{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Piotr Małachowski: nie tęsknie za powrotem do sportu. Byłbym tłem. Wicemistrzowi olimpijskiemu nie wypada – lekkoatletyka
Filip Kołodziejski /
Młodzież zastępuje starych wyjadaczy. Pojawiają się talenty. Dzieciaki powoli rosną w siłę. Być może niedługo będą biły "starych" mistrzów – przekonuje Piotr Małachowski. Dwukrotny mistrz olimpijski mieszka od kilku miesięcy na Dominikanie, ale jest na bieżąco z wydarzeniami ze światowych aren.
Fantastyczny rekord "maszyny". Historyczny bieg rywalki Polek!
Czytaj też:

Natalia Kaczmarek celuje w rekord Polski. "Jestem bardziej gotowa na tak szybkie bieganie niż przed rokiem"
Dwukrotny wicemistrz olimpijski spędził ostatnie miesiące na... Dominikanie. Nie zmienia to jednak faktu, że jest na bieżąco z wydarzeniami, które mają miejsce na światowych stadionach. Był pod wrażeniem rywalizacji na Stadionie Śląskim i zdaje sobie sprawę, iż trudno miałby nawiązać rywalizację z rozkręcającą się młodzieżą. – Patrząc na wyniki Diamentowej Ligi w Polsce i poziom, który prezentuje światowa czołówka nie tęsknie za powrotem do sportu. Byłbym tłem. Medaliście olimpijskiemu nie wypada być na szarym końcu. To co miałem zrobić już zrobiłem – przekazał.
40-latek mówi wprost, że czołówka powinna obawiać się biało-czerwonych. – Na Ewę Swobodę, Natalię Kaczmarek, Adriannę Sułek i Pię Skrzyszowską zerka cały świat. Są w świetnej dyspozycji. U mężczyzn nadal groźni są Piotr Lisek, Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki. Do czołówki doskakuje Norbert Kobielski. Bardzo mnie to cieszy. Rośniemy w siłę. Liczymy, że rekordy życiowe, krajowe i świata będą padały na polskiej ziemi. Impreza na Stadionie Śląskim potwierdziła, że możemy czuć się jednymi z najlepszych w całym cyklu. Trzeba zapewnić sportowcom ciszę i spokój. Doskonale wiedzą, co mają robić – dodał Małachowski.
Na stadionach nie ma już w większości zawodników, którzy w ostatnich latach stanowili o sile reprezentacji. Obserwujemy "zmianę warty". – Zmiana pokoleń trwa. Młodzież zastępuje starych wyjadaczy. O to w sporcie chodzi. Nie ma stania w miejscu. Od dawna śpiewamy: "Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym". Pojawiają się talenty. Dzieciaki powoli rosną w siłę. Być może niedługo będą biły "starych" mistrzów – kontynuował.
Czytaj też:
Rekord świata w Monako! Faith Kipyegon robi to trzeci raz w tym sezonie, fenomenalna forma Kenijki przed MŚ
Multimedalista najważniejszych imprez opowiedział również jakie ma odczucia przed zbliżającymi się mistrzostwami świata w Budapeszcie. Dał także do zrozumienia, że kluczowe dla sportowca są przede wszystkim... igrzyska olimpijskie. – One są kluczowe – najważniejsze. Zdarza się, że jest wielu znakomitych zawodników, którzy są mistrzami świata i Europy, ale nie trzymali w dłoni olimpijskich medali. Samo słowo "igrzyska" wiele zmienia. Trzeba mieć twardą psychikę. Nie można być przestraszonym i działać nieprzemyślanie pod wpływem presji. Ten, kto zachowa większy spokój cieszy się z wysokich miejsc. Nie zmienia to jednak faktu, że praca przed imprezą w Budapeszcie wre. Nikt nie odpuszcza przygotowań do czempionatu. Wystarczy spojrzeć realnie na Polaków i wychodzi na to, że mamy szansę w młocie, biegu na 400 metrów. Nie skreślajmy Sułek i Skrzyszowskiej. Przed startem na Śląskim poziom skoku wzwyż nie był zadowalający. Po weekendzie w Polsce 2.32 metra nie robi wrażenia na czołówce. Trudno mi prorokować – mówił.
Małachowski opowiedział o tym, jak żyje mu się na Karaibach. – Jedzenia nie jest tak smaczne jak u nas. Tęsknię za nim, ale na szczęście znaleźliśmy polską knajpę i raz na jakiś czas do niej jedziemy, żeby zjeść pierogi lub inne polskie potrawy. Niektóre produkty są tańsze, inne droższe. Dominikana to wyspa, dlatego niemal wszystko musi zostać na nią dostarczone. Tańsze są kurczaki, jajka, produkty spożywcze. Droższy natomiast prąd i samochody. Ceny mieszkań, wynajmu nieruchomości są porównywalne do tych u nas – podsumował.
Polak nie ukrywał, że przejście na "emeryturę" było na początku bardzo trudne. – Jako sportowiec budziłem się i zaplanowany był każdy dzień, miesiąc czy rok. Musiałem odnaleźć się w nowej rzeczywistości, czyli: praca w domu, szkoła syna, wspólne odrabianie prac domowych. Już się wbiłem w te realia. Więcej majsterkuję w domu. Na początku nie było łatwo, ale koniec końców nie jest to przecież "mission impossible". Na Dominikanie nie ma ciągłego pędu. Nikomu się nie spieszy. Żyje się spokojniej. Poznajemy nowy kraj, jego kulturę i kolejne zakątki. Jestem zadowolony z życia w tej części świata – zakończył.