| Inne zimowe

Andrzej Bargiel podbija Himalaje! "Używanie tlenu to doping"

Andrzej Bargiel (fot. materiały prasowe)
Andrzej Bargiel (fot. materiały prasowe)

Andrzej Bargiel nie przestaje zaskakiwać. Znowu dokonał rzeczy niemal niemożliwych. Jako pierwszy człowiek w historii zjechał na nartach ze wszystkich ośmiotysięczników w Karakorum. – Nigdy nie używałem tlenu. W klasycznym sporcie to doping – podkreśla w rozmowie z TVPSPORT.PL. 35-latek zapewnia, że dopiero się rozkręca i ma pomysły na kolejne ekstremalne wyjazdy.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Bargiel zdobył kolejny szczyt w Himalajach

Czytaj też

 Andrzej Bargiel (fot. Marek Ogień / Red Bull)

Bargiel zdobył kolejny szczyt w Himalajach

Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – W środku lata rozmawiamy o warunkach w Himalajach i opadach śniegu. To lekko niedorzeczne. Przywykłeś do takich okoliczności?
Andrzej Bargiel: 
– Mało osób zdaje sobie sprawę, że w zimowym okresie uprawianie narciarstwa w najwyższych górach jest niemal niemożliwe. Warunki nie są przyjazne ludziom. Pojawia się silny wiatr. Jest dużo lodu. Najbardziej odpowiedni okres panuje, gdy w Polsce jest lato. Pojawia się wtedy więcej śniegu. Temperatury są do zniesienia.

– Zjazdy z najwyższych szczytów w Himalajach to dla ciebie praca?
– Przede wszystkim pasja. To kluczowa kwestia. Nigdy nie poczułem, że jestem w pracy.

– Z wyprawami w największe góry świata łączy się wielkie ryzyko. Kiedy to zrozumiałeś?
– Staram się nie rozmyślać na ten temat. Mamy osoby, która wspierają nasze działania. Staramy się być samodzielni. Nigdy nie zakładamy, że będziemy wołać przypadkowe osoby na pomoc. Musieliśmy to zrozumieć. Na miejscu nie ma służb ratunkowych. Jesteśmy zmuszeni sami wszystko zorganizować w mikroskali. Zarządzamy ryzykiem. Nie chcemy go. Jeśli coś idzie nie po naszej myśli nie będziemy w to brnąć w ciemno, na siłę. Zyskaliśmy na tyle dużo doświadczenia, że jesteśmy gotowi robić ekstremalne czynności w bardzo mądry i przemyślany sposób. W pojedynkę nie da się podbić Himalajów. Najważniejsza jest dobra ekipa.

– Czujesz się ambasadorem polskiego sportu na świecie?
– Zbyt mocne słowo. Staram się zarażać ludzi pasją do gór. To piękne miejsce. Warto chodzić na wyprawy, ale trzeba zachowywać zdrowy rozsądek.

– Jest czas, by rozmyślać nad życiem na ośmiu tysiącach metrów?
– Mamy na to mnóstwo czasu. To nie jest wyścig na 100 metrów. Zdarza mi się planować niektóre rzeczy na przyszłość. Zdobycie szczytu i zjazd na nartach to końcowa nagroda za wielogodzinną wspinaczkę.

***

– Jak wyglądała podróż na szczyty?
– Mieliśmy przyspieszony tryb. W cztery dni dotarliśmy do bazy. Po dniu odpoczynku ruszyliśmy do obozów pierwszego i drugiego. Chwilę później weszliśmy na ponad 7000 m.n.p.m., uznaliśmy, że to dostateczna aklimatyzacja. Z obozu drugiego nocą ruszyłem późnym wieczorem, około 22:30, na szczyt Gasherbrum II. Dwie akcje odbywały się w ten sam sposób. Chciałem wejść na szczyty w krótszym czasie, ale było zbyt ciepło. Lodowiec wieczorem był zbyt miękki. Przez to atak się opóźnił. Dobrze się czułem. Cieszę się, że organizm nie zawiódł. Byłem w stanie sprawnie poruszać się na dużych wysokościach.

– Niektórzy mówią, że niemal "biegasz" w Himalajach. Utrzymywałeś tak mocne tempo?
– Chciałem dać sobie dostatecznie dużo czasu. Robiło się bardzo ciepło w niskich partiach. Planowałem być relatywnie wcześnie na szczycie Gasherbrum II. Chciałem wchodzić w tempie ludzi, który używają tlenu. Tak to nie działało. Okazało się, że byłem od nich szybszy. Podejrzewam, że nie byli to wybitni sportowcy. W końcowej fazie musiałem zwolnić. Robiło mi się chłodniej. Jednak nie było przez to negatywnych konsekwencji. Trudniejsza sytuacja powstała, gdy atakowałem Gasherbrum I. Po pierwszej akcji odpoczywaliśmy pięć dni. Ruszyłem w górę. Udało się wejść. Gdy chciałem zjeżdżać pojawiła się duża mgła. Przy wschodzie słońca się spotęgowała. Musiałem czekać na odpowiedni moment.

– Z której góry zjeżdżało się lepiej?
– Te szczyty są bardzo narciarskie. Dominuje normalna jazda. Nadal mamy do czynienia z niskimi ośmiotysięcznikami. Jest więcej tlenu niż na Mount Evereście. Było dużo jazdy. Czerpałem z niej ogromną przyjemność. Zdarzały się momenty jazdy na lodzie, ale większość okazała się przyzwoita.

– Zjazd odbywał się niedaleko wchodzących osób. Nie mogliście zatem wywołać sztucznej lawiny?
– Uważam na takie sytuacje. Nie chcę generować zagrożenia. Nie chcę szkodzić swoim działaniem. Czekałem na otwartą przestrzeń, by nikomu nie przeszkadzać. Muszę dobrze "czytać" ukształtowanie terenu. Niekiedy przesmyki prowadzą mnie w dół do celu. Przy braku widoczności sytuacja się pogarsza.

– Jakie warunki panowały, gdy pokonywałeś "Kuluar Japoński" (liczący 1100 metrów odcinek zlokalizowany pomiędzy dwoma wierzchołkami Grandes Jorasses-Pointe Whymper i Pointe Walker – przyp. red.)?
– To fragment między obozem trzecim a drugim. Jest tam stromo. Warunki okazały się dobre, ale widoczność ograniczona. Trudno było się nawet przebić dronem, by mnie nagrywać. Chciałem objechać ten odcinek, ale nie dało rady. Zjechałem na linie około 20 metrów. Potem kontynuowałem powrót.

– W którymś momencie pomyślałeś, że nie uda ci się ukończyć wyzwania?
– Zawsze są takie chwile. Gdy mocno pada to zagrożenie lawinowe jest bardzo podwyższone. Takie momenty mocno nas hamują. Prognozy się nie sprawdziły. Opady były dużo niższe. Nie musiałem awaryjnie reagować. Mogliśmy od razu przystąpić do działania.

– Pogoda była znośna?
– Jeśli nie wieje temperatury są znośne. Podmuchy wzmagają poczucie chłodu. Nocami zdarzają się dni z temperaturami poniżej minus 30 stopni. Odczuwa się jeszcze niższe wartości. Zmiany są zauważalne gołym okiem. Na niższych lodowcach śnieg jest bardzo grząski. W trakcie dnia jest bardzo dużo słońca. To utrudnia działanie. Trzeba włożyć więcej energii, by pokonać mokre odcinki. Długie trasy męczą, dlatego wychodziliśmy w nocy. Wcześniej izoterma zerowa (izolinia na mapie pogody, łącząca punkty na Ziemi mające tę samą temperaturę w danym czasie lub tę samą średnią temperaturę w danym czasie – przyp. red.) utrzymywała się niżej. Teraz jest wyżej. Na 5000 m.n.p.m. około 1:00 w nocy zaczynał padać deszcz. Dziesięć lat temu było to nie do pomyślenia. Zmiany są – niestety – zauważalne. Przy zjazdach było zaskakująco ciepło. W słońcu zjeżdżałem w bluzie. Zdjąłem nawet kombinezon.

– Opowiesz co nieco o sprzęcie, który umożliwił ci bezpieczny zjazd?
– Narty mają około 90 milimetrów przestrzeni pod butem, 170 centymetrów długości. Są lekkie. Nie mogą nas zawieść. Jest kompromis między wagą, szerokością, długością a trwałością. Wiązania nie miały bezpieczników z tyłu. Wpinałem buty karbonowe, które są przygotowane specjalnie na te wyprawy. Zjeżdżam w komfortowych warunkach. Tego modelu używam już na trzecim wyjeździe.

– Jak utrzymujesz motywację?
– Pasja mnie napędza. Mam z tego satysfakcję. Lubię wyzwania. Czerpię radość z wyjazdów w góry. Napędzam się. Na szczytach odpoczywam od europejskiego zamieszania. Tutaj bardzo pędzimy w życiu. Tam jest spokojniej. Przesiąkłem tym klimatem. Od czasu do czasu potrzebuję takich wypraw.

– Jak radzisz sobie ze stresem?
– Pojawia się w momencie, w którym czuję, że robi się niebezpiecznie. Wykonując skomplikowane czynności trzeba poznać z czym mamy do czynienia. Należy poświęcić dużo czasu na przygotowania. Nie mając kontroli boimy się. To rzecz naturalna. Wtedy chronimy się przed robieniem szaleństw. Zawsze chcę być pewny tego, co robię.

– Po jakim czasie odczuwasz tęsknotę za górami?
– Mam łatwiej, bo na co dzień mieszkam w górach. Tatry nie są bardzo wysokie, ale wymagające. Ciągle można się rozwijać. Staram się robić nowe, fajne rzeczy. Staram się wyjeżdżać na wyprawę raz w roku, by nie przesadzać. Co za dużo to niezdrowo. Przecież też tęsknimy za bliskimi i domem. W okolicach Zakopanego stworzyła się fajna grupa. Wykonujemy często czynności, które dostarczają nam emocji. W Polsce też łapię ekstra energię.

– Jakie masz plany na przyszłość?
– Celem projektu jest, by nadal eksplorować świat. Mam nadzieję, że uda się dotrzeć na inne kontynenty. Ciągnie mnie do tego. Liczę, iż pojawią się egzotyczne miejsca. Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Celów jest mnóstwo. Działalność na ośmiotysięcznikach jest coraz trudniejsza. Pojawia się coraz więcej "turystów". Wszyscy chcą pobijać rekordy na tlenie. To wprowadza lekki chaos.

– Na koniec drażliwy temat. W Polsce w ostatnich dniach głośno zrobiło się na temat dopingu. W Himalajach używanie tlenu jest określane jako pomaganie sobie w sposób niedozwolony?
– W formie turystycznej to wskazane. Powiem więcej: to przymus dla "zwiedzających" i przewodników. Wtedy mamy do czynienia z turystyką. Nie sportem kwalifikowanym. W klasycznym sporcie używanie tlenu to doping. Nie ma z czym dyskutować. Jeśli odkręci się zawór można na Mount Everest wejść jak na Babią Górę. Nigdy nie używałem tlenu. Przez lata wypracowałem wytrzymałość i odporność organizmu. Czuję się bez niego bezpiecznie. Mam kontrolę nad ciałem. Niektórzy odpalają wspomagacz, a gdy się skończy są w tarapatach. To bardzo złudne. Trzeba niezwykle uważać, bo kłopoty niosą za sobą śmiertelne konsekwencje.

* wypowiedzi pochodzą z konferencji prasowej podsumowującej wyprawę #GasherbrumSkiChallenge

Bargiel zdobył kolejny szczyt w Himalajach

Czytaj też

 Andrzej Bargiel (fot. Marek Ogień / Red Bull)

Bargiel zdobył kolejny szczyt w Himalajach

Zobacz też
23-letni mistrz olimpijski... kończy karierę!
Nico Porteous (fot. Getty Images)

23-letni mistrz olimpijski... kończy karierę!

| Inne zimowe 
Pozostało 250 dni. Kogo obchodzą zimowe igrzyska?
Paweł Wąsek (fot. Getty Images)

Pozostało 250 dni. Kogo obchodzą zimowe igrzyska?

| Inne zimowe 
Czterokrotny mistrz olimpijski kończy karierę!
Joergen Graabak (fot. Getty Images)

Czterokrotny mistrz olimpijski kończy karierę!

| Inne zimowe 
Tragedia we Francji. Nadzieja narciarstwa zginęła podczas treningu
(fot. Getty Images)

Tragedia we Francji. Nadzieja narciarstwa zginęła podczas treningu

| Inne zimowe 
Polka straciła palec. W trakcie operacji... śpiewała "Bohemian Rapsody"
Linda Weiszewski (fot. PAP/Instagram)
tylko u nas

Polka straciła palec. W trakcie operacji... śpiewała "Bohemian Rapsody"

| Inne zimowe 
Zrobiliśmy "symulację" ZIO. Polska jak za najlepszych lat!
Koła olimpijskie w Mediolanie, Natalia Maliszewska (fot. Getty Images)
tylko u nas

Zrobiliśmy "symulację" ZIO. Polska jak za najlepszych lat!

| Inne zimowe 
Tragedia w górach. Nie żyją trzy osoby...
Szczyt

Tragedia w górach. Nie żyją trzy osoby...

| Inne zimowe 
Austriak znów najlepszy w zawodach PŚ w Lahti
Johannes Lamparter (fot. PAP/EPA)

Austriak znów najlepszy w zawodach PŚ w Lahti

| Inne zimowe 
PŚ w biegach. Zwycięstwa Niemek i Norwegów w sprincie drużynowym
Laura Gimmler (fot. Getty Images)

PŚ w biegach. Zwycięstwa Niemek i Norwegów w sprincie drużynowym

| Inne zimowe 
Austriak najlepszy w zawodach PŚ w Lahti
Johannes Lamparter (fot. Getty Images)

Austriak najlepszy w zawodach PŚ w Lahti

| Inne zimowe 
Polecane
Najnowsze
Sulęcki przed walką o pas WBC: im ciężej, tym dla mnie łatwiej [WIDEO]
Sulęcki przed walką o pas WBC: im ciężej, tym dla mnie łatwiej [WIDEO]
| Boks 
Maciej Sulęcki (fot. TVP SPORT)
Znamy wszystkich uczestników Pucharu Polski. Są debiutanci!
Beskid Andrychów uzupełnił grono uczestników Pucharu Polski (fot. 400mm.pl)
Znamy wszystkich uczestników Pucharu Polski. Są debiutanci!
Jakub Ptak
Jakub Ptak
Kubera krok bliżej złota. Ruszyły IMP na żużlu
Dominik Kubera (fot. PAP)
Kubera krok bliżej złota. Ruszyły IMP na żużlu
| Motorowe / Żużel 
W drodze po marzenia. MŚ dzieci z domów dziecka [WIDEO]
(fot. TVP SPORT)
W drodze po marzenia. MŚ dzieci z domów dziecka [WIDEO]
| Piłka nożna 
On wciąż to ma! Kapitalny gol Messiego na KMŚ [WIDEO]
Inter Miami wygrał z FC Porto 2:1 na KMŚ (fot. Getty Images)
On wciąż to ma! Kapitalny gol Messiego na KMŚ [WIDEO]
FOTO
Wojciech Papuga
KMŚ 2025: sprawdź wyniki, terminarz i tabele grup
KMŚ 2025 – terminarz, wyniki, tabele klubowych mistrzostw świata [AKTUALIZACJA]
KMŚ 2025: sprawdź wyniki, terminarz i tabele grup
| Piłka nożna 
Jedyna polska rekordzistka świata. Anita Włodarczyk [WIDEO]
Anita Włodarczyk (fot. Getty Images)
Jedyna polska rekordzistka świata. Anita Włodarczyk [WIDEO]
| Lekkoatletyka 
Do góry