Reprezentacja Polski siatkarek w niedzielę o 20:00 zagra z Węgierkami w mistrzostwach Europy (transmisja w TVP Sport). Kamila Witkowska, środkowa zespołu, ocenia rywalki, mówi o panujących w Gandawie warunkach i zdradza, jak w jej przypadku wyglądają kwestie zdrowotne.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – W sobotę miałyście dzień wolny od meczu, co w teorii oznaczało, że nic nie robiłyście, prawda?
Kamila Witkowska: – (śmiech) Dokładnie tak. A na poważnie, część dziewczyn, która grała ze Słowenią, miała tylko siłownię, a my, które byłyśmy w kwadracie dla rezerwowych, troszeczkę więcej popracowałyśmy na sali. Później poszłyśmy na siłownię.
– Ten ruch podziału wynikał z zarządzania siłami zespołu, żebyście wszystkie były mniej więcej w tej samej dyspozycji i gotowości do gry mimo że nie występujecie w podobnym wymiarze na boisku?
– Dokładnie tak. Dziewczyny, które grały ze Słowenią na pewno włożyły więcej sił w to, żeby wygrać niż my, które byłyśmy na ławce dla rezerwowych. Dlatego właśnie one w sobotę były zwolnione z treningu z piłkami – w piątek podotykały ich więcej. My za to nadrobiłyśmy to, czego nie zrobiłyśmy w piątek. Poza tym przed nami trzy kolejne spotkania z rzędu.
– Łatwo było trenować? Warunki są jak na Belgię tropikalne.
– Zastanawiałyśmy nawet, dlaczego nigdzie nie ma klimatyzacji. W hali pot z nas spływał. Można zresztą o to zapytać również naszych trenerów, którzy brali czynny udział w zajęciach. Było naprawdę trudno. Takie są jednak warunki i musimy się do nich dostosować.
– A co z dalszymi planami? Miałyście chwilę wolnego.
– Część z dziewczyn, która miała trening w hali, odpoczywała, ale pojawił się też plan, by pójść na miasto i pozwiedzać okolicę. Chciałyśmy zaczerpnąć świeżego powietrza, a nie siedzieć w pokoju pozamykane w czterech kątach. O 19:00 miałyśmy za to video, by zobaczyć przeciwnika.
– W meczu ze Słowenkami mogliśmy cię zobaczyć w koszulce dedykowanej libero. To na stałe na ten turniej czy tylko na jeden mecz?
– To nie jest pytanie do mnie, to decyzja trenera. Uznał, że w meczu ze Słowenkami będzie potrzeba, by Ola [Aleksandra Szczygłowska – przyp. red.] pojawiła się na boisku w roli przyjmującej. Ze względu na to, że w składzie muszą być dwie libero, kogoś musiał "poświęcić". Trafiło na środkową. Nie mam z tym problemu, ponieważ uważam, że najważniejszy jest zespół i to jego trzeba stawiać ponad indywidualnością. Starałam się dołożyć wszystko inne, co mogłam, by dziewczyny wspierać – niekoniecznie siatkarsko.
– Widziałam! DJ dał wam pole do popisu w kwadracie dla rezerwowych. Jestem pewna, że kiedy grające dziewczyny na was spoglądały, miały powody do uśmiechu.
– Muzyka sprzyjała temu, by cały czas utrzymywać ciepłotę ciała i temu, byśmy były gotowe na wypadek gdyby trener desygnował nas do gry. Chciałyśmy zrobić dodatkowy klimat i myślę, że to wyszło dobrze.
– Zdrowotnie czujesz się w porządku?
– Tak. Forma może nie jest na tyle optymalna, jakbym sobie tego życzyła, ale uczestniczę w każdym treningu w pełnym wymiarze, więc wszystko jest ok.
– Co wiesz o Węgierkach, waszych kolejnych rywalkach, poza tym, że ich trener, Alessandro Chiappini, jest dobrze znany w Polsce?
– Dziewczyny z Węgier pracują pod nadzorem mojego trenera z klubu. Udało mi się zamienić z nim kilka zdań. Co do samego zespołu, jest on złożony z bardzo młodych siatkarek, głównie grających u siebie w kraju. Mogą nieco traktować siatkówkę jako przygodę. Myślę, że jest to zespół, który może zaskoczyć w niektórych akcjach, ale to my powinnyśmy mieć pełną kontrolę nad spotkaniem, jeśli będziemy grały swoją dobrą siatkówkę.
– Czy lepiej jest zacząć turniej od gry z zespołami znacznie niżej notowanymi?
– Myślę, że lepszym jest nie zaczynać z wysokiego "C". Dzięki temu możemy spokojnie poukładać grę, tym bardziej, że między Ligą Narodów a mistrzostwami Europy nie było za dużo czasu. Dołączyła do nas Asia [Joanna Wołosz – przyp. red.]. To dziewczyna, przez którą "przechodzą" wszystkie piłki. Myślę, że spokojniejsze wejście w turniej i "przetarcie" się przez łatwiejszych przeciwników sporo dołoży nam do pewności siebie.
– Trudno jest utrzymać koncentrację w spotkaniach ze znacznie niżej notowanymi drużynami?
– Jest w tym ziarenko prawdy – te mecze nie są najłatwiejsze. Koncentrację trzeba utrzymywać cały czas, a niekiedy może jej zabraknąć, kiedy przykładowo przewaga jest duża. Myślę jednak, że jesteśmy na takim poziomie mentalnym, że jeśli da się skończyć mecz szybciej, chcemy to zrobić. Nie patrzymy na to, kto jest po drugiej stronie siatki tylko robimy swoje i cieszymy się zwycięstwami.
Czytaj również:
– Przed mistrzostwami Europy siatkarek wrze. Co się dzieje z rywalkami Polek?
– Wilfredo Leon o reprezentacji Polski siatkarzy: nie jestem cudotwórcą
– "Grumpy face", pracoholizm i to, co siatkówka odebrała. Stefano Lavarini, trener reprezentacji Polski siatkarek, którego nie znacie