Ewa Swoboda, która na ostatnich mistrzostwach świata w Budapeszcie została szóstą sprinterką globu, daleka jest jeszcze od kończenia kariery... choć w rozmowie dla "Przeglądu Sportowego" nie ukrywa, że ma sprecyzowany plan. Polka przyznała, że myślami wybiega do mety, którą mogą być igrzyska olimpijskie w Los Angeles w 2028 roku.
W Budapeszcie Swoboda ukończyła sprint na 6. lokacie, choć przez parę długich chwil wydawało się, że awans do finału przegrała o jedną tysięczną sekundy. Polka stwierdziła, że wystartowanie w decydującym biegu w takich okolicznościach jest dowodem na jej progres pod kątem przygotowania mentalnego. – Myślę, że rok temu jeszcze jakoś bym sobie z tym poradziła. Ale we wcześniejszych latach nie byłoby tak łatwo. Szybko bym zrezygnowała i powiedziała, że po prostu nie dam rady – powiedziała w rozmowie z "PS".
26-latka przyznaje, że celem w Paryżu będzie ponownie finał. – Jeśli będzie zdrowie i spokój w przygotowaniach, to myślę, że będzie dobrze. Fajnie byłoby wykorzystać wszystko w tych najbliższych dwóch latach. I potem już spokojnie sobie trenować do kolejnych igrzysk – stwierdziła. I właśnie ta kolejna impreza może być według Polki ostatnim poważnym startem w karierze. – Myślę, że po kolejnych igrzyskach – w Los Angeles – będę kończyć karierę. Kiedyś trzeba założyć rodzinę. Myślę, że ciężko byłoby to pogodzić, żeby mieć dziecko i wrócić do biegania – zadeklarowała.
Przed IO w Paryżu lekkoatletów czekają jeszcze m.in. Halowe Mistrzostwa Świata. Swoboda zapowiada, że nie odpuści sezonu halowego, by przygotować się do startu w Paryżu.