| Inne

Co sprawia, że substancja jest dopingiem? I dlaczego czasami wykrywa się ją dopiero po latach?

Doping w sporcie (fot. Getty Images)
Doping w sporcie (fot. Getty Images)

Profesjonalni sportowcy muszą przestrzegać ustalonych reguł. Nie wolno im zażywać substancji znajdujących się na liście zakazanych. Ale właściwie dlaczego? Co sprawia, że jedne środki są legalne, a inne nie? Dlaczego niektórych dopingowiczów dopada się dopiero po latach i czy zdarza się "skazywanie" niewinnych? O tym wszystkim porozmawialiśmy z dyrektorem Polskiej Agencji Antydopingowej Michałem Rynkowskim.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
"10 minut, złamana kariera". Czym zawiniła Maliszewska?

Czytaj też

Natalia Maliszewska (fot. Getty Images)

"10 minut, złamana kariera". Czym zawiniła Maliszewska?

PIŁKA MIMO WOJNY. "SYRENY WYJĄ CZASAMI NAWET KILKA RAZY DZIENNIE"

Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Czy wierzy pan w czysty sport?
Michał Rynkowski, dyrektor POLADA: – Tak, zdecydowanie. System antydopingowy w ostatnich latach ewoluował i znacznie trudniej jest oszukiwać. Nie mam wątpliwości, że większość sportowców jest uczciwa, a sytuacja jest pod kontrolą. Jednakże, podskórnie czujemy, że w niektórych dyscyplinach są zawodnicy cały czas próbujący iść na skróty. Takim przyglądamy się poprzez realizację działań śledczych czy kontrolnych. Pełnego spokoju nie będzie nigdy. Zdajemy sobie sprawę, że cały czas musimy się rozwijać, by skutecznie dbać o prawa uczciwych sportowców. Jednak z optymizmem patrzę na to, co dzieje się w sporcie wyczynowym. Bardziej niepokoi mnie sport amatorski i sport osób aktywnych fizycznie, gdzie stosowanie dopingu zdaje się być bardziej powszechne. I to jest niebezpieczne.

– Czy możemy być zatem pewni, nawet ograniczając się tylko do XXI wieku, że każdy medal olimpijski lub mistrzostw świata został wywalczony w sposób czysty?
– Nikt nie jest w stanie dać stuprocentowej gwarancji. To, że dziś wynik kontroli antydopingowej jest negatywny nie oznacza, że mamy do czynienia w pełni z klarowną sytuacją. Pokazała to historia igrzysk olimpijskich w Londynie. Podczas samej imprezy przypadków było niewiele, a po latach okazało się, że dziesiątki zawodników stosowało środki zabronione, których wykrycie nie było wówczas możliwe. Te substancje już wtedy były oczywiście zabronione, ale możliwości analityczne nie były aż tak zaawansowane. A więc o tym, że ktoś oszukiwał możemy dowiedzieć się dopiero po latach.

Poza tym stosowanie środków zabronionych jest wykrywane nie tylko podczas takich kontroli. Wszyscy zawodnicy przez okres kilku lat, a jeśli są na topie nawet przez całą karierę, są profilowani w ramach tzw. paszportu biologicznego, czy to w zakresie hematologicznym, czy steroidowym. Profilowanie polega na tym, że nie szuka się samej substancji, a skutków jej stosowania. Jeśli parametry krwi czy innych "markerów" zaczynają odbiegać od normy, może to oznaczać, że w konkretnym czasie był stosowany doping, czy to krwią, czy sterydami anabolicznymi. Ostatnio mamy na tapecie sprawę Simony Halep, której został postawiony nie tylko zarzut stosowania substancji zabronionej, ale także ten dotyczący paszportu biologicznego. Bo wskazywał on, że zawodniczka mogła stosować doping w międzyczasie.

Tak więc w walce z dopingiem nie ma stuprocentowych gwarancji. Niektóre rzeczy będą wychodziły po latach. Zakładam, że będzie ich coraz mniej, bo mam nadzieję, że system skutecznie odstrasza potencjalnych oszustów. Szczególnie, że konsekwencją jest nie tylko dyskwalifikacja, ale i ostracyzm społeczny.

– Czym jest "doping krwi"?
– Autotransfuzje, transfuzje. Przyjmowanie preparatów krwiopochodnych, które przede wszystkim mają wpłynąć na zwiększenie liczby czerwonych krwinek, które są nośnikiem tlenu.  

– Wspomniał pan, że są przypadki, w których doping wykrywa się po latach, a wynika to z braku narzędzi. Jak rozległe są te "dziury" w antydopingowej siatce?
– Trudno to konkretnie określić. Metody stosowania dopingu stale się zmieniają, bo zmieniają się substancje i cele, w jakich zawodnicy je zażywają. W ogólnej percepcji doping kojarzymy z czymś, co ma pomóc tu i teraz, w konkretnych zawodach. Taki magiczny napój, dostarczający dodatkową siłę. A to tylko część prawdy. Wiele substancji zabronionych jest stosowana poza zawodami: pozwala na zwiększenie obciążeń treningowych, lepszą regenerację, coś dzięki czemu zdobywa się przewagę. Zabronione są też środki umożliwiające wypłukiwanie substancji zabronionych z organizmu. Tak więc mimo, że na samych zawodach sportowiec będzie "czysty", jego wyniki mogą być efektem stosowania dopingu. Dlatego system antydopingowy poza standardowymi kontrolami realizuje działania śledcze, analityczne, prowadzi kontrole w miejscach pobytu zawodników. Są one niezapowiedziane. Szalenie istotne jest więc, żeby zawodnicy prawidłowo podawali dane pobytowe. Żeby, gdy pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości, można było przeprowadzić kontrolę tak szybko, jak to możliwe.

– Jak często próbki z przeszłości są badane?
– Wszystkie próbki pobrane podczas igrzysk olimpijskich czy innych ważnych zawodów są przechowywane. Kiedyś był to okres ośmiu lat, a teraz dziesięciu. Międzynarodowy Komitet Olimpijski ma w praktyce badanie wybranych próbek przed kolejnymi edycjami igrzysk. Są one wskazywane czasami losowo, a czasami na podstawie podejrzeń bądź grup ryzyka. W ten sposób weryfikuje się, czy w przeszłości nie doszło do stosowania dopingu.

"10 minut, złamana kariera". Czym zawiniła Maliszewska?

Czytaj też

Natalia Maliszewska (fot. Getty Images)

"10 minut, złamana kariera". Czym zawiniła Maliszewska?

(fot. Getty Images)
(fot. Getty Images)

– Od czasu igrzysk w Londynie minęło już przeszło 10 lat. Możemy więc uznać je za zamknięty rozdział?
– Tak. Temat Londynu jest już zamknięty. Największa liczba przypadków z tamtych igrzysk została ujawniona przed igrzyskami w Rio de Janeiro.

– Podnoszenie ciężarów, kategoria do 94 kilogramów. Po czasie za doping zdyskwalifikowano 7 z 10 zawodników grupy A i jednego z grupy B. Proszę wybaczyć, ale nie wierzę ani w to, że w grupie B tylko jeden zażywał środki niedozwolone, ani w to, że w grupie A znalazło się trzech sprawiedliwych. 
– Problem polega na tym, że nie wszyscy są poddawani kontroli. To byłoby niemożliwe do zrealizowania. Wedle mojej wiedzy próbki pobrano na pewno od czołowej "ósemki". Trudno określić, co z pozostałymi. Zastanawiałem się, jak do tej sytuacji podejdzie IWF. Być może, gdy zażywanie dopingu jest tak nagminne, w ogóle nie powinno dojść do relokacji miejsc? Być może nie powinniśmy przyznawać medali za tę konkurencję?

– Tomasz Zieliński był dziewiąty, a po czasie otrzymał brązowy medal. Jest możliwość, że nie został przebadany? 
– Nie wiem. Praktyką jest pobieranie próbek od czołowej "ósemki", a to, jak głęboko sięga się dalej, zależy już od imprezy i tego, jakie założenia zostaną przyjęte przez jej organizatorów. Podczas igrzysk olimpijskich wysycenie jest wysokie, a kontroli podlega 45-55 procent uczestników. Kogo konkretnie będzie ona dotyczyć zależy zazwyczaj albo od zajętego miejsca, albo od losowania. Ponadto w czasie igrzysk badania realizowane są też poza zawodami, w momencie, gdy sportowcy trenują w wiosce olimpijskiej. Za całą logistykę testowania odpowiada wówczas ITA (International Testing Agency). To organizacja, która pod egidą MKOl przygotowuje plan, a później realizuje go podczas igrzysk. Trudno jest dzisiaj uciekać nieuczciwym sportowcom. 

– Zdarza się, że system się myli i "skazany" zostaje ktoś niewinny?
– Pamiętajmy, że przepisy antydopingowe są specyficznie skonstruowane. W przypadku wykrycia substancji zabronionej to zawodnik jest zobligowany do przedstawienia dowodów, w jaki sposób i w jakim celu znalazła się ona w jego organizmie. Tak naprawdę, gdy odpowiedź na te pytania brzmi "nie wiem", wymierzana jest standardowa sankcja.

W przeszłości zdarzały się przypadki, w których rzeczywiście sportowiec był niewinny. Do głowy przychodzi mi sprawa ze Szwajcarii dotycząca diuretyków. W próbce została wykazana śladowa ilość środka zabronionego. Po czasie i wielu analizach okazało się, że śladowe ilości tej substancji znajdowały się w popularnym leku, będącym w powszechnym obiegu i dostępnym bez recepty. Zawodnik udowodnił, że stosował ten lek w określonym czasie. Sytuacja była o tyle niecodzienna, że nie doszło nawet do zanieczyszczeń produkcyjnych, bo chodziło o ilość, która mieściła się w normach jakościowych. Producent nie mógł mieć więc sobie nic do zarzucenia.

Inny przypadek omawiany po latach dotyczy polskiego kajakarza Adama Seroczyńskiego, który był "pozytywny" podczas igrzysk w Pekinie. W jego przypadku chodziło o clenbuterol. Po latach okazało się, że to substancja stosowana powszechnie w tuczu zwierząt. Panel dyscyplinarny oceniający sprawę nie miał wiedzy, bo w tamtych czasach nie mógł jej jeszcze posiadać, że poprzez zjedzenie zanieczyszczonego mięsa śladowe ilości clenbuterolu mogą znaleźć się w organizmie człowieka. Sytuacja była o tyle beznadziejna, że był jedynym zawodnikiem, u którego wykryto tę substancję. W razie problemów z mięsem w wiosce olimpijskiej, liczba "pozytywnych" przypadków powinna być większa.

– Często, gdy słyszymy o "wpadce" dopingowej, pojawia się informacja, że zawodnik chce sprawdzenia próbki B. Czym ona różni się od próbki A?
– Jeśli chodzi o zawartość: niczym. To dokładnie ten sam materiał, który został pobrany podczas kontroli, a następnie rozdzielony na dwie próbki. Analiza próbki B to weryfikacja poprawności wykonania procedur analitycznych. Ma na celu sprawdzenie, czy laboratorium nie dokonało błędu podczas analizy.

– Zna pan przypadki, że próbka B rzeczywiście kogoś uratowała? Bo ja, szczerze mówiąc, nie przypominam sobie żadnego.
– Była taka sytuacja kilka lat temu, ostatnio w Katarze. Ale to naprawdę jednostkowe przypadki. Laboratoria nie mogą pozwolić sobie na błędy. Procedury poszły do przodu tak mocno, że w momencie wydawania komunikatu o pozytywnym przypadku próbka A jest już sprawdzona wielokrotnie. Pracujący nad nią doskonale zdają sobie sprawę, że zależy od nich los zawodnika. I ich własny, gdyby okazało się, że oskarżyli bezpodstawnie. Co innego, gdy analizy próbek A i B są bardzo oddalone w czasie. Wtedy może dojść do degradacji substancji zabronionej.

Laboratorium w Londynie (fot. Getty Images)
Laboratorium w Londynie (fot. Getty Images)

– O dopingu mówimy, gdy w organizmie sportowca wykryta zostanie substancja znajdująca się na liście zakazanych. Co powoduje, że poszczególne środki są w ogóle na niej umieszczane?
– Żeby dana substancja została wpisana na listę, musi spełniać co najmniej dwa z trzech kryteriów: 1. jej stosowanie jest sprzeczne z duchem sportu, 2. ma bezpośredni lub potencjalny wpływ na zdrowie, 3. ma bezpośredni lub potencjalny wpływ na wynik sportowy.

Oczywiście, nad każdą substancją zawsze wnikliwie pochyla się Komitet Listy Substancji i Metod Zabronionych, działający przy Światowej Agencji Antydopingowej. To on proponuje kształt listy, która następnie jest przyjmowana przez całą społeczność. A więc to nie tak, że WADA wprowadza dyktat. Do zatwierdzenia potrzebna jest większość w głosowaniu. 

Lista jest stale aktualizowana. Od przyszłego roku znajdzie się na niej między innymi tramadol, czyli lek przeciwbólowy. Okazało się, że nadużywają go zawodnicy trenujący niektóre dyscypliny. Najpierw zauważono to u kolarzy, a później wyszło, że sprawa dotyczy też piłkarzy. Problem polega na tym, że przy dłuższym stosowaniu pojawiają się negatywne efekty zdrowotne, a sama substancja ma potencjał uzależniający.

– Skoro spełnione muszą zostać dwa z trzech kryteriów, oznacza to, że na liście znajdują się też substancje nie mające wpływu na wynik sportowy?
– Gdy substancja trafia na listę, nie ma przy niej konkretnego dopisku, które z kryteriów spełnia. Natomiast można zastanawiać się nad niektórymi. Chociażby marihuana, a konkretniej rzecz ujmując THC. Była duża dyskusja na jej temat, zapoczątkowana głównie przez środowiska amerykańskie, ale póki co nie ma żadnych sygnałów, żeby miała zniknąć z listy substancji i metod zabronionych. Nie sądzę, żeby doszło do tego w najbliższych latach. Szczególnie, że w tej kwestii nawet Europa nie mówi jednym głosem, a co dopiero świat. Nie jesteśmy nawet blisko konsensusu.

– Zażywanie THC kojarzy mi się raczej z uśpieniem organizmu. Nie powinno mieć to wpływu na wynik, przynajmniej w teorii.
– Z drugiej strony: może wpływać na zrelaksowanie mięśni, lepszą regenerację, spokojniejszy sen. Może być pomocna w przełamaniu bariery strachu. W teorii ma potencjał na poprawę wyniku sportowego, choć ta teoria jest podważana. Nie ulega natomiast wątpliwości, że jest to substancja sprzeczna z duchem sportu. W większości państw nadal uważa się ją za narkotyk, w wielu z nich samo jej posiadanie wiąże się z daleko idącymi konsekwencjami karnymi. Pamiętajmy, że świat to nie tylko Europa i USA.

– Czy poza marihuaną na liście jest substancja uchodząca za kontrowersyjną? 
– Dużo dyskusji wywołuje meldonium, które w krajach postsowieckich było stosowane niemalże jako suplement diety. W Polsce zresztą również. Potencjał tej substancji w kontekście dopingowym jest bezsprzeczny, istnieją różne opracowania naukowe na ten temat. Kontrowersje były spore, ale ze względu na fakt stosowania tej substancji powszechnie przez zawodników ze wschodu i wiarę w jej ochronne działanie układu krążenia czy wspomaganie treningowe zdecydowano się ją zabronić. To właśnie za meldonium zdyskwalifikowano Marię Szarapową. Niesamowite, że mimo upływu lat i mimo wiedzy, że ten środek długo utrzymuje się w organizmie, niektórzy wciąż z niego korzystają.

– Gdzie leży granica między suplementem diety a dopingiem, skoro i to i to ma w założeniu pomóc zwiększyć efektywność treningu?
– Suplement diety czy odżywkę stosujemy w założeniu wtedy, gdy mamy jakieś niedobory. Suplementujemy coś, czego sami nie jesteśmy w stanie dostarczyć do organizmu w ramach codziennej diety. Oczywiście, granica jest czasami trudna do uchwycenia. Uprzedzamy często zawodników, że nawet w suplementach mogą znajdować się środki zabronione. Ostrzegamy, żeby nie stosowali produktów zawierających stymulanty, i tzw. boostery hormonów. Gdy na etykiecie znajdujemy informację, że po zastosowaniu testosteron się zwiększy, będzie wydzielało się więcej hormonów i tak dalej, powinna zaświecić się czerwona lampka. Często takie produkty zawierają substancje zabronione, nie deklarowane na etykietach. Dobra zasada jest taka: jeśli coś pomaga, trzeba zastanowić się, czy nie jest dopingiem. Na szczęście trend na świecie jest taki, aby stawiać na zbilansowaną dietę, a nie suplementację.

– Sportowcy powinni prześwietlać każdy z suplementów, który mają zamiar zażyć?
– Pomaga im w tym nieco Australijski Instytut Sportu. Od lat zamieszcza on listę produktów i dzieli je na trzy kategorie. Zalecane są izotoniki, minerały czy odżywki białkowe. W trzeciej grupie znajdują się natomiast produkty wątpliwe, czyli takie mogące wiązać się z dopingiem lub takie, co do których nie ma badań potwierdzających, że jakkolwiek pomagają.

Problem z suplementami jest też taki, że to nie rynek leków. Nie podlegają więc takiej samej kontroli jakości, weryfikacji, a obrót nimi nie jest poddany skrupulatnemu reżimowi. Częściej zdarzają się nieuczciwi producenci, wykorzystujący naiwność klientów.

(fot. Getty Images)
(fot. Getty Images)

– Co z alkoholem? Kiedyś był na liście środków zakazanych, później zniknął. Dlaczego, skoro ma pewnie podobny wpływ na wynik jak marihuana?
– Nie chcę wchodzić w dyskusję na temat podobieństw i różnic alkoholu i marihuany. Natomiast tak: alkohol definitywnie zniknął z listy w 2018 roku, a wcześniej przez jakiś czas był zabroniony w niektórych dyscyplinach. Chodziło o sporty motorowe, strzelectwo i łucznictwo. Alkohol jest specyficzną substancją, jeśli chodzi o detekcję z moczu. Pozostawiono więc tę kwestię federacjom międzynarodowym, które do spożycia podchodzą już nie w odniesieniu do przepisów antydopingowych, a dyscyplinarnych. Uznano, że to bardziej kwestia bezpieczeństwa niż dopingu.

– Wobec tego, że alkohol nie jest już zakazany, wyobrażałby pan sobie na igrzyskach olimpijskich dart z całą jego "pubową" otoczką?
– Ze względów antydopingowych nie byłoby przeciwwskazań. Natomiast czy powinien być w programie igrzysk i w jakiej formie, to pytanie do MKOl. Myślę, że gdyby dart trafił na igrzyska olimpijskie, od zawodników wymagałoby się sportowego zachowania. I byłby to turniej inny od tych, jakie znamy. Tak, jak inaczej wygląda brydż w telewizji, a inaczej, gdy gra się w niego towarzysko.

– Wrócę do listy środków zakazanych. Przeglądając ją nietrudno zauważyć, że istnieje podział: część środków zabroniona jest całkowicie, a część tylko podczas zawodów. Dlaczego?
– Uznano, że stosowanie niektórych substancji poza zawodami nie będzie przynosiło wymiernych efektów. Zazwyczaj te substancje mają krótkotrwałe oddziaływanie, a ich zastosowanie poza zawodami nie przynosi żadnych skutków. W tej grupie jest również THC, więc całkowicie teoretycznie sportowcy mogą tę substancję przyjmować i gdy pojawi się kontrola poza zawodami, badanie nie będzie realizowane na wykrycie tej substancji. Z drugiej strony są środki o długotrwałym działaniu, jak steroidy anaboliczne czy hormony. Niektóre z nich pomagają wręcz bardziej w okresie treningowym, niż w czasie samych zawodów. Dlatego są zabronione w każdym czasie.

– Wyjątkową grupę stanowią beta-blokery. Są zakazane tylko w niektórych dyscyplinach.
– Dlatego, że stosowanie beta-blokerów tylko w niektórych dyscyplinach mogłoby przynosić korzyści. Mówimy o środkach wpływających głównie na obniżenie ciśnienia. Powodujących, że pewne działania podejmujemy mniej pospiesznie. To grupa substancji używana w leczeniu kardiologicznym. Przyjmowanie tego typu środków mogłoby być pomocne tam, gdzie liczy się skupienie, na przykład w strzelectwie czy bilardzie.

– Być może pewnym kompromisem byłoby wpisanie THC właśnie na tę listę? 
– Nie można wykluczyć, że za kilka lat do tego dojdzie. Natomiast trzeba zaznaczyć, że i tak nastąpiła już pewna liberalizacja przepisów, jeśli chodzi nie tylko o marihuanę, ale w ogóle o tzw. substancje nadużywane. W sytuacji, gdy zawodnik, którego próbka dała wynik pozytywny wykaże, że stosowanie THC miało miejsce, poza zawodami i nie było stosowania w związku z rywalizacją sportową, może liczyć na złagodzenie sankcji z dwóch lat do trzech miesięcy. Ważne jest udowodnienie tych okoliczności ze względu na fakt, że THC utrzymuje się w organizmie dość długo. Natomiast jeśli sportowiec pójdzie jeszcze krok dalej i podda się terapii, może liczyć na kolejne złagodzenie kary, do jednego miesiąca. Kwestia marihuany nie musi więc wiązać się z tak surowymi konsekwencjami, jak w przypadku innych substancji zabronionych.

– W przypadku substancji, które są zakazane tylko podczas zawodów, ale długo utrzymują się w organizmie, ryzyko należy tylko do sportowca?
– Żelazną zasadą przepisów antydopingowych jest to, że zawodnik ponosi wyłączną odpowiedzialność za to, co znalazło się w jego organizmie. Jego interesem jest minimalizowanie ryzyka. Tak więc musi zwracać uwagę na to, co je, a jeśli stosuje suplementy, to tylko te sprawdzone i wtedy, gdy rzeczywiście powinien, a nie według "widzimisie".

Natomiast sportowcy też są ludźmi i czasami, na przykład, chorują lub leczą się długoterminowo. Zdarza się, że w związku z tym muszą zażyć któryś ze środków zabronionych. Muszą wtedy pamiętać, żeby przed zastosowaniem terapii złożyć wniosek o wyłączenie dla celów terapeutycznych, czyli o zgodę na stosowanie danej zakazanej substancji. W sytuacji zagrożenia życia, oczywiście najpierw stosuje się terapię, później dopiero występuje o tzw. wsteczne TUE. Ale oczywiście nie rok później, tylko najszybciej jak to możliwe.

– Czy są substancje, które w celach terapeutycznych można wyłączyć na stałe? Do głowy przychodzi mi słynny przykład z Justyną Kowalczyk i Norweżkami-astmatyczkami.
– Przykład niefortunny. Generalnie stosowane w większości przypadków leki na astmę są dozwolone i nie są traktowane jako doping. Oczywiście w dawkach terapeutycznych. Wiem, że historia o norweskiej astmie żyje już własnym życiem, ale jest wiele opracowań naukowych potwierdzających, że niewielkie dawki tych leków nie wpływają na wydolność organizmu. To fakt, że przyjęcie superdawki dałoby efekt anaboliczny, ale pamiętajmy, że w każdym przypadku, gdy analizowane są próbki, bierze się pod uwagę stężenie substancji zabronionych. Gdyby okazało się, że ktoś stosuje większe dawki niż w przypadku normalnego stosowania leków, wiedzielibyśmy o tym i wówczas mielibyśmy do czynienia z dopingiem.

Natomiast odpowiadając na pytanie: nie można uzyskać dożywotniej zgody na stosowanie którejkolwiek z substancji. Wyłączenia mają charakter czasowy i w zależności od jednostki chorobowej są odnawiane. Czasem zdarzają się choroby, przy których dany lek trzeba przyjmować permanentnie, jak na przykład insulinę w przypadku cukrzycy. Pojawiają się też skomplikowane i długotrwałe przypadki, jak przy leczeniu niepłodności. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że w każdej tego typu sytuacji dozwolone dawki są jasno wymierzone. To nie tak, że zawodnik jest zwolniony z testów na daną substancję i może przyjmować ją w dowolny sposób. Chodzi o dawki terapeutyczne, mające na celu leczenie, a nie wpływające na podniesienie wydolności czy siły na zawodach.  

(fot. Getty Images)
(fot. Getty Images)

– Walka z dopingiem to ciągły wyścig zbrojeń. Co i rusz pojawiają się nowe "wspomagacze", a z drugiej strony stale wzrastają możliwości dokładniejszego wykrywania. Kto dziś jest z przodu?
– Zwróćmy uwagę, że cały system antydopingowy jest stosunkowo młody. Pierwsze kontrole odbyły się w 1968 roku, podczas igrzysk w Meksyku. Od tamtej pory system ewoluował. Na początku funkcjonował tylko w ramach sportu olimpijskiego i był organizowany przez MKOl. Dopiero później, po latach, pojawiły się mechanizmy pozwalające wdrożyć go w innych obszarach i zaangażować do współpracy rządy państw.

Pierwszym międzynarodowym aktem prawa w obszarze antydopingu była Konwencja Antydopingowa Rady Europy z 1989 roku. Ona dała bodziec, żeby potraktować sprawę bardziej poważnie. W 1999 roku powstała Światowa Agencja Antydopingowa, a światowy kodeks antydopingowy pojawił się dopiero przed igrzyskami w Atenach w 2004 roku.

Oczywiście, wcześniej działania antydopingowe istniały, ale nie były aż tak zorganizowane, jak ma to miejsce od powstania WADA. Był potrzebny proces i niesamowicie dużo pracy. Mimo to, nadal są państwa, nawet w Europie, nie posiadające własnych agencji antydopingowych, a czasami nawet nierealizujące kontroli. Jeszcze większe wyzwanie stanowią Afryka, Ameryka Południowa i niektóre obszary Azji. Patrząc z perspektywy globalnej: pula wyzwań jest spora. "Białych plam" jest coraz mniej, ale i tak zdarzają się poważne problemy, jak na przykład systemowy doping w Rosji.

– Lista środków zakazanych jest aktualizowana raz do roku. W zasadzie można powiedzieć, że stale się wydłuża. Jak sportowcy mają się w tym połapać? Sami muszą kontrolować wszystko, co jedzą?
– Zawodnicy muszą przede wszystkim przyjąć zasadę, że jeśli cokolwiek przyjmują, powinni zweryfikować to z lekarzem, czy to prowadzącym, czy klubowym. Są też różnego typu pomoce. Prowadzimy antydopingowe pogotowie informacyjne, taki "hotline" w razie jakichkolwiek wątpliwości. Na stronie internetowej Polskiej Agencji Antydopingowej można znaleźć bazę leków zabronionych. Są więc narzędzia, które ułatwiają życie. To nie tak, że zostawiamy sportowców samych sobie. Staramy się nawigować w tym skomplikowanym świecie zakazów. Poza tym nowe wytyczne nie są wprowadzane z dnia na dzień. O kształcie listy Światowa Agencja Antydopingowa informuje zazwyczaj w listopadzie lub wcześniej. Jest czas, żeby do 1 stycznia się przygotować.

– Jakie obowiązki antydopingowe ma zawodnik? Ostatnio sporo słyszymy o systemie ADAMS, zacznijmy więc od niego. Jak on działa?
– Zawodnik ma obowiązek, żeby na każdy dzień wyznaczyć jednogodzinne "okno" i podać miejsce, w którym będzie się wówczas znajdować. Zazwyczaj wprowadza się stałą lokalizację na cały kwartał, a później sukcesywnie zmienia i uzupełnia w przypadku jakichkolwiek wyjazdów, także na obozy treningowe czy zawody. To nie jest szalenie skomplikowane narzędzie. Aplikacja na telefon pozwala wprowadzać zmiany w miarę szybko. W każdej chwili można połączyć się przez internet i zweryfikować dane także z innych urządzeń. I można to robić nawet na ostatnią chwilę. Wiemy przecież, że mogą zdarzyć się różne sytuacje losowe.

– Co poza systemem ADAMS? 
– Przede wszystkim pilnowanie, żeby żadna substancja zabroniona nie dostała się do organizmu. Z perspektywy codziennej to najważniejsze: żeby konsultować się przed zażyciem jakichkolwiek leków czy suplementów, korzystać z narzędzi, które są dostępne. Żeby skutecznie weryfikować produkty, które ma się zamiar przyjmować. Zawodnicy mają też obowiązek współpracowania z organami antydopingowymi, przekazywania odpowiednim służbom informacji, jeśli dowiedzą się o nielegalnych praktykach. 

– W odpowiedzi na pierwsze pytanie powiedział pan, że dużym problemem jest doping w sporcie amatorskim. Miał pan na myśli popularne ostatnio freak fighty?
– Freak fighty stanowią obszar w ogóle nie podlegający kontroli antydopingowej. To prywatne przedsięwzięcia, nie mające charakteru zorganizowanego sportu. Natomiast pod pojęciem sportu amatorskiego lub aktywności fizycznej można znaleźć wszelkie sporty sylwetkowe, kulturystyczne, rywalizację strongmanów. Tego typu okołosportowych aktywności jest sporo. A często w odbiorze społecznym sport jest postrzegany właśnie przez ich pryzmat. Idąc na siłownię ktoś powie, że "wszyscy biorą", bo sam widzi, że bierze kolega i kolega kolegi. Ktoś inny doda, że nie biorąc nie da się osiągnąć takich rezultatów. I pewnie, jeśli chodzi o sporty sylwetkowe to faktycznie, w większości przypadków, to nie jest możliwe. Jednocześnie jest to bardzo szkodliwe dla zdrowia.

– Da się walczyć z dopingiem w sferach nie będących pod jurysdykcją WADA?
– Zadaniem każdej agencji antydopingowej jest edukacja społeczna. Na tyle, na ile to możliwe. Zajmujemy się przede wszystkim sportem wyczynowym, ale musimy też działać względem amatorów. Od kilku lat organizujemy akcję "Biegam z czystą przyjemnością", która właśnie skierowana jest do sportowców amatorów, głównie do biegaczy. Poprzez to wydarzenie sportowe, chcemy zachęcać sportowców amatorów, do mądrego i odpowiedzialnego uprawiania aktywności fizycznej.

Poza tym współpracujemy z organami ścigania, policją, prokuraturą. Pomagamy w realizacji operacji demaskujących zorganizowane grupy przestępcze, które trudnią się produkcją i dystrybucją środków zabronionych. I mamy na koncie kilka sukcesów w postaci zamknięcia laboratoriów służących produkcji ogromnej ilości suplementów anabolicznych.

Oczyszczenie sportu amatorskiego jest bardzo istotne, bo przenika się on z tym zawodowym. Podrobione i nielegalne produkty mogą tak samo trafić ze sprzedaży internetowej do amatora, jak i zawodowca. Negatywne praktyki z jednego obszaru mogą przenikać się z drugim. Nie możemy udawać, że problem dopingu istnieje tylko w jednym miejscu. Trzeba walczyć z nim pełną mocą.

Zobacz też
Tragiczny wypadek. Nie żyje reprezentantka Polski
(fot. PAP)

Tragiczny wypadek. Nie żyje reprezentantka Polski

| Inne 
Tragedia w Indiach. Zginęli świętując mistrzostwo
fot. TVP

Tragedia w Indiach. Zginęli świętując mistrzostwo

| Inne 
Wielka Krokiew z międzynarodową imprezą!
(fot. Marcin Kin/informacja prasowa)

Wielka Krokiew z międzynarodową imprezą!

| Inne 
Carlsen się wściekł! Przegrał i... uderzył w stół [WIDEO]
Magnus Carlsen znów zaskoczył zachowaniem (fot. Getty)

Carlsen się wściekł! Przegrał i... uderzył w stół [WIDEO]

| Inne 
Polka na podium Pucharu Świata
Radość Aleksandry Kałuckiej (fot. Getty).

Polka na podium Pucharu Świata

| Inne 
Otylia Jędrzejczak: namówić młode dziewczyny do aktywności
Otylia Jędrzejczak (fot. materiały prasowe)

Otylia Jędrzejczak: namówić młode dziewczyny do aktywności

| Inne 
Moc piłkarskich emocji w TVP. Sprawdź plan transmisji
Sportowa zapowiedź tygodnia w TVP. Sprawdź ramówkę i plan transmisji 2-8 czerwca 2025 (fot. Getty)

Moc piłkarskich emocji w TVP. Sprawdź plan transmisji

| Inne 
Czerwiec 2025 w TVP Sport – sprawdź, co pokażemy!
Czerwiec 2025 w TVP Sport – sprawdź, co pokażemy! (fot. Getty)

Czerwiec 2025 w TVP Sport – sprawdź, co pokażemy!

| Inne 
Tragiczny wypadek autobusu. Zginęło 22 sportowców
22 sportowców zginęło w wypadku w Nigerii (fot. Getty)

Tragiczny wypadek autobusu. Zginęło 22 sportowców

| Inne 
Wielki sukces Polaków. Mamy medal ME! [WIDEO]
Polacy sięgnęli po brązowy medal ME (fot. Getty).

Wielki sukces Polaków. Mamy medal ME! [WIDEO]

| Inne 
Polecane
Najnowsze
Socca, ME: Polska – Ukraina [MECZ]
Socca, ME: Polska – Ukraina [MECZ]
| Piłka nożna 
Polska – Ukraina. Socca, mistrzostwa Europy drużyn 6-osobowych, Mołdawia. Transmisja online na żywo w TVP Sport (6.06.2025)
Wielkie obawy o bezpieczeństwo przed meczem eliminacji MŚ 2026
Kibice Albanii (fot. Getty Images)
Wielkie obawy o bezpieczeństwo przed meczem eliminacji MŚ 2026
| Piłka nożna 
Pech Polaków! Stracili wygraną w końcówce
Reprezentacja Polski w socca (fot. playarena.pl)
Pech Polaków! Stracili wygraną w końcówce
| Piłka nożna 
Beckham z królewskim wyróżnieniem. Ma otrzymać tytuł szlachecki
David Beckham (fot. Getty Images)
Beckham z królewskim wyróżnieniem. Ma otrzymać tytuł szlachecki
| Piłka nożna 
Wyjątkowy mityng w Warszawie. Wystąpi mistrzyni olimpijska
Valerie Allmann (materiał prasowy)
Wyjątkowy mityng w Warszawie. Wystąpi mistrzyni olimpijska
| Lekkoatletyka 
Ledwo podpisał kontrakt, już wskazał transferowy cel. "To jeszcze nie koniec"
Michal Gasparik został nowym szkoleniowcem Górnika Zabrze (fot: Getty)
tylko u nas
Ledwo podpisał kontrakt, już wskazał transferowy cel. "To jeszcze nie koniec"
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
"Patalon lubi zaskoczyć". Mamy szeroką kadrę na Euro
Natalia Padilla-Bidas (fot. Getty Images)
"Patalon lubi zaskoczyć". Mamy szeroką kadrę na Euro
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Do góry