{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Reprezentacja Polski. Michał Probierz wielokrotnie potrafił skraść show na konferencjach prasowych. Najlepsze cytaty kandydata na trenera

Whisky, spakowana walizka, kwiatek i... show po niemiecku. Michał Probierz potrafi mówić ciekawie o futbolu. Wielokrotnie udowadniał to podczas konferencji prasowych. Zebraliśmy najciekawsze wypowiedzi kandydata na selekcjonera reprezentacji Polski.
Idealny selekcjoner nie istnieje? Wręcz przeciwnie!
W Polsce jest obecnie moda na zagranicznych trenerów, więc "Herzlich willkommen in Białystok. Ich werde Deutsch sprechen und sondern ich werde auch ein anderen Trainer" – powiedział Probierz na jednej z konferencji prasowych Jagiellonii Białystok.
W przeszłości wielokrotnie podkreślał, że polska myśl szkoleniowa nie odbiega od zagranicznej i krajowi trenerzy powinni być bardziej szanowani. Nawiązaniem do tego były m.in. te słowa: "Zawsze powtarzam, że w Polsce trener w jednej ręce powinien trzymać podpisany kontrakt, a w drugiej spakowaną walizkę. U nas zawsze jest się na wylocie, tylko nie każdy trener o tym wie." – mówił kilka lat temu.
Ciekawie było również podczas rywalizacji Probierza z Henningiem Bergiem. W pewnym momencie ówczesny trener Jagiellonii potrafił wręczyć szkoleniowcowi Legii rozmówki polsko-norweskie. – Jest chyba moim największym fanem – sugerował Berg. – To, że był dobrym piłkarzem i mówi płynnie po angielsku, nie znaczy, że musi być lepszym trenerem od Polaków. Wszyscy czekamy, aż Berg przemówi w naszym języku – mówił Probierz. Gdy Berg miał trudniejszy moment, jego oponent sugerował, że gdyby nie był obcokrajowcem, nie pracowałby już w Ekstraklasie.
Probierz podczas konferencji prasowej potrafił zadzwonić do... żony jednego z dziennikarzy.– Panie Andrzeju, niech pan oddzwoni do żony, a ja ją pozdrowię – powiedział. – Dzień dobry pani Elżbieto. Michał Probierz kłania się z tej strony, trener Cracovii. Pan Andrzej jest tutaj pod dobrą ręką, na konferencji prasowej, więc niech się pani nie martwi.
Nie gryzł się w język również podczas wywiadu dla "Piłki Nożnej". W 2017 roku odniósł się też do pracy z reprezentacją. – Trener jest trochę jak... dziwka – idzie tam, gdzie go chcą. Nie mamy takiego komfortu, że tu chcemy, a tam nie chcemy pracować. To życie pisze za nas scenariusze. Kiedy 20 lat temu mówiłem o budowie baz i szkoleniu, co dziś uznaje się za podstawy, uznawano mnie za debila. Reprezentacja dziś zupełnie mnie nie interesuje. Nie chciałbym teraz prowadzić zespołu narodowego, to nie dla mnie. Praca raz na trzy miesiące, polegająca głównie na selekcji, to coś, co w tym momencie w ogóle mnie nie pociąga. Może kiedyś, gdy będę starszy... Lubię przyjść codziennie na trening, zobaczyć, kto jest zadowolony, a kto nie, żyć na bieżąco problemami drużyny – dodał.
Na koniec należy wspomnieć o pamiętnym... whisky. Słowa wypowiedziane na stadionie przy ul. Łazienkowskiej przeszły do historii polskiego futbolu. – Mamy jakieś marzenia, chcemy coś robić... Zastanówmy się nad sensem polskiej piłki – jest coraz gorzej. Mówimy o szkoleniu, o innych rzeczach, ale zastanówmy się, po co trenować i po co grać? Moja pierwsza myśl to była rezygnacja z trenowania i zajęcie się czymś innym, menedżerką może... Sportowa rywalizacja traci jakikolwiek sens. Przyjadę do domu i chyba whisky se pier***ę, bo co mi pozostało. Albo szybciej – zakończył.

