Reprezentacja Polski siatkarek w środę o 17:00 zagra w ćwierćfinale mistrzostw Europy. Zespół Stefano Lavariniego zmierzy się z Turcją. – Wiemy, że to być albo nie być – mówi w TVPSPORT.PL Kamila Witkowska, środkowa biało-czerwonych.
Nie ulega wątpliwości, że reprezentacja Turcji siatkarek to jeden z najmocniejszych zespołów w stawce. Wielu uważa, że to faworyt do zdobycia złotego medalu. Są podstawy do takiego myślenia, bowiem pod wodzą Daniele Santarellego zespół ten sięgnął w tym roku po złoty medal Ligi Narodów. Dodatkowo, drużynę wzmocniła gwiazda Melissa Vargas. Przez jej skoczność i siłę wielu porównuje ją do Wilfredo Leona.
Przed reprezentacją Polski siatkarek zatem duże wyzwanie. Zespół Stefano Lavariniego już od kilku dni przygotowuje się do ćwierćfinału, miał kilka odpraw przedmeczowych. – Video miałyśmy znacznie więcej, bo grałyśmy z Turczynkami w mecze sparingowe. Obecnie to troszeczkę forma przypomnienia. Wiemy sporo, ale nie będę zdradzała wszystkiego, bo nie wiadomo kto to przeczyta (śmiech). Na pewno spróbujemy powstrzymać Turczynki blokiem, a jeżeli to się nie uda, znakomitą obroną – wyjaśnia Kamila Witkowska, środkowa biało-czerwonych.
Polskie siatkarki przed meczem 1/8 finału mistrzostw Europy z Niemkami zerkały na starcie Turczynek z Belgijkami. Te pierwsze były zdecydowanymi faworytkami spotkania, ale gospodynie "postawiły się" wyżej notowanym rywalkom. Wygrały seta, a następnie w czwartej parii były bliskie doprowadzenia do tie-breaka. Zrobiły to mimo nieobecności swojej liderki, Britt Herbots. – Wydaje mi się, że miały bardzo fajną "blokobronę". Kiedy Vargas delikatnie traciła na pewności siebie i nie kończyła wszystkich ataków, Belgia zaczynała się nakręcać. My też musimy to wykorzystać, spróbować powstrzymać dwie podstawowe "strzelby" Turczynek, a wtedy naprawdę będzie się grało dużo łatwiej. Oczywiście nie zapominajmy, że te dziewczyny mają też swoje zmienniczki i szeroką ławkę. Środki u nich także całkiem nieźle chodzą, ale wydaje mi się, że cały czas można spróbować je "ugryźć" dobrą zagrywką – dodaje Witkowska.
Bardzo ważnym ogniwem w tureckim zespole jest Ebrar Karakurt, czyli "złote dziecko" tamtejszej siatkówki. Co ciekawe, doskonale zna się ze Stefano Lavarinim, bowiem pracowali ze sobą w Igor Gorgonzola Novara. To wyjątkowo spontaniczna i energiczna siatkarka. Na boisku wszędzie jest jej pełno. Potrafi "nakręcić" zespół w każdym momencie. – Choć ta dziewczyna gra w bardzo dobrych klubach i w reprezentacji już dłuższy czas, to cały czas jest młodą siatkarką. Wydaje mi się, że niekiedy podchodzi bardzo emocjonalnie do gry. Punktowe akcje bardzo ją nakręcają, ale te mniej udane też mają duży wpływ na jej grę – mówi środkowa polskiej kadry.
Przy meczowych analizach nie można pominąć również Melissy Vargas. – Siła jej uderzenia jest duża jak na zespół kobiecy. Myślę też, że nie tylko ona ma tutaj znaczenie, ale również kierunki uderzenia. Spróbujemy w tym najważniejszym, najniebezpieczniejszym z nich powstrzymać ją blokiem, a całą resztę bronić – wyjaśnia Witkowska.
Ostatnie dwa dni dla polskiego zespołu to czas koncentracji na ćwierćfinale. Poza wywiadem z Kamilą Witkowską zawodniczki nie udzielały się medialnie. – Odcięcie się od świata zewnętrznego jest znacznie łatwiejsze, kiedy jesteśmy daleko od centrum miasta – przyznaje ze śmiechem środkowa. – Byłyśmy też w ambasadzie, więc miałyśmy okazję do wyjścia na zewnątrz. Faktycznie jesteśmy jednak bardzo skupione na nadchodzącym spotkaniu. Wiemy, jaka jest jego stawka. Wiemy, że to być albo nie być. Wszystkie ręce na pokład. W tym meczu będziemy potrzebne wszystkie. Mam nadzieję, że nie pozwolimy, by rywalki narzuciły nam swój styl – kończy doświadczona siatkarka.
Od 2003 roku Polska grała z Turczynkami 26 razy. Rywalki pokonała dziewięciokrotnie.