Szymon Marciniak nie miał łatwego życia w ostatnich dniach. Po prowadzeniu finału Ligi Mistrzów sytuacja wraca do normy. Polak ma ambitne plany, o których opowiedział. Marzy mu się też... zasłużony urlop.
Minął tydzień od finału Ligi Mistrzów, a najlepszy polski sędzia ma nadal ręce pełne pracy. Ostatnie godziny wykorzystał w bardzo intensywny sposób, przebywając w Warszawie. Pojawił się między innymi na spotkaniu Polska vs. Niemcy, gdzie po raz ostatni – w oficjalnym meczu – biało-czerwoną koszulkę założył Jakub Błaszczykowski. Jak arbiter wspomina wybitnego reprezentanta? – Zawsze był bardzo dobrą osobą. Za każdym razem podkreślam, że nie zwracam uwagi na to, iż są to największe gwiazdy z największych klubów. Na pierwszym miejscu stawiam człowieka. Jakub był jednym z najfajniejszych kolegów na placu gry. Nigdy nie sprawiał kłopotów. Wręcz przeciwnie. Gdy wrócił jak legenda do polskiej ligi, do Wisły Kraków, emanował spokojem. Pomagał na boisku. Znaliśmy się od dłuższego czasu. Zawsze było z nim fajnie, miło i wesoło. Znajdywaliśmy czas na pogawędki i trochę uśmiechu. Wiedział, że z sędziami więcej można "ugrać" będąc normalnym. Nie powodował kłopotów. Rozumiał naszą pracę. Zawsze po meczu podchodził i gratulował. Top człowiek i piłkarz. Dał nam wiele radości. Pamiętam, jak mocno przeżywałem, gdy nie strzelił karnego na mistrzostwach Europy. To była moja pierwsza duża impreza. Cały mój zespół sędziów dobrze mu życzył, a jemu się nie poszczęściło – mówił.
Marciniak przyjął również zaproszenie, by być rozjemcą rywalizacji najmłodszych polskich talentów na PGE Narodowym. Nie traktuje tego jako ujmę, a przecież 10 czerwca gwizdał najlepszym z najlepszych w trakcie zmagań w Stambule. – W tym sezonie oprócz wielkich imprez sędziowałem też te mniejsze – na przykład Puchar Tymbarku. Widziałem u dzieci niesamowite emocje. Cieszę się, gdy jestem częścią takich wydarzeń. Tam piłka jest uczciwa, szczera. Nikt nie kradnie czasu, nie symuluje. Na tym najwyższym poziomie bywa różnie. Finał Ligi Mistrzów był zupełnie inny niż finał mistrzostw świata. W Katarze mocniej się napociłem. Dużo goli, emocji, trudnych decyzji. Zdecydowanie najtrudniejszy mecz w życiu. Spotkanie w Stambule? Pojechałem tam jako "sędziowski top", chociaż nienawidzę tego określenia. Było mi dzięki temu łatwiej. Wszyscy zawodnicy jedli z ręki w dobrym znaczeniu tych słów. Miałem duży kredyt zaufania. Nie musiałem podnosić głosu. Wiedzieliśmy po języku ciała na co możemy sobie pozwolić. Nie było trudnych decyzji. Muszę to uczciwie przyznać. Obyło się bez złej krwi. Finał był łatwy, miły i przyjemny. Ciśnienie i presja były ogromne – dodał.
W ostatnich dniach bardzo często mówi się, że 42-latek otrzymuje propozycje, żeby na stałe sędziować mecze w zagranicznych ligach. Najczęściej wspomina się o Arabii Saudyjskiej. Kibice chcieliby zobaczyć na murawie Marciniaka, Cristiano Ronaldo i Karima Benzemę, ale czy coś jest na rzecz? – Takie trio było już na murawie! Na tę chwilę mówię "pomidor". Chcę skupić się na urlopie. Podejmę decyzję wspólnie z rodziną. Świat szybko się zmienia. Sędziowie migrują bardzo często. Są możliwości, by zmienić miejsce zamieszkania. To nic odkrywczego. Z drugiej strony nie jest mi w Polsce aż tak źle, że muszę uciekać i się wyprowadzać. Przemyślę kwestię. Z tyłu głowy mam myśli, że kolejny finał sprawi, że będziemy – wspólnie z moją drużyną – najbardziej utytułowanymi sędziami w historii. Czy to będą mistrzostwa Europy, igrzyska olimpijskie czy klubowe mistrzostwa świata każdy z takich meczów sprawi, iż będziemy absolutnym topem w historii. Chociaż dla mnie medale i puchary nie są najważniejsze. Nieważne, co się wydarzy, dla mnie największym sędzią był i zawsze będzie Pierluigi Collina. Wytyczył nam nową drogę. Cieszę się, że ludzie mnie do niego równają. Trudno jest wejść na szczyt. Chcę się na nim utrzymać. Wiem, jakie to wymagające. Jest wiele pułapek. Ostatnie wydarzenia pokazały, że i w życiu należy być czujniejszym niż do tej pory. Otaczam się dobrymi ludźmi. Czerpię pozytywną energię. Nie przejmuję się tym, jak "mali ludzie" próbują nam zaszkodzić. Mam co robić. Uśmiech to najlepsza odpowiedź dla takich osób – opowiadał.
Międzynarodowy sędzia zostawia za sobą także aferę związaną z udziałem w konferencji biznesowej organizowanej przez polityka Sławomira Mentzena i zarzutami od Stowarzyszenia "Nigdy Więcej". – Nauczyłem się już, że życie nie zawsze jest fair. Tam, gdzie byłem, nie zrobiłem nic złego. Ci, którzy podejrzewają, że było inaczej, są małymi ludźmi bez honoru i ambicji – przypomniał i zakończył temat.
Żeby nie zwariować od medialnego szumu, Marciniak lubi zaskakiwać i pojawiać się na zdecydowanie mniejszych obiektach. W niedzielę rywalizację w A klasie pomiędzy drużynami KS Turośnianka oraz GKS Rutki. Czy będziemy go widywać w takich miejscach? – Częściej będzie można mnie zobaczyć na spotkaniach z dziećmi niż z dorosłymi. Najmłodsi nie oszukują. Chcą grać w piłkę. Im więcej pieniędzy w futbolu, tym więcej głupich zdarzeń oraz nieczystych zagrań. Postanowiłem, że na koniec sezonu pokażę się wielu ludziom. Dostaję tysiące propozycji. Nie jestem w stanie przyjąć każdej. Nie da rady się sklonować. Po A-klasie i spotkaniu z młodzieżą czas na zasłużony urlop! – podsumował. Zapytano o kolejne marzenia odpowiedział: – Chcę być po prostu zdrowy. Wierzę, że nie przypałętają się żadne kontuzje. Potrzebuję czasu na podjęcie kolejnych decyzji. Na pewno będzie w czym wybierać. Przydałoby się jeszcze kilka lat w pełnym zdrowiu.