Paweł Kapsa to jeden spośród polskich piłkarzy najlepiej znających azerski futbol. Przed meczem eliminacji Ligi Mistrzów Rakowa z Karabachem (transmisja w TVP) porozmawialiśmy z nim na temat rywala mistrza Polski. – Gdybym mógł coś doradzić Rakowowi, to polecam wybrać się do Baku parę dni przed meczem – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Niedawno zakończył pan karierę piłkarską. Co dalej?
Paweł Kapsa, były piłkarz azerskich klubów Chazar Lenkaran i Simurq Zaqatala: – Przez ostatni czas jeszcze skupiałem się na piłce – zależało mi, żeby mój klub awansował do wyższej ligi. Udało się, ale odbiło się to na mojej rodzinie. Ale niedawno zrezygnowałem z gry i skierowałem swoją uwagę na najbliższych. Rano pracuję, a popołudniami mam dużo czasu dla rodziny. Skończyłem studia i pracuję jako fizjoterapeuta w klinice w Austrii.
– Mało który piłkarz po zakończeniu kariery zostaje fizjoterapeutą. Co pana skłoniło, żeby pójść w tę stronę?
– Właściwie zdecydował... przypadek. Grałem wtedy w Miedzi Legnica, byłem po trzydziestce... Czułem, że moja kariera powoli się kończy. Chciałem skończyć jakieś studia – myślałem o tym, żeby potem zostać wuefistą, zostać magistrem wychowania fizycznego. Ale w Legnicy w tamtym czasie nie było takiego kierunku. Był wybór między fizjoterapią, dietetyką, ratownictwem medycznym i pielęgniarstwem spośród zawodów okołomedycznych. Zdecydowałem się zostać fizjoterapeutą i jestem zadowolony z tej decyzji. Skończyłem studia i teraz mogę pracować w zawodzie.
– Nie chciał pan zostać trenerem?
– Mam zrobione kursy trenerskie, ale nie wiem czy będę szedł w tym kierunku. Ale jak to zawsze mówię: jestem jeszcze młody, mam czas. Na razie chciałbym iść w stronę fizjoterapii.
– Wciąż ma pan kontakt ze starymi znajomymi z Azerbejdżanu?
– Regularny. Szczególnie się nasila w okolicach eliminacji pucharów i okienek transferowych. Ostatnio często się zdarza, że polskie drużyny trafiają na azerskie i potem dzwonią do mnie z Azerbejdżanu, żeby podpytać o polskie kluby.
– Można powiedzieć, że Karabach to regularny rywal polskich drużyn.
– Niestety bardzo żałuję, że te przygody nie są udane.
– Karabach do tej pory eliminował prawie wszystkie polskie kluby. Za to w sparingach raczej przegrywał – jak na przykład z Rakowem (0:3).
– Jednym z powodów są częste rotacje w składzie. Na przykład drużyna Karabachu, która gra w lidze i ta występująca w pucharach są zupełnie inne. Na przykład, w lidze jest limit obcokrajowców, a w pucharach jedenastka składa się niemal w całości z zagranicznych piłkarzy.
– Tym razem w składzie Karabachu zabraknie Kady'ego Malinowskiego, Brazylijczyka polskiego pochodzenia, który odszedł na początku roku do Krasnodaru.
– W zeszłym roku dostawałem dużo pytań o tego zawodnika czy mógłby grać w reprezentacji Polski, bo bardzo się wyróżniał w Karabachu. Azerowie się nawet dziwili, jakim cudem zawodnik mający takie możliwości, nie był powoływany. Moim zdaniem mamy jednak lepszych reprezentantów i nie musimy walczyć o to, żeby kogoś na siłę naturalizować.
– Transferem do Rosji zamknął sobie jednak drogę do kadry.
– Myślę, że ten temat pojawiał się w celu zwiększenia jego wartości rynkowej. Gdyby zagrał w reprezentacji Polski, na pewno by ona bardzo wzrosła. Ale nie wiem czy gdyby trafił do kadry, byłoby to bardziej z miłości do kraju, czy z interesu. Nie jestem jednak sędzią, żeby oceniać takie postawy.
– Od piętnastu lat trenerem Karabachu jest Gurban Gurbanow. Czy w kraju jest on uważany za ikonę?
– Jeśli w Azerbejdżanie do tej pory nie ma jego pomnika, jest to kwestia czasu. To człowiek, który w Karabachu decyduje o wszystkim. Uważam także, że ma duży wpływ na odbiór całej azerskiej piłki oraz decyzje w tamtejszym związku piłkarskim. Kilka razy miałem okazję go zobaczyć z bliska przy linii boiska – zawsze spokojny, wyważony, bez szalonych wybryków. Typ analityka i obserwatora, a nie furiata.
– Jak wygląda polityka transferowa Karabachu?
– Co roku klub ma inną gwiazdę. Zagraniczni piłkarze spędzają tam rok albo dwa. Karabach ma dobrze wyskautowany rynek latynoamerykański i szczególnie ofensywni zawodnicy z tamtych kierunków najchętniej tam przychodzą. Po pierwsze ze względu na pieniądze, po drugie – na możliwość pokazania się w Europie, a po trzecie – klub nie robi potem problemów z ich odejściem za jeszcze lepsze pieniądze.
– Gdy grał pan w Azerbejdżanie, Karabach dopiero stawał się krajową potęgą. Czy już wtedy mówiło o się o planach dominacji tego klubu?
– Poza względami sportowymi, w Azerbejdżanie zależało, by pokazać Karabach jako azerską prowincję, a nie ormiańską. Tworząc taki klub i znajdując mu sponsora w postaci Azersunu – największego producenta żywności w kraju. Każdy produkt spożywczy, który trafia do kraju, musi przejść przez kontrolę tej spółki, należą do niej też sklepy wielkopowierzchniowe. Klub w ten sposób nie jest uzależniony od koncernów naftowych, jak większość jego rywali w lidze, dlatego nie odczuł recesji na rynku. Zainwestowano w stadion, w bazę treningową i w tej chwili ma monopol na mistrzostwa.
– W ostatnich dziesięciu latach tylko raz się zdarzyło, że tytuł zdobył inny klub.
– Karabach ma wyraźną przewagę nad resztą. Dzięki temu na początku sezonu może sobie pozwolić na stratę punktów, bo i tak w trakcie rozgrywek będzie w stanie dogonić resztę.
– Oba kluby, w których pan grał – Chazar Lenkoran i Simurq Zaqatala już nie istnieją, podobnie jak wiele innych drużyn, które jeszcze niedawno rywalizowały w pucharach. Co było przyczyną ich upadku?
– W paru przypadkach zależało to od zależności od irm związanych z koncernami naftowymi. Ale liga azerska – choć teraz trochę się to zmieniło, choć nieznacznie – była przez lata ligą miasta Baku i okolic. Dlatego, że głównie tam były inwestowane pieniądze. Do klubów wchodzili oligarchowie, przejmowali kluby, szybko ściągali dobrych zawodników i po dwóch-trzech latach drużyna grała w pucharach. Azerowie nie mają jednak takich tradycji kibicowskich, jak u nas. Liczba kibiców diametralnie się różni na meczach ligowych oraz w europejskich pucharach. W lidze nigdy nie ma kompletów, ale w Europie – trybuny są zawsze pełne, choć nie ma wtedy żywiołowego dopingu. Nawet jeśli na co dzień kibicują innemu klubowi, w pucharach identyfikują się z Karabachem.
– Jakie było podejście właścicieli klubów w Azerbejdżanie?
– Zanim grałem w Simurq Zaqatala, przez półtora roku występowałem na Cyprze. Tamtejsze "gorące głowy" zarządzające klubami a azerscy włodarze... – był to zupełnie inny świat! W mojej ocenie Azerowie niewiele się różnili od polskich prezesów i działaczy na najwyższym poziomie. Byli profesjonalni i mieli szacunek do zawodników.
– Jak pan ocenia szanse Rakowa?
– Będzie ciężko. Karabach to klub, który jest wierny swojej ilozoii od kilkunastu lat. Ten sam trener, ta sama wizja, niezmienny styl gry, wysoki pressing. Taka sama strategia budowy drużyny – najlepsi Azerowie oraz zagraniczni zawodnicy, głównie latynoamerykańscy. Co roku grają w Lidze Mistrzów albo Lidze Europy, więc Raków nie jest faworytem. Rok temu sądziłem po pierwszym meczu, że Lech sobie poradzi, ale w rewanżu nie podołał. Niestety była masakra. Gdybym mógł coś doradzić Rakowowi, to polecam wybrać się do Baku parę dni wcześniej, bo pogoda latem jest tam zupełnie inna. Szczególnie różni się wilgotność powietrza.
– Jaki rezultat rywalizacji Rakowa z Karabachem pan przewiduje?
– W pierwszym meczu spodziewam się, że wynik będzie oscylował w granicach remisu. A w drugim – chciałbym, żeby Raków przeszedł, bo zawsze kibicuje polskim drużynom w europejskich pucharach, ale będąc realistą – boję się jedno- albo dwubramkowej przewagi Karabachu. Doświadczenie Karabachu oraz trenera Gurbanowa może zwyciężyć.
Mecz Rakowa w drugiej rundzie eliminacji LM oglądać będzie można w Telewizji Polskiej. Transmisja 26 lipca od godziny 19:30 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej i Smart TV. Spotkanie skomentują Mateusz Borek i Robert Podoliński.
Kiedy mecz: środa, 26 lipca, godzina 20:15
Gdzie i o której transmisja: od 19:30 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV oraz HbbTV.
Kto skomentuje: Mateusz Borek, Robert Podoliński
Prowadzący studio: Patryk Ganiek
Reporter: Kacper Tomczyk
Goście/eksperci: Jakub Wawrzyniak, Marcin Burkhardt
4 - 1
Kairat Ałmaty