{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
PKO Ekstraklasa. Seweryn Siemianowski: chcemy stawiać na piłkarzy sprawdzonych w 1. lidze
Dominik Pasternak /
Ruch Chorzów wrócił do Ekstraklasy po sześciu latach. Awans rozstrzygnął się w ostatniej kolejce, dzięki wygranej nad GKS-em Tychy. Jednym z ojców tego sukcesu był prezes, Seweryn Siemianowski, który przejął stery w 2019 roku. – Misja jeszcze nie jest zakończona. Jak to mówią, łatwo wchodzi się na szczyt, ale trudniej jest się na nim utrzymać – stwierdził.
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: – Przed panem najtrudniejsze tygodnie w życiu?
Seweryn Siemianowski (prezes Ruchu Chorzów): – Nie ma lekko (śmiech). Myślałem o krótkim urlopie, ale chyba go sobie wybije z głowy, bo naprawdę jest sporo pracy. Trwa gorący okres. Musimy się trochę przeorganizować, ale ekipa, którą mam, jest do tego gotowa.
– Telefon dzwoni od rana?
– Cały czas.
– Gdy został pan prezesem, to ile lat dawał pan drużynie na awans do Ekstraklasy?
– Optymistyczny wariant zakładał 10 lat. Zrobiliśmy to w trzy. To niesamowita historia, ale też kapitalna robota wykonana przez wszystkich w klubie i kibiców, bez których tak szybki powrót byłby niemożliwy. Misja jednak jeszcze nie jest zakończona. Jak to mówią, łatwo wchodzi się na szczyt, ale trudniej jest się na nim utrzymać.
– Przejdźmy zatem do konkretów. Ilu zawodników opuści latem Ruch Chorzów?
– Będzie trochę roszad. Nie chcę zdradzać dokładnej liczby, bo może to się zmienić. Jest to nieuniknione, bo trzeba nieco przemeblować kadrę, byśmy byli w stanie rywalizować na poziomie Ekstraklasy. Wielki szacunek dla tych chłopaków, którzy doszli z tym zespołem do tego miejsca. Niektórzy są nawet od 3. ligi.
– A może podać pan przedział zawodników, ilu może opuścić Ruch?
– Wliczając tych, którzy muszą wrócić z wypożyczeń, może odejść do 10 graczy.
– Wśród zawodników, którzy są z wami od 3. ligi, jest m.in. Łukasz Janoszka. Jak wygląda jego sytuacja?
– Jesteśmy przed rozmowami. Łukasz jest po kontuzji. Jeżeli będzie mógł zostać, to ucieszy mnie to, ale jeśli nie, to postaramy się go jak najlepiej pożegnać.
– Zakładaliście dwa scenariusze: awans do Ekstraklasy i pozostanie w 1. lidze. Pewnie trochę komplikowało to plany transferowe. Udało wam się już dogadać z jakimiś zawodnikami?
– Jesteśmy na finalnym etapie rozmów z kilkoma zawodnikami. Niebawem powinny pojawić się pierwsze nazwiska. Wychodzę z założenia, że transfery lubią ciszę.
– Chcecie pójść taką drogą, jak po awansie do 1. ligi, gdy wzięliście kluczowych piłkarzy z 2. ligi?
– Taka jest nasza strategia. Ten scenariusz sprawdził się i w 2. i 1. lidze. Liczymy na powtórkę w tym sezonie. Nie będzie to oczywiście łatwe, bo są zupełnie inne ramy finansowe. Nie wykluczamy też transferów z Ekstraklasy. Zależy nam na tym, by każdy kto przychodzi do klubu, chciał coś udowodnić. Tak było w poprzednich latach.
– Był pan w szoku, gdy usłyszał, jakie są ceny na rynku?
– Nie ma co ukrywać, że jest duży przeskok między 1. ligą a Ekstraklasą. Nie możemy jednak dać się zwariować i płacić horendalnych stawek. To droga do nikąd. Jesteśmy wypłacalni i musimy to podtrzymać w kolejnych latach. Piłkarzom, z którymi rozmawiamy, zawsze mówię, że w Ruchu mają dużą szansę, żeby pokazać się i wypłynąć na szerokie wody. Chorzów jest miejscem świetnym do tego, żeby w pełni skupić się na graniu w piłkę. Mamy solidną drużynę, wspaniałych kibiców i przyjdzie nam też grać na pięknym stadionie.
– Łatwo ściąga się piłkarzy do Ruchu Chorzów?
– Historia klubu na każdym robi wrażenie. Wszyscy chcą grać przy takiej publiczności. Stąd też, gdy czasami zawodnik ma nieco lepszą ofertę finansową od naszej, to mimo wszystko decyduje się na Ruch, bo może tu poczuć piłkarską atmosferę. Poza tym postrzeganie nas zmieniło się, odkąd zaczęliśmy płacić na czas. Może nie oferujemy tak dużo jak inni, ale jesteśmy wiarygodni i terminowi, a to też ma znaczenie.
– Ile będzie wynosił budżet na przyszły sezon?
– W 1. lidze na pierwszy zespół mieliśmy przeznaczone około czterech milionów złotych. Na cały klub około dziesięciu. W Ekstraklasie dojdzie z sześć/siedem milionów z praw telewizyjnych. Szukamy też nowych sponsorów. Na pewno nie będziemy w czołówce, jeśli chodzi o budżet, ale w 1. lidze mieliśmy najmniejszy, a i tak awansowaliśmy. W 2. lidze było tak samo.
– Jest duży odzew od sponsorów po awansie?
– Zainteresowanie nie powala na kolana. Ruch nigdy nie był bogatym zespołem i zawsze trudno było pozyskać sponsorów. Udaje nam się przyciągać lokalnych przedsiębiorców, mamy ich ponad 70. Ubiegamy się też o większego partnera, ale nie ma na razie konkretnych wiadomości. Szanujemy każdą złotówkę przeznaczoną na klub.
– Rozpoczniecie sezon na stadionie w Gliwicach. Ile wynosi przychód z dnia meczowego i jaka to jest różnica w porównaniu z grą przy Cichej?
– Wyliczając prostym rachunkiem. Załóżmy, że bilet na mecz w Gliwicach kosztował 30 zł, a na trybuny przyszło 10 tysięcy kibiców. Wychodzi nam 300 tysięcy przychodu. Do tego dochodzą koszty wynajmu, ochrony, sprzątania, transportu i zostajemy minimalnie na plusie. Patrząc typowo na zysk, grając przy Cichej, zarobiliśmy o wiele więcej.
– Jak blisko jest tego, by przy Cichej powstał nowy obiekt?
– Miasto wzięło połowę kosztów na siebie. Drugą połowę ministerstwo. Rozmowy są bardzo zaawansowane. Pozostały kwestie formalne. Chęci są z obu stron i wydaję mi się, że niedługo będziemy mogli cieszyć się z nowego stadionu. Spośród najbardziej utytułowanych drużyn jesteśmy jedyną, która nie ma obiektu z prawdziwego zdarzenia. Myślę, że jego budowa powinna być priorytetem dla władz.
– Wcześniej Ruch zagra na Stadionie Śląskim. Kiedy planowany jest pierwszy mecz i jaki jest koszt organizacji dnia meczowego na tym obiekcie?
– Jesteśmy przed podpisaniem umów. Mamy jednak sporą przychylność władz województwa, byśmy grali na tym stadionie. Zaproponowano nam najmniejszy możliwy koszt wynajmu, mniejszy niż na Piaście. Dochodzą tam inne koszty, ze względu na wielkość obiektu, ale generalnie oferta jest bardzo korzystna. Kwota wynajmu zależeć też będzie od zgłoszonej liczby kibiców na trybunach, bo ta będzie zmienna, w zależności od spotkania. Jesteśmy jednak gotowi na organizacje meczu z 14 tysiącami fanów, ale i z ponad pięćdziesięcioma. Pierwszy mecz jest planowany 28 października.
– Jakie cele stawiacie sobie na rundę jesienną?
– Mogę zagwarantować, że będziemy walczyć o każdy skrawek boiska. To ma być drużyna z charakterem. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Jeśli wylądujemy w górnej części tabeli, to będzie duży sukces. Podobnie w przypadku utrzymania.
– Marzeniem właściciela Widzewa Łódź jest wygranie z Legią Warszawa. A pana?
– Marzę o zdobyciu mistrzostwa Polski. Pokonanie jednego zespołu w ostatecznym rozrachunku nic nie daje, ale to zawsze krok ku spełnieniu tego marzenia. Twardo stąpam po ziemii i staram się konsekwentnie budować ten klub. Mam nadzieję, że zaprowadzi nas to na szczyt.
– A zaskoczyła już pana czymś Ekstraklasa?
– Jest trochę tych zmiennych. Gdy jeszcze ja grałem w Ekstraklasie, to wyglądało to nieco inaczej. Medialnie jest niesamowita różnica. Trzeba dostosować się do wielu rzeczy, bo każdy klub dostaje za to pieniądze. Na pewno jest ogromna różnica między dotacją względem 1. ligi. To kwota dwudziestokrotnie większa. Uważam, że to zbyt duże rozbieżności. Powinny iść większe środki na zaplecze Ekstraklasy, by nie dochodziło do szoku, gdy już się do niej awansuje.