Reprezentacja Japonii okazała się największą niespodzianką tegorocznej Ligi Narodów. W meczu o brązowy medal po tie-breaku pokonali Włochów. Wzruszenia nie potrafił ukryć selekcjoner azjatyckiego zespołu, Philippe Blain.
Korespondencja z Gdańska
Japończycy już w fazie zasadniczej tegorocznych rozgrywek sprawili kilka sensacji, ogrywając chociażby Brazylię czy Francję. Długo pozostawali zresztą niepokonani i wydawało się, że zakończą ten etap na pierwszym miejscu w tabeli. Ostatecznie w dwóch ostatnich kolejkach musieli uznać wyższość rywali. W finałach pokazali się jednak ze znakomitej strony, w ćwierćfinale ogrywając Słowenię, a w meczu o brąz mistrzów świata, Włochów.
Jedynej porażki doznali w półfinale, w którym nie sprostali reprezentacji Polski. Dla tego kraju to pierwszy od 46 lat medal międzynarodowego turnieju siatkarskiego, nie licząc brązu mało prestiżowego Pucharu Wielkich Mistrzów, który nie był nawet zaliczany do rankingu FIVB.
– Już sam fakt, że awansowaliśmy tak daleko był dla nas historycznym wydarzeniem. A teraz zdobyliśmy medal i to jeszcze pokonując aktualnych mistrzów świata w meczu o brąz. To niesamowity moment dla całej japońskiej siatkówki. Jestem pewny, że fani naszej reprezentacji czekają ma powrót graczu do kraju. Na pewno chcą im zgotować wielkie powitanie i świętowanie – powiedział dziennikarzom trener Blain tuż po spotkaniu.
Francuski szkoleniowiec, który w 2014 roku sięgnął z Polakami po mistrzostwo świata, będąc asystentem trenera Stephane’a Antigi, od 2017 roku pracuje z japońskimi siatkarzami. Cztery lata później został pierwszym trenerem i od tego czasu czyni z kadrą tamtego kraju systematyczne postępy. W prowadzenie zespołu zaangażowany jest na tyle mocno, że po ostatniej piłce po prostu się rozpłakał.
– Prawdę mówiąc… dość często płaczę po meczach. Mam nadzieję. Że będę miał jeszcze więcej powodów do płaczu. To są prawdziwe emocje i wielka pasja do sportu. Jestem niezwykle szczęśliwy ze względu na moich zawodników. Włożyli wiele serca i pracy w nasz wspólny projekt. Dziś także spisali się świetnie. Jestem dumny, że tak dobrze zagrali blokiem. Oczywiście mieliśmy lepsze i gorsze momenty, ale do końca zachowaliśmy ducha walki – skomentował.
A gdy pierwsze emocje odpadły, Blain zaczął świętować w gronie swoich zawodników oraz żony, która towarzyszyła mu podczas najważniejszego momentu trenerskiej kariery. Do sztabu rzucił tylko, że koniecznie muszą napić się piwa, a następnie zaczął tańczyć w rytm przeboju "Supermoce", który rozbrzmiewał w Ergo Arenie. Blain ma jednak świadomość, że medal Ligi Narodów to tylko początek jego drogi z japońską kadrą. Widać, że generacja młodych i zdolnych siatkarzy, którzy zaczynają chłonąć przekazywane przez selekcjonera tajniki europejskiej siatkówki, może osiągnąć jeszcze więcej.
– Gdy przyjechałem do Japonii, musieliśmy działać krok po kroku, popracować nad podejściem mentalnym, by zawodnicy uwierzyli, że mogą grać na światowym poziomie. Jeszcze nie jesteśmy na samym szczycie góry, ale będziemy kontynuować tę drogę. Teraz naszym głównym celem jest kwalifikacja do igrzysk w Paryżu. Ten medal na pewno nam w tym pomoże, doda pozytywnej energii – zakończył.
Następne
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna