| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Michał Nalepa ostatnio rozwiązał kontrakt z Lechią i przeniósł do Zagłębia Lubin. Stoper przez ostatnich sześć lat reprezentował barwy klubu z Gdańska, z którym spadł jednak z PKO Ekstraklasy. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o przyczynach odejścia. – Chciałem zobaczyć, jakie są perspektywy, jak będzie to wyglądało na początku przygotowań i czy są szanse, żeby sytuacja się poprawiła – wyznał 30-latek.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jeszcze rozmyślasz o tym, co wydarzyło się w tamtym sezonie w Lechii?
Michał Nalepa: – Trzeba było to wszystko przeboleć. Nie kłamałem, gdy deklarowałem, że w utrzymanie wierzyłem do samego końca. Po porażce z Zagłębiem Lubin, gdy spadek stał się faktem, było mi bardzo ciężko. Teraz jestem już jednak w innym miejscu i uważam, że to najwyższy czas, żeby się otrząsnąć. Życie toczy się dalej, nie zawsze tak, jakbyśmy chcieli.
– Spadliście z ligi na trzy kolejki przed końcem sezonu. Czy dzisiaj, po pewnym czasie, możesz wskazać, kiedy w drużynie coś zaczęło pękać?
– Tak naprawdę cały tamten sezon był pełen problemów, które konsekwentnie zaczęły się nawarstwiać, coś jak z efektem kuli śniegowej. Od początku nie potrafiliśmy złapać serii wygranych, dzięki której poczulibyśmy się pewnie, przykryli inne niedostatki. Było kilka momentów, w których wychodziliśmy ze strefy spadkowej i wydawało się, że może uciekniemy z tamtych rejonów tabeli. Każda kolejna wygrana oznaczałaby przecież wyhamowanie tej przywołanej przeze mnie kuli. Niestety, to się nie udało. Kluczowa była psychika. We wcześniejszych sezonach, gdy wygrywaliśmy dwa-trzy mecze, w dodatku na zero z tyłu, na następne spotkanie wychodziło się z wielką wiarą we własne umiejętności. Teraz tego brakowało. Pamiętam mecz z Piastem Gliwice w Gdańsku z końcówki jesieni. Graliśmy trochę lepiej od nich, ale przetrwali, wypunktowali nas i złapali serię, rosnąc jako zespół z tygodnia na tydzień.
– Gdy rozmawiamy o Lechii z ostatniego okresu, trudno nie wspomnieć o kłopotach organizacyjnych. Uważasz, że one nie miały wpływu na to, jak prezentowaliście się na boisku?
– Zawsze broniłem zdania, że problemy organizacyjne nie wpływają na grę drużyny. Twierdziłem, że na koniec, kiedy wychodzisz na mecz o stawkę, nie myślisz o problemach, to wszystko zostawiasz obok murawy. Gdy jednak dzisiaj patrzę na tamten sezon z większym dystansem, muszę przyznać, że w naszym przypadku mogło to wpłynąć na boiskową postawę. Jakkolwiek to zabrzmi, zabrakło czegoś, co byłoby pozytywne i nasze głowy mogłyby się tego "chwycić". Każdej drużynie, która choć przez moment znajdowała się w strefie spadkowej, przerażenie zaglądało w oczy – mniej zawodników podejmowało ryzyko na boisku. Gdy wygrywasz, nogi same cię niosą, bazujesz na automatyzmach, wierze w umiejętności swoje i kolegów, tak jak to było u nas sezon wcześniej.
– Wierzyłeś w to, że mimo spadku Lechii z Ekstraklasy, zostaniesz w klubie?
– Tak, po ostatniej kolejce poprzedniego sezonu brałem to pod uwagę. Chciałem jednak zobaczyć, jakie są perspektywy, jak będzie to wyglądało na początku przygotowań i czy są szanse, żeby sytuacja się poprawiła. Niestety, nie działo się zbyt wiele dobrego. Dla mnie jednak i tak była to trudna decyzja. Naprawdę, cholernie trudna. W Gdańsku przyszło na świat troje moich dzieci, powoli czułem, że to staje się moje miasto. Nie wszystkie decyzje, które podejmujemy w życiu, są łatwe. Tak było właśnie teraz.
– Ostatnio pojawiły się doniesienia, że klub ma zacząć spłacać zaległości wobec zawodników. Możesz potwierdzić, że otrzymałeś jakieś pieniądze?
– Nie chcę wyciągać takich rzeczy w mediach. Nie będę się skarżył ani żalił, bo uważam, że po tak długim czasie spędzonym w Lechii to nie jest potrzebne. Klub, kibiców i ludzi z którymi współpracowałem będę wspominał bardzo dobrze. O kwestiach finansowych nie chciałbym mówić publicznie.
– Nie brakowało głosów, że czwarte miejsce z sezonu 2021/2022 było wynikiem ponad stan, który trochę uśpił czujność klubu i zatuszował pewne mankamenty w drużynie. Jak ty odniesiesz się do takich komentarzy?
– Nie zgodzę się z tym. Wydaje mi się, że skoro przez cały sezon zapracowaliśmy na czwarte miejsce, to na nie zasłużyliśmy. Nie decydował o tym jeden czy dwa mecze. Tak samo, jak w ostatnich rozgrywkach o naszym spadku nie przesądziła jedna czy dwie przegrane. Na tej zasadzie moglibyśmy powiedzieć, że nie zasługiwaliśmy na pożegnanie z Ekstraklasą, co nie byłoby prawdą.
– Jak dużą winę za spadek ponoszą piłkarze?
– Bardzo dużą, nie zamierzam od tego uciekać. To my wychodziliśmy przecież na boisko. Długo uważałem, że mieliśmy zespół, który nie miał prawa spaść z ligi. Błędne myślenie, które rok wcześniej skarciło Wisłę Kraków.
– Za niecałe dwa tygodnie Lechia rozpocznie sezon w pierwszej lidze, ale sytuacja kadrowa wygląda słabo. Twój były klub będzie musiał skupić się na walce o utrzymanie.
– Jeszcze parę dni temu byłem w środku, teraz jestem poza Lechią. Niestety, muszę przyznać, że i z jednej i z drugiej perspektywy nie wygląda to dobrze. Mam jednak nadzieję, że w Gdańsku wszystko uda się poukładać, a Lechia jak najszybciej wróci do Ekstraklasy.
– Dlaczego zdecydowałeś się przenieść do Zagłębia Lubin?
– Było kilka innych ofert, ale uznałem, że w Lubinie jest wszystko, czego potrzeba do komfortowej pracy. Doświadczony trener i doskonałe warunki do treningów. Dodatkowo, zespół o sporym potencjale. Myślę, że Zagłębie będzie prezentowało się bardzo dobrze w tym sezonie.
– W tamtym sezonie Zagłębie również dość długo nie było pewne utrzymania. Teraz będzie inaczej?
– Chciałbym, żebyśmy walczyli o wyższe cele. Zobaczymy jednak, jaka będzie rzeczywistość. Trzeba dobrze zacząć, od początku mocno punktować. Mniej myśleć, realizować krótkie cele. To doprowadzi nas do dobrego wyniku na koniec.
– Po minionym sezonie masz w sobie dużo sportowej złości?
– Zdecydowanie. Chcę znów wejść na swój poziom, należeć do wyróżniających się środkowych obrońców w lidze. Po prostu – czuć, że to znowu to. Że napastnik szuka sobie miejsca gdzie indziej, bo wie, że tutaj nie będzie łatwo. Zrozumiałem też, że jeśli chcę pomóc drużynie, w pierwszej kolejności muszę skupić się na samym sobie, być w pełni skoncentrowanym na tym, jakie ja mam obowiązki, zamiast starać się wspomóc wszystkich dookoła. W efekcie – ani szczególnie, mimo chęci, nie pomagałem innym, a samemu bywałem spóźniony, zdarzało się naprawiać błąd błędem. Najtrudniejsze chwile za mną, poukładałem wszystko w głowie i z wiarą oczekuję startu nowego sezonu.