{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Mistrzostwa świata w lekkoatletyce 2023. Eugene Amo-Dadzie – najszybszy księgowy świata
Marcin Iwankiewicz /
Eugene Amo-Dadzie nie zdobył medalu lekkoatletycznych mistrzostw świata 2023, ale i tak jest ich jednym z największych bohaterów. Trudno by było inaczej, skoro mowa o człowieku, który ma 31 lat, a na co dzień... jest księgowym. Mimo to w Budapeszcie Brytyjczyk zaciekle rywalizował z najlepszymi w najbardziej elitarnej z elitarnych konkurencji – sprincie na 100 m.
👉MŚ W LEKKOATLETYCE 2023: SPRAWDŹ POLSKIE SUKCESY I KLASYFIKACJĘ MEDALOWĄ
Czytaj też:

Mistrzostwa świata w lekkoatletyce 2023. Filip Moterski, szef sędziów PZLA, pomógł Ewie Swobodzie
– Mój przypadek wymyka się logice. To bardzo rzadka i bardzo wyjątkowa sytuacja. Chcę, by ludzie oglądając mnie inspierowali się i wiedzieli, że nigdy nie jest za późno – Amo-Dadzie cieszył się przed mistrzostwami z samej możliwości startu w takiej imprezie.
Bo i jest to historia tak nadzwyczajna, że trudno w nią wciąż uwierzyć. Człowiek, po trzydziestce, który zaczął trenować raptem 4,5 roku temu i już biega 100 m poniżej 10 sekund? Brzmi jak bujda, tymczasem to najczystsza prawda.
Wcześnie odpuścił treningi
OK, w dzieciństwie Amo-Dadzie zapowiadał się bardzo dobrze. Choć niewiele trenował, doszedł do tego, że jako nastolatek biegał setkę w 11,3 s. Ale później wybrał inną drogę – postawił na wykształcenie. Ukończył studia i rozpoczął pracę zawodową. Bynajmniej nie związaną w jakikolwiek sposób ze sprawnością fizyczną, ale za to wymagającą intelektualnie – jest starszym księgowym.
Oczywiście, nadal kochał sport, ale poważną rywalizację obserwował tak, jak każdy przeciętny człowiek – z perspektywy kanapy. – Zawsze oglądałem zawody lekkoatletyczne w telewizji i myślałem, że gdybym nadal trenował, mógłbym tam być. I tak po prawdzie to takie poczucie mi wystarczało – opowiadał przed MŚ 2023 "Guardianowi".

Czytaj też:

Mistrzostwa świata w lekkoatletyce 2023. Natalia Kaczmarek z najlepszym wynikiem w półfinałach w historii MŚ
Cóż więc się zmieniło? Otóż pewnego chłodnego dnia pod koniec 2018 roku Amo-Dadzie grał z kolegami w piłkę. Jak zwykle na boisku, obok którego jest bieżnia. Trwały na niej zawody. – Moi przyjaciele wiedzieli, że jestem szybki i przez lata mówili mi, że zmarnowałem talent. Przyjmowałem to na spokojnie, ale tamtego dnia Bóg wcisnął przełącznik w mojej głowie – wspominał.
– Spojrzałem na bieg na 100 m, który ktoś wygrał z czasem 11,3 s. Takim, jaki wykręcałem jako dzieciak. Kolega zapytał mnie znów: "Dlaczego nigdy nie spróbowałeś?". A ja zastanowiłem się chwilę i wreszcie pomyślałem "A co mam niby do stracenia?". No i dzięki Bogu jestem w tym miejscu. Ja, najszybszy księgowy świata, który zaraz wyjdzie na światową scenę – opowiadał przed mistrzostwami w Budapeszcie.
Tamtego przełomowego dnia miał już 26 lat z dużym okładem (urodziny obchodzi 22 czerwca), ale nie uznał wieku za jakąkolwiek przeszkodę. Potrenował i kilka miesięcy później wybrał się na mistrzostwa Wielkiej Brytanii. 24 sierpnia 2019, drugi bieg półfinałów 100 m. Nikomu nieznany amator zajmuje w nim piąte miejsce z czasem 10,63.
Gigantyczny progres pod okiem speca
Wynik, na który przeciętny Smith nie zwrócił jakiejkolwiek uwagi, ale który nie umknął Steve'owi Fudge'owi. To jeden z najlepszych trenerów sprintu na Wyspach, spod którego ręki wyszli m.in. Adam Gemili (mistrz świata i Europy na 4x100 m oraz Europy na 200 m) i James Dasaolu (mistrz Europy na 100 m i 4x100 m). Fudge wiedział, że z tego nieznanego biegacza można jeszcze bardzo dużo wyciągnąć, więc zaproponował mu współpracę.
Mijają dwa lata i Amo-Dadzie na mistrzostwach kraju 2021 biegnie setkę w 10,20 s. Mija kolejny rok i w Stratford wykręca 10,05 s, trzeci najlepszy wynik wśród lekkoatletów brytyjskich w 2022. Wreszcie nadchodzi 16 czerwca 2023 i mityng w Grazu. Pan po trzydziestce, który na wpół poważnie trenuje od 4,5 roku, wykręca 9,93 s i zostaje czwartym najszybszym Brytyjczykiem w historii!
Czytaj też:
Mistrzostwa świata w lekkoatletyce. Upały utrudniają sprawę organizatorom. Jeden z biegów przeniesiony
Trzy tygodnie później nie dał rady już powtórzyć tego wyniku, ale i tak 10,18 s zapewniło mu trzecie miejsce na mistrzostwach kraju i pierwszy medal w karierze. Co więcej, była to także przepustka do mistrzostw świata!
A przynajmniej byłaby dla standardowego lekkoatlety, tyle że przecież Amo-Dadzie standardowym lekkoatletą nie jest. On treningi dostosowuje do swojej pracy, którą wykonuje od poniedziałku do piątku od godziny 9 do 17. By wystartować w Budapeszcie, musiał wykorzystać część z przysługującego mu urlopu, oczywiście dostając na to zgodę od szefów.
– Pracuję dla spółki Berkeley Group. Ale naprawdę muszę szczerze podkreślić, że zawsze byli dla mnie fenomenalni. Jeśli muszę lecieć gdzieś za granicę, by ścigać się z najlepszymi i dowiaduję się o tym z krótkim wyprzedzeniem, są bardzo przychylni. Inna sprawa, że ja zawsze nadążam z moimi obowiązkami i nigdy nie zostaję w tyle – zapewniał w rozmowie dla "Telegrapha".
Debiut na wielkiej imprezie
Nikomu nie dał się namówić na deklarację, na co liczy w Budapeszcie. Podkreślał za to, że dla niego wyjazd tam to jak odpoczynek, w końcu na co dzień ma 40-godzinny tydzień pracy oraz opiekę na dwuletnią córeczką. Swój bieg kwalifikacyjny, pierwszy w karierze na imprezie tej rangi, wygrał z czasem 10,10 s.
W półfinale jeszcze poprawił się o siedem setnych i był trzeci. Ale tylko w swoim biegu, bo do awansu do finału zabrakło mu 0,02 s. Miał pecha, w kolejnych dwóch półfinałach wiatr był bardziej sprzyjający. Zresztą wystarczy spojrzeć nawet na bezwietrzny finał – 10,03 dałoby mu w nim szóste miejsce.
Oczywiście, do najszybszych ludzi świata nadal mu sporo brakuje. Gdyby w Budapeszcie wyrównał swój rekord życiowy, to pozwoliłby mu on "tylko" na piąte miejsce. Ale też przecież, jakkolwiek to nie zabrzmi, dopiero zaczyna karierę! I może jeszcze poprawić swoje wyniki, bo będzie mu już tylko łatwiej.
Przed mistrzostwami przyznawał, że "nie ma co ukrywać, czasem bardzo trudno jest tak żyć". Dodawał, że bardzo wspiera go "niesamowita żona". Teraz wsparcia ma coraz więcej. Po starcie w Grazu ma już agenta, po biegu na MŚ zaczynają ustawiać się do niego sponsorzy. Przy ich wsparciu będzie mógł więcej czasu poświęcić treningom, a mniej pracy.
Inna sprawa, czy będzie chciał. W końcu od zawsze podkreśla, że bardzo lubi zawód księgowego...