| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Pierwszym celem trenera Mamrota po objęciu Górnika Łęczna było utrzymanie w 1. lidze. To się udało. Górnicy dobrze wystartowali w tegorocznych rozgrywkach ligowych. Zespół Ireneusza Mamrota plasuje się w czubie tabeli Fortuna 1. Ligi. – Rozmawiam z zespołem. Nie nakładamy sobie zbędnej presji w sprawie potencjalnego awansu. Interesuje nas walka o pierwszą szóstkę.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Gdy rozmawialiśmy w marcu, to już wtedy powiedział pan, że podoba się panu wasza gra. Było to przed półfinałem Pucharu Polski. Jak jest teraz?
Ireneusz Mamrot, trener Górnika Łęczna: – Przede wszystkim należy zauważyć, że zespół się sporo zmienił. Często gra sześciu, siedmiu zawodników nowych, których w tamtym sezonie nie było. Trzeba też pamiętać o tych, którzy odeszli, a kilku z nich trafiło do Ekstraklasy. Musieliśmy sporo zmienić w zespole. W poprzednim sezonie, gdy walczyliśmy o utrzymanie, to nasza gra opierała się na grze bokami. Teraz najsilniejszym naszym ogniwem jest środek obrony i środek pomocy.
– Odeszliście od gry bokami?
– Nie, właśnie pracujemy nad tym, by nasze boki były silniejsze. Przede wszystkim, żeby była większa rywalizacja. Po odejściu Kozaka zabrakło rywalizacji i przesunęliśmy tam Damiana Gąskę, dla którego nie jest to nominalna pozycja, a na drugiej flance rywalizowali młodzieżowcy. Teraz między innymi po dojściu Durmusa są większe możliwości. Ikay grał w ekstraklasie, więc liczymy, że oprócz tego, co udało się poprawić w środku pola, to teraz poprawimy jeszcze grę skrzydłami. Wówczas nas zespół będzie groźniejszy.
– Tracicie mniej goli, to też poprawa.
– To na pewno. Między innymi dzięki organizacji gry, ale to wynika z tego, że pracuję z tą grupą piłkarzy już jakiś czas. Ale to też zasługa zawodników. Wiele do zespołu wniósł Lukas Klemenz, który rozwinął się od czasu, kiedy występował w Jagiellonii, gdy prowadziłem ten klub. Przyjście Lukasa spowodowało też większą rywalizację. Muszę też przyznać, że w bardzo dobrej formie do tej pory był nasz kapitan Maciej Gostomski.
– Maciej Gostomski w rozmowie z TVPSPORT.PL przyznał, że nie interesuje go tylko awans do Ekstraklasy, ale też walka na najwyższym szczeblu piłkarskim w Polsce.
– Rozmawiam z chłopakami na ten temat. Powiedziałem im, że są w pierwszej lidze kluby, które przewyższają nas budżetem o miliony złotych. Naszym atutem ma być zespołowość, ale również dobra atmosfera. Nie możemy jednak narzucać sobie zbędnej presji. Lepiej spokojnie do takich rzeczy podchodzić, a swoje robić na boisku. Ale rozumiem słowa Maćka, bo jest bardzo ambitny, jest kapitanem drużyny. Podkreślę, że najważniejsze jest dla nas na początku bycie w pierwszej szóstce. Mamy bardzo wyrównaną ligę, niewielką przewagę nad rywalami, trzeba być skupionym.
– Po 11 meczach macie 21 punktów. Wielu na was nie stawiało przed początkiem sezonu, ale jeśli utrzymacie taką średnią, to rzeczywiście powalczycie o awans.
– Gdy tu przychodziłem, to powiedziałem, że pierwszy cel, to utrzymanie zespołu…
– To się udało.
– Mieliśmy trzy punkty przewagi nad strefą spadkową i powiedzmy, że nie było do końca bezboleśnie, ale dosyć pewnie się utrzymaliśmy. Chcieliśmy po tym zrobić krok dalej. Na rundę jesienną obraliśmy sobie cel walki o wyższe miejsce i zimą jeszcze wzmocnić się transferami. Wiele zależeć będzie od tego, czy do końca rundy jesiennej utrzymamy się w czołówce. Inaczej też w klubie podchodzi się do wzmocnień, gdy plasuje się w czołówce, a inaczej, gdy walczy się o utrzymanie. Gdy zimą jest się w czubie tabeli, to łatwiej też przekonać piłkarza do transferu.
– Sporo napracowaliście się z dyrektorem sportowym przy transferach?
– Uważam, że wykonaliśmy dobrą pracę. Pozyskaliśmy piłkarzy, którzy grali w pierwszej lidze, lub którzy grali w ekstraklasie, choć rzadko. Jeśli ma się dobry plan na zespół, to łatwiej wtedy przekonać zawodnika. My taki plan piłkarzom przedstawialiśmy. Zresztą zawodnicy, którzy do nas dołączyli, pochodzą ze środowiska pierwszej ligi i krótko mówiąc, znali się z chłopakami występującymi w naszym klubie. To też pomogło. Najważniejsze jest to, że udało nam się przywrócić piłkarzy do odpowiedniej formy. Naprawdę, początek sezonu nie był dla nas łatwy.
– Jak odmienić drużynę, która jeszcze w poprzednim sezonie biła się o utrzymanie, w taką, która jest w czubie tabeli?
– Nie ukrywam, że za nami bardzo trudny okres przygotowawczy. Chłopcy dużo biegali. Każdy piłkarz to potwierdzi. Dla mnie bardzo istotny był też mecz z Wisłą Kraków. Czuć było na boisku, że gramy z zespołem o dużej jakości. Ucieszyło mnie to, że udało nam się w końcówce doprowadzić do wyrównania. Mój zespół złapał wtedy pewność siebie i wiarę, co pokazały kolejne mecze z Arką Gdynia i Miedzią Legnica. Wiedziałem po tym, że za chwilę zaczniemy wygrywać.
– Gdyby spojrzeć na kluby pierwszej ligi, to trzeba przyznać, że naprawdę jest tam wiele jakości. Trudna przeprawa przed wami. Jest Odra Opole, która zaskakuje formą, jest Wisła Kraków, Lechia Gdańsk, Arka Gdynia, Nieciecza…
– Naszym atutem ma być to, że nie mamy takiej negatywnej presji, jak wymienieni przez pana rywale. Zespoły, poza Odrą Opole, dysponują od nas dużo większym budżetem. To się wiąże z tym, że ich kadry są szersze i stać ich na sprowadzenie jakościowych piłkarzy. Patrząc na naszą pierwszą ligę, to mamy najsilniejsze rozgrywki od lat. Pierwsza liga poszła bardzo do przodu, zainteresowanych awansem jest około dziesięciu zespołów. Nie ma co teraz mówić o tym, co zrobimy. Kluczem do oceny sytuacji będzie nasza pozycja wyjściowa przed startem rundy wiosennej.
– Czy trener wychodzi z założenia, że jak dobrze idzie, to śrubę trzeba dokręcić?
– Poprzednie przerwy reprezentacyjne przepracowaliśmy bardzo mocno. Natomiast teraz zupełnie inaczej trenujemy. Piłkarze dostali oczywiście trzy dni wolnego, ale wróciliśmy już do zajęć. Zorganizowaliśmy podział na grupy. Pierwsza składa się z tych, którzy częściej występowali na boisku i oni trenują lżej, a pozostała dwunastka trenuje intensywnie. Od nowego tygodnia wracamy do normalnych zajęć.
– Czy w nowym sezonie może dojść do spotkania mistrza z uczniem? Mówię tu o pojedynku trenerskim Mamrot – Siemieniec.
– Bardzo bym chciał, żeby do takiego spotkania doszło, bo po pierwsze darzymy się wielką sympatią, a po drugie to oznaczałoby, że awansowaliśmy do ekstraklasy. Z wielką chęcią przyjechałbym na stadion Jagiellonii, ale do tego jest tak długa i kręta droga, że na razie o tym nie myślę.
– Spogląda pan w kierunku Białegostoku na mecze Jagiellonii?
– Przyznam, że brakuje mi czasu. Skupiłem się bardzo na meczach pierwszej ligi. Nie ma weekendu, w którym nie obejrzałbym wszystkich meczów na żywo w telewizji, no chyba, że jakieś spotkanie jest rozgrywane w tym samym czasie, co nasze. Dlatego też nie wystarcza mi czasu na mecze Jagiellonii. Widziałem dwa spotkania. Z Legią i Cracovią. Muszę docenić pracę Adriana, pracę dyrektora Masłowskiego i zaangażowanie piłkarzy Jagi. Wykonali świetną pracę, której efektem jest miejsce w czubie ekstraklasy.
– Jagiellonia Białystok doczekała się po kilku latach kolejnego reprezentanta. Pan pracował przez kilka miesięcy z Bartłomiejem Wdowikiem. To rzeczywiście może być piłkarz na lata w kadrze?
– Może być! Bartek ma ogromny potencjał, niestety w czasie, gdy byłem trenerem Jagiellonii, to Bartka trapiły urazy i nie mogłem z niego w pełni korzystać. Lewa noga Bartka jest na bardzo wysokim poziomie. Ma bardzo dobre dośrodkowania z bocznych stref boiska, ale zapamiętałem go również z treningów z tego, że potrafił świetnie zagrać passem w pole karne. Był młody i miał wielki potencjał. Teraz wystrzelił z formą i zasłużył na powołanie. Ale trudno przewidywać takie historie piłkarzy. Kilka lat temu byłem przekonany, że Bartek Bida będzie grał dziś na zachodzie, a kontuzje, słabsze okresy gry spowodowały, że plany piłkarza musiały zostać zweryfikowane, ale wierzę, że Bartka Bidę jeszcze zobaczymy w ekstraklasie i w zagranicznym klubie. Wracając jeszcze do Wdowika, to bardzo wiele zyska na powołaniu przez Michała Probierza. Bartek właśnie jest na zgrupowaniu z najlepszymi piłkarzami w Polsce. To o czymś świadczy i na pewno go to również podbuduje.
– Wkrótce kolejny mecz ligowy. Zagracie z GKS-em Katowice. Z perspektywy tabeli wydaje się, że powinniście sobie poradzić, ale liga jest tak wyrównana, że chyba trudno mówić o słabszych zespołach?
– Sześć punktów traci do nas GKS. W tym meczu nie będzie jednak faworyta. To zespół, który gra bardzo długo w zbliżonym składzie i tym samym systemie. To widać w ich meczach. Nie podchodzimy do tego tak, że przed nami łatwy mecz. Po GKS-ie zmierzymy się następnie z Niecieczą i Odrą Opole. Po tych meczach na pewno będzie można coś więcej o nas powiedzieć. Zobaczymy, jak będzie wyglądała po tych spotkaniach nasza sytuacja punktowa. Grunt, by dobrze wystartować po przerwie reprezentacyjnej.
Od sezonu 2024/25 mecze zaplecza PKO BP Ekstraklasy będzie można oglądać na antenach Telewizji Polskiej. Oprócz tego TVP pozyskała wyłączne prawa na 2. Ligę, Fortuna Puchar Polski i Superpuchar Polski w piłce nożnej mężczyzn, Orlen Ekstraligę i finał Orlen Pucharu Polski w piłce nożnej kobiet, a także mecze reprezentacji Polski kobiet, męskich reprezentacji młodzieżowych i reprezentacji w futsalu.