Kamil Semeniuk jest w tym momencie pewnym punktem reprezentacji Polski siatkarzy. Nie zawsze w tym sezonie tak jednak było.
7 czerwca Polska grała pierwszy mecz Ligi Narodów z Francją. Kamil Semeniuk zdobył w spotkaniu dziewięć punktów, odnotowując 25 procent skuteczności ataku i 58 procent przyjęcia. Dołożył też trzy bloki i dwa asy. Dzień później rywalem biało-czerwonych był Iran. Spotkanie trwało pięć setów, przyjmujący zdobył 16 punktów przy 57 procentach efektywności przyjęcia i 60 procentach w ataku. W kolejnym meczu z Bułgarią wchodził na zmiany. Był przeciętny w przyjęciu, ale skończył punktem połowę piłek dogranych przez rozgrywającego. Słabiej grał w starciu z Serbią, ale cały zespół wtedy się nie popisał, przegrywając 0:3.
Po jednym turnieju bez gry w Lidze Narodów Semeniuk pojechał do filipińskiego Pasay. W pięciosetowym meczu ze Słowenią dostał szansę w pierwszych dwóch partiach. Odnotował trzy błędy przyjęcia, zero procent skuteczności w tym elemencie i 38 procent w ataku. W meczu z Kanadą przyjmujący znów został desygnowany do gry przez Nikolę Grbicia. Zdobył 11 punktów. O ile tym razem nie miał problemów z przyjęciem, to atak na poziomie 38 procent nie zachwycił.
Mimo że forma Kamila Semeniuka była daleka od ideału, trener Grbić postanowił powołać go do składu, który grał w finale Ligi Narodów w Gdańsku. Ruch ten wywołał wiele dyskusji, bo spowodował, że w składzie zabrakło miejsca dla Karola Kłosa. W pierwszym meczu z Brazylią przyjmujący nie grał. W starciu z Japonią trzy razy przyjął z marnym skutkiem, raz atakował skutecznie. W finale Serb rotował linią przyjęcia złożoną z Aleksandra Śliwki, Tomasza Fornala i Wilfredo Leona. Tym samym Semeniuk nie otrzymał zbyt wielu szans do tego, by zaprezentować swoje umiejętności.
Głosy krytyki nie ustawały, a powołanie na mistrzostwa Europy się pojawiło
W tym czasie wielu mówiło, że wiara Nikoli Grbicia w możliwość odbudowania Kamila Semeniuka po trudnym sezonie w Sir Safety Perugia jest zbyt duża. Podkreślano, że inni nie dostają tylu szans, co MVP Ligi Mistrzów 2022 i w stosunku do nich nie ma się tyle cierpliwości. Serb mimo wszystko wciąż wierzył i podkreślał w wywiadach, że wie, ile przyjmujący może mu dać, kiedy jest w formie.
– Semeniuk jest "żołnierzem" Nikoli Grbicia. Trener postawił na niego jako pierwszy jako szóstkowego zawodnika w takim wymiarze. Było to w ZAKSIE Kędzierzyn Koźle. Zawodnik odpłacił się za to wielką formą, wygrali razem Ligę Mistrzów. To Serb ściągał przyjmującego do Sir Safety Perugia zanim został zwolniony i stanowisko przejął Andrea Anastasi – podkreślił w TVPSPORT.PL Zbigniew Bartman.
Głosy krytyki nie docierały jednak do Semeniuka. – Od dłuższego czasu jestem odseparowany od komentarzy i wszelkich opinii. Wiem, że czytanie ich na pewno by mi nie pomogło. Każdy w internecie może pisać co mu się żywnie podoba. Zdaję sobie sprawę z tego, że skoro moja forma w pewnym momencie nie była wybitna, zapewne komentarzy negatywnych było znacznie więcej niż pozytywnych. Świadomie podjąłem więc decyzję o "odcięciu" od tego wszystkiego, wiedząc, że to mi w niczym nie pomoże, a tylko negatywnie wpłynie na samopoczucie i późniejszą grę – powiedział ostatnio w TVPSPORT.PL.
Powołanie Kamila Semeniuka na mistrzostwa Europy dziwiło już mniej. Kibice mieli bowiem świadomość zaufania, jakim trener darzy siatkarza. Okazało się, że przyjmujący się za nie odpłacił.
Pierwszy mecz mistrzostw Europy dla Polaków. Kamil Semeniuk wyszedł w podstawowym składzie z Czechami. Efekt? 14 punktów, 59 procent w przyjęciu, 61 procent w ataku, do tego dwa bloki i as. W drugim starciu dostał szansę za słabo spisującego się Tomasza Fornala i ją wykorzystał. Dołożył obronę, kończył niewygodne piłki. Znów był to pozytywny występ. Poprawił przyjęcie zadaniowo, wchodząc w meczu z Danią, a kolejne spotkanie, z Czarnogórą, zakończył po dwóch setach z dorobkiem siedmiu punktów, 100 procent w przyjęciu (dwie próby) i 83 procentami skuteczności w ataku.
Z krytykowanego zawodnika stał się jednym z jaśniejszych punktów kadry, co pokazywał również w meczach towarzyskich.
– Widać od początku sezonu kadrowego, że trener Grbić stara się odbudować Kamila Semeniuka. Dostawał najwięcej szans i najwięcej zaufania przez całą Ligę Narodów i teraz mistrzostwa Europy. Widać, że forma przyjmującego rośnie i wraca na właściwe tory – do tego, do czego nas przyzwyczaił w poprzednich latach – mówił dla TVPSPORT.PL Zbigniew Bartman. – Nie jestem w stu procentach przekonany, ale myślę, że w kolejnym meczu z Belgią wstąpimy właśnie z Semeniukiem i Aleksandrem Śliwką na przyjęciu – zakończył ekspert siatkarski i były zawodnik.
– Myślę, że etap słabszej gry jest już za mną – podkreślił ostatnio Semeniuk.