiej sprawia, że ruchy na ławkach trenerskich są nieprzewidywalne. Może być tak, że jakiś trener gra ofensywnie, ale przegrywa i zostanie na długo, a inny preferuje defensywny styl, zwycięża mecze, ale nie podoba to się właścicielom i zostanie zwolniony. Na pewno nowy trener pojawi się w Al-Hilal. To zespół, który przyzwyczaił do mistrzostw. Tutaj może trafić wielkie nazwisko. Przegrali bez stylu z drużyną Macieja Skorży w finale azjatyckiej Ligi Mistrzów. Dla całej Arabii Saudyjskiej porażka z trenerem, który dopiero co przejął Urawę Red Diamonds, to była wielka potwarz. Tak samo do zmiany może dojść w Al-Nassr. Nie chcę jednak strzelać w konkretne nazwiska, bo tu naprawdę trudno cokolwiek przewidzieć. Rok temu nie spodziewałbym się, że do ligi trafią Ronaldo czy Benzema. Pewnym jest, że właściciele nie powiedzieli ostatniego słowa w kwestii sprowadzania kolejnych szkoleniowców – podsumował założyciel strony AzjaGola.com.
Wiele wskazuje więc na to, że Michniewicz może nie będzie prowadził wybitnych zawodników, ale za to przyjdzie mu się mierzyć z czołowymi przedstawicielami swojej profesji. Dodając do tego szacunek, którym mają go darzyć piłkarze, Polak nie wybrał najgorzej.
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire
0 - 2
Białoruś
1 - 2
Aruba
0 - 3
Haiti
2 - 2
Dominikana