Przejdź do pełnej wersji artykułu

Hiszpanie chcieli zrzec się złota na rzecz Polaków, ale... było już za późno. Co wydarzyło się po zawodach kajakarzy?

/ Dariusz Popiela (fot. PAP) Dariusz Popiela (fot. PAP)

Po czwartkowej rywalizacji drużynowej kajakarzy górskich doszło do gigantycznego zamieszania. Bo choć ani rywale, ani sędzia główna nie mieli wątpliwości, że to Polacy byli najlepsi, na ich szyjach zawisły srebrne medale. Prezes hiszpańskiego związku nakazał swoim zrzec się złota, ale gdy podjęli tę decyzję, było już za późno. Co działo się w kuluarach?

*** KORESPONDENCJA Z KRAKOWA ***

– Myśmy wygrali te zawody. Z tym, że to Hiszpanie odebrali złote medale – śmieje się Bogdan Popiela, wiceprezes PZKaj. Choć to śmiech przez łzy. Wszyscy zdają sobie sprawę, że w czwartkowe popołudnie na torze kajakowym Kolna w Krakowie doszło do zdarzenia absurdalnego i stawiającego pod znakiem zapytania ideę fair play.

Po tym, jak Czesi minęli bramkę, a bardzo szybcy Francuzi otrzymali aż osiem sekund karnych, nastąpiło sensacyjne rozstrzygnięcie. Wygrali Hiszpanie. Pau Echaniz, David Llorente i Miquel Trave byli o 1,44 sekundy szybsi od Polaków: Dariusza Popieli, Michała Pasiuta i Mateusza Polaczyka. U obu drużyn arbitrzy dopatrzyli się jednego dotknęcia bramki.

Problem w tym, że nie mieli racji. Polacy złożyli zapytanie o zweryfikowanie sposobu, w jaki rywale pokonali bramkę numer 14. Okazało się, że doszło do dotknięcia, co przyznała sędzia główna. I zmieniła wyniki. Hiszpanom doliczono dwie karne sekundy, przez co nasi reprezentanci awansowali na pierwsze miejsce. I zaczął się cyrk.

Hiszpanie oprotestowali tę decyzję do jury. Lecz nie chodziło im o to, że dotknięcia nie było, bo ono pozostawało bezdyskusyjne, a o to, że... Polacy zbyt późno złożyli zapytanie. – Regulamin mówi, że trzeba złożyć je maksymalnie pięć minut po zakończeniu przejazdu danego zawodnika – tłumaczy Popiela. – W naszym przypadku było to niemożliwe. Hiszpanie startowali długo przed nami i nikt nie spodziewał się, że będą walczyć o wygraną. A każda reprezentacja ma możliwość złożenia tylko jednego zapytania na całe zawody. Byłoby nierozsądne wykorzystywanie go nie będąc przekonanym, że o czymkolwiek zadecyduje – kontynuuje.

Trener Jakub Chojnowski zrobił to więc dopiero po starcie Polaków. – I gdyby sędzia powiedziała nam, że tego nie rozpatrzy, nie moglibyśmy mieć pretensji. Ale obejrzała tę sytuację, przyznała nam rację. Wyszła nawet i pokazała zmieniony protokół, w którym Hiszpanie mieli dwa punkty karne, a Polacy byli na pierwszym miejscu – opowiada Popiela.

HISZPANIE CHCIELI ZRZEC SIĘ MEDALU, ALE... NIE MOGLI

Niedługo trwała radość polskich kajakarzy. Jury orzekło, że Hiszpanie słusznie podważają regulaminowość polskiego zapytania i cofnęło korektę. – Moim zdaniem popełniono błąd. Jury nie ma prawa zmieniać decyzji sędzi głównej. Nie mówiąc już o absurdzie sytuacji. Bo dyskusja nie dotyczyła już tego, czy Hiszpanom należą się karne sekundy czy nie, bo to było oczywiste. Dotyczyła tylko czasu naszego zapytania – mówi wiceprezes PZKaj.

Na tym etapie interweniować próbował nawet prezes hiszpańskiego związku kajakarskiego, który miał telefonicznie skontaktować się z trenerem i nakazać mu wycofanie się z protestu. Do tego zresztą doszło. 

– Proszę sobie wyobrazić, że gdy byliśmy w pokoju, gdzie przedstawiano nam sytuację, weszli Hiszpanie i powiedzieli, że wycofują protest. Sędzia główna pogratulowała sportowej postawy, a ja poszedłem przekazać chłopakom, że na podium idą po złoto. Nie minęło kilka minut, a przyszedł jeden z delegatów z zupełnie inną informacją: że to, co powiedzieli Hiszpanie nie ma już znaczenia, bo zrobili to zbyt późno, a oficjalne wyniki zostały ogłoszone – opisuje.

Ostatecznie Popiela, Pasiut i Polaczyk wskoczyli na drugi stopień podium. Odebrali srebrne medale. Mimo radości, niesmak pozostał, bo nikt nie ma wątpliwości, że to oni tego dnia byli najlepsi. Gdzie fair play? Teoretycznie wykazali się nim Hiszpanie, próbując wycofać protest. – To miły gest, ale ostatecznie wskoczyli przecież na podium, celebrowali złoto. Myślę, że gdyby naprawdę im zależało, symbolicznie zdjęliby medale i założyli na chwilę Polakom. Nie zmieniłoby to wyników, ale wydźwięk byłby inny – dodaje Popiela. I kończy: – Zaskarżyliśmy ten wynik. Prawdopodobnie i tak nic to nie zmieni, ale zobaczymy.

Sytuacja z Krakowa, pierwsza taka w historii, z pewnością da do myślenia. Władzom światowej federacji o tym, czy nie warto byłoby zmienić regulaminowych zapisów o czasie składania zapytań. Kibicom zaś o znaczeniu fair play w sporcie. Bo bez niego, jak widać, może zdarzyć się, że po złoto sięgnie nie najlepszy, a najsprytniejszy.

Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także