Do kompromitującej porażki biało-czerwonych z Mołdawią (2:3) na łamach "Przeglądu Sportowego" odniósł się Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN wygłosił dosadną opinię na temat porażki oraz trwających eliminacji do Euro 2024.
Reprezentacja Polski w zeszły wtorek przegrała w Kiszyniowie z Mołdawią 2:3 w meczu eliminacji mistrzostw Europy, chociaż do przerwy prowadziła 2:0 po golach Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego.
– Nie mam słów, trudno mi uwierzyć w to, co widziałem. Podobną sytuację jako prezes PZPN przeżyłem w Kazachstanie na starcie eliminacji MŚ 2018. Jesienią 2016 roku jako ćwierćfinaliści EURO 2016 pojechaliśmy do Astany i do przerwy prowadziliśmy 2:0, nie wykorzystując jeszcze kilku okazji do podwyższenia wyniku. Po przerwie popełniliśmy błędy i straciliśmy dwa gole – skończyło się remisem. No ale to i tak nic w porównaniu z meczem w Kiszyniowie – przecież Jakub Kamiński z Sebastianem Szymańskim mieli akcję na 3:1. Ja nie wiem, jak Sebastian tego nie strzelił. Widzę kilka przyczyn porażki: samozadowolenie po wygranym meczu towarzyskim z Niemcami, pełna dominacja nad Mołdawią w pierwszej połowie, wysokie i – wydawało się – bezpieczne prowadzenie do przerwy. To spowodowało, że w szatni ci chłopcy byli już myślami na egzotycznych wakacjach. Jeszcze 45 minut i wolne – myśleli. Widać, że brakuje kogoś z charyzmą, która mogłaby oddziaływać na cały zespół, kiedy coś się nie układa. Ta porażka może mieć szalone konsekwencje dla dalszej sytuacji w grupie. Niebywałe. Ciężko mi było zebrać myśli – powiedział Boniek w rozmowie z Robertem Błońskim.
Mimo że sytuacja reprezentacji Polski jest fatalna (w trzech meczach biało-czerwoni zdobyli trzy punkty), wiceprezydent UEFA uważa, że awans na Euro 2024 nadal jest w zasięgu naszej drużyny narodowej.
– (...) powtórzę: porażka w Mołdawii nie powinna się zdarzyć, ale nie wszystko jeszcze stracone. Zatrudniając Fernando Santosa, wiedzieliśmy, że to trenerskie przeciwieństwo Paulo Sousy – wystarczy sobie przypomnieć, jak grała Portugalia i Grecja pod jego wodzą: ostrożnie, defensywnie, bezpiecznie, z wykorzystaniem siły i techniki Cristiano Ronaldo. Tam też narzekano, że "parkują autobus", marnują pokolenie świetnych piłkarzy, ale z Santosem osiągnęli sukces – wygrali Euro i Ligę Narodów. Powiem szczerze, że po czasach Adama Nawałki najbardziej podobała mi się gra kadry prowadzonej przez Paulo Sousę. Brakowało jednego: wyników. Podejrzewam, że z Paulo na ławce mecz z Niemcami skończyłby się porażką 1:4. Zagraliśmy dobry dwumecz z Anglią w eliminacjach, na Euro postawiliśmy się Hiszpanii, walczyliśmy ze Szwecją, a o niepowodzeniach i krytycznej ocenie jego pracy decydowały błędy indywidualne zawodników. No i Wojtek Szczęsny bronił z mniejszym szczęściem niż choćby z Niemcami – wspominał Boniek.
Były wybitny reprezentant Polski zabrał głos także w sprawie zarzutu o braku liderów w zespole narodowym. – Mówienie o braku liderów to szukanie dziury w całym. Niech każdy weźmie odpowiedzialność za to, co robi na boisku i będzie dobrze. Młodzi gracze mają spore umiejętności – zaznaczył 67-latek.