W zestawieniach bukmacherskich byliśmy na siódmym miejscu. My też myśleliśmy, że jeśli wejdziemy do najlepszej szóstki, to będzie dobrze – wspomina Vital Heynen. Prowadzona przez niego w 2018 roku reprezentacja Polski siatkarzy rok wcześniej odbiła się od czołówki na mistrzostwach Europy. I ta sama kadra miała bronić tytułu mistrza świata? W teorii abstrakcja. Ktoś miał zapisane jednak inne plany.
Kopia z finału mistrzostw świata z 2014 roku. Po drugiej stronie Brazylia, decydująca akcja przy jej zagrywce. Dogranie serwisu w punkt, rozgrywający gra przez plecy do atakującego, a jego uderzenie nie pozostawia złudzeń. Jest po sprawie. Polska sięga po tytuł najlepszej siatkarskiej reprezentacji na świecie.
Historia zatoczyła koło równe pięć lat temu, gdy biało-czerwoni w Turynie obronili tytuł z 2014 roku sięgając tym samym po trzecie w historii kraju mistrzostwo świata. Wzruszony Bartosz Kurek zaraz po decydującym ataku udał się w objęcia Jakuba Kochanowskiego, Fabian Drzyzga z Michałem Kubiakiem unosili ręce w geście triumfu stojąc na stanowisku sędziego, a trener Vital Heynen odłożył podkładkę i tylko złapał się za głowę. 30 września 2018 roku reprezentacja Polski znów patrzyła na cały siatkarski świat z góry. Choć parę tygodni wcześniej mało kto w to wierzył.
– Nie miałem pojęcia, że minęło już pięć lat. Jeśli spytałbyś mnie, kiedy konkretnie odbył się finał, na pewno bym ci nie odpowiedział. Wiem, że to było w 2018 roku, to tyle – wspomina w rozmowie z nami trener tamtej "złotej" kadry.
– W jednej z holenderskich telewizji jest program, w którym zadają tym samym ludziom te same pytania w odstępie pięciu lat. Na tej podstawie widać, ile zmienia się w perspektywie takiego czasu. Gdy mi przypomniałeś o tym, że minęło już pięć lat, to kompletnie nie byłem tego świadomy. Ale pomyślałem sobie: wow, tak dużo dzieje się w naszym życiu. Nie jest ono zawsze idealne, ale tyle wydarzeń ma miejsce. Gdy wracam pamięcią do tamtych mistrzostw świata, to pierwsze przychodzi mi do głowy uczucie z ostatniego tygodnia tamtego turnieju, gdy czuliśmy się naprawdę mocni. Czasami, jako zespół, czujesz się wyjątkowo dobrze. I pamiętam, że wtedy tak było. Nie czuliśmy się jak drużyna nie do pokonania, bo wtedy nawet wprost nie myśleliśmy o zwycięstwach, ale mieliśmy świadomość, że jesteśmy naprawdę silni – dodaje Heynen.
Format mistrzostw świata z 2018 roku był zupełnie inny od ostatniego turnieju. Na parkietach we Włoszech i Bułgarii na przestrzeni niemal trzech tygodni zespoły, które chciały bić się o medale, musiały liczyć się z rozegraniem łącznie aż 12 meczów. I to podzielonych na kilka faz. Ale Polski wśród faworytów nie było.
– Z tego, co pamiętam, to w zestawieniach bukmacherskich byliśmy na siódmym miejscu. My też myśleliśmy, że jeśli wejdziemy do najlepszej szóstki, to będzie dobrze. Ludzie często zapominają, że rok wcześniej Polska zajęła 10. miejsce w mistrzostwach Europy. Dlatego wizja bycia w top 6 mistrzostw świata 12 miesięcy później jawiła mi się jako dobry pierwszy krok w pracy z kadrą – mówi Heynen.
Pierwszą fazę grupową reprezentacja Polski zakończyła z kompletem pięciu zwycięstw. Taki bilans dawał komfort przed starciami z bardziej wymagającymi rywalami. Ale tylko względny. O czym Polacy szybko się przekonali.
Na otwarcie drugiej grupy przyszła niespodziewana porażka z Argentyną. Trzy niewykorzystane piłki meczowe, gra na olbrzymich emocjach i symboliczne zakończenie "gestem Kozakiewicza" wykonanym przez ówczesnego selekcjonera Albicelestes – Julio Velasco.
– W pierwszej fazie grupowej dzień po dniu mieliśmy do rozegrania trudne mecze z Iranem i Bułgarią. To były dla nas pierwsze egzaminy. Później zachorował Michał Kubiak i musieliśmy grać nieco inaczej. Mieliśmy trzy piłki meczowe w starciu z Argentyną, a ostatecznie nie wygraliśmy. Pamiętam jednak, że dużo bardziej, niż samą porażką, przejmowałem się stanem zdrowia Michała. Wiedzieliśmy, że będzie nam potrzebne doświadczenie. Mieliśmy znakomitych zmienników, jak Olek Śliwka, ale on był jeszcze bardzo młody. A podczas dużego turnieju zawsze doświadczenie ma duże znaczenie – wspomina belgijski trener.
A to doświadczenie miało o sobie dać znać bardzo szybko. Po przegranej z Argentyną przyszła bowiem porażka 1:3 z Francją. Już wtedy zatem mowy o komforcie być nie mogło. Przeciwnie, starcie z Serbią było dla Polaków spotkaniem o być, albo nie być na turnieju.
Ale biało-czerwoni zagrali koncert. Bardzo pewne zwycięstwo 3:0, w setach kolejno do 17, 16 i 14. Pierwsze miejsce w swojej grupie i awans do najlepszej szóstki turnieju. Wtedy już mały cel został osiągnięty.
– Największą presję czuliśmy podczas meczu drugiej rundy z Serbią, bo wiedzieliśmy, że musimy go wygrać, żeby awansować do najlepszej szóstki. Wtedy ta presja była ogromna. Ale już po awansie czuliśmy, że dalej będziemy grać dobrze – przyznaje Heynen.
I od rzeczonego meczu z Serbią miało miejsce coraz więcej symbolicznych wydarzeń. Pierwsze z nich – po spotkaniu Serbów z Włochami, które otwierało zmagania w "polskiej" trzeciej fazie grupowej. – W środowy wieczór Serbia wygrała 3:0 z Włochami. Po tym meczu, w czwartek rano, powiedziałem chłopakom: dobra, widziałem już wszystkie zespoły grające na tym turnieju i prawdę mówiąc jesteśmy z nich najlepsi – mówi trener polskiej kadry z tamtego turnieju.
Polacy już wtedy wzięli sprawę w swoje ręce. Serbię pokonali raz jeszcze bez straty seta, a w decydującym o awansie meczu pewni swego byli już po wygranym 25:14 pierwszym secie z Włochami. Bramy do półfinału otwarte, a co za tym szło – i do strefy medalowej. Awans przypieczętowany dopiero w piątkowy wieczór przeciwko kadrze Włoch, ale Heynen swoje przeczuwał już wcześniej...
– Może po czasie to zabrzmi głupio, ale zadzwoniłem do mojej rodziny trzy dni przed końcem turnieju. Powiedziałem: przyjedźcie, coś wyjątkowego się tu wydarzy. Usłyszałem odpowiedź, że mogą przyjechać dopiero w niedzielę, w dzień finału. Odpowiedziałem: rezerwujcie bilety na finał. Oczywiście nie mogłem tego powiedzieć zawodnikom. Wydaje mi się, że to było w czwartek, w dzień naszego pierwszego meczu trzeciej rundy. Już wtedy miałem jednak przeczucie, że coś wielkiego będzie mieć miejsce – opowiada.
A droga do "czegoś wielkiego" prowadziła przez pasjonujący półfinał z Amerykanami. Otwarcie na korzyść Polaków, kolejne dwa sety dla rywali, czwarty dla biało-czerwonych, aż w końcu niebywały tie-break. Nasi siatkarze weszli w niego rewelacyjnie grając siatkówkę na niebotycznym poziomie. Gdy Michał Kubiak uderzył z lewego skrzydła po ciasnym skosie na 15:11 było już jasne – medale znów zawisną na szyjach Polaków.
W finale, jak cztery lata wcześniej w Katowicach, czekała Brazylia. W Turynie była jednak jeszcze bardziej bezradna. Pierwszy set Polacy wygrali na przewagi, w drugim mieli już znacznie większą kontrolę. A symbolem meczu stał się niebywały atak Bartosza Kurka przy stanie 21:17. Atak, po którym już mało kto miał jakiekolwiek wątpliwości. I po którym na zwycięskim pucharze można było już grawerować najświeższego zwycięzcę mistrzostw świata.
A później historia już wszystkim znana. Kubiak przyjmuje w punkt zagrywkę Rezende, Drzyzga rozgrywa do prawego skrzydła, gdzie swoje robi Kurek. 25:23, 3:0 w całym meczu, złoto mistrzostw świata znów dla Polski.
– Pierwsze myśli w tamtym momencie? Nie mam pojęcia (śmiech). Kobiety są znacznie lepsze w zapamiętywaniu takich chwil. Pamiętam tylko takie odczucie, że dotarliśmy do tego miejsca, mimo że mieliśmy tyle różnych problemów i niedogodności. Tak jak mówiłem – w ogóle nie myśleliśmy o złocie, tylko o grze mecz za meczem. Nawet do finału podchodziliśmy, jak do kolejnego zwykłego spotkania. Po ostatniej akcji potrzeba chwili, żeby do ciebie doszło, że wygrałeś – wspomina Heynen.
Złote serpentyny poszły w górę, z oczu zawodników popłynęły łzy, a Polska znów była na szczycie światowej siatkówki. Puchar za mistrzostwo świata kapitan Michał Kubiak odebrał ze swoimi dziećmi u boku i w akompaniamencie "A Sky Full Of Stars" zespołu Coldplay. Bajkowe zakończenie bajkowej historii.
Kubiak znalazł się także w zestawieniu najlepszej szóstki całego turnieju, podobnie jak Piotr Nowakowski i Paweł Zatorski. MVP mistrzostw świata wybrany został z kolei Bartosz Kurek. Siatkarz wybitny, który nie zaznał smaku złota na polskich parkietach w 2014 roku. I zawodnik, co do którego przed samym turniejem było sporo wątpliwości.
– W tamtym momencie mało kto wierzył w Bartka. Było tyle wątpliwości związanych z jego jakością, że nie zajmowaliśmy się tym, jak wygrać złoto, tylko pokazaniem, że Bartek jest dalej bardzo dobrym zawodnikiem. Myślę, że wyszło nam na dobre to, że nigdy tak na dobrą sprawę nie myśleliśmy o zwycięstwie w tym turnieju. Chcieliśmy po prostu pokazać, że Polska ma dobry zespół. Gdy zaczynałem pracę w kadrze, to krytyka dotykała głównie trzech siatkarzy – Bartka Kurka, Michała Kubiaka i Fabiana Drzyzgi. Oni chcieli pokazać, że zasługują na grę w reprezentacji. I myślę, że może wypadnięcie z gry Michała sprawiło, że Bartek jeszcze bardziej urósł podczas tamtych mistrzostw – mówił Heynen.
– Myślę, że to do tej pory mój największy sukces w roli trenera. Na przestrzeni kariery prowadziłem dwie drużyny, z którymi zbudowałem wyjątkową więź – męska kadra Niemiec, z którą zdobyliśmy brąz mistrzostw świata 2014 i reprezentacja Polski. Z tymi zespołami byłem naprawdę blisko emocjonalnie. Z takimi postaciami, jak Kurek, Kubiak czy Drzyzga, które muszą coś udowadniać, budujesz wyjątkową więź. Choć oczywiście nie tylko z nimi. Nowakowski i Kochanowski byli niesamowici, Szalpuk zagrał turniej swojego życia itd. Jako trener czujesz dumę, że prowadzisz taki zespół – dodał.
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.