| Piłka nożna / Liga Konferencji
Legia Warszawa w eliminacjach Ligi Konferencji Europy zachwyca w ataku i przeraża w obronie. Wicemistrz Polski w pięciu meczach stracił już 12 goli, a wiele z nich po stałych fragmentach gry. Nowatorskie antidotum na problemy w defensywie Legii ma były reprezentant Polski i bramkarz duńskich klubów, Arkadiusz Onyszko. – Rozwiązaniem mogą być… kary finansowe dla zawodnika, który nie upilnował rywala – przyznał w programie Footweek na kanale Youtube TVP Sport.
Legia Warszawa w pięciu spotkaniach eliminacji Ligi Konferencji strzeliła 14 goli, a straciła 12. W ubiegłym sezonie PKO Ekstraklasy na taki sam bilans bramkowy pracowała przez dziesięć kolejek. Nie zdarzył się jeszcze mecz, w którym zespół Kosty Runjaicia straciłby mniej niż dwa gole. Podobnie było w starciu z FC Midtjylland, zakończonym remisem 3:3. Ponownie warszawianie dwukrotnie dali zaskoczyć się po stałych fragmentach gry: rzucie rożnym i wrzucie piłki z autu.
Niefrasobliwość obrońców Legii raziła w oczy gości programu Footweek: byłego bramkarza duńskich klubów, Arkadiusza Onyszkę i Krystiana Pieczarę – ex-napastnika Polonii Warszawa. – Nie rozumiem, jak to możliwe, że Legia ma dwóch obrońców doskonale grających głową: Artura Jędrzejczyka i Rafała Augustyniaka, a traci gola po tym, jak piłka wpada w kozioł w polu karnym – zastanawiał się Pieczara. Rozwiązanie problemu – za sprawą anegdoty – zaproponował Onyszko.
– Mam na to antidotum, żeby Legia nie traciła goli po stałych fragmentach gry. Gdy byłem trenerem bramkarzy w Górniku Łęczna, a trenerem był Jurij Szatałow, traciliśmy bardzo dużo goli po stałych fragmentach gry. Wiecie, kiedy przestaliśmy je tracić? W momencie, kiedy trener przed każdym meczem ogłaszał, kto jest za kogo odpowiedzialny. Gdy zawodnik, który był przypisany do danego kolegi z drużyny, strzelił gola, obrońca płacił karę w wysokości 5000 złotych – wspominał były reprezentant Polski. Kłopoty rozwiązały się same. – Z dnia na dzień nie było problemu z obroną. Taka kara też sprzyja koncentracji – podkreślił Onyszko.
Wtórował mu Pieczara. – Nie wiem, czy mieliście okazję oglądać, jak wyglądają treningi stałych fragmentów gry w polskich klubach. Dla większości to najgorsze zło. Większość nie jest skoncentrowana, intensywność jest niska – zauważył. I sam zaczął wspominać.
– Miałem bardzo podobną historię w Głogowie, gdy trenerem był Ireneusz Mamrot. Przygotowywaliśmy się do meczu, i na treningu desygnowany do meczu ligowego zespół tracił gola za golem po rzutach wolnych. Potem ćwiczyliśmy auty, i było tak samo. W końcu trener gwizdnął, powiedział parę słów nie nadających się do cytowania i zarządził kary finansowe za następne stracone gole. I zbierał po 500 złotych za straconego gola. Do końca ligi nie straciliśmy już ani jednego gola po stałym fragmencie gry – śmiał się.
Pomysł wydaje się więc całkiem skuteczny. Jest jedno ale. – Żeby zadziałało to w Legii, trzeba podnieść karę. Tak do 5000 euro – oszacował Pieczara.
Jeżeli w defensywie nadal ma być tak dziurawie, może warto przemyśleć taki pomysł? Rewanżowy mecz Legii Warszawa z FC Midtjylland w czwartek, 31 sierpnia. Transmisja od 20:10 w TVP Sport.