| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Choć włoska Serie A największe triumfy święciła na przełomie wieków, to wciąż jest uznawana za jedną z najmocniejszych lig piłkarskich w Europie. W ostatnich latach nie zmieniło się jedno – trafienie w losowaniu na przedstawiciela Calcio zazwyczaj nie było dobrą wróżbą. Czy złą serię uda się przełamać piłkarzom Rakowa Częstochowa, którzy w pierwszym meczu grupowym Ligi Europy zmierzą się z Atalantą Bergamo?
WSZYSTKIE MECZE RAKOWA W LIDZE EUROPY W TVP. SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY
Ostatnią odsłonę polsko-włoskiej rywalizacji oglądaliśmy całkiem niedawno – w kwietniu. W ćwierćfinale Ligi Konferencji Lech Poznań najpierw przegrał u siebie z Fiorentiną 1:4. W rewanżu dość nieoczekiwanie był blisko odrobienia strat i dogrywki, ale ostatecznie piłkarze prowadzeni przez Johna van den Broma wygrali "tylko" 3:2 i pożegnali się z rozgrywkami w dobrym stylu.
Była to już 71. odsłona rywalizacji z przedstawicielami Serie A. Liczby mówią właściwie wszystko o jej przebiegu – polskie kluby wygrały tylko 10 spotkań, 20 razy udało się zremisować, a 41 razy górowali Włosi. Zaledwie 6 razy udało się wywalczyć awans kosztem rywala z Italii. Ostatni raz ponad 20 lat temu – podczas pamiętnego sezonu Wisły Kraków prowadzonej przez Henryka Kasperczaka.
Najczęściej polskie kluby rywalizowały z Juventusem – 10 spotkań ze Starą Damą przyniosło tylko jedną wygraną i bilans bramek 14:27. Kolejne miejsca zajmują Inter, Udinese, Napoli i Fiorentina (8 spotkań), ale w żadnym przypadku bilans nie wychodzi na plus. Atalanty Bergamo próżno szukać w tym zestawieniu – dla tego klubu będzie to pierwsza konfrontacja z przedstawicielem Ekstraklasy. Większość spotkań polsko-włoskich rozegrała się w XX wieku – oto 5 najbardziej pamiętnych starć.
5. LECHIA GDAŃSK – JUVENTUS
Rok: 1983
Stawka: 1. runda Pucharu Zdobywców Pucharów
Wyniki: 7:0 dla Juventusu w Turynie i 3:2 dla Juventusu w Gdańsku
Awans: Juventus
Wciąż trudno uwierzyć, że taki mecz w ogóle się wydarzył. Trzecioligowa Lechia przepustkę do Europy wywalczyła w jedyny możliwy sposób – przez Puchar Polski. W finale pokonała zresztą... drugoligowca – Piasta Gliwice. W pierwszej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów los nie był łaskawy. W zasadzie nie dało się trafić gorzej – Juventus był wtedy potęgą na krajowym podwórku.
Po dwóch latach dominacji w Serie A w poprzednim sezonie nie wygrał ligi, a na dodatek przegrał również w finale Pucharu Europy z HSV (0:1). Coppa Italia traktowano jako nagrodę pocieszenia. Skład rywali musiał robić wrażenie. Drużyną zarządzał Giovanni Trapattoni, a w ataku brylował Paolo Rossi – król strzelców ostatniego mundialu. Wspierali go Zbigniew Boniek i Michel Platini, a w defensywie grały takie legendy jak Gaetano Scirea, Claudio Gentile czy Antonio Cabrini.
14 września 1983 roku w Turynie doszło do brutalnego zderzenia z rzeczywistością. Kopciuszek przegrał aż 0:7, co jednoznacznie rozstrzygnęło tę rywalizację na poziomie sportowym. Mimo to rewanż budził jednak olbrzymie zainteresowanie na całym Wybrzeżu i przyciągnął na stadion ponad 40 tysięcy widzów. Spotkanie miało diametralnie inny przebieg – Lechia długimi fragmentami rywalizowała z Juventusem jak równy z równym. Jeszcze na kwadrans przed końcem gospodarze prowadzili 2:1, jednak w końcówce piłkarze Trapattoniego pokazali klasę. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył w 83. minucie Boniek.
28 września 1983 roku na stadionie przy ulicy Traugutta wydarzyło się jednak coś jeszcze. Mecz oglądał Lech Wałęsa, który otrzymał owacje od kibiców. "Skupieni na krytej trybunie głównej partyjni działacze byli tyleż wściekli, ile bezradni. Bezpieka, tajniacy i milicjanci miotali się w bezsilnym chaosie. Oto na ich oczach publicznie doszło do największej po stanie wojennym całkowicie jawnej, politycznej, antykomunistycznej manifestacji. A przecież niepodobna zaaresztować czy choćby spałować 40 tysięcy ludzi!" – wspominał Tomasz Wołek.
4. WISŁA KRAKÓW – LAZIO RZYM
Rok: 2003
Stawka: 1/8 finału Pucharu UEFA
Wynik: 3:3 w Rzymie i 2:1 dla Lazio w Krakowie
Awans: Lazio
Na takie rozgrywki europejskich pucharów kibice w Polsce czekali od lat. Krajowy przedstawiciel wreszcie potrafił zrobić wystarczająco dużo, by nie odpaść przed wiosną. Wisła Kraków w wielkim stylu wyeliminowała znane europejskie firmy. W drugiej rundzie Pucharu UEFA pokonała... włoską Parmę. Przedstawiciel Serie A został wyrzucony z pucharów po dogrywce w Krakowie.
Potem było jeszcze lepiej – Schalke zostało wyeliminowane po pamiętnym 1:4 z Wisłą w Gelsenkirchen. Zespół prowadzony przez Henryka Kasperczaka został wtedy nawet uznany "Drużyną Miesiąca" przez UEFA. Na ostatniej prostej przed ćwierćfinałem los nie był jednak do końca łaskawy. Lazio nie było już może fantastyczną drużyną z końcówki lat dziewięćdziesiątych, która w wielkim stylu sięgnęła po scudetto i ostatni Puchar Zdobywców Pucharów.
Rzymianie wciąż mogli liczyć na kilka znanych nazwisk, ale mieli coraz większe problemy finansowe i nie potrafili już utrzymać największych gwiazd. Pierwszy mecz w WIecznym Mieście był pasjonującym widowiskiem, w którym sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Ostatecznie zakończył się remisem 3:3 i dawał nadzieję na awans. Transmisję z pierwszego spotkania obejrzało w TVP 2 ponad 16 milionów widzów.
Rewanż został przełożony ze względu na zły stan murawy. Rozpoczął się jednak idealnie – od gola Marcina Kuźby. Niestety – błędy broniącego bramki Angelo Huguesa sprawiły, że krakowianie ostatecznie przegrali 1:2 i odpadli z rozgrywek. Mimo to dali się poznać piłkarskiej Europie z jak najlepszej strony, a Maciej Żurawski, Kalu Uche i Kamil Kosowski wkrótce trafili do zagranicznych klubów.
– Nasza drużyna po prostu wychodziła na boisko i dawała z siebie maksa. Jeżeli przeciwnik pozwalał, to strzelaliśmy gole niezależnie od tego, czy był to Stomil Olsztyn czy Lazio Rzym. Jeśli ktoś pozwalał na konstruowanie akcji, to my to po prostu robiliśmy – tak przepis na sukces streścił Kosowski.
3. WIDZEW ŁÓDŹ – JUVENTUS
Rok: 1980
Stawka: II. runda Pucharu UEFA
Wyniki: 3:1 dla Widzewa w Łodzi i 3:1 dla Juventusu w Turynie (4-1 dla Widzewa w rzutach karnych)
Awans: Widzew
Juventus prowadzony przez Trapattoniego pojawił się w Polsce jeszcze zanim trafił na Lechię. Na początku lat osiemdziesiątych dwukrotnie rywalizował z łódzkim Widzewem. Oba te starcia zapisały się w historii polskiej piłki, jednak za pierwszym razem udało się coś wprost niewyobrażalnego – europejski gigant został wyeliminowany i poniósł jedyną porażkę w starciach z polskimi drużynami.
W składzie rywali brakowało jeszcze Platiniego i Bońka (który między innymi tym dwumeczem zapracował na transfer), ale w bramce występował Dino Zoff, a za zdobywanie goli odpowiadał Roberto Bettega. 22 października 1980 roku to właśnie słynny napastnik zdobył bramkę dla Juventusu, ale... było to tylko trafienie honorowe. Gole Andrzeja Grębosza, Marka Pięty i Włodzimierza Smolarka sprawiły, że drużyna trenera Jacka Machcińskiego udała się do Turynu ze sporą zaliczką.
Tam przeciwnicy pokazali drugie oblicze – dużo lepsze. Straty odrobili tuż po przerwie, jednak trafienie Pięty wystarczyło do dogrywki. Ostatecznie o wszystkim musiała rozstrzygnąć seria rzutów karnych, w której piłkarze Widzewa byli bezbłędni. Decydującą "jedenastkę" wykorzystał... Zbigniew Boniek, który latem 1982 roku został piłkarzem Juventusu.
W nowej roli zmierzył się z piłkarzami Widzewa w półfinale rozgrywek o Puchar Europy. W kwietniu 1983 roku w Turynie na listę strzelców znów wpisał się Grębosz, ale... tym razem trafił do własnej bramki. Gospodarze wygrali 2:0 i w dobrych humorach przyjechali do Polski. Szybki gol Rossiego dał im komfort, ale w drugiej połowie dwa gole Krzysztofa Surlita sprawiły, że Widzew wrócił do gry. Czar prysł, gdy w 82. minucie na 2:2 trafił z rzutu karnego Michel Platini.
2. GÓRNIK ZABRZE – AS ROMA
Rok: 1970
Stawka: półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów
Wyniki: 1:1 w Rzymie, 1:1 (2:2 po dogrywce) w Zabrzu, 1:1 w Strasbourgu
Awans: Górnik Zabrze (rzut monetą)
Rywalizacja między tymi drużynami była tak zacięta, że nie rozstrzygnęły jej trzy mecze i dwie dogrywki. Przez 330 minut piłkarze Górnika i Romy szli łeb w łeb. Rzymianie wzięli udział w rozgrywkach dzięki triumfowi w Coppa Italia, który zadedykowali Giuliano Taccoli – tragicznie zmarłemu w trakcie poprzedniego sezonu napastnikowi.
Puchar Zdobywców Pucharów miał być kolejnym trofeum wygranym dla zmarłego kolegi. W zespole prowadzonym przez sędziwego Helenio Herrerę błyszczał zwłaszcza młodziutki Fabio Capello, któremu "Mag Futbolu" dał wolną rękę w środku pola. W pierwszym meczu w Rzymie lepsze wrażenia sprawiał Górnik, któremu prowadzenie zapewnił Jan Banaś. Po przerwie wyrównał Elvio Salvori, ale więcej niż o grze dyskutowano o słabej formie sędziego.
Rewanż w Zabrzu rozpoczął się najgorzej jak tylko mógł – Capello już w 9. minucie wykorzystał rzut karny. Gospodarze ruszyli w pogoń – remis i dogrywkę zapewnił Włodzimierz Lubański, który w samej końcówce również trafił z jedenastu metrów. W 93. minucie po golu napastnika było już 2:1 i przez 25 minut Górnik był jedną nogą w finale aż do 120. minuty, gdy w dramatycznych okolicznościach rywalizację znów wyrównał Francesco Scaratti.
Według przepisów potrzebny był trzeci mecz – na neutralnym terenie. Spotkanie rozegrano w Strasburgu, ale rozstrzygnięcia znów nie było. Prowadzenie Górnikowi dał po znakomitej indywidualnej akcji Lubański, jednak gospodarze wyrównali po kolejnym dyskusyjnym rzucie karnym za sprawą Capello. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc zgodnie z regulaminem postanowiono zdać się na los. Stanisław Oślizło "wygrał" rzut monetą i niezwykły awans stał się faktem.
– Cieszę się, że moi zawodnicy wykazali odpowiednią wytrzymałość nerwową, jak również doskonałą kondycję. Podziwiam chłopców, że w tym dramatycznym, nerwowym maratonie do końca walczyli nadzwyczaj ambitnie, cały czas nie rezygnując z awansu mimo przeciwności w postaci niedobrego sędziowania – podsumował Michał Matyas, trener zabrzan.
W finale dramatyczna historia Górnika nie doczekała się szczęśliwego zakończenia. Zaledwie tydzień po morderczym maratonie w Strasburgu – który dodatkowo wydłużyła o ponad pół godziny dwukrotna awaria oświetlenia – w Wiedniu doszło do starcia z Manchesterem City. Anglicy wygrali 2:1, a drugą bramkę zdobyli z rzutu karnego. Ten triumf pozostał ich jedynym w europejskich pucharach przez ponad pół wieku – zmienił to dopiero Pep Guardiola w sezonie 2022/23.
1. LEGIA WARSZAWA - SAMPDORIA GENUA
Rok: 1991
Stawka: ćwierćfinał Pucharu Zdobywców Pucharów
Wyniki: 1:0 dla Legii w Warszawie, 2:2 w Genui
Awans: Legia Warszawa
Sampdoria nie jest historycznie postrzegana jako klub z tej samej półki co Milan, Inter czy Juventus, ale na początku lat dziewięćdziesiątych zaliczała swoją złotą erę. Za kadencji Vujadina Boskova najpierw klubowa tablota dwukrotnie powiększyła się o Coppa Italia, a potem było tylko lepiej.
O sile rywala Legii i obrońcy tytułu stanowiły włoskie gwiazdy. W ataku znakomity duet stworzyli Gianluca Vialli i Roberto Mancini. Pierwszy częściej kończył akcje, drugi potrafił też z powodzeniem dogrywać. W prasie stali się znani jako "bliźniacy od bramek". Prywatnie zostali przyjaciółmi – na dobre i na złe. – Łączyła nas wyjątkowa więź – zdradził Mancini, który już jako selekcjoner reprezentacji Włoch zatrudnił dawnego przyjaciela z boiska w sztabie.
Zespół Boskowa został zbudowany w oparciu o solidne fundamenty. Gianluca Pagliuca był jednym z najlepszych bramkarzy w kraju, a Pietro Vierchowood i Atillo Lombardo wyróżniającymi się kadrowiczami. Sezon 1990/91 miał przynieść tej ekipie pierwsze w historii scudetto. W historycznym triumfie pomogła passa 19 meczów bez porażki, która rozpoczęła się w styczniu i potrwała... już do końca. W środku tej serii trzeba było jednak zagrać dwumecz z Legią.
Gdy Sampdoria zaliczała znakomite miesiące, zespół z Warszawy przeważnie zawodził. W lidze piłkarze prowadzeni przez Władysława Stachurskiego seryjnie gubili punkty i nigdy nie byli poważnym pretendentem do mistrzostwa. O całym sezonie ligowym najlepiej świadczy większa liczba remisów (12) i porażek (10) niż zwycięstw (8) oraz bilans bramek (24:24).
W marcu można było jednak o tym na moment zapomnieć. W Warszawie doszło do sensacji – gol Dariusza Czykiera zapewnił skromną zaliczkę przed rewanżem. – Myśleliśmy, że będzie ciężko. Tymczasem nakręcił nas mocno trener Stachurski. Powtarzał, że przyjechali tacy sami zawodnicy jak my, tylko oni więcej zarabiają. Jechaliśmy na rewanż bez poczucia obawy. Wiedzieliśmy, że nawet jeśli odpadniemy to i tak zaszliśmy do naprawdę dalekiej fazy – wspominał w rozmowie z TVPSPORT.PL Jacek Sobczak.
Rewanż był popisem napastnika, ale nie Viallego i Manciniego – choć obaj też wpisali się na listę strzelców. Wcześniej dwa gole Wojciecha Kowalczyka zapewniły Legii bezpieczne prowadzenie. W końcówce mecz stał się brutalny, a przyszli mistrzowie Włoch nie uciekali się do różnych sztuczek. Tuż po golu na 2:2 doszło do zamieszania pod bramką Macieja Szczęsnego, który następnie wyleciał z boiska. Wobec wyczerpania limitu zmian ostatnie minuty w bramce musiał spędzić... stoper Marek Jóźwiak.
Awans stał się jednak faktem, a Legia znalazła się w półfinale z takimi gigantami jak Barcelona, Juventus i Manchester United. Ostatecznie trafiła na zespół prowadzony przez Aleksa Fergusona. W Warszawie przed kilkadziesiąt sekund nawet prowadziła 1:0, by ostatecznie przegrać 1:3. Rewanż zakończył się jednak remisem 1:1 z późniejszym triumfatorem rozgrywek, a 18-letni Kowalczyk wyróżnił się kolejnym golem.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (960 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.