| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Derby Poznania. Dla przeciętnego kibica zwykły mecz Ekstraklasy. Dla poznaniaków okazja do wspólnego wspierania swoich drużyn. Co w nich takiego szczególnego? Czy faktycznie jest tak rodzinnie? Czy lokalizacja rozgrywania meczu jest sprawiedliwa? Co ze stadionem Warty? Pojechaliśmy do Poznania, żeby zdobyć odpowiedzi na nurtujące pytania.
Derby, czyli mecz z odwiecznym rywalem. Nieodłącznym elementem są oprawy, wyzwiska i gorąca atmosfera. Na boisku trzeszczą kości. Na trybunach jedni przekrzykują drugich. Są jednak wyjątki, a jednym z nich potyczka poznańskich drużyn: Warty i Lecha. Nie bez przyczyny to #JedyneTakieDerby.
Spacerując po ulicach Poznania dwie godziny przed meczem, można było zobaczyć fanów obu drużyn spędzających wspólnie czas. Niektórzy nawet byli ubrani w barwy i Warty, i Lecha. Gdy pytamy jednego z nich komu bardziej kibicuje, odpowiada, że sercem jest za Lechem, ale Wartę darzy sporym sentymentem. I takich przypadków jest wiele, bo gdy Kolejorz gra na wyjeździe, to niektórzy udają się na wycieczkę do oddalonego o 50 kilometrów Grodziska Wielkopolskiego, by obejrzeć spotkanie zespołu Dawida Szulczka. Woleliby jednak, by grał on w ich mieście.
Stadion otWarty
Kilka dni przed meczem Warta Poznań przedstawiła plan rozwoju na kolejne trzy lata. Zakłada on ustabilizowanie pozycji w Ekstraklasie. Kontynuowanie wizji bycia klubem EKO oraz otwartego dla rodzin, tzn. bez typowej dla piłki nożnej otoczki kibicowskiej, związanej z wulgaryzmami, a nawet przemocą. Zwieńczeniem ma być powrót do domu, czyli na stadion przy Drodze Dębińskiej. Zakończenie prac planowane jest na 2027 rok. Projekt jest imponujący, bo znajduje się w nim m.in. ogród na dachu budynku klubowego, pszczela pasieka na trybunie B oraz zielona ściana od strony północnej.
Plany ambitne, ale nie jest tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać. Klub wciąż potrzebuje środków, by zrealizować ten projekt. Stąd nacisk na władze miasta. Na ulicach i stadionie w dniu meczu nie brakowało transparentów skierowanych do prezydenta miasta, Jacka Jaśkowiaka, nawołujących do budowy obiektu Warty.
Zieloni postanowili ruszyć też ze specjalną akcją Stadion otWarty. Jest to nic innego, jak oddanie głosu mieszkańcom, by ci wypowiedzieli się na temat budowy nowego obiektu. — To dla nas sposób na poznanie ich oczekiwań i potrzeb. Wierzymy, że wspólnie możemy stworzyć miejsce, które będzie dumą dla całego miasta — mówi Marcin Kozubski, dyrektor marketingu i komunikacji Warty Poznań.
A teraz już piłka…
Tradycją derbów Poznania jest wspólna konferencja przedmeczowa. Nie brakowało na niej uśmiechów i komplementów z obu stron. Padła też ważna deklaracja. — Z racji tego, że sędzią spotkania będzie Szymon Marciniak, musimy zagrać lepiej niż zwykle, bo nie wypada, żeby przy arbitrze światowej klasy pokazać się ze słabej strony — stwierdził szkoleniowiec Zielonych, Dawid Szulczek.
Po chwili dodał. — Powinniśmy wygrać 3:2 — odpowiadając z uśmiechem na pytanie o przewidywanie wyniku. Byłby to scenariusz wymarzony, bowiem nigdy wcześniej nie udało mu się pokonać Lecha. Niektórzy z przekąsem mówili, że tak jak tradycją derbów są wspólne przedmeczowe konferencje, tak jest też nią porażka Warty.
Chciano z tym skończyć. Moment wydawał się idealny. Lech złapał zadyszkę, a do tego w ostatniej chwili ze składu wypadł Mikael Ishak. W Poznaniu czuć było dużą mobilizację. Sprzedanych ponad 28 tysięcy biletów. To rekord w derbach. Ba, jak podał na portalu X Jakub Szlendak, jest to wynik niemal równy łącznej liczbie fanów obecnych na domowych meczach Warty w sezonie 2021/22 i stanowiący ponad połowę frekwencji z zeszłego sezonu (ostatnie derby Warta również grała jako gospodarz na stadionie Lecha).
W historii domowych spotkań Warty tylko raz na trybunach było więcej kibiców. To dawne dzieje, bo 1971 rok i mecz 2. ligi z ŁKS-em Łódź. Fani jednak przyszli wtedy głównie oglądać finał etapu kolarskiego Wyścigu Pokoju, który w tamtym czasie cieszył się dużą popularnością i który odbywał się w tym samym miejscu tuż po ostatnim gwizdku.
Rekord frekwencji, solidny zarobek i brak uczciwości?
Warta już po raz drugi domowy mecz z Lechem rozgrywała na jego obiekcie. Regulamin nie zabrania takiego wariantu, więc klub z niego korzysta. Zakładając, że na stadion w Grodzisku Wielkopolskim przyszłoby około 5 tysięcy osób, zarobek byłby nieporównywalnie mniejszy niż na stadionie przy Bułgarskiej.
Po ogłoszeniu lokalizacji rozgrywania spotkania, Warta usłyszała sporo krytyki. Chodzi o uczciwość wobec innych drużyn. Nie owijając w bawełnę, dzięki tej decyzji walczący o mistrzostwo Lech otrzymał dodatkowy mecz u siebie, bo na trybunach trudno było usłyszeć fanów “gospodarzy”. O zdanie w tej sytuacji zapytaliśmy kilku dziennikarzy.
– Derby przy Bułgarskiej to kontrowersyjna rzecz. Regulaminowo wszystko się zgadza, ale etycznie można mieć wątpliwości. Nie jest to sprawiedliwe, że Lech gra mecz więcej u siebie. Rozumiem to jako poznaniak, bo ma to być święto futbolu z kilkunastotysięczną publicznością. Natomiast nie dziwię się rywalom, którzy mają zastrzeżenia – tłumaczy Dawid Dobrasz z portalu meczyki.pl.
— Nie jest to do końca sprawiedliwe dla innych drużyn. Trzeba jednak zrozumieć poznański punkt widzenia. Trudno byłoby rozegrać ten mecz w Grodzisku Wielkopolskim, bowiem jest to miejscowość oddalona o 50 kilometrów od Poznania. Nie byłoby to udogodnieniem dla kibiców. Tutaj mecz mogło zobaczyć zdecydowanie więcej fanów — twierdzi Radosław Laudański, prowadzący podcast “Poznański Express”.
– Wyróżnianie jednego klubu dodatkowym meczem na własnym stadionie nigdy nie będzie sprawiedliwe. To nadal tworzenie precedensu, na którym korzysta jeden zespół. Da się znaleźć logikę rozgrywania derbów Poznania na reprezentacyjnym stadionie, a nie w oddalonym Grodzisku Wielkopolskim. To pomaga marketingowo, buduje prestiż w mieście i na pewno cieszy lokalnych kibiców. Jednocześnie zachwiana jest równowaga w kontekście pozostałych szesnastu drużyn w lidze. Nie jest to na pewno skrajnie niesprawiedliwe, nie ma sensu dorabiać do tego nadzwyczajnej ideologii, ale nadal pojawia się tu czynnik, który komuś sprzyja – twierdzi warszawski dziennikarz TVPSPORT.PL, Piotr Kamieniecki.
Kolejny raz rozgrywanie meczu przy Bułgarskiej spotkało się też ze sprzeciwem ze strony kibiców. Po meczu stowarzyszenie fanów "Na Warcie" wydało oświadczenie, w którym sprzeciwiło się działaniom zarządu. Według nich spotkanie z Lechem powinno odbyć się w Grodzisku Wielkopolskim.
"Jesteśmy wkur*****. Mówiliśmy – mecze w roli gospodarza na Bułgarskiej są bez sensu. Są także bez sensu w tym terminie, bo zamiast mówić, że Warta nie ma stadionu przed wyborami samorządowymi, wyborami parlamentarnymi, my oddajemy temat walkowerem, bo zarząd się połakomił na kilkadziesiąt tysięcy złotych" – czytamy w części komunikatu.
Marciniak patrzył, ale do zachwytu było daleko
Za słowami trenera Szulczka o dopasowaniu się poziomem gry do klasy sędziego niestety nie poszły czyny. Pierwsza połowa była ciekawa tylko momentami. Warta bała się ryzykować. Weszła nerwowo w mecz i później trudno było złapać dobry rytm.
Bohaterem został Filip Marchwiński, który otworzył wynik spotkania w 28. minucie i był najaktywniejszym graczem Lecha. Na 2:0 podwyższył Filip Dagerstal i derby Poznania po raz kolejny zakończyły się zwycięstwem Kolejorza. Seria bez porażki trwa od 1995 roku.
Po konferencji prasowej, wychodząc ze stadionu, można było spotkać jeszcze nielicznych kibiców, którzy zostali na obiekcie. Pytając o odczucia po meczu, usłyszeliśmy, że druga tak dobra okazja, by wygrać z Lechem, może się prędko nie przydarzyć.
Faktycznie, Kolejorz nie zachwycił, ale przełamał złą serię i zwyciężył pierwszy raz od spotkania u siebie ze Spartakiem Trnawa. Trener John van den Brom miał odmienne zdanie co do stylu. — Jak dobrze wiecie, po nie najlepszych występach w naszym wykonaniu jestem pierwszy, żeby o tym mówić, jednak dzisiaj nie tylko udało nam się wygrać, ale także zrobić to w dobrym stylu — stwierdził na pomeczowej konferencji.
— Realnie, żeby wygrać taki mecz, tak naprawdę wiele rzeczy musi współgrać. Potrzebujemy więcej szczęścia, wszystkich zawodników zdrowych, a także kilku osłabień w obozie rywala. Sprowadzenie wyniku do systemu, odwagi czy tego, czy nam się chce, to błędna droga. Przyczyn należy szukać w jakości — skomentował Dawid Szulczek.
Finalnie więc wszystko zostało po staremu. Derby Poznania nie zachwyciły. Zgodnie z tradycją odbyła się wspólna konferencja i trzy punkty padły łupem Lecha. Kolejna okazja do odwrócenia złej passy na wiosnę.