Tuż po treningu medialnym na Placu Wolności we Wrocławiu, dzięki uprzejmości gospodarzy Tarczyński Arena, zabraliśmy Fiodora Czerkaszyna (22-0, 14 KO) na stadion, gdzie w sobotę stoczy walkę z pochodzącym z Konga Anauelem Ngamissengue (12-0, 8 KO). – Obiekt robi wielkie wrażenie, będę się czuł, jak w domu – powiedział nam pięściarz. Efekty naszej wizyty w piątkowym magazynie Ring TVP Sport.
Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Wiem, że nigdy wcześniej nie byłeś w tym miejscu. Jak wrażenia?
Fiodor Czerkaszyn, zawodnik KnockOut Promotions: – Niesamowite! Od razu zacząłem wizualizować sobie wyjście do ringu. Byłem kiedyś na walce Oleksandra Usyka na stadionie Tottenhamu w Londynie i wydaje mi się, że tu będzie podobnie i już nie mogę się doczekać.
– Boksowałeś na dużych imprezach, nawet w tym roku na gali Davis–Garcia, ale na stadionie chyba jeszcze nigdy?
– Zgadza się. Jak jest dużo ludzi, to chce się bić po prostu! Pamiętam, że gdy walczyłem w trakcie pandemii koronawirusa bez publiki, to czułem się, jakby to był sparing. Tutaj będzie inaczej. Tutaj będę się czuł jak w domu, jakby ściany pomagały. Moja walka rozpocznie się około godziny 20:00, zatem już trochę kibiców powinno być.
– Rozmawiamy tuż po treningu medialnym. Czujesz już atmosferę zbliżającego się pojedynku?
– Zdecydowanie! Miło było widzieć tylu ludzi na treningu. Było bardzo gorąco, a jednak przyszło wielu Polaków i Ukraińców. Atmosferę walki czuję już od dwóch tygodni.
– Co wiesz o przeciwniku?
– Oglądałem jego walki, to twardy rywal, który idzie do przodu. Jest niepokonany. Wiem, że ma ma dobrą karierę amatorską, a w 2016 roku walczył na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, a to już coś znaczy. Na pewno będzie ciekawie i myślę, że ten pojedynek spodoba się kibicom.
– Za tobą obóz przygotowawczy z Oleksandrem Usykiem. Jakbyś miał wymienić najważniejszą rzecz, której się nauczyłeś od wielkiego mistrza, to byłoby to...?
– Jedno słowo: mental. Jego mentalność jest niesamowita. To, jak podchodzi do życia, do sportu. Rozmawiamy dużo prywatnie i widać, że Oleksandr ma czysty umysł i jest skoncentrowany wyłącznie na jednym celu. To prawdziwy mistrz, który inspiruje. Ma talent, umiejętności, a ta mentalność to coś, co go wyróżnia.
– W twoim narożniku będzie trener Chico Rivas, domyślam się, że bardzo się z tego cieszysz, bo sam podkreślałeś, że czujesz, iż rozwijasz się pod jego okiem.
– To prawda. Chico będzie we Wrocławiu od piątku. To właśnie on stał w moim narożniku podczas trzech ostatnich walk, a przede wszystkim przygotowywał mnie do nich. Teraz przygotowywałem się w teamie Usyka i nie miałem tak naprawdę za dużo kontaktu z Chico. Nie miałem jednak wątpliwości, że to właśnie on powinien poprowadzić mnie w tej walce, bo nie dość, że jest dobrym trenerem, to także cutmanem (osoba odpowiadająca za rozcięcia i zatamowanie krwawienia u pięściarzy – red.). Poza tym, bardzo dobrze mnie zna.
– Jak będą wyglądały twoje ostatni dni przed walką? Są dwie szkoły: jedni zamykają się w pokoju i w ciszy czekają na pojedynek, a inni wręcz przeciwnie – szukają towarzystwa. Jak jest u ciebie?
– Pół na pół. To nie jest tak, że całkowicie się zamykam, ale też nie szaleję "na mieście". Najważniejsze, by skumulować swoją energię na ten najważniejszy dzień, czyli sobotę.