Wiosną reprezentacja Polski po 22 latach przerwy ponownie zagra w gronie najlepszych drużyn świata. – Trzeba maksymalnie wykorzystać ten czas pozostały do turnieju – mówi Tomasz Rutkowski, wieloletni były dyrektor sportowy Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
Patryk Rokicki, TVPSPORT.PL: – Spotykamy się i rozmawiamy corocznie na początku hokejowego sezonu, a uśmiechy mamy coraz większe. Ja jeszcze wciąż się szczypię, żeby sprawdzić, czy nasz awans do Elity nie był snem.
Tomasz Rutkowski: – Nie ma się czemu dziwić. Reprezentacja prowadzona przez Roberta Kalabera dokonała wielkiej rzeczy. Jeszcze dwa lata temu graliśmy przecież w dywizji 1B, a za kilka miesięcy zmierzymy się między innymi ze Szwecją, Stanami Zjednoczonymi czy Niemcami. Pięknie to się ułożyło.
– Obawialiśmy się, że podczas MŚ 1A w Nottingham będziemy mieć problemy ze zdobywaniem bramek. Tymczasem w pięciu meczach strzeliliśmy... 28 goli.
– Na pewno mieliśmy podstawy, żeby niepokoić się naszą skutecznością. Na szczęście już pierwszy mecz z Litwą (7:0) pokazał, że atak będzie mocną stroną biało-czerwonych. Ponad 5,5 gola na mecz na tym poziomie to świetny wynik.
– Czy właśnie to przesądziło o naszym awansie do Elity?
– Między innymi, ale nie tylko. Położyłbym nacisk na trzy aspekty. Pierwszy, za co mam ogromny szacunek dla trenera Kalabera, to świetnie zbilansowany zespół. Trener nie bał się trudnych decyzji. Zostawił w domu Filipa Komorskiego, który wcześniej go nie zawodził. Nie czekał na grającego w finale czeskiej Extraligi Arona Chmielewskiego, ale jego wybory personalne w pełni się obroniły. W tej reprezentacji każdy miał przypisaną rolę i każdy świetnie tę rolę opanował, począwszy od bramkarzy, przez obrońców i kończąc na napastnikach.
– Nawet debiutujący w MŚ w decydującym meczu z Rumunią młody bramkarz Maciej Miarka, który musiał zastąpić Johna Murraya.
– Dokładnie tak, a przecież jego występy w sezonie ligowym mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki. Kalaber dał mu jednak szanse w meczach kontrolnych. Miarka je wykorzystał, wygrał rywalizację z rywalami i potem dołożył ważną cegiełkę do awansu broniąc bardzo dobrze z Rumunami. Ten mecz potwierdził także wyśmienite przygotowanie fizyczne Polaków, co po fazie play-off w PHL jest bardzo trudną sztuką. To właśnie był ten drugi klucz do naszego awansu. Każdą tercję w Nottingham graliśmy na dużej intensywności, jednocześnie często stosując forchecking.
– A ten trzeci brakujący element to...
– Niesłychana skuteczność Polaków podczas gry w przewadze. Przecież w 2022 roku na MŚ 1B w Tychach to była nasza pięta achillesowa. Strzeliliśmy w przewadze zaledwie jednego gola, a teraz aż jedenaście na siedemnaście przewag. To znaczy, że zakończyliśmy turniej ze skutecznością blisko 65 proc. Kosmiczny wynik. Świetnie współpracowała formacja znająca się z czasów gry w GKS Katowice: Patryk Wronka – Grzegorz Pasiut – Bartosz Fraszko. Do tego skuteczny do bólu w bardzo ważnych momentach był nasz kapitan Krystian Dziubiński, który wysoką formę prezentował już w meczach kontrolnych. Nie można zapomnieć także o Alanie Łyszczarczyku czy Bartłomieju Jeziorskim, którzy dali naszej drużynie sporo jakości w ataku.
– Te piękne momenty za nami. Teraz poprzeczka wędruje jeszcze wyżej. Co zrobić, by pozostać na dłużej w Elicie?
– Nie ma co ukrywać, że kluczowe powinny być mecze z Francją i Kazachstanem, zespołami najbardziej zbliżonymi poziomem do nas. Przede wszystkim bardzo ważne jest, żeby kontuzje omijały nasz zespół i trener Kalaber miał do dyspozycji optymalny skład. Nie mamy wielu możliwości manewru w przypadku absencji kluczowych graczy. Istotne będzie też przygotowanie fizyczne. Będzie to długi okres przygotowawczy, bo między końcem play-offów a początkiem MŚ jest około 30 dni. Część kadrowiczów będzie miała przerwę jeszcze dłuższą, a na turnieju zagramy przecież siedem niezwykle trudnych meczów w zaledwie dziesięć dni. Bardzo ważny będzie dobry start. Jeśli w meczach z Łotwą, Szwecją czy Francją zdobędziemy jakieś punkty, to doda nam to wiatru w żagle. Obyśmy potem, płynąc na pełnej szybkości, przy licznym wsparciu polskich kibiców, zatopili w ostatnim meczu Kazachstan, gwarantując sobie utrzymanie.
– Wcześniej w lutym, na nowym sosnowieckim Stadionie Zimowym, czekają nas prekwalifikacje olimpijskie, które kibice będą mogli obejrzeć w TVP Sport.
– Jestem przekonany, że w tym pięknym i funkcjonalnym obiekcie nie będzie niespodzianki i awansujemy do finału olimpijskich kwalifikacji. Mamy znacznie lepszy zespół zarówno od Ukrainy, jak i Korei Południowej, którą przecież pewnie pokonaliśmy w Nottingham (7:0). Teraz powinno być podobnie, bo po mocnej koreańskiej drużynie, budowanej pod kątem Zimowych Igrzysk Olimpijskich Pjongczang 2018, zostało jedynie wspomnienie.
– Emocji reprezentacyjnych czeka nas moc, ale muszę zapytać jeszcze o rozpoczęty sezon Tauron Hokej Ligi. Pierwsze kolejki zwiastują nam intrygującą rywalizację o mistrzostwo Polski.
– W pełni się z tym zgadzam. Przed sezonem wydawało się, że liga podzieli się na sześć drużyn mocniejszych i trzy nieco słabsze, ale do szóstki z Katowic, Tychów, Oświęcimia, Krakowa, Jastrzębia i Nowego Targu dołączyła mądrze i konsekwentnie budowana drużyna z Torunia. Ciekaw jestem, czy będzie w stanie utrzymać wysoki poziom przez cały sezon regularny. Liga jest wyrównana głównie z powodu licznych obcokrajowców ściąganych przez kluby. Obecny sezon będzie nieco dłuższy niż ostatnio, a przez to zmniejszy się intensywność rozgrywania meczów. To zła wiadomość dla słabszych zespołów, bo te silniejsze będą miały więcej czasu na regenerację. Pojawi się u nich meczowy głód i to według mnie przełoży się na mniejszą liczbę niespodzianek niż w poprzedniej kampanii.
– Już w środę (18.10, 19:25) w TVP Sport transmisja Superpucharu Polski, w którym GKS Katowice zagra w Tychach z miejscowym GKS. Komu dajesz większe szanse na pierwsze trofeum w sezonie?
– Więcej szans daję mistrzowi Polski z Katowic. W tym sezonie katowiczanie trzykrotnie mierzyli się z tyszanami i trzykrotnie wygrali, między innymi aż 5:2 w niedawnym meczu na Stadionie Zimowym. Tychy mają swoje problemy. Po zwolnieniu Andrieja Sidorenki trwają poszukiwania nowego trenera, a taka sytuacja nie sprzyja budowaniu systemu czy filozofii gry. Oczywiście są w Tychach zawodnicy o bardzo wysokich umiejętnościach, ale na razie brakuje tam zgranego zespołu. W Katowicach skład uległ większym modyfikacjom. Odeszli między innymi doświadczeni polscy obrońcy Patryk Wajda, Marcin Kolusz i Mateusz Rompkowski, ale wygląda na to, że udało się znaleźć wartościowych zmienników. Trener Jacek Płachta udowodnił po raz kolejny, że bardzo dobrze wchodzi w nowy sezon. Jak na razie katowiczanie są zdecydowanym liderem THL. Dwanaście zwycięstw w dwunastu meczach robi wrażenie i myślę, że trzynasta wygrana da im superpuchar.