10 czerwca 2023 roku na długo zapadnie w pamięci polskich kibiców. Głównie ze względu na wielkoszlemowy triumf Igi Świątek w Paryżu, ale jak się okazuje: nie tylko! Zaledwie kilka chwil po tym, jak raszynianka mogła wznieść ręce w geście triumfu w Roland Garros, Jędrzej Myszkowski także zapisał się w historii. Polak rozegrał 37 meczów z rzędu i tym samym ustanowił nowy rekord Guinnessa. A wszystko odbywało się w wyjątkowych okolicznościach: na korcie centralnym akademii prowadzonej przez Juana Carlosa Ferrero. – Powiedziałem o moim pomyśle menadżerowi akademii oraz samemu Ferrero i został on świetnie przyjęty. Od razu ustaliliśmy termin – przyznał 27-latek w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Michał Pochopień, TVPSPORT.PL: – Skąd się w ogóle wziął pomysł, aby pokusić się o pobicie tego rekordu Guinnessa?
Jędrzej Myszkowski: – Wszystko zaczęło się około 2015 roku. Wtedy usłyszałem o Krzysztofie Tumko, który chciał pobić rekord w liczbie kilometrów przebiegniętych na bieżni mechanicznej. Koniec końców mu się to nie udało, ale dla mnie to była inspiracja. Od zawsze chciałem być zawodowym sportowcem, ale tenis pojawił się u mnie wieku 15 lat, co jak wiadomo nie daje szans na zostanie profesjonalistą. Próbowałem znaleźć swoją drogę, aby zapisać się na kartach historii tego sportu. Postanowiłem, że poszukam jakichś tenisowych rekordów Guinnessa. Było ich naprawdę sporo, a ja wybrałem ten związany z liczbą rozegranych meczów z rzędu. Wcześniejszy rekord należał do Mike’a Mitchella, który na Wimbledonie w 2015 roku odbył 36 spotkań. Dla mnie to była szansa zaistnienia, spełnienia dziecięcych marzeń.
– Wiemy już – nie jest to żadną tajemnicą – że rekord owego Brytyjczyka udało ci się pobić. Udało mi się jednak także dowiedzieć, że dokonałeś tego już w 2018 roku, ale wówczas coś poszło nie tak i wpisu w księdze Guinnessa nie było.
– Powodem były przyczyny techniczne. Utraciliśmy dwie czy nawet trzy godziny nagrań. Co więcej – wówczas nie poinformowano nas, że nie ma przerw między gemami i setami, a my graliśmy zgodnie z zasadami ITF, więc nawet nie było sensu przesyłać całej dokumentacji. W Nowym Sączu rozegrałem 42 mecze w ciągu 45 godzin i sześciu minut. Mogłem to potraktować jako swego rodzaju przygotowanie do kolejnego pobijania rekordu.
Warunki w Alicante były jednak zgoła odmienne. Teraz moim celem było rozegranie 40 meczów w 48 godzin, a tam zastały mnie trudne okoliczności. W piątek było 29 stopni w cieniu, a w sobotę około 31-32. Ludzie twierdzili, że w słońcu mogło być nawet 40 stopni. Organizm to odczuł, miałem wrażenie, jakby mnie ktoś wsadził do piekarnika, dlatego uznałem że zdrowie jest najważniejsze: rozgrywam 37 mecz, pobijam rekord i kończę. Po upływie czasu uważam, iż dobrze się stało, że w Nowym Sączu nie wszystko zagrało. Dzięki temu miałem okazję ustanowić rekord w tak prestiżowym miejscu, jak akademia samego Juana Carlosa Ferrero.
– Właśnie. Jaka jest geneza tego, że rekord pobijałeś w akademii prowadzonej przez Ferrero? Co więcej, całe wydarzenie było mocno promowane w jego mediach społecznościowych.
– Wszystko się zaczęło w listopadzie, kiedy to wraz z Jankiem Skrzyńskim, synem byłej wybitnej tenisistki, Magdaleny Grzybowskiej, wybrałem się tam na turniej. Gdzieś z tyłu głowy miałem pomysł, aby zapytać ich, czy nie chcieliby zorganizować czegoś takiego u siebie. Z drugiej strony odwodziła mnie od tego myśl, że przecież mają w swoich szeregach wtedy najlepszego zawodnika świata, Carlosa Alcaraza, i taki marketing im nie jest potrzebny. To było błędne myślenie. Powiedziałem o moim pomyśle menadżerowi akademii oraz samemu Ferrero i został on świetnie przyjęty. Od razu ustaliliśmy termin.
– Popraw mnie, jeśli się mylę. W zagranicznych mediach przeczytałem, że jeden z meczów miał z tobą rozegrać właśnie sam Alcaraz.
– Niestety nie, choć bardzo bym tego chciał! Jedno ze spotkań miał ze mną rozegrać Ferrero, a Alcaraz miał wręczać nagrodę. Był jednak jeden warunek: Hiszpan musiał odpaść z French Open w półfinale. Jak wiemy, tak się stało, ale dopadły go problemy zdrowotne. Przez to nie wrócili bezpośrednio do Villeny, a udali się na badania do Madrytu. Udało się jednak zorganizować spotkanie z Ferrero w niedzielę, porozmawialiśmy na korcie, na którym biłem rekord. W zamian za to, że nie mógł ze mną zagrać, podarował mi w prezencie rakietę, którą w 2003 roku wygrał finał Rolanda Garrosa. Właśnie ją trzymam w ręku, to dla mnie niesamowita pamiątka.
– Jakie były zasady pobijania rekordu? Bo "rozegranie 37 meczów z rzędu" to dość niejasne stwierdzenie. Duże znaczenie ma zaangażowanie czy poziom umiejętności rywali.
– Guinness narzucił takie warunki, że nie miałem w ogóle przerw między gemami i setami, co przy panującej w Alicante pogodzie było straszne. W związku z tym jedynym sposobem, abym się napił, czy coś przekąsił, było przejście z jednej strony kortu na drugą. Mecze musiały być rozgrywane na 100 procent możliwości moich i moich rywali. Choć wiadomo, że różniło się to w pierwszym czy dziesiątym i dwudziestym meczu. Na miejscu był obecny sędzia z ramienia Guinnessa, który wszystko dokumentował. Ktoś mógłby stwierdzić: "Dobra, przegra wszystkie mecze 6:0, 6:0 i tyle”]". Nic bardziej mylnego, nikt mnie nie oszczędzał. Szczególnie, że całe wydarzenie było transmitowane na YouTube, na trybunach kortu centralnego ciągle byli ludzie, moje mecze oglądała nawet Karolina Pliskova wraz z jej trenerem, Saschą Bajinem. Taka otoczka sprawiła, że moi rywale, którzy głównie byli zawodnikami z akademii, dawali z siebie wszystko. Cieszę się, że tak wyszło, bo daje mi to świadomość, iż musiałem ten rekord wywalczyć i solidnie na niego zapracować.
– Przeciwnikami byli wyłącznie tenisiści z akademii, czy każdy mógł wziąć udział w tym wydarzeniu?
– Zagrać mogli także amatorzy. Guinness postawił warunek, że ich poziom musi wynosić minimum 4.5 w skali NTRP. Tacy gracze już potrafią zagrać wszystko. Głównie jednak mierzyłem się z zawodnikami z akademii Ferrero. Byli to rywale z całego świata – z Singapuru, Indii, Stanów Zjednoczonych, Kanady.
– W trakcie pobijania rekordu pojawiały się w twojej głowie negatywne myśli? Był moment, kiedy chciałeś się poddać?
– Miałem jeden duży moment kryzysowy. Byłem bardzo zdziwiony, bo nie nastąpił on w pełnym słońcu, a w okolicy 23:00 w piątek, czyli po około 12 godzinach gry. Na trybunach wtedy pojawiło się najwięcej osób: wspomniana Pliskova z trenerem czy szkoleniowiec Pablo Carreno-Busty. Nie wiem, co się ze mną działo, ale krzyknąłem do mojego trenera, że ja sam nie zejdę z kortu, ale na nim po prostu zemdleję. Miałem wrażenie, że jestem zamknięty w jakiejś bańce, nie miałem pojęcia, co się działo wokół mnie. Moja załoga zareagowała błyskawicznie, szybko uzupełniliśmy cukier, wypiłem kawę i po kilku minutach kryzys minął. Wcześniej miałem próby 12, 16 oraz 24-godzinne, do tego wspomniane pobijanie rekordu w Nowym Sączu i nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło. Po raz pierwszy poczułem, że to może się nie udać. Spojrzałem jednak na trybuny, zobaczyłem ile osób to interesuje i stwierdziłem, że przecież nie robię tego dla siebie, ale także dla innych osób, które włożyły w to dużo pracy.
– Jak wygląda trening przygotowujący do pobicia takiego rekordu? Bo jakkolwiek to zabrzmi, odnoszę wrażenie, że umiejętności tenisowe nie są tutaj kluczowe.
– Zgadza się. Swoje przygotowania rozpocząłem końcem listopada. Praktycznie codziennie jeździłem na rowerze, biegałem i grałem w tenisa. Do tego miałem treningi ogólnorozwojowe. Najważniejsze było przygotowanie fizyczne, abym tlenowo mógł to wszystko ogarnąć. Jeśli chodzi o kwestie mentalne, to ważne były wspomniane próby.
– Musiałeś się poświęcić temu wszystkiemu przez kilka miesięcy. Całe przedsięwzięcie na pewno kosztowało cię dużo pieniędzy. Czy poprzez pobicie rekordu odniosłeś jakieś korzyści poza satysfakcją i wpisem do Księgi Guinnessa?
– Jeśli chodzi o koszty, to największym była opłata do Guinnessa. Aby móc ten rekord pobić oraz, aby na miejscu pojawił się sędzia z ich ramienia, musiałem zapłacić 10 tysięcy funtów, co jak na polskie warunki jest dużą kwotą. A tak naprawdę to wszystko po to, aby ten ktoś tam był oraz wręczył certyfikat. Poza tym trzeba opłacić jego przylot, hotel oraz wyżywienie. Łącznie około 60 tysięcy złotych. Z tego miejsca chciałbym podziękować moim sponsorom: Revolut, Core Logic, Juan Carlos Ferrero Academy. Bez nich to nie mogłoby się udać. A korzyści? To właśnie satysfakcja. Zapisałem się na kartach historii, spełniłem dziecięce marzenia. Tyle.
– Jak bardzo masz dość tenisa po rozegraniu 37 meczów z rzędu?
– Jak tylko skończyłem pobijać rekord, to przez chwilę poczułem się jak Carlos Alcaraz po wygraniu US Open. Każdy chciał ze mną porozmawiać, dostać autograf. To nie byłoby dla mnie problemem, z jednym zastrzeżeniem: wszyscy chcieli pozować do zdjęć na korcie, a ja już nie mogłem na niego patrzeć. Pewnie po czasie emocje opadną, organizm dojdzie do siebie i po kilku tygodniach sprawdzę, jak teraz czuję się na korcie!
– Jak po takim wyniszczającym wysiłku zachowuje się organizm?–
Adrenalina trzymała mnie dosyć długo. Po udanej próbie pobicia rekordu ręce mam w stanie idealnym, brak na dłoniach odcisków, nie mam problemów mięśniowych. Problemem, którego się nie spodziewaliśmy, są odciski na nogach czy odchodzące paznokcie. W niedzielę miałem małą gorączkę, ale udało się temu zaradzić. Powrót organizmu do normalnego rytmu to proces, który zapewne potrwa kilka tygodni.
– Pobicie rekordu zbiegło się z czasem z wygraniem French Open przez Igę Świątek.
– Tak. Pani spiker, która prowadziła całą imprezę, dosłownie minutę przed końcem pobijania rekordu powiedziała, że Iga wygrała turniej. Bardzo się ucieszyłem i można powiedzieć, że obie ceremonie – ta w Paryżu i w Villenie – odbyły się w tym samym czasie. Idealnie się zgraliśmy!
– Zadowala cię jeden rekord Guinnessa? Chciałbyś go poprawić, a może pokusić się o jakiś inny?
– Jestem osobą, która potrzebuje wyzwań w życiu, ale teraz chciałbym po prostu odpocząć. Wiem jednak, że zbyt długo nie będę potrafił wysiedzieć w miejscu. Kiedyś, dawno temu, myślałem o pobiciu rekordu pewnego Amerykanina, który skakał na skakance przez 33 godziny. Jest też kilka tenisowych rekordów: najdłuższa wymiana czy najdłuższy mecz deblowy. Kilka pomysłów się tli, ale to nie moment na deklarowanie, czego się podejmę. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.