Dobrze, że spalonych "czubkiem nosa" czy "czubkiem buta" może już nie być, i dobrze, że spalonych może być znacznie mniej, ale wbrew pozorom milimetrowe czy centymetrowe spalone wcale nie znikną.
Projekt zmiany przepisu, który ma być testowany szerzej niż dotychczas, pozwala, żeby napastnik w momencie zagrania czy dotknięcia piłki przez współpartnera był prawie całym ciałem bliżej bramki niż przeciwnik. W meczach eksperymentalnych, w których testowany jest "nowy spalony", napastnik nie jest na pozycji spalonej, jeśli choćby częścią ciała jest w jednej linii z obrońcą. Ale to też czasem jest kwestia milimetrów lub centymetrów…
We wszystkich pozostałych meczach, czyli wszystkich rozgrywanych zgodnie z aktualnie obowiązującymi "Przepisami gry", sędziowie oceniają, czy napastnik jest bliżej linii bramkowej niż linia środkowa, piłka i przedostatni zawodnik drużyny broniącej. Biorą pod uwagę wszystkie części ciała, którymi można zdobyć gola. Zdarza się więc, że napastnik jest na pozycji spalonej czubkiem nosa, kolanem albo czubkiem buta i wtedy – jeśli sędziowie uznają, że jego postępowanie jest istotne dla gry – odgwizdany jest spalony.
Istotne dla gry jest wtedy, gdy napastnik, który w momencie podania piłki ("zagrania lub dotknięcia przez współpartnera") był na pozycji spalonej, następnie "bierze udział w grze", "przeszkadza przeciwnikowi" lub "osiąga korzyść". Szczegółowo jest to opisane w oficjalnym dokumencie pt. "Przepisy gry", który The IFAB aktualizuje co rok.
Na aktualne brzmienie przepisów narzekają piłkarze i trenerzy, kibice i dziennikarze, a nawet niektórzy sędziowie. Przepis jest mało praktyczny i przez wielu oceniany jako niezgodny z duchem gry. Bo jakie to ma znaczenie, że napastnik był bliżej na przykład czubkiem nosa?
Jeżeli projekt zmiany przepisu o spalonym przejdzie pozytywnie fazę eksperymentów, zyska akceptację The IFAB i "Przepisy gry" zostaną zmienione, ofensywnych akcji przerywanych z powodu "czubka nosa" będzie znacznie mniej. Wtedy napastnicy nie będą już musieli starać się "nie wystawać" za linię spalonego wyznaczaną najczęściej przez przedostatniego zawodnika drużyny broniącej, lecz będą musieli pilnować się tylko, aby mieć z linią spalonego jakikolwiek "styk".
Czy "nowy spalony" jest trudniejszy do oceny dla sędziów? Z punktu widzenia sędziów asystentów pracujących w meczach, w których wykorzystywany jest system VAR, ryzyko popełnienia błędu wypaczającego wynik meczu praktycznie w ogóle się nie zmienia, może co najwyżej zmienia się symbolicznie. W meczach z VAR podstawowym zadaniem sędziego asystenta jest bowiem: nie podnosić chorągiewki wtedy, gdy on sam nie ma absolutnej pewności, że był spalony. W praktyce jest więc często tak, że sędzia asystent rzeczywiście nie jest pewien, czy był spalony, dlatego nie podnosi chorągiewki, potem powtórki telewizyjne wykazują, że spalonego nie było, i sędzia asystent jest chwalony przez kibiców za to, że "świetne ocenił, że nie było spalonego". Zabawne, ale prawdziwe. W rzeczywistości sędziowie asystenci sygnalizują tylko te spalone, które można dostrzec gołym okiem i jednocześnie mają pewność, że drugie oko też mieli otwarte. Od czasu wprowadzenia systemu VAR w piłce nożnej zdarza się, że sędziowie główni żartują do kolegów asystentów z chorągiewką: "Teraz to możesz sędziować nawet bez oka, bylebyś drugie otwierał choć czasami".
Natomiast znacznie trudniejsza jest sytuacja sędziów asystentów w meczach bez systemu VAR. Tutaj "nowy spalony" będzie absolutnie zmuszał sędziów asystentów do szybkiej zmiany przyzwyczajeń. Inaczej ocenia się akcję, gdy trzeba pilnować, czy, kiedy i który napastnik w momencie zagrania czy dotknięcia piłki przez współpartnera "wystaje za linię spalonego", czyli jest bliżej linii bramkowej niż przedostatni zawodnik drużyny broniącej, a inaczej ocenia się akcję, gdy trzeba pilnować, czy "linie ciał" czy też "obrysy ciał" zawodników przeciwnych drużyn w jakiś sposób się stykają.