{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Dominik Kopeć: być może za wcześnie pobiegłem 10.05. Wszyscy myślą, że będę się poprawiał ze startu na start – lekkoatletyka
Filip Kołodziejski /
Ile jeszcze trzeba będzie czekać na pobicie rekordu kraju na 100 metrów? Wynik Mariana Woronina ma już długą brodę, ale na horyzoncie pojawia się promyk nadziei. Być może to Dominik Kopeć rozprawi się z najlepszym rezultatem w historii. Sprinter tłumaczy, kiedy możemy spodziewać się takiego osiągnięcia.
Tyczkarski GOAT. Statystyka Piotra Liska tłumaczy: nie doceniamy go
Czytaj też:

DME, czyli najlepsza lekkoatletyczna impreza świata. Polska w czubie tabeli, ale jeszcze dwa dni
Apetyty polskich kibiców rosną w miarę jedzenia. Nie ma się co dziwić, że fani oglądający w akcji najlepszego polskiego sprintera oczekują od niego rekordowych wyników. Kopeć w trakcie DME w Chorzowie zajął czwartą lokatę i nie był w stanie zbliżyć się do historycznego wyniku Mariana Woronina – 10.00. Tym razem pobiegł 10.21, chociaż kilka dni wcześniej na tablicy wyników pojawił się rezultat 10.05. Co nie zagrało na Stadionie Śląskim?
– Żeby był rekord musi być idealny bieg. Nie może być żadnych pomyłek i błędów. Są realne szanse na złamanie magicznej bariery. Brakowało mi biegów z mocną stawką. Wcześniej innym przeciwnikom odchodziłem na 20-30 metrze i walczyłem sam z sobą. Nie spinałem się. W Chorzowie zabrakło spokoju. Usztywniłem się. Zacząłem się ścigać, zamiast robić swoją robotę. Mam świetny czas, bo pobiegłem niedawno 10.05 sekundy. Być może zbyt szybko osiągnąłem taki rezultat. Teraz wszyscy myślą, że będę się poprawiał ze startu na start. To nie jest takie łatwe. Jeszcze dużo trzeba poprawić, żeby zbliżyć się do rekordu kraju – tłumaczy nam sprinter.
28-latek wszystkie siły kładzie na docelową imprezę w 2023 roku. Reszta występów to forma przygotowań. – Chcę pobiec jak najlepiej w mistrzostwach świata. Nie przejmuję się miejscem w Chorzowie. To malutka wpadka. Kolejne starty powinny być lepsze. W treningach bieganie wygląda zupełnie inaczej. Nie ma fotofiniszów i reakcji startowej, ale tam są wyniki grubo poniżej 10 sekund. Nie ma się jednak czym podniecać. Cała polska czołówka ma takie rezultaty w trakcie ćwiczeń. Poza tym dobrze jako drużyna rozumiemy się w sztafetach. Wolę biegać w grupie niż sam. Lepiej się wtedy czuję. Mamy dużą szansę na kolejne medale najważniejszych imprez – dodał.
Po rywalizacji na Śląsku nie będzie czasu na odpoczynek. W taki sposób prezentują się plany sprintera: – Przez dwa tygodnie będę mocno trenował. Starty co tydzień mi nie służą. Na tę chwilę nie wiem, w który miejscu wystartuję. Przybliżona data to 16-17 lipca.
Na temat świetnych wyników Dominika wypowiedział się rekordzista kraju na 200 metrów – Marcin Urbaś (19.98 sekundy – przyp. red.). Nie ukrywa, że jest bardzo zbudowany dyspozycją prezentowaną przez doświadczonego zawodnika. – Nie było do tej pory polskiego sprintera, którego można było porównywać z Woroninem. Dominik może spokojnie myśleć o biciu rekordu kraju. Jeśli powieje mu w plecy na tablicy wyników może pojawić się wynik z "9" z przodu. Wtedy w naszym sprincie wiele się zmieni. Otworzy się nowy, wyczekiwany rozdział. Bardzo zyskałaby sztafeta. Mamy też bardzo dużo zawodników, którzy na dystansie 200 metrów biegają 20.80 i szybciej. Totalne zatrzęsienie. Nie przypominam sobie w historii takich wyników – przekazuje.
46-latek tłumaczy również, co zmieniłoby się w ostatnich latach, że fani lekkiej atletyki mogą liczyć na rekordowe starty. – Obudziliśmy się. Najwyższa pora. Wychodzi na to, że trenerzy przez ostatnie dekady mocno się dokształcili. Prowadzą zawodników w inny sposób. Nie wystarczy stosować przestarzałych metod treningowych. Nie wydaje mi się, że przez ponad 30 lat nie pojawił się żaden wielki talent. Po prostu marnowaliśmy ludzi, ale przyszedł bardzo dobry moment. Trzeba z tego korzystać. Progres widać gołym okiem. Nie można oczywiście mówić, że buty biegają za sportowców. Na topie są kolce z karbonową płytką. Dają handicap zawodnikom biegającym z mocnego odbicia, długim krokiem. Ci, którzy biegną wysokim rytmem mogą nie czuć różnicy.