{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Eliminacje Ligi Mistrzów. Raków wykonał plan minimum. Delikatne zadowolenie w Częstochowie
Jakub Kłyszejko /
Raków wygrał, ale nie zachwycił. Jednak w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów rozlicza się przede wszystkim za wynik. Ten jest pozytywny, ale częstochowianie przed rewanżem muszą mieć się na baczności. Estończycy mogli, a nawet powinni pokusić się o gola.
CZYTAJ TEŻ: BĘDĄ NERWY W REWANŻU. MĘKI RAKOWA NA POCZĄTEK WALKI O LM [SKRÓT]
Mistrzowie Polski nie przespali letniego okienka transferowego. Przy Limanowskiego wiele się działo, jednak nowe nabytki Rakowa znalazły się na ławce rezerwowych lub trybunach. Żaden z pozyskanych piłkarzy nie zmieścił się do pierwszej jedenastki trenera Dawida Szwargi. Debiutant na ławce częstochowian postawił na zawodników, których znał doskonale. Na zestawienie pierwszego składu miał też wpływ lekki uraz Giannisa Papanikolaou. Grek był pewniakiem do gry od początku spotkania. Na trybunach dosłownie wśród dziennikarzy zasiedli Dawid Drachal i Kamil Pestka. Miejsce na ławce rezerwowych znaleźli John Yeboah, Łukasz Zwoliński, Kacper Bieszczad i Maxime Dominguez.
Trener Szwarga w jednym z najważniejszych dotychczasowych dni w zawodowej karierze był spokojny, wyluzowany i pewny siebie. Nie widać było debiutanckiego stresu i nerwów. Nowy szkoleniowiec mistrzów Polski został owacyjnie przywitany przez kilka tysięcy kibiców. Dla fanów Rakowa był to widok niecodzienny, bo przez ostatnie lata Dawid Szwarga również był aktywny i widoczny na ławce rezerwowych. Cały czas znajdował się jednak za plecami Marka Papszuna. Od meczu z Florą wiele pod Jasną Górą się zmieniło…

Stałe fragmenty groźną bronią mistrza
Raków trenera Papszuna był niezwykle groźny przy dośrodkowaniach z rzutów rożnych i wolnych. Już przy pierwszych stałych fragmentach za kadencji nowego szkoleniowca widać było, że to się nie zmieni. Po 18. minutach spotkania gospodarze mieli na koncie pięć kornerów. Praktycznie po każdym z nich zrobiło się groźnie pod bramką Estończyków.
Jednak tyko dzięki Vladanowi Kovaceviciowi Raków nie przegrywał 0:1. Golkiper Rakowa dwukrotnie w świetnym stylu zatrzymał uderzenia rywali. Po przerwie nie miał już zbyt wiele pracy. Obraz gry mocno się odmienił. Widzieliśmy jeszcze większą przewagę miejscowych, która przełożyła się na jedno trafienie.
Udany debiut Szwargi
Nowy szkoleniowiec Rakowa może być zadowolony. Szklanka jest jednak pełna do połowy. Gospodarze w pierwszej połowie mieli sporo problemów w defensywie. Byli bliscy sprezentowania gola Estończykom. W drugiej połowie sporo ożywienia wniósł Yeboah, dużo działo się też na skrzydłach. Tutaj brakowało dokładności, wykończenia, precyzji.
Mistrzowie Polski mieli sporo szczęścia i świetnego Kovacevicia. Przed rewanżem mają jednak o czym myśleć. Flory zlekceważyć nie wolno. Jeden moment zawahania może zakończyć się bardzo źle. Estończycy dziś prezentów nie wykorzystali, w rewanżu może być zupełnie inaczej…