{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Koniec milczenia w skokach. Stefan Horngacher tłumaczy "wojenkę" przeciwko Polakom
Michał Chmielewski /
Stefan Horngacher w końcu porozmawiał z polskimi mediami. Były trener polskich skoczków tłumaczy, dlaczego obraził się na reporterów z naszego kraju i skąd wzięło się zamieszanie, które w sezonie 2021/22 kosztowało Polaków słynne buty. Na łamach portalu skijumping.pl i podcastu "BalcerSki" Austriak rzucił nowe światło na tamtą sprawę. A raczej wskazał winnego, którego w skokach narciarskich na szczęście już nie ma. Podobnie jak tamtych butów.
» WARTO PRZECZYTAĆ: CZY LETNIE SKOKI NA IGRZYSKACH MIAŁY SENS? MIAŁY
Stefan Horngacher, który w latach 2016-2019 pracował z kadrą polskich skoczków narciarskich, a następnie zatrudnił się w tej roli w reprezentacji Niemiec, unikał polskich mediów od przynajmniej półtora roku. Momentem kulminacyjnym były wydarzenia z Pucharu Świata w Willingen w sezonie 2021/22, gdzie jako szef naszych rywali złożył płatny protest na – jego zdaniem – nielegalne buty, w których na tamtych zawodach po raz pierwszy wystąpili biało-czerwoni. Zamieszanie z tym związane miało szereg konsekwencji, ale te długo nie były wyjaśnione z ich głównym sprawcą.
Teraz, gdy Horngacher w końcu udzielił wywiadów portalowi skijumping.pl i podcastowi "BalcerSki", Austriak rzucił nowe światło na stare sprawy.
Wojna o buty – Polska kontra Stefan Horngacher. Wtedy trener stał się tym złym
Przypomnijmy w skrócie, że PŚ w Willingen był ostatnim przystankiem skoczków przed igrzyskami olimpijskimi. Kadrowicze prowadzeni przez Michala Dolezala wyjęli nowatorski projekt butów "ferrari", które wcześniej przez długi okres nasz sztab opracowywał z firmą Nagaba. Odróżniały się tym, że miały charakterystyczny, przedłużony tył, a dodatkowo ścianka przylegająca do łydki była zaostrzona. Do tamtej pory nikt na świecie nie wymyślił aż tak na nowo tego elementu wyposażenia skoczków. Polakom w kryzysowym sezonie wyszły w tych butach nadzwyczaj dobre kwalifikacje. Po nich, gdy plotka o sprzęcie się rozeszła, zaczęło się gigantyczne poruszenie. Finalnie niektórzy (to ważne) nasi reprezentanci zostali zdyskwalifikowani w sobotnim konkursie.
– Odechciewa się. Pan Jukkara [Mika, wówczas kontroler sprzętu w PŚ – przyp. red.] najpierw te buty widział i zaakceptował, a potem się przestraszył protestu Stefana, reakcji środowiska i zmienił jednak zdanie – grzmiał Piotr Żyła, któremu nowy model wyjątkowo pasował. Później, już w Pekinie, sprawę komentował też Kamil Stoch: – skarży to się w przedszkolu, jak dzieci kredki sobie zabiorą. Ale rozumiem, że Horngacher walczy o swoją kadrę. Ja natomiast walczę wyłącznie na skoczni, skacząc. A nie poza nią.
Głównym zarzutem Horngachera było wówczas to, że wedle przepisów FIS buty nie mogą dawać zysku aerodynamicznego. A jego zdaniem – i później już także Jukkary – model Nagaby go dawał. Co zdumiewające, kontroler na następny sezon mimo to dopuścił go do użytku. A Horngacher znów stanowczo przeciwko temu protestował. Dziś to FIS – już bez asysty protestujących trenerów – zakazał tego obuwia na sezon 2023/24. Przyczyną, którą podano, była diagnoza, że także z tego powodu zawodnicy stali się coraz szybsi w powietrzu, przez co latają za daleko. Trzeba było ich jakoś spowolnić, bo na wielu skoczniach zaczęło brakować już najniższych belek startowych.
Horngacher przerywa milczenie i wskazuje winnego. "Nie akceptuję tego"
Tyle jednak, że obecnie Jukkary w FIS już nie ma. Fin jako kontroler pracował krótko, ale tyle wystarczyło, żeby swoimi chaotycznymi decyzjami – i brakami merytorycznymi – zraził do siebie bez wyjątku całe środowisko. Według kilku źródeł, zdarzało mu się m.in. dzwonić do żony z prośbą o ocenę, czy użyty w kombinezonach szew jest na pewno regulaminowy, czy nie. Bo akurat była krawcową. To dopiero ekipa jego następcy, Christiana Kathola, podjęła niekorzystną dla Polaków decyzję ws. butów. Ale przynajmniej klarowną i wytłumaczalną.
Horngacher, który z polskimi mediami porozmawiał przy okazji IE w Zakopanem dopiero pierwszy raz od tamtych wydarzeń, również wskazał Jukkarę jako winowajcę tamtego zamieszania.
– To, że ta zmiana w butach nie była zgodna z zasadami, było zupełnie jasne, ale w tamtym czasie człowiek, który odpowiadał za kontrolę, pozwalał, żeby takie rzeczy na niej przechodziły. Ja tego nie akceptuję i dlatego złożyłem protest. Może dla Polaków to było trudne, ale ja zrobiłem wszystko właściwie. Gdy byłem w Polsce, dawałem z siebie wszystko dla tego zespołu i zrobiłem wiele dla waszych skoków narciarskich. (…) Dla wszystkich trenerów to była dziwna, głupia sytuacja. Wszyscy zgadzali się, że patrzymy na coś niezgodnego z zasadami – powiedział Jakubowi Balcerskiemu.
Czytaj też:
Igrzyska olimpijskie: Koniec drużynówek w skokach narciarskich. Ten ruch był do przewidzenia
Obrażony na media Horngacher stał się już widokiem pomnikowym. Wytłumaczył, dlaczego
Trener podkreślił zarazem, że nie była to wolta przeciwko dawnym kolegom. Do dziś ma z nimi świetne relacje, zresztą Dolezal jest teraz jego asystentem w Niemczech. Odmienną kwestią były relacje z dziennikarzami z naszego kraju – bardzo chłodne, odkąd skończył się feralny sezon olimpijski. Sami wiele razy próbowaliśmy namawiać Horngachera do rozmowy. Nie dość, że w którymś momencie zupełnie przestał nas gremialnie zauważać na skoczniach, to jeszcze – najprawdopodobniej – zabronił kontaktów z nami Dolezalowi. Z nim jako asystentem w Niemczech rozmowy w Polsce do teraz nie było ani jednej.
Tę wstrzemięźliwość Horngacher wytłumaczył na łamach skijumping.pl. I tu także można doszukać się udziału Jukkary, chociaż nie tylko.
– Zawsze będę świetnie wspominał pracę w Polsce. To był piękny czas. Po sytuacji z butami dotarło do mnie jednak wiele złych głosów z polskich mediów. To z tego powodu postanowiłem, że nie będę rozmawiał z polskimi dziennikarzami. W tamtym okresie nikt nie wiedział, co tak naprawdę się wydarzyło. Większość była domysłami. Zasady to zasady i trzeba się ich trzymać. (…) Działania dziennikarzy były dla mnie bolesne, więc przestałem udzielać wywiadów. Utrzymuję jednak dobry kontakt z zawodnikami, działaczami oraz kolegami z Polski. Nie muszę żyć w przyjaźni z reporterami. Najważniejsze, że moi przyjaciele nimi pozostali – czytamy.
Horngacher rozpoczął właśnie czwarty rok pracy z niemiecką kadrą, w której po ostatnim, kiepskim dla jego ekipy sezonie doszło do przetasowań strukturalnych. Szkoleniowiec przeorganizował m.in. współpracę z zewnętrznymi specjalistami. Z rolą konsultanta pożegnał się Harald Pernitsch, który wcześniej był na wyłączność do dyspozycji PZN. Później przed kamerą TVP Sport wyszło na jaw, że ekspert mimo umowy z Polakami konsultował jednocześnie również Niemców. Teraz – przyznał Horngacher – jego zespół bazuje już wyłącznie na niemieckich naukowcach.