Chiński ośrodek narciarski Yabuli ma przywrócić do użytkowania lokalne skocznie narciarskie. W 2009 roku w Uniwersjadzie rywalizował tam m.in. Marcin Bachleda, teraz kompleks ma ugościć zimowe igrzyska azjatyckie. To dobra wiadomość dla fanów tej dyscypliny.
>> LEGENDARNY KOMENTATOR SKOKÓW KOŃCZY 60 LAT. "TEGO JUŻ NIE SKOMENTUJĘ"
Wokół ośrodka skoków w Yabuli, podobnie zresztą jak i całych chińskich skoków, od dawna panuje szczególna aura. O tym miejscu w zasadzie nie wiadomo zbyt dużo, za to od lat fani dyscypliny wymieniają się między sobą informacjami czy spekulacjami na temat jego historii i funkcjonowania.
Jak podał portal skijumping.pl, w 2025 roku słynne skocznie mają znów przyjąć elitę latających narciarzy.
Chińczycy odbudują skocznie w Yabuli. To kultowe miejsce, bo szerzej nieznane
Oczywiście w przypadku zimowych igrzysk azjatyckich, które przyznano na ten rok Harbinowi, słowo "elita" to lekkie nadużycie. W końcu te zawody odbywały się dotąd raczej nieregularnie, do tego skoki narciarskie nie zawsze traktowano w nich z pełnią praw. Niekiedy były wyłącznie rozgrywane pokazowo, a w 2029, gdy impreza trafi do Arabii Saudyjskiej, nie są planowane wcale. Dlatego teraz już samo uwzględnienie tego sportu w szeroko zakrojonych planach Chińczyków należy uznać za spory sukces dyscypliny.
W Yabuli istnieją dwie skocznie o olimpijskich rozmiarach – normalna i duża (HS98 i HS140). Wybudowano je w 2006 roku z myślą o Uniwersjadzie 2009. Były to jednocześnie ostatnie międzynarodowe zawody, z którymi przyjechała tam FIS. Ci zresztą byli tam wyłącznie podwykonawcami federacji akademickiej. Nagrania z tych zawodów są do dziś białym krukiem wśród fanów – wszystko bo potem losy kurortu są mało klarowne. Marcin Bachleda, który jako student wywalczył wówczas medal, opowiadał tylko na łamach skijumping.pl, że na miejscu okolica zrobiła na nim spore wrażenie, a profile zeskoków bardzo mu pasowały. Nie wykorzystano ich zanadto w kolejnych latach, choć niezupełnie je porzucono. Przed ZIO 2022 dobudowano w pobliżu obiekt juniorski, a przy okazji odświeżono K90. Od czasu do czasu prawdopodobnie trenuje tam chińska kadra. Duża skocznia, z rekordem Huenga-Chula Choia (145,5 m), pozostawała natomiast nieużywana. I to właśnie – oraz całe otoczenie – ma zmienić się przed 2025 rokiem.
Puchar Świata w skokach wróci do Chin? Na razie jeszcze w ogóle tam nie był
Fani skoków mają prawo zastanawiać się, czy rozbudowa skoczni w Yabuli to pierwszy krok w stronę organizacji tam oficjalnych zawodów FIS. To zresztą duża aspiracja Sandro Pertile, dyrektora cyklu PŚ.
– Musimy czynić starania, aby skoki stały się znów sportem światowym. Szukamy nowych rynków i chiński, obok USA, jest jednym z takich potencjalnych – przyznawał przy okazji konkursów olimpijskich w Zhangjiakou.
To jednak nie takie proste. Bo gdyby było, to PŚ mógłby być już zorganizowany we wspomnianym wyżej ośrodku (jedyne planowane zawody – przed ZIO – odwołano przez pandemię), tymczasem w nowo opublikowanych kalendarzach nic takiego się nie urzeczywistnia. Co więcej, Chińczycy mogliby również zaoferować FIS lśniące nowością skocznie w Layiuan. Ale i stamtąd próżno szukać wiadomości, które by na to wskazywały. Same zawody to jednak tylko połowa sukcesu. Gorzej, że Chińczycy – po zwróceniu się o pomoc szkoleniową już chyba do całego świata skoków – nadal nie zdołali uruchomić odpowiednio profesjonalnego systemu treningowego dla ich kadry. Dla przykładu, Mika Kojonkoski, który tam pracował, otrzymał zakaz opowiadania o szczegółach swojej misji w tym kraju. To mówi więcej niż jakiekolwiek PR-owe hasła o rozwoju.
W sezonie PŚ 2023/24 zawody poza Europą mają odbyć się wyłącznie w Lake Placid i Sapporo.