| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Raków Częstochowa przegrał 1:2 ze Slavią Praga w pierwszym meczu kontrolnym na zgrupowaniu w Austrii. Medaliki zdobyły bramkę po golu samobójczym. Największą sensację wzbudziło jednak zachowanie... sędziego.
Piłkarze Rakowa Częstochowa szykują się do rozpoczęcia sezonu pod wodzą Dawida Szwargi. Były asystent Marka Papszuna zadebiutuje w roli pierwszego szkoleniowca seniorskiej drużyny. Mistrzowie Polski na obozie w Arłamowie pokonali 4:0 Puszczę Niepołomice. Potem Medaliki ruszyły do Austrii, a na start zmierzyły się ze Slavią Praga.
Absurdalny początek meczu
W składzie Rakowa na sparing z wicemistrzami Czech znalazł się tylko jeden nowy zawodnik. Spotkanie na boisku rozpoczął Maxime Dominguez. Resztę składu tworzyli gracze, którzy doskonale kojarzą się z Medalikami z przeszłości. Jednocześnie mecz miał absurdalny początek, który od razu dodał emocji. Wszystko przez fakt, że po jedenastu minutach sędzia rywalizacji obraził się i... zszedł do szatni. Arbiter z nie do końca wyjaśnionych przyczyn pokazał czerwoną kartkę Giannisowi Papanikolaou, nie chciał się zgodzić na nowego zawodnika na boisku, a potem miał się obawiać o swoje zdrowie. W jego rolę finalnie wcielili się członkowie sztabów Rakowa i Slavii.
Pierwsza połowa, poza sytuacji z arbitrem, nie miała wielkiej historii. Slavia stworzyła sobie okazje za sprawą strzałów z dystansu, ale też błędu Władysława Koczergina w wyprowadzeniu piłki. Dobrą szansę miał Ondrej Lingr, lecz piłka poszybowała nad poprzeczką. Raków miał problemy ze stwarzaniem sytuacji w ofensywie. Szans brakowało, ale szukano ich także po stałych fragmentach gry. To od jednego z nich zaczęła się bramkowa akcja mistrzów Polski, choć w tym wypadku mowa już o drugiej połowie.
Raków w 52. minucie rozpoczął grę od rzutu wolnego, szybka wymiana piłki i wstrzelenie jej w pole karne sprawiło, że... Polacy prowadzili 1:0. Trafienie samobójcze zanotował jeden z piłkarzy Slavii. Chwilę wcześniej futbolówkę głową uderzył Marcin Cebula, lecz skutecznie między słupkami zachował się Ondrej Kolar. Częstochowianie wyszli na prowadzenie, ale potem musieli zmierzyć się z natarciem wicemistrzów Czech. Ci mieli doskonałą szansę na zdobycie bramki w 65. minucie po błędzie Vladana Kovacevicia. Golkiper ostatecznie sam naprawił swoją pomyłkę.
Błąd Kovacevicia dodał wiatru w skrzydła Rakowa. Nie minęło 180 sekund, a piłkę z linii bramkowej wybił głową Milan Rundić. W 63. minucie obrona częstochowian padła, a piłkę do siatki skierował Mick van Buren, który wykorzystał dobre podanie Lukasa Masopusta. To Czesi wciąż prezentowali się lepiej, a Medaliki miały problemy ze stworzeniem akcji w ofensywie. Jednocześnie tempo rywalizacji spadło, choć zaprzeczyć chciał temu w 86. minucie Tomas Holes, który huknął z dystansu. To była zła przepowiednia dla Rakowa. W 90. minucie David Doudera, będący w pierwszej połowie zastępcą sędziego asystenta, dośrodkował w pole karne, a van Buren ponownie pokonał Kovacevicia. Ta sytuacja wprawiła w wielką radość około 200 kibiców z Pragi, którzy pojawili się na trybunach.
Raków przegrał ze Slavią 1:2, a w Austrii częstochowski klub rozegra jeszcze jedno spotkanie. 5 lipca mistrzowie Polski zmierzą się z Universitateą Kluż z Rumunii. Medaliki rozpoczną sezon sześć dni później, a rywalem w eliminacjach Ligi Mistrzów będzie Flora Tallinn.
Raków Częstochowa – Slavia Praga 1:2 (0:0)
1:0 – gol samobójczy (52.)
1:1 – Mick van Buren (63.)
1:2 – Mick van Buren (90.)
Raków: Kovacević – Svarnas (46. Berggren), Arsenić (68. Svarnas), Rundić (68. Papanikolaou) – Tudor, Papanikolaou (46. Lederman), Dominguez (46. Czyż), Jean Carlos (46. Sorescu) – Koczergin (46. Wdowiak), Cebula (46. Nowak) – Piasecki (46. Zwoliński).