| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Ruch zagra w piątek na wyjeździe z Górnikiem Zabrze w Wielkich Derbach Śląska. Oba zespoły dotychczas zdobyły po sześć punktów i znajdują się w dolnej części tabeli. – Zawodnicy zdają sobie sprawę z tego, jaka atmosfera będzie panować. Jeśli ktoś boi się takiego klimatu, niech zgłosi mi niedyspozycję i nie wychodzi na boisko – podkreślił w rozmowie z TVPSPORT.PL Jarosław Skrobacz, trener drużyny z Chorzowa.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Po pierwszych kolejkach Ruch ma w dorobku sześć punktów. Takiego właśnie początku sezonu pan oczekiwał?
Jarosław Skrobacz: – Jesteśmy beniaminkiem, który musi odnajdywać się w określonych realiach. Mam na myśli przede wszystkim to, że mecze domowe rozgrywamy na stadionie w Gliwicach, a także fakt, że obracamy się w określonych, ograniczonych możliwościach finansowych. Z tego powodu nie widzę powodów, żebyśmy po pierwszych spotkaniach jakoś nisko schylali głowy. Poza wysoką porażką z Legią Warszawa pozostałe spotkania były "na styku". W niektórych momentach zabrakło nam doświadczenia i jakości. Nic się jednak nie zmienia. Wciąż chcemy wycisnąć jak najwięcej z rundy jesiennej i zobaczyć, co uda się osiągnąć do końca tego roku.
– Których punktów szczególnie panu szkoda?
– Można powiedzieć, że zasłużonej porażki doznaliśmy na inaugurację w Lubinie. Trzeba jednak pamiętać, że prowadziliśmy i gdyby Bartłomiej Kłudka nie zdobył być może najpiękniejszej bramki w karierze, wcale nie musieliśmy przegrać. O straconych punktach można mówić również w kontekście porażki z Jagiellonią. Mieliśmy sporo sytuacji, których nie zamieniliśmy na gole, ale zrobili to rywale. Wielkim niedosytem był także remis ze Stalą Mielec. Podsumowując, mogliśmy mieć chociaż dwa punkty więcej.
– Niedawno mówił pan, że niektórzy zawodnicy w najbliższym czasie muszą udowodnić swoją przydatność do gry w Ekstraklasie. To było pogrożenie palcem niektórym zawodnikom?
– Absolutnie nie, nie dopatrywałbym się w tym drugiego dna. Wiadomo jak jest w życiu – każdy chciałby pracować jak najwyżej, znaleźć się wysoko w hierarchii firmy, ale nie każdy ma do tego predyspozycje. Czasami bywa też tak, że dany człowiek po prostu musi poczekać, by odnaleźć się w bardziej wymagającej roli. To normalne także w świecie futbolu.
– Musieliście dokonać dużo modyfikacji w planie gry? Oczywiste jest, że w meczach Ekstraklasy nie jesteście faworytami już tak często, jak poziom niżej.
– Niewątpliwie, w drużynach ekstraklasowych jest więcej jakości piłkarskiej, zawodnicy są też lepiej ułożeni pod względem taktycznym. Z tego powodu musimy szukać innych sposobów.
– Zawodnicy mają duży kłopot z odnalezieniem się na ekstraklasowych boiskach?
– Niestety, da się to dostrzec. Objawia się to głównie poprzez szybkie podejmowanie decyzji i reagowanie na murawie. Raz nie działa głowa, innym razem zawodzi co innego... Jeden zawodnik lubi grać przy pełnych trybunach na stadionie Legii, kto inny nie radzi sobie w takiej sytuacji tak dobrze.
– Mówił pan, że drużynie w pierwszych kolejkach brakowało także utrzymywania się przy piłce tuż po jej odbiorze. Pracowaliście nad tym elementem podczas przerwy na mecze kadry?
– Staraliśmy się poprawić różne aspekty, rozegraliśmy także sparing z Piastem Gliwice, który przegraliśmy 0:3. To również pokazuje, w jakim miejscu jesteśmy pod względem kadrowym. Jeśli wystawiamy optymalny skład, to jesteśmy w stanie zremisować z takim zespołem w meczu o stawkę. Gdy jednak rozgrywamy sparing i sprawdzamy szerokość kadry, to widzimy, że jednak sporo nam brakuje.
– To były pana pierwsze tygodnie w roli pierwszego trenera w Ekstraklasie. Coś pana zaskoczyło?
– Trudno mówić o czymś, co specjalnie mnie zdziwiło, bo mimo że nie pracowałem w Ekstraklasie, to zawsze bacznie śledziłem te rozgrywki. Moim zdaniem Ekstraklasa z roku na rok jest silniejsza, świadczą o tym również wyniki naszych drużyn w europejskich pucharach. Czołówka jest naprawdę mocna, także pod kątem finansowym, dlatego byłoby dla mnie dużym zaskoczeniem, gdyby któryś z beniaminków wszedł do ligi z przytupem i nagle na dłużej zadomowił się w czubie tabeli.
– Niedawno zamknęło się okno transferowe. Jest pan zadowolony z wykonanych ruchów?
– Poruszamy się w określonych granicach, jeśli chodzi o finanse i w pełni rozumiem takie podejście władz klubu. Wszyscy są nauczeni tym, co wydarzyło się w Chorzowie kilka lat temu. Proszę wyobrazić sobie sytuację, w której zimą zaryzykowalibyśmy i wydali mnóstwo pieniędzy, a następnie nie awansowali do Ekstraklasy. Życie brutalnie by nas zweryfikowało. Wiem, że część kibiców jest niezadowolona z takiej sytuacji i chciałaby odważniejszych ruchów. Trzeba jednak zachować rozsądek, a ja w pełni to akceptuję i chcę się w tym odnaleźć.
– W piątek zagracie na wyjeździe z Górnikiem Zabrze. Trudno spodziewać się tego, że na trybunach poczujecie przyjazną atmosferę. Jak ważny będzie to test dla pana piłkarzy?
– Zawodnicy zdają sobie sprawę z tego, jaka atmosfera będzie panować na stadionie w Zabrzu. Jeśli jednak ktoś boi się takiego klimatu, to niech zgłosi mi niedyspozycję i nie wychodzi na boisko. Potrzebujemy zawodników, którzy wiedzą, co ich czeka i są gotowi, by zmierzyć się z tym wyzwaniem. Tylko w ten sposób możemy sobie poradzić. Górnik też ma za sobą jedną wysoką porażkę, ale trzeba pamiętać, że spotkanie z Jagiellonią mogło potoczyć się inaczej. Górnik miał świetną końcówkę rundy wiosennej i pokazał, że wcale nie jest zespołem, który stać jedynie na walkę o utrzymanie.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
Radomiak Radom