Katarzyna Zdziebło: zastanawiałam się co ja w ogóle robię w sporcie – lekkoatletyka

Swoboda goni rekord. "Na MŚ będzie petarda"

"Aniołek" przegrał z kontuzją. "Było źle. Nie panowałam nad emocjami"

Czytaj też

"Aniołek" przegrał z kontuzją. "Było źle. Nie panowałam nad emocjami"

Polka zszokowała lekkoatletyczne środowisko w trakcie mistrzostw świata w Eugene. Rywalizację zakończyła z dwoma srebrnymi medalami na 20 i 35 kilometrów. Jest też rekordzistką kraju na tych dystansach. Świetne wyniki sprawiły, że zrobiło się wokół niej głośno. Potem wkradł się kryzys. Nie tylko sportowy, ale też mentalny. Po gorszych chwilach wróciła do zmagań z lekkim uśmiechem na twarzy. W Gorzowie Wielkopolskim wywalczyła srebro mistrzostw kraju. 

– Nigdy nie nastawiam się na konkretne miejsce. Bardziej walczę z samą sobą. Z jednej strony czuję zadowolenie, z drugiej smutek. Wiem, że gdybym w pełni czuła ciało i miał "flow" byłoby lepiej. Od czasu kontuzji (złamane żebro – przyp. red.) nie mam go. Jeśli chodzi o przygotowanie wydolnościowe i siłowe jest w porządku. Gorzej z techniką. W momencie, w którym opanuję również ten element będzie dobrze. Czekam na lepsze dni. Na tę chwilę nie pokazała tego, co bym chciała. Małymi kroczkami do przodu – oznajmiła nam chodziarka.

Oprócz problemów zdrowotnych Polka zmagała się z kłopotami natury szkoleniowej. Jej współpraca z Robertem Korzeniowskim nie przyniosła efektów. Była zmuszona zmienić trenera. Stery przejął Krzysztof Kisiel. – Sytuacje z ostatnich tygodni zostawiły ślad w mojej psychice. Nie jest tak, że z dnia na dzień wszystko minie i zapomnę. Jestem zadowolona z momentu, w którym się znajduję. Bardzo trudny sezon trwa. Walczę i będę to robić do samego końca. Miałam chwilowy duży kryzys. Brakowało motywacji. Zastanawiałam się co ja w ogóle robię w sporcie. Nie cieszyłam się ze startów. Byłam zaniepokojona. Zawsze chciałam startować po to, by odczuwać radość. Byłam przebodźcowana. Za dużo sytuacji wydarzyło się w jednym czasie. Potrzebuję dużo spokoju. Odzyskuję go. Uczę się nowych rzeczy. Liczę, że to zaprocentuje w przyszłości – dodała.

"Aniołek" przegrał z kontuzją. "Było źle. Nie panowałam nad emocjami"

Czytaj też

"Aniołek" przegrał z kontuzją. "Było źle. Nie panowałam nad emocjami"

Przed chodziarką jeszcze najważniejszy moment w roku – mistrzostwa świata w Budapeszcie. – Nie traktuję tego roku jako przejściowy. Nigdy nie nastawiałam się, że forma ma być tylko i wyłącznie na igrzyska. Chcę na bieżąco korzystać z chwili. Nie wiem, co będzie za rok. Nie planuję dużo. Nie chcę się zawieść. Zachowuję wewnętrzny spokój. Warto walczyć na wszystkich dużych imprezach. Igrzyska to cel nadrzędny, ale nie top, top. Postaram się jak najlepiej zaprezentować na imprezę docelową. Zobaczymy, czy to pomoże walczyć o medale – przekazała.

Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego kibice już dopytują Zdziebło o igrzyska w Paryżu. – Nie skupiam się na tym, co będzie we Francji. Liczy się mocne i konkretne przygotowanie. Wtedy nie będzie różnicy czy będę startować na 10 czy 20 kilometrów. Dam z siebie tyle, ile będę mogła. W głowie sportowców siedzi presja. Mocno to na nas wpływa. Chcąc spełnić oczekiwania innych można się zatracić i zgubić. Wtedy trzeba uświadomić sobie, po co uprawiamy daną dyscyplinę. Cieszę się, że jest dużo lepiej niż było. Przejście z 35 kilometrów na sztafetę po 10 kilometrów to zaskakujące wieści. Nie wiem, co myśleć. Gdybanie o przyszłości nie ma sensu. Nie chcę się zastanawiać nad rzeczami, na które nie mam wpływu. Zobaczymy, co nadrzędne organy wymyślą. Można tylko czekać na kolejne, niespodziewane decyzje – zakończyła.