Iga Świątek za sprawą wtorkowej porażki z Eliną Switoliną zakończyła udział w wielkoszlemowym Wimbledonie na etapie ćwierćfinału. Liderka rankingu WTA tym samym osiągnęła swój najlepszy jak dotychczas rezultat w tej imprezie. Mimo, że apetyty były na więcej, to sezon gry na trawie w jej wykonaniu był bardzo przyzwoity. – Iga czuje się lepiej w zupełnie innych warunkach i na innych kortach. Mimo wszystko ten okres gry na trawie – inny, niż w poprzednich latach – pokazał, że Wimbledon też może być dla nas turniejem radosnym, a osiągnięty ćwierćfinał wcale nie musi być jej ostatnim słowem – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL Marek Furjan, komentator tenisa.
Zobacz także: Iga Świątek zabrała głos po porażce. "Widzę postęp"
Przed rozpoczęciem rywalizacji w wielkoszlemowym Wimbledonie nie można było wiedzieć, czego można się spodziewać po występie Igi Świątek. Polka zmagania w Londynie zakończyła na ćwierćfinale, w którym musiała uznać świetnie dysponowanej Eliny Switoliny. O ile przed pierwszym meczem turnieju wielu z nas taki wynik wzięłoby w ciemno, tak aktualnie można odczuwać niedosyt. Liderka rankingu WTA z bardzo dobrej strony zaprezentowała się najpierw w Bad Homburg, gdzie doszła do półfinału. Następnie oczy cieszyły także jej wimbledońskie poczynania – aż do wspomnianego meczu z Ukrainką.
– Mam wrażenie, że generalnie na trawie, nie tylko w meczu ze Switoliną, Iga miewała duży problem z forhendem. Działo się tak z racji techniki, która sprawdza się na kortach wolniejszych, gdzie piłka odbija się wyżej, ale na trawie niekoniecznie. Mimo, że próbuje wprowadzać delikatne korekty, to trzeba sobie powiedzieć szczerze, że sezon gry na tej nawierzchni jest zbyt krótki, aby tę poprawę szybko znaleźć. Przecież Iga dopiero co wkroczyła na trawę, a już ten czas się dla niej skończył. Teraz przeniesie się na nawierzchnie twardą i będzie myśleć o drugiej części sezonu. Charakterystyka gry Igi nie do końca się z tą trawą skleja, ale mimo wszystko cieszę się, że zdołała wypracować serię zwycięstw w Bad Homburg i na Wimbledonie, a także zanotowała bardzo cenne zwycięstwo nad Belindą Bencić. Jeśli weźmiemy pod uwagę, jak Świątek radziła sobie w zawodowych rozgrywkach na kortach trawiastych w poprzednich latach, to w tym roku odnotowała progres. Otrzymaliśmy niezły znak na przyszłość. Mam nadzieję, że w kolejnych sezonach będzie tylko lepiej. Być może poczekamy na to kilka lat, a Polka będzie poprawiać swój rezultat krok po kroku, ale doczekamy się jej świetnego występu na Wimbledonie – analizował w rozmowie z nami komentator tenisa, Marek Furjan.
Choć wtorkowy rezultat – głównie ze względu na gorszą dyspozycję Polki – uznaje się za niespodziewany, to jednak należy oddać Switolinie, że zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. 28-latka w Londynie stała się pogromczynią wielkoszlemowych mistrzyń. Poza Świątek, na jej rozkładzie znalazły się jeszcze trzy inne mistrzynie imprez tej rangi: Venus Williams, Sofia Kenin oraz Wiktoria Azarenka. – Ukrainka nie jest tenisistką ultraofensywną, to zupełnie inna charakterystyka gry niż Sabalenka czy Rybakina. Jest bardziej defensywna czy cierpliwa. We wtorkowym meczu pokazała jednak, że gdy trzeba zareagować – ruszyć do przodu, dodać agresji do swojego tenisa – to potrafi to zrobić. Od stanu 3:5 w pierwszym secie poziom jej tenisowej agresji wzrósł. Wtedy poczuła szansę, zobaczyła, jak dużo jej daje atakowanie drugich serwisów Igi, czy szukanie kończących zagrań. Od tego momentu ten mecz się bardzo zmienił. Switolina świetnie zareagowała na to, co działo się na korcie. Niczym tenisistka-kameleon, która potrafi zmienić swój charakter w zależności od potrzeby – kontynuował.
Obecnie 76. tenisistka świata po raz trzeci w karierze zameldowała się w półfinale turnieju Wielkiego Szlema. Tegoroczna edycja imprezy w Wimbledonie będzie dla niej na pewno szczególna, bowiem w październiku ubiegłego roku na świat przyszła jej córka, a do zawodowych występów wróciła w kwietniu. – Switolina była też świetnie przygotowana fizycznie. Wytrzymała z Igą trzysetówkę – w takim napięciu, w meczu o taką stawkę i to zaledwie kilka miesięcy po narodzinach dziecka. To jest gigantyczne wyzwanie. Jestem pełen podziwu, jak zdołała się przygotować do tego powrotu. Na początku zanotowała kilka porażek, ale ostatnie tygodnie są już kapitalne w jej wykonaniu – zachwycał się pogromczynią naszej rodaczki Furjan.
Świątek kończy sezon gry na kortach trawiastych bez skalpu, który mogłaby postawić na półce z licznymi pucharami za poprzednie triumfy we wszelakich imprezach. Mimo to osiągnęła najlepszy w karierze wynik na Wimbledonie, który niewątpliwie może być dobrym prognostykiem na przyszłość.– Powiało optymizmem. Iga na trawie przegrała tylko jeden mecz. Udało jej się poprawić najlepszy wynik na Wimbledonie, tak jak już wcześniej wspomniałem, także pokonać groźną w tych warunkach Belindę Bencić. Wiadomo, że był apetyt na więcej, ale być może trzeba rozpisać ten plan na kilka sezonów. Być może musimy wziąć kilka głębokich oddechów przed kolejnymi edycjami tego turnieju, bo już widać, że to nie będą dla niej łatwe występy. Iga czuje się lepiej w zupełnie innych warunkach i na innych kortach. Mimo wszystko ten okres gry na trawie – inny, niż w poprzednich latach – pokazał, że Wimbledon też może być dla nas turniejem radosnym, a osiągnięty ćwierćfinał wcale nie musi być jej ostatnim słowem – zakończył ekspert.
Długo nie będziemy musieli czekać na powrót najlepszej tenisistki świata do turniejowych zmagań. Świątek weźmie udział w nadchodzącej imprezie WTA 250 w Warszawie, która rozpocznie się 24 lipca i będzie transmitowana na łamach TVP SPORT.