Tomasz Kaczmarek to jeden z najbardziej obiecujących polskich trenerów. Niewiele zabrakło, a zostałby asystentem Fernando Santosa w reprezentacji Polski. Wybrał jednak inną drogę i objął FC Den Bosch – klub z 2. ligi holenderskiej. – Doceniałem, że będąc na bezrobociu, miałem możliwość, by wrócić do pracy w Ekstraklasie. Po głowie jednak ciągle krążyła mi myśl o spróbowaniu sił w kraju, który jest bliżej TOP 10 lig w Europie – stwierdza w rozmowie z TVPSPORT.PL.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dosadne słowa Lewandowskiego o reprezentacji: wyzwaniem jest...
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: – Priorytetem w poszukiwaniu nowej pracy był wyjazd za granicę?
Tomasz Kaczmarek (FC Den Bosch): – Do wyboru nowej pracy trzeba czasami podejść strategicznie. Rozważałem między powrotem do Ekstraklasy a wyjazdem do innego kraju. Doceniałem, że będąc na bezrobociu, miałem możliwość, by wrócić do pracy w Ekstraklasie. Po głowie jednak ciągle krążyła mi myśl o spróbowaniu sił w kraju, który jest bliżej TOP 10 lig w Europie. To nigdy nie jest łatwe dla trenera z naszego kraju.
– Poszedł pan pod prąd?
– W ogóle tak nie myślałem, gdy decydowałem się na Den Bosch. Co prawda oferty z Ekstraklasy były lepsze finansowo, jednak moja decyzja była świadoma. Często w wywiadach wspominam pracę w Fortunie Koeln, gdzie byłem przed Pogonią Szczecin. Nie wyszło mi tam, co utrudniło sytuację na rynku niemieckim. Dlatego też chciałem rozpocząć pracę w większym piłkarsko kraju niż Polska, żeby sprawdzić się na nowym terenie i zdobyć doświadczenie. Byłem gotowy zejść do 2. ligi, bo miałem świadomość, że w Niemczech, Holandii czy Belgii ludzi nie interesuje, co osiągnęło się w Polsce.
– Nie miał pan problemu z tym, że po kilkunastu miesiącach od gry w europejskich pucharach, schodzi pan do 2. ligi holenderskiej i to jeszcze do zespołu, który okupuje dno tabeli?
– Podkreślę jeszcze raz – to była świadoma decyzja. Tu się zupełnie inaczej pracuje. Zdawałem sobie sprawę, że będzie o wiele ciężej niż np. w Lechii Gdańsk, gdy wchodziłem do drużyny. Tam miałem wielu dobrych i doświadczonych piłkarzy. Zawsze jest łatwiej zbudować zespół na takich zawodnikach. W Den Bosch trzeba stworzyć klub od zera, sprofesjonalizować pracę i rozwinąć drużynę. Uważam jednak, że jestem gotowy, by poradzić sobie z tym wyzwaniem.
– W Den Bosch może pan myśleć o grze w Eredivisie za kilka lat?
– To bardzo zasłużony klub, jeden z pierwszych mistrzów Holandii. S'Hertogenbosch to przepiękne miasto, świetne do życia. Przez lata drużyna grała w Eredivisie. Ostatnie 15 lat było bardzo trudne. To, co pozostało, to lojalność kibiców i na pewnym poziomie sponsorów. Całą resztę trzeba odbudować. Mocnym argumentem do tego, by rozpocząć tu pracę, były zmiany na najwyższych stanowiskach. Do klubu przyszedł nowy prezes i dyrektor sportowy. Obaj poniżej 40-stki. To bardzo ambitne osoby, a to podstawa do tego, by zbudować coś mocnego. Sam nie byłbym w stanie tego dokonać.
– W ostatnim sezonie klub odbił się od dna. Przegrał mecz aż 0:13. Było o tym głośno w mediach na całym świecie. Wszyscy zdali sobie sprawę, w którym jesteśmy miejscu i ile trzeba włożyć pracy, by wrócić na szczyt. Mnie z kolei oczy otworzyło sześć meczów, w których poprowadziłem zespół. Jeszcze bardziej zrozumiałem, jak wiele rzeczy jest do wypracowania.
– Podpisując kontrakt z takim klubem, mimo wszystko ryzykował pan, że powtórzy się historia z Fortuny Koeln.
– Każda praca w tym zawodzie jest ryzykowna. Nikt nie da gwarancji, że bez względu na wszystko da czas trenerowi, by zbudował drużynę według swojej wizji. Rozmowy z władzami Den Bosch trwały bardzo długo. Zaufałem ludziom, którzy mnie zatrudniali, bo myślą tak samo jak ja. Wierzę też w swoje doświadczenie, bo pracując w Niemczech, wiem, na czym polega sytuacja tutaj.
– Jest coś w tym, że z każdą pracą trenerowi jest łatwiej?
– Czuję po sobie, że tak jest. Każda kolejna praca bardzo mnie rozwija. Po Pogoni czułem, że jestem gotowy na duże wyzwania. Wcześniej doświadczyłem porażki w Kolonii, która dała mi do myślenia. To był dla mnie bardzo wartościowy czas. Ze wszystkich prac byłem w stanie wyciągnąć wnioski, by nie popełniać w przyszłości różnych błędów.
– Powiedział pan w jednym z wywiadów, że w piłce dla trenera nie ma czasu. Nie istnieje coś takiego jak okres ochronny. Zatem zahaczę o reprezentację Polski, z którą był pan łączony jako potencjalny asystent Fernando Santosa. Czego powinniśmy już od niego wymagać?
– Trener ma jasne zadanie i jest tego świadomy. Myślę, że to tak doświadczony szkoleniowiec, że zasługuje na zaufanie. W Polsce musimy nauczyć się większego zaufania do trenerów. Wiem jak specyficzna jest praca selekcjonera, bo byłem asystentem w reprezentacji Egiptu. U nas jedynym docenianym w ostatnich latach był Adam Nawałka. Miał bardzo dobrą generację piłkarzy i osiągnął zadowalające wyniki. Musimy zobaczyć jaki poziom reprezentuje nasza kadra. Oczekiwania nie mogą przewyższać możliwości. W tej kwestii popełniamy bardzo dużo błędów.
– Za dużo oczekujemy od reprezentacji?
– Poza Robertem Lewandowskim i Wojciechem Szczęsnym to bardzo średni zespół. Liczba graczy występujących regularnie w Lidze Mistrzów jest niewielka. Indywidualnie jesteśmy przeciętni, szczególnie na niektórych pozycjach. Dobrego bramkarza i napastnika ma kilkadziesiąt reprezentacji na świecie. Dlatego myślę, że realne oczekiwania byłyby pomocne dla tej kadry.
– Co znaczą realne oczekiwania? Porażka z Mołdawią nie powinna być problemem?
– Porażka z Mołdawią zawsze będzie problemem. Nigdy nie powinna się zdarzyć. Dla każdego trenera rozpoczynającego pracę najtrudniejszy jest początek. Santos już udowodnił swoją klasę. Przykład? Po meczu z Czechami. Świetnie skorygował zespół na spotkanie z Albanią i w ciągu kilku dni wykluczył wiele błędów z pierwszego starcia za jego kadencji. Myślę, że Polska nie mogłaby mieć w tym momencie lepszego selekcjonera. A to, że każdy trener ma trudne chwile w trakcie budowy drużyny, jest czymś zupełnie normalnym. Pep Guardiola w pierwszym roku pracy w Manchesterze City zajął 4. miejsce w lidze. To nie jest tak, że w kilka tygodni wszystko zaskoczy i drużyna nagle zacznie pięknie grać w piłkę.
– Jakie pan ma oczekiwania od tej kadry? Zadowalał pana styl prezentowany na mundialu?
– W momencie, gdy PZPN zatrudnia trenera preferującego defensywny styl gry i wiadomo o tym od lat, to jak mamy oczekiwać, że nagle zaczniemy pięknie grać w piłkę? Jeśli mamy mieć do kogoś pretensje, to do ludzi, którzy go zatrudniali. Selekcjoner wypełnił zadania, bo awansował na mundial i wyszedł z grupy. Za styl nie można go winić. O tym decyduje osoba, która wybiera selekcjonera, bo stawiając na danego trenera, wiadomo, jak będzie wyglądała gra.
– Reprezentacja Polski może grać przyjemniej dla oka? Stać nas na ofensywny futbol?
– Żeby grać ofensywny futbol, trzeba mieć przynajmniej trzech bardzo dobrych środkowych pomocników. Do tego stoperów, którzy czują się komfortową z piłką pod presją przeciwnika. Nie jestem pewien, że mamy takie możliwości. Z łatwiejszymi przeciwnikami oczywiście stać nas na dominację, ale z takimi jak Niemcy czy Francja nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Nie mamy takiego potencjału. Nie ma na świecie trenera, któremu udałoby się to zmienić.
– Problemów możemy upatrywać w szkoleniu?
– Wyszkolenie techniczno-taktyczne stoi w Polsce na bardzo niskim poziomie.
– Od czego to zależy?
– Od kultury piłki nożnej w Polsce. W Polsce piłka nożna jest rozumiana jedynie przez pryzmat wyniku. Nie ma w DNA ofensywnej ani technicznej piłki. Brakuje osób, które mają kompetencje i rozumieją procesy budowania zawodników i wartości klubów. W wielu miejscach jesteśmy jeszcze 30-40 lat za Hiszpanią czy Portugalią. Niemcy mają podobne problemy.
– Pracował pan w kilku krajach. U nas jest to aż nadto widoczne?
– Nie czuję się na tyle kompetentny, żeby to porównać. Mogę jedynie powiedzieć, że w Holandii i Norwegii podejście do pracy trenera i funkcjonowania klubów mocno różni się od tego w Polsce. Nie jest jednak tak, że wszędzie wygląda to źle. Pogoń Szczecin idzie bardzo dobrą drogą. Znalazłoby się jeszcze kilka innych klubów.
– Den Bosch organizacyjnie jest na poziomie czołówki Ekstraklasy?
– Znów ciężko to tak porównać. To zupełnie inne liga. Den Bosch było źle zarządzane w ostatnich latach. Ma dużo działów do poprawy. Dobrze funkcjonuje akademia. W niej jest trener odpowiedzialny za zawodników o największym potencjale, by byli regularnie wprowadzani do pierwszego zespołu. W Holandii, dodatkowo do młodzieżowych reprezentacji w każdym roczniku, jest grupa dla zawodników fizycznie niegotowych na grę w najmocniejszej drużynie. Federacja ich obserwuje oraz dba, by nie przepadli. Tym sposobem na kadrę nie jeździ 20 piłkarzy, tylko o wiele więcej. Idą na to bardzo duże środki.
– Słychać u pana duże podekscytowanie tym, co robią za granicą. Zraził się pan trochę do polskiej piłki?
– Absolutnie. W Polsce spotkało mnie wiele dobrego i widziałem sporo ciekawych rzeczy. Trzy lata pracy pozwoliły mi wyrobić sobie pewien obraz.
– Robi się u nas trochę moda na młodych trenerów. Jest pan za tym trendem?
– Wolałbym, żebyśmy nie dzielili trenerów na młodych i starych, tylko na dobrych i słabych. W Niemczech, gdy Julian Nagelsmann zaczął odnosić sukcesy, nagle zatrudniono pięciu młodych szkoleniowców. Gdy Jupp Heynckes wrócił do Bayernu i wygrywał z każdym, zrobił się trend na doświadczonych. Śmiałem się kiedyś, że po mojej pracy w Lechii nagle otworzyły się drzwi dla Dawida Szulczka. Potem z kolei jego dobre wyniki spowodowały, że pojawił się Adrian Siemieniec, Kamil Kuzera czy Dawid Szwarga. Tak to funkcjonuje.
– Najcenniejszym narzędziem trenera jest doświadczenie?
– Najcenniejsza jest wiedza, pasja i empatia. Doświadczenie jednak ma też niesamowitą wartość. Wiem to po sobie.
– Czego panu brakowało podczas pracy w Polsce?
– Myślę, że pewności siebie. Pracując w Niemczech, a szczególnie w Holandii, jest to bardzo zauważalne. Czasami ociera się to wręcz o arogancję. To pomaga mierzyć wysoko i osiągać sukcesy. W Polsce mamy trochę kompleks niedowartościowania, a to błąd. Dochodzi do tego też brak zaufania, co ma później negatywne skutki. Cieszę się, że zmienia się to w kilku klubach.
– Jest pan optymistą, patrząc na rozwój piłki w Polsce?
– Tylko w przypadku wąskiego grona klubów. Raków, Lech, Pogoń i Legia idą dobrą drogą i mam nadzieję, że tak pozostanie. Jest potencjał, by kolejne zespoły dołączyły do tej czwórki, ale potrzeba sporo pracy.
Następne
0 - 4
Besiktas
2 - 1
Kayserispor
2 - 2
Gaziantep
2 - 0
Sivasspor
2 - 1
Konyaspor
5 - 2
Hatayspor
0 - 2
Trabzonspor
2 - 0
İstanbul Başakşehir
1 - 2
Goztepe
2 - 1
Al Wehda
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.