Reprezentacja Polski rozgrywa pierwsze spotkania pod wodzą Michała Probierza. Selekcjoner odrzucił kilku znanych i doświadczonych zawodników, powołując parę nowych, młodych twarzy. Prowadzenie drużyny narodowej to nie tylko treningi, ale może i przede wszystkim sztuka selekcji. Czy Probierz wypromuje nieoczywistych kadrowiczów? Historia pokazuje, że niemal każdy trener Polaków próbuje podejmować zaskakujące, niepopularne decyzje.
Oto skład na Mołdawię. Cash na ławce i dwóch napastników!
W meczu z Wyspami Owczymi szansę debiutu dostało czterech zawodników, a dwóch z nich wystąpiło od pierwszej minuty. Najbardziej mógł podobać się Patryk Peda. Choć mnóstwo osób dziwiło się powołaniem dla trzecioligowca z Serie C, to 21-latek wypadł bardzo korzystnie w defensywie. Nie tak efektownie, choć w zasadzie bezbłędnie, wypadł również Patryk Dziczek. Czy obaj staną się "żołnierzami Probierza"? Trudno powiedzieć, aczkolwiek Peda ma na to spore szanse.
W najnowszej historii polskiego futbolu widzieliśmy już wielu zaskakujących reprezentantów. Niewielu z nich zdołało przekonać do siebie na dłużej zarówno selekcjonera, jak i opinię publiczną. Pierwszym skojarzeniem pod hasłem "nieoczywisty kadrowicz" jest bez wątpienia Krzysztof Mączyński. Gdy selekcjoner Adam Nawałka powołał go na debiutanckie zgrupowanie, obok takich zawodników, jak Tomasz Hołota, Rafał Kosznik czy Rafał Leszczyński, uznano to za dziwny eksperyment.
Mączyński długo przekonywał do siebie, ale ostatecznie udowodnił, że trener powołuje go nie tylko ze względu na znajomość z czasów Górnika Zabrze. Pomocnik był często niewidoczny, lecz wykonywał tytaniczną pracę w środku pola. Wychowanek Wisły Kraków zagrał w kadrze 31 razy, będąc podstawowym zawodnikiem podczas Euro 2016.
Nawałka nie był nieomylny. Dla przykładu odkrycia z ostatniej fazy jego kadencji – Jacek Góralski oraz Rafał Kurzawa – nie sprawdziły się na mundialu 2018. Wcześniej jednak intuicja selekcjonera podpowiedziała mu dwa znakomite rozwiązania. To Nawałka przywrócił do kadry nieco zakurzonego Sebastiana Milę, który odpłacił się pięknymi golami z Niemcami i Gruzją. Zaskoczył również Bartosz Kapustka. Nadspodziewanie szybko dał on kadrze dodatkową jakość.
Mistrzem nieoczywistych wyborów był – przynajmniej na początku swojej pracy – Leo Beenhakker. Holender przywrócił wiarę polskim ligowcom w to, że nawet grając w mniejszym klubie można załapać się do reprezentacji. Selekcjoner w eliminacjach Euro 2008 odważnie postawił na Radosława Matusiaka, Łukasza Gargułę, Pawła Golańskiego oraz Grzegorza Bronowickiego i szybko zebrał tego plony.
Także i Beenhakker miewał gorsze wybory. Eksperymenty przed Euro 2008 związane z Adamem Kokoszką, Tomaszem Zahorskim i Michałem Pazdanem okazały się przestrzelone, ale na przeciwnej szali można postawić determinację w walce o naturalizację Rogera Guerreiro. Ostatnim "strzałami w dziesiątkę" doświadczonego trenera było forowanie Roberta Lewandowskiego. Napastnik Lecha Poznań zaczął grać w kadrze po ledwie kilku spotkaniach w Ekstraklasie, ale czas udowodnił, że decyzja była słuszna.
Dużo świeżych pomysłów miał inny człowiek z zewnątrz – Paulo Sousa. Wystawienie Michała Helika w obronie na mecz z Anglią na Wembley było bardzo odważne i okazało się nie do końca udane. Co innego zaproszenie na zgrupowanie Karola Świderskiego, który od tego momentu na stałe znalazł miejsce w reprezentacji u każdego selekcjonera, spełniając rolę zadaniowca. Sousa pozytywnie zaskoczył również poważnymi szansami dla nieopierzonych Nicoli Zalewskiego i Kacpra Kozłowskiego.
Każdy trener (no może, pół-żartem, pół-serio, poza Fernando Santosem) chciałby być prorokiem we własnym kraju, dlatego wszyscy próbowali różnych nietypowych rozwiązań, by uzdrowić kadrę. Waldemar Fornalik odważnie postawił na młodych – Arkadiusza Milika, Piotra Zielińskiego, Bartosza Salamona, Mateusza Klicha, Pawła Wszołka – i niezauważanego Łukasza Szukałę. Najbardziej jednak zaskakiwał nagłym przywracaniem do kadry pomijanych od wielu lat Radosława Majewskiego i Mariusza Lewandowskiego na kluczowe mecze. Ta mieszanka skończyła się klapą w eliminacjach do MŚ 2014.
Odkurzaniem starych reprezentantów zajął się też Zbigniew Boniek. Krzysztof Ratajczyk i Roman Dąbrowski nie zbawili jednak reprezentacji. Czesław Michniewicz dał szansę na kilka debiutów, jednak w kategorii "szokujące powołanie" mieszczą się chyba jedynie nominacje dla Kamila Pestki (nie zagrał) i Mateusza Łęgowskiego. Trochę więcej zaskoczeń było u Jerzego Brzęczka, ale u niego również żaden z niespodziewanych kadrowiczów nie odcisnął piętna na drużynie.
Podobnie miała się sprawa z Pawłem Janasem, który dał reprezentacji wielu debiutantów, ale w kluczowych meczach eliminacji MŚ 2006 unikał kontrowersji i stawiał głównie na graczy doświadczonych lub po prostu najlepszych w danym momencie, czasem nawet wbrew własnym przekonaniom (patrz Tomasz Frankowski). Średnia wieku tamtej drużyny jest zresztą jedną z najwyższych w XXI wieku. Gdy w kadrze na mundial dokonał rewolucji, stawiając kosztem starszych na młodych (Paweł Brożek, Łukasz Fabiański, bliski był Jakub Błaszczykowski) i wyciągniętego niczym królik z kapelusza Seweryna Gancarczyka, sromotnie poległ.
Trudno w tej kategorii oceniać Franciszka Smudę. Selekcjoner miał trzy lata na właściwie bezkarne eksperymentowanie w celu zbudowania drużyny na Euro 2012, dlatego regularnie mieszał w powołaniach. Ostatecznie w turnieju postawił w większości na ówcześnie najlepszych graczy. Bardzo nieoczywista była jednak budowa zespołu na graczach naturalizowanych. W kadrze na Euro znalazło się ich aż pięciu, a gdyby Manuel Arboleda dostał paszport, byłoby ich więcej. To przywiązanie nie opłaciło się reprezentacji.
Przywiązanie się do nazwisk jest jednym z określeń, opisujących kadencję Jerzego Engela. Warto do niej wrócić na koniec, bowiem i on dokonał kilku niespodziewanych wyborów. Najbardziej widoczne było to w ataku. To Engel naciskał na naturalizację Emmanuela Olisadebe, forował Pawła Kryszałowicza i odkrył Marcina Żewłakowa, gdy w tym czasie regularnie do bramki w Niemczech i Austrii trafiali Andrzej Juskowiak, Artur Wichniarek oraz Radosław Gilewicz. Opinie były różne, Juskowiak zresztą do końca walczył o mundial. Ostatecznie jednak wyszło na Engela, bowiem wspomniane trio w eliminacjach zdobyło aż 13 bramek.
Eliminacje Euro 2024, mecz Polska – Mołdawia [szczegóły transmisji na żywo]
Kiedy mecz: niedziela, 15 października, godzina 20:45
Gdzie i o której transmisja: studio od 18:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV oraz HbbTV
Kto skomentuje: Mateusz Borek, Robert Podoliński
Prowadzący studio: Sylwia Dekiert
Goście/eksperci: Jakub Wawrzyniak, Marcin Żewłakow, Łukasz Trałka, Rafał Ulatowski (analiza)
Reporterzy: Patryk Ganiek, Kacper Tomczyk, Szymon Borczuch, Jacek Kurowski