Nie chcę rozmawiać o dacie mojego powrotu do gry i narzucać na siebie presji. W następnym tygodniu zwiększę obciążenia kontuzjowanej nogi i będę wiedział więcej – mówił Robert Lewandowski w rozmowie z TVP Sport. Napastnik reprezentacji opowiedział nie tylko o swoim urazie, ale też kapitańskiej opasce czy oglądaniu kadry sprzed telewizora.
Mateusz Borek, TVP Sport: – Na ile poważny jest uraz, którego doznałeś i jak długo będzie cię jeszcze brakować na boisku?
Robert Lewandowski: – Pierwsze dwa dni odpoczywałem, po trzecim zacząłem rehabilitację. Trudno podać konkretną datę powrotu, ale lekarze są pozytywnie zaskoczeni, patrząc jak wygląda moja noga. Nie chcę jednak rozmawiać narzucać na siebie presji. Chcę wracać krok po kroku, w przyszłym tygodniu spróbować nakładać na nogę większe obciążenia, zobaczyć jak się czuję. Wtedy będę wiedział o jakiej dacie konkretnie rozmawiamy.
– Czujesz większą adrenalinę siedząc w Barcelonie i czekając na mecz w telewizji czy masz mocniejsze uczucia, kiedy szykujesz się do wyjścia na rozgrzewkę.
– Nie będę ukrywał: to dla mnie nowe doświadczenie. Ale adrenalina albo nawet stres jest. Niemoc, którą mam siedząc przed telewizorem, wywołuje u mnie emocje. Wspieram ich bardzo mocno duchem z Barcelony i mam nadzieję, że koniec końców wszystko będzie dobrze i powiew świeżości płynący ze zmiany trenera będzie widoczny na boisku. Nie oszukujmy się: treningów, na których można coś zrobić albo nie było, albo odbył się maksymalnie jeden. To mało czasu, żeby pozmieniać dużo rzeczy.
– Jesteś zaskoczony rewolucją w składzie Michała Probierza? Po pierwsze nie powołał kilku piłkarzy będących w dobrym zdrowiu, a teraz wystawił dwóch debiutantów i chce grać na jednego napastnika. Nie dziwi cię to?
– Trener podejmuje decyzje. Trzeba pamiętać, że mówimy o specyficznym meczu. Będziemy grali w trudnych warunkach na sztucznej murawie. Nie wiem jak wygląda sytuacja na stadionie. Mam nadzieję, że nie będzie tam wiatru, bo to on jest najbardziej przeszkadzającym czynnikiem. Wierzę w chłopaków, wierzę w to, że zrobią robotę i zwyciężą w tym meczu. Patrzę też na drugie spotkanie i mam nadzieję, że Albania zdobędzie u siebie trzy punkty i przed kolejnym meczem i zgrupowaniem będziemy mieli szansę na awans z grupy.
– Ile razy kontaktowałeś się w ostatnich dniach z reprezentantami Polski i trenerem?
– Rozmawiałem i z trenerem, i z piłkarzami, ale wiedząc, że nie mogę być na miejscu, nie chciałem przeszkadzać. Będąc na odległość, wiedziałem, że za wiele nie mogę zrobić i nie chciałem uczestniczyć w tym wszystkim. Zdaje sobie sprawę, że mając kontuzję, muszę się skupić na rehabilitacji. W tym okresie spędzam więcej czasu w klubie i na treningach, więc pracuję jeszcze ciężej niż kiedy normalnie gram mecze co trzy dni. Dla mnie okres rehabilitacji oznacza jeszcze większy wysiłek niż w normalnym tygodniowym planie.
– Znając cię tyle lat, nie wierzę, że nie został wysłany żaden SMS do Piotra Zielińskiego dotyczący opaski kapitana.
– Nie został. Wiem, że jest to na tyle doświadczony zawodnik, na takim poziomie, że spokojnie sobie poradzi. Dlatego nie czułem takiej potrzeby.
– Uważasz, że pod twoją nieobecność Piotr Zieliński i opaska kapitana to może być małżeństwo doskonałe?
– To chłopak, który wiele daje tej reprezentacji. Czasami są to rzeczy mało widoczne okiem kibica. Czy opaska coś zmieni? Nie chciałbym, żeby tak było. Mam nadzieję, że czy z opaską, czy bez, będzie pokazywał to, co najlepsze. Wspominałem już o tym, że inaczej niż poza boiskiem, na boisku opaska nie zmienia wiele w grze reprezentacji. Oczywiście kapitan może coś więcej powiedzieć, ale kiedy trwa mecz, grać musi cała drużyna. To, że ktoś ma opaskę nie oznacza, że nagle będzie szybciej biegał albo lepiej strzelał na bramkę. Oczywiście są pewne aspekty jak pewność siebie, które pomagają i stymulują zawodnika, ale czasami potrafi działać to w drugą stronę. Z doświadczeniem Ziela, myślę, że spokojnie sobie poradzi, ale najważniejsze żeby reprezentacja wygrała dwa mecze.
– Często kapitan jest motywatorem. Wizualizując zachowania Piotrka w szatni widzisz go z płomienną przemową czy spoglądającego spod fryzury bez słów?
– To mity, że ktoś, kto ma opaskę na ramieniu, wychodzi w szatni i "jedzie" z niecenzuralnym słowami. To nie te czasy. Kiedyś można było tak motywować zawodników, jeśli chciało się ich pobudzić. Teraz, kiedy za bardzo pobudzi się piłkarza, on zapomni o tym, że piłka musi kleić się do nogi. Nie można być za bardzo pobudzonym, za bardzo nakręconym. Musisz skupić się, by piłka cię słuchała. Na swojej drodze nie spotkałem ani jednego kapitana, który nie wiadomo jak by krzyczał. To raczej wskazówki, parę zdań. To rola kapitana w dzisiejszych czasach
– W których aspektach w reprezentacji musi być według ciebie teraz widoczna różnica?
– Przede wszystkim wejście w mecz i realizowanie wskazówek trenera od pierwszej minuty. Ale też kontrola na boisku, niezależnie od tego czy strzelamy szybko gola czy nie. Cierpliwe dążenie do zdobycia pierwszej bramki, dążenie do tego, żeby przeciwnik nie stworzył zagrożenia. Skupienie na defensywie, żeby granie od przodu nie pozwalało rywalowi uwierzyć, że cokolwiek można zrobić.
Jerzy Brzęczek: – Twój uraz był naderwaniem czy było to tylko mocne stłuczenie?
– Jedno z więzadeł w kostce było naciągnięte. W pierwszym tygodniu musiałem stabilizować nogę w usztywnieniu, ale teraz krok po kroku będę robił coraz więcej rzeczy.
Mateusz Borek. – Muszę cię jeszcze zapytać o "dziesiątkę". Zwróć uwagę co działo się z nią w ostatnich latach. Kałużny – defensywny pomocnik – "dziesiątka", Mariusz Lewandowski – defensywny – "dziesiątka", Krychowiak to samo. Biedny "Zielu" czekał 11 lat, żeby założyć właśnie ten numer. Jak patrzysz na tę sprawę w kadrze?
– W ostatnich latach ta "dycha" błądziła (śmiech). Szukała odpowiedniego piłkarza, ale mam nadzieję, że teraz znalazła. "Dziesiątka" kojarzyła się zwykle z technicznymi zawodnikami, w ostatnich latach zmieniła się na to perspektywa (śmiech).