Reprezentacja Polski siatkarek zagra w finałach Ligi Narodów w Arlington. – Stefano Lavarini zwraca nam uwagę na to, by myśleć tylko o kolejnym meczu. Dlatego życzę sobie zwycięstwa z Niemkami, a później zobaczymy co wydarzy się dalej – mówi w TVPSPORT.PL Monika Fedusio, przyjmująca biało-czerwonych. Ćwierćfinałowy mecz Polska – Niemcy pokaże Telewizja Polska. Transmisja w środę o 23:00.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Czym "zapłaciłyście" za awans do finałów Ligi Narodów? Jaka była jego cena?
Monika Fedusio: – Myślę, że długoterminową pracą. W tym roku nie miałyśmy zbyt dużo czasu, żeby razem przygotować się do VNL. Z tej perspektywy wydaje mi się, że wiele dał nam poprzedni sezon. Możliwe, że to był mały handicap, który pozwolił nam się szybciej zgrać. Ponadto, każda z nas podczas rozgrywek klubowych wykonała sporo pracy, co w połączeniu z wysiłkiem w reprezentacji przynosi efekty w postaci wygranych meczów, które bardzo nas cieszą. Budują one naszą pewność siebie.
– Mentalnie to było trudne? Przez organizację kalendarza i fakt, że kilku zawodniczek zabrakło przez kontuzje, poświęciłyście wiele czasu prywatnego, grając turnieje praktycznie w takim samym składzie.
– Tak, ale wydaje mi się, że jest to wpisane w systematykę naszej dyscypliny. Wszystkie zespoły tak funkcjonują. Nie powinno być to więc dla nas przeszkodą. Profesjonalny sport wiąże się głównie z wyrzeczeniami. Kiedy człowiek jest świadomy tego, po co jest w kadrze, jest w stanie poświęcić bardzo dużo.
– Kiedy dowiedziałaś się, że w czasie Ligi Narodów nie wystąpią Klaudia Alagierska, Joanna Wołosz czy Zuzanna Górecka, zastanawiałaś się, czy uda się na nowo zbudować tę samą dobrą atmosferę i jakość, które towarzyszyły wam w poprzednim sezonie?
– Wiele osób się nad tym zastanawiało. Dziewczyny wypadły ze składu przez kontuzje. Co nam w tej sytuacji pozostało? Można było rozważać co dalej, ale przede wszystkim trzeba było działać. Nie chcę, by to zabrzmiało źle, ale cieszy mnie to, że udało nam się pokazać, że można liczyć też na inne dziewczyny. Dopełniamy się całą drużyną i to według mnie bardzo duży plus naszego zespołu.
– Pamiętasz konkretny moment w sezonie, kiedy uświadomiłaś sobie, że mogło między wami "kliknąć" w skali, której sobie nawet nie wyobrażałyście?
– Myślę, że to był mecz pierwszego turnieju Ligi Narodów w Turcji. Wygrałyśmy wtedy zdecydowanie z Serbią. Dla wszystkich z nas było to "wow". Wiedziałyśmy, że w drużynie nie było między innymi Tijany Bosković...
– Ale z tego, co liczyliśmy, poza nią była większość zawodniczek, które grały z wami w mistrzostwach świata rok wcześniej.
– Dokładnie. Myślę, że to był dla nas sygnał, że do meczów z Serbią nie powinnyśmy podchodzić na zasadzie "o matko, gramy z mistrzyniami świata", ale "gramy z Serbią, to będzie dobry mecz".
– Czy Stefano Lavarini przez te sezony się zmienił?
– (śmiech) To trudne pytanie! Pod względem prywatnym mogę zdradzić, że trudno go rozgryźć jako człowieka. Wiele jeszcze o nim nie wiemy, ale na to potrzeba czasu. Tego paradoksalnie nie ma dużo w czasie sezonu kadrowego. Pod względem siatkarskim jednak na pewno się zmienił i rozwinął. Wiele dla nas zrobił i sporo uczy nas każdego dnia.
– Bardzo zastanawia mnie to, jak reaguje na wasze śpiewy w autokarze po zwycięskich meczach. Słucha z kamienną twarzą?
– Przypominałaś mi pewną sytuację! Pamiętam, że w meczu z Niemkami falowałyśmy na przestrzeni spotkania, ale w końcu udało się wygrać. Byłyśmy bardzo szczęśliwe, co, tradycyjnie, poskutkowało tańcami i śpiewem. Trener powiedział nam, że nie do końca był zadowolony z tego, w jakim stylu wygraliśmy to spotkanie, ale on też się od nas uczy radości mimo tego, że nie wszystko było idealnie. Czasami fajnie dać upust emocjom i ucieszyć się z wygranej niezależnie od wszystkiego.
– Czy czujesz na sobie większy ciężar odpowiedzialności ze względu na to, jaki miałaś sezon i otrzymane na koniec zmagań klubowych wyróżnienie?
– Uważam, że kadra to zupełnie inny temat i oddzielny rozdział. Postawa klubowa nie ma przełożenia na nią jeden do jednego. W reprezentacji są w końcu też dziewczyny grające za granicą. Prezentują tam bardzo wysoki poziom. Zespół jest inny, trener jest inny i to od niego zależy, kto pojawi się na boisku. Nie mam wpływu na jego decyzje. Staram się jednak wspierać drużynę jak mogę.
– Nie kusi cię wyjazd za granicę?
– Kusił mnie już w tym roku. Coś wewnętrznie mówiło mi jednak, być dać sobie jeszcze rok, sprawdzić się w innym polskim klubie. Nie zmienia to faktu, że gra w innej lidze pozostaje moim marzeniem. Do Polski zawsze można wrócić, a może okazać się, że tak mi się spodoba siatkarsko poza nią, że zdecyduję się zostać. Jestem młodą zawodniczką. Trochę lat grania mam przed sobą. Chcę je wykorzystać.
– Odchodzisz z Budowlanych Łódź?
– Tak, ale ogłoszenie transferu zostawiam klubowi.
– Ciągnie cię bardziej do Turcji czy Włoch? Wydaje się, że ten pierwszy kierunek jest teraz modny.
– Też mi się tak wydaje. Teraz każdy chce iść do Turcji. Poza tym są inne kraje, w których można grać.
– Pojawiła się w tym roku oferta z zagranicy?
– Tak. Mój menedżer zapytał mnie, czy rozsyłać moje "CV". Uznałam, że warto spróbować. Pojawiło się kilka ofert, ale wewnętrznie nie byłam w stu procentach przekonana do zmiany. Uznałam, że dam sobie jeszcze jeden rok. Mam nadzieję, że nie stchórzę i wyjadę.
– Magdalena Stysiak w kadrze namawia was do wyjazdów? Ona ceni sobie zmiany i próbowanie nowych kierunków.
– Tak jest. Widać, że we Włoszech czuje się bardzo dobrze. To są jej klimaty – jest jak ryba w wodzie. Nie każdemu wyjazd może jednak przypaść do gustu.
– Co do ryb w wodzie – jak się stało, że nie zajęłaś się żeglarstwem? To chyba nietypowe jak na mieszkankę Giżycka.
– Mam do tego totalnie dwie lewe ręce (śmiech). Nie próbowałam jednak żeglarstwa za bardzo. Pamiętam, że kiedyś mogłam zrobić patent, ale uznałam, że nie jest mi to niepotrzebne do szczęścia (śmiech). Poszłam w siatkówkę, choć wcześniej próbowałam różnych sportów. Wyszło mi to na dobre.
– Brałaś udział w Turnieju Nadziei Olimpijskich w Spale. Nie powołano cię na kampy, ale mimo to nie odpuściłaś i wierzyłaś w to, że zostaniesz profesjonalną siatkarką. Skąd było w tobie to przekonanie i pewność?
– Trudno powiedzieć. Pamiętam, że wyjazd z miasta w mojej rodzinie to nie było coś normalnego. Moja przyjaciółka, z którą byłam na wspomnianym Turnieju Nadziei Olimpijskich, wyjechała do Malborka w związku z czym u mnie wkradła się mała zadrość. Powiedziałam mamie, że ja też chcę wyjechać.
– Co na to mama?
– Podeszła do tego bardzo sceptycznie. Co się nabłagałam, to moje (śmiech). Cieszę się, że udało się ją w końcu przekonać i w ciągu tygodnia przeprowadziłam się do Malborka. Pojawiła się wtedy siatkówka seniorska, Młoda Liga. W tym mieście wszystko dobrze się rozwijało.
– Miałaś wtedy 15 lat?
– Tak. Do dziś pamiętam dzień, w którym się przeprowadziłam. To było dokładnie 10 marca 2014 roku. Moja mama powiedziała mi tylko: "Dziecko, jak ty sobie poradzisz? Czy ty dasz radę?". Ze względu na to, że była tam moja przyjaciółka, a nasi rodzice się znali, czułam się pewniej. Moi rodzice na pewno się tym bardzo przejmowali, bo byłam pierwszą z rodzeństwa, która opuściła dom. Moja siostra jest cztery lata starsza, ale wyjechała po mnie, choć w krótkim odstępie czasu. Na pewno rodzicom było smutno, ale takie jest życie. Trzeba robić kolejne kroki, by iść naprzód.
– Rodzice to najwięksi fani? Często odwiedzają cię na meczach kadry?
– Rodzice przyjeżdżają rzadko. Ostatnim razem odwiedzili mnie w Gdańsku podczas mistrzostw świata. W hali pojawili się praktycznie z całą moją rodziną. Aż łezkę wtedy uroniłam, bo miłe jest, kiedy ktoś z bliskich jest na trybunach. Niestety nie mogą pozwolić sobie często na takie wyjazdy, ponieważ pracują. Trudno połączyć nasze terminy grania z obowiązkami zawodowymi i zdrowiem. Nawet jeśli są dwa razy w roku na meczu, to jest to dla mnie coś niesamowitego. To największe wsparcie. Pamiętam, jak bliscy byli na moim debiutanckim spotkaniu podczas kwalifikacji w Apeldoorn z Azerbejdżanem. Chciałam dla nich zagrać wtedy jak najlepiej.
Poza tym z rodzicam mamy cały czas kontakt. Nawet mój tata ustawia na swoje zdjęcie profilowe moją fotografię (śmiech). Rodzice są więc dużymi fanami (śmiech).
– No tak. Zdjęcie profilowe to najlepszy dowód na to, że tata jest fanem. Zaznacza, że jesteś jego córką.
– Wszystkie posty, które mi się wyświetlają z Polskiej Siatkówki czy klubu, pojawiają się na mojej tablicy dlatego, że "Waldemar Fedusio je skomentował" (śmiech). Cieszę się bardzo z tego wsparcia. Kiedy wie się, kto mniej więcej jest od kogo, wychodzi na to, że nasze mecze komentują w internecie całe rodziny (śmiech).
– A co robisz dla siebie poza siatkówką?
– Jeśli mam więcej czasu, odwiedzam stadninę koni, którą ma moja ciocia. Jeśli chodzi o krótkie urlopy, przerwy od gry, to przerzucam się na innego typu rywalizację i gram w Counter Strike'a.
– Nie chciałaś się zająć jeździectwem?
– Nigdy nie przyszło mi to na myśl. Pamiętam jednak z dzieciństwa, że miałam styczność z wszystkimi zwierzętami, a z końmi od siódmego roku życia. W ogóle się ich nie bałam, przebywanie z nimi było dla mnie naturalne. Kocham zwierzęta. Ja i siostra bardzo chciałyśmy mieć koty w domu. Skończyło się na tym, że mamy dwa, a nas w domu już nie ma, bo poszłyśmy w swoją stronę (śmiech). Opiekują się nimi rodzice.
– Po Counter Strike'a sięgnęłaś sama, czy ktoś cię "przedstawił" tej grze?
– Mój ówczesny chłopak, obecnie narzeczony, pokazał mi Counter Strike'a. Zrobił to dlatego, bo wkurzałam się, że tyle czasu spędza z komputerem (śmiech). Nauczył mnie grać i... teraz ja więcej siedzę nad CS-em niż on (śmiech). Rozegrałam już z tysiąc godzin! Kiedy zaczęła się pandemia, potrafiłam usiąść do komputera i ocknąć dopiero o 6:00 rano. Nawet nie wiedziałam, kiedy minął mi ten czas. Wygrywanie wciąga (śmiech).
– Co do wygrywania – czego życzycie sobie podczas turnieju w Arlington jako kadra?
– Jak najlepszego wyniku. Z drugiej strony jednak Stefano Lavarini zwraca nam uwagę na to, by myśleć tylko o kolejnym meczu. Dlatego przede wszystkim życzę sobie zwycięstwa z Niemkami, a później zobaczymy co wydarzy się dalej.
Czytaj również:
– Katarzyna Wenerska jeszcze dwa lata temu była w zupełnie innym miejscu. Teraz dowodzi grą reprezentacji Polski siatkarek
– Zbigniew Bartman zakończył karierę siatkarską i zawalczy w Clout MMA: granica między odwagą a głupotą bywa cienka
– Vital Heynen o prowadzeniu reprezentacji Niemiec siatkarek w Lidze Narodów: brakuje mi rozgłosu dla moich siatkarek
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.