14 czerwca 1978 niepokonana na mundialu w Argentynie reprezentacja Polski rozpoczęła drugą fazę grupową. Rywal nie mógł być trudniejszy – gospodarze mieli skład naszpikowany gwiazdami i pomagały im także ściany. Argentyna wygrała 2:0 po golach Mario Kempesa, który sprokurował także rzut karny dla biało-czerwonych. Wymarzonej sytuacji nie wykorzystał Kazimierz Deyna…
Wysokie aspiracje kadry Jacka Gmocha nie brały się z powietrza. Były uzasadnione. Skład w powszechnej opinii uchodził za idealną mieszankę doświadczenia z młodością. Trzon stanowili brązowi medaliści poprzedniego mundialu, a nową falę reprezentowali 22-letni Zbigniew Boniek, 21-letni Andrzej Iwan i 19-letni Adam Nawałka. Ważnym wzmocnieniem był też powracający do formy Włodzimierz Lubański – kapitan drużyny, która w 1972 roku sięgnęła po olimpijskie złoto.
Ten doświadczony snajper Górnika Zabrze zdążył dojść do siebie po poważnej kontuzji, która wykluczyła go z gry na blisko dwa lata. Z tego powodu przepadł mu wyjazd na mundial w 1974 roku. Rok później otrzymał zgodę na zagraniczny transfer – przeniósł się do KSC Lokeren, gdzie od początku regularnie potwierdzał możliwości. W reprezentacji musiał się odnaleźć u nowego selekcjonera, bo w 1976 roku za "tylko" olimpijskie srebro i brak awansu na mistrzostwa Europy zapłacił posadą Kazimierz Górski.
Następcą został Jacek Gmoch, który wcześniej od 3 lat spełniał się w roli współpracownika sztabu kadry. Ten pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej stworzył pierwszy "bank informacji" i propagował nowoczesne metody treningowe. A Kazimierza Górskiego poznał jeszcze jako piłkarz – w Legii Warszawa. Do sztabu szkoleniowego trafił oddelegowany przez Polski Związek Piłki Nożnej.
– Przygotowałem z kolegami naukowcami – matematykiem i ekonomistą – dokument zatytułowany "Drogi poprawy polskiego piłkarstwa na arenie międzynarodowej". Kiedy Edward Gierek, który sam grał w piłkę i czuł propagandowy potencjał dyscypliny, doszedł do władzy, trafił na to opracowanie (...) Modne było wówczas hasło: "Polak potrafi", pod które podciągnięto mój dokument. I to dzięki temu znalazłem się w kierownictwie związku – wspominał Gmoch.
Miłe złego początki
W 1976 roku zastąpił mentora na tej najważniejszej ławce trenerskiej. Budził jednak kontrowersje wśród kadrowiczów – część zarzucała mu buńczuczność i niewłaściwe podejście. – Mimo że Jacek coś tam próbował sobie przypisywać z wcześniejszego okresu, nie umiał wejść w buty Górskiego. Okazało się, że jak trafisz na dobrych zawodników, musisz umieć zrobić atmosferę i wszystko dobrze poukładać - dopiero wtedy masz wynik – utrzymywał Grzegorz Lato. Jego kolega z ataku jeszcze ostrzej ocenił następcę "trenera tysiąclecia”…
– Zazdrośnik z ogromnym kompleksem Kazimierza Górskiego. Człowiek, który nie mógł przeboleć, że Kaziu zrobił tak wielką trenerską karierę. Dwie olimpiady i mistrzostwa świata – z każdej z tych imprez przywoził medale. On myślał, przeświadczony o swojej wielkości, bo przecież wszystkie rozumy pozjadał, że te sukcesy przykryje swoimi. I sparzył się. Był całkowitym przeciwieństwem Górskiego – wspominał po latach Andrzej Szarmach w autobiografii "Diabeł nie anioł".
Na początku czerwca 1978 roku niewiele jednak zapowiadało piękną katastrofę. Biało-czerwoni wygrali komplet meczów towarzyskich – z Luksemburgiem (3:1), Grecją (5:2), Irlandią (3:0) i Bułgarią (1:0). Mieli też kilkutygodniowe tournee po Ameryce Południowej, by lepiej poznać klimat. "Poloneza czas zacząć" – zachęcał tygodnik "Sportowiec". A selekcjoner głośno zapowiadał, że zespół leci do Argentyny po sukces, a za taki uważano tylko... końcowy triumf.
Już pierwszy występ mocno ostudził nadzieje. W meczu otwarcia Polska bezbramkowo zremisowała z RFN – obrońcą tytułu. Potem były męczarnie z Tunezją (1:0) i przekonujące zwycięstwo z Meksykiem (3:1), które przypieczętowało awans z pierwszego miejsca w grupie. W grze pozostało tylko 8 zespołów – pięć z Europy i trzy z Ameryki Południowej. Biało-czerwoni trafili na egzotyczny tercet Argentyna-Brazylia-Peru.
Tylko zwycięzca tej nowej grupy mógł liczyć na wielki finał, więc każdy mecz miał ogromne znaczenie. Drugą fazę turnieju kadra Gmocha rozpoczęła od starcia z Argentyną. Na gospodarzy turnieju od lat patrzył świat, ale głównie ze względów polityczno-społecznych. Latem 1976 roku doszło tam do zamachu stanu – władzę przejęła junta wojskowa generała Jorge Rafaela Videli.
Sport w cieniu polityki
W trakcie pięcioletnich rządów tego dyktatora mogło zginąć nawet 30 tysięcy. Videla zawiesił działalność parlamentu, partii politycznych i związków zawodowych, a najważniejsze stanowiska obsadził zaufanymi z armii. Przeciwnicy reżimu trafiali do obozów koncentracyjnych, gdzie najczęściej ginął o nich słuch. Takie praktyki miały miejsce nawet podczas mundialu.
Generał rządzący krajem dbał o PR. Powołał do życia specjalną komórkę, którą obarczył zadaniem zorganizowaniem mundialu. Potrafił zakulisowo dogadać się z Joao Havelangem – nowym prezydentem FIFA. Ten potem, w obliczu narastających kontrowersji, chciał nawet przenieść turniej do rodzimej Brazylii. Tak się jednak nie stało. Być może pomógł w tym słynny Henry Kissinger, który doradzał Videli w sprawach międzynarodowych.
Podczas mundialu było jasne, że Argentyna potrzebuje czegoś więcej niż tylko sukcesu organizacyjnego. Po zwycięstwach nad Węgrami (2:1) i Francją (2:1) nie było zachwytów. A po ostatnim meczu pierwszej fazy grupowej z Włochami (0:1) pojawiła się nawet krytyka. Brak zwycięstwa w ostatnim meczu pierwszej fazy grupowej był równoznaczny z drugim miejscem w tabeli i oznaczał pożegnanie się z grą w Buenos Aires.
Spotkanie doszło do skutku w najgorszym możliwym dla nas momencie. Cztery dni po pierwszej porażce gospodarze wyszli na boisko żądni zwycięstwa za wszelką cenę. Przewidując najgorsze selekcjoner Gmoch posadził na ławce rosłego stopera Jerzego Gorgonia. Był przekonany, że Argentyńczycy postawią na szybką i kombinacyjną grę po ziemi, więc na środek obrony przesunął niższego i bardziej zwrotnego Henryka Kasperczaka.
Już w 16. minucie gospodarze... zdobyli bramkę po dośrodkowaniu ze skrzydła. Głową trafił Mario Kempes – strzelec wyborowy Valencii i zarazem jedyny kadrowicz, który otrzymał zgodę na transfer do Europy. Polacy próbowali odpowiedzieć, ale dwie próby Zbigniewa Bońka nie napsuły krwi Ubaldo Fillolowi. Wszystko mogło się zmienić tuż przed przerwą...
W 38. minucie faulowany z boku pola karnego był Andrzej Szarmach. Precyzyjnym dośrodkowaniem popisał się Kazimierz Deyna, a w podbramkowym zamieszaniu najwięcej czujności zachował Grzegorz Lato. Po jego sytuacyjnej główce piłka minęła bramkarza i zmierzała tuż przy słupku, pod poprzeczkę. Mario Kempes popisał się jednak iście bramkarską paradą i wybił ją ręką.
Rzut karny? To oczywiste! Zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami napastnik gospodarzy zobaczył tylko żółtą kartkę. Deyna zanim ustawił sobie piłkę miał jeszcze rozmowę z Bońkiem. Ten krótki dialog obrósł legendą... Dlaczego? Bo kapitan reprezentacji Polski i etatowy wykonawca karnych tym razem zawiódł. Kopnął słabo i niedaleko środka bramki. Fillol nie odbijał piłki tylko pewnie ją złapał.
– To był jeden z najlepszych meczów w mojej karierze. Czułem w sobie energię – byłem naładowany. Po odgwizdaniu karnego wziąłem piłkę, podszedłem z nią do Deyny i powiedziałem: "idź Kaziu, ale jeżeli masz jakieś wątpliwości to ja mogę strzelać". A Deyna na to: "daj mi piłkę". "No dobra Kaziu, strzelaj". No i strzelał... Na sto karnych zepsułby pewnie jednego i właśnie wtedy się to zdarzyło. Nikt do niego nie miał pretensji – opowiedział po latach Boniek w Canal +.
Czas rozliczeń
Trudno dziś powiedzieć, czy Deyna zmarnowałby tylko jedną próbę na sto. Wiadomo jednak, że nie wykorzystał jedenastki w wyjazdowym i towarzyskim meczu z Argentyną. W 1968 roku też przegrał pojedynek z bramkarzem, a reprezentacja uległa 0:1. Dziesięć lat później, już na mundialu, nie mogła za szybko pozbierać się po tym zmarnowanym karnym, ale druga połowa była momentami znakomita, a nasi zmarnowali kilka okazji do wyrównania.
W 71. minucie gospodarze wykończyli jeden z nielicznych kontrataków. Drugą bramkę zdobył Kempes. "Polaków nie wybił z rytmu stracony gol ani niewykorzystany rzut karny. Parli do przodu od początku do końca, a ostateczny wynik nie jest dla nich sprawiedliwy" – podsumowała agencja Reutera. W drugiej kolejce nasi pokonali Peru (1:0), ale mimo obiecujących momentów przegrali na koniec (1:3) z Brazylią i zakończyli turniej na piątej pozycji.
– Z Argentyny wróciła drużyna rozbita i skłócona. Sponiewierana i pokonana. W powietrzu unosił się zapach pieniędzy, które dla wielu z nas stały się ważniejsze od reprezentacji – podsumował Andrzej Szarmach. Mecze ostatniej serii spotkań grupowych nie były rozgrywane równolegle – Argentyńczycy wiedzieli, że awans do finału zapewni im wygrana czterema bramkami. Rozbili Peru aż 6:0, ale to spotkanie uchodzi za jedno z najbardziej kontrowersyjnych w historii mistrzostw świata.
"Wielu obserwatorów przypominało, że bramkarz Peru Ramon Quiroga urodził się w argentyńskim Rosario. Z biegiem lat na jaw wyszły też fakty takie jak wielomilionowe pożyczki dla Peru i wysłane tam po mistrzostwach tony zboża. Brazylijczycy do dziś wspominają, że nie przegrali na mundialu 1978 meczu, a gra o złoto umknęła im z powodu korupcji" – podsumował Leszek Jarosz, autor dwutomowej "Historii mundiali". Wiadomo również, że przed ostatnim spotkaniem szatnię rywali odwiedził generał Videla...
Argentyna sięgnęła po pełną pulę. W finale pokonała po dogrywce 3:1 Holandię, a kolejne dwa gole strzelił niezawodny Kempes, pieczętując tym samym tytuł króla strzelców. Rywale nie mogli liczyć na Johana Cruyffa, który w tajemniczych okolicznościach nie znalazł się w kadrze. Puchar wręczył zwycięzcom dyktator rządzący krajem, a wielu uczestników tamtego spotkania czuło się nawet po latach wykorzystanych w brudnej politycznej grze.
A w Polsce, jak to u nas, rozpoczął się czas rozliczeń. Piąte miejsce uznano za porażkę, więc skłócona reprezentacja straciła selekcjonera. Kadrowicze dopiero po latach przestali się gryźć w język. – Gmoch zwariował! – podsumował dosadnie Grzegorz Lato w rozmowie z Romanem Kołtoniem. Zdziwiony decyzjami selekcjonera był również jeden z najmłodszych kadrowiczów.
– Szczerze mówiąc podejście Gmocha na początku mi wtedy imponowało. Byłem jeszcze małolat, niewiele rozumiałem z tego, co robił. Na pierwszy rzut oka mogło się to podobać: przeróżne analizy, badania, fotokomórki. Tego sprzętu było mnóstwo, wszędzie go wożono, ale tak naprawdę był bezużyteczny, niewiele z tych badań wynikało. Do wniosku, że to wszystko kit mogłem jednak dojść dopiero później. Największym problemem były złe relacje między zawodnikami a trenerem. Nie wszyscy chcieli do końca umierać za selekcjonera, ale też odwrotnie. Gmoch nie wszystkich traktował jednakowo, w wielu przypadkach za dużo kombinował, szukał kwadratowych jaj – ocenił Andrzej Iwan w rozmowie z portalem Weszło.
45 lat później mundial w Argentynie wciąż budzi nasze kontrowersje. Rozmawia się nadal o zmarnowaniu szansy być może najsilniejszej na papierze drużyny w historii. A w szerszej perspektywie turniej jest postrzegany jako jeden z najgorszych przykładów "sportwashingu" – wybielania krwawego reżimu z pomocą wielkiego sportu. Niestety, niewiele się zmieniło, o czym świadczy choćby mundial z 2018 roku na rosyjskich boiskach.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.