| Retro

50 lat od zwycięskiego remisu na Wembley. Jan Tomaszewski: to nie ja zatrzymałem Anglię [WYWIAD]

We wtorek mija 50 lat od historycznego remisu reprezentacji Polski z Anglią 1:1 na Wembley. Dzięki temu wynikowi, biało-czerwoni awansowali na mundial 1974 (fot. Getty Images)
We wtorek mija 50 lat od historycznego remisu reprezentacji Polski z Anglią 1:1 na Wembley. Dzięki temu wynikowi, biało-czerwoni awansowali na mundial 1974 (fot. Getty Images)

Mija dokładnie 50 lat od historycznego meczu na Wembley, w którym reprezentacja Polski zremisowała z Anglią 1:1. Ten wynik dał biało-czerwonym awans na mundial, a Jan Tomaszewski został okrzyknięty bohaterem spotkania. – To zbudowało drużynę, która później osiągała sukcesy. Powtarzaliśmy, że ten, kto przeżył piekło Wembley, nie może obawiać się żadnego rywala na świecie – podkreślił legendarny bramkarz, z którym porozmawialiśmy o tamtym starciu.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

👉 50 lat od meczu na Wembley. Oni byli blisko zagrania przeciwko Anglikom

Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Kiedy zaczęła kształtować się drużyna, która później rozegrała historyczny mecz na Wembley?
Jan Tomaszewski: – Wszystko rozpoczęło się od porażki z Walią 0:2 w marcu 1973 roku. Pamiętam nasze rozmowy w szatni, doszliśmy do wniosku, że najzwyczajniej w świecie zostaliśmy przez rywali pobici. Mam na myśli wielką siłę fizyczną przeciwników. W Walii najważniejszym sportem było rugby. Ci, którzy nie mieli szans na zrobienie kariery w tej dyscyplinie, potem próbowali się w piłce nożnej. Wtedy wiedzieliśmy, że w kolejnych meczach musimy pokazać drużynom z Wysp Brytyjskich, że też potrafimy walczyć. Efektem były domowe zwycięstwa nad Anglią 2:0 i Walią 3:0. 

– Po tych meczach doszło do słynnego remisu. Co przychodzi panu na myśl dzisiaj, gdy wspomina tamto starcie?
– Trudno mówić tutaj o jednym obrazku, bo było ich wiele. Pamiętam podróż na stadion, gdy angielscy kibice na widok naszego autobusu podnosili do góry jedną lub obie ręce. Pokazywali nam, że dostaniemy "piątkę" albo nawet dziesięć goli. Wcześniej, po wygranych spotkaniach z Anglią i Walią, tamtejsza prasa zaczęła pisać o nas, że wyglądamy jak zwierzęta wypuszczone z klatki. Wśród ich kibiców wytworzyła się jakaś psychoza. Nie wpuszczono nas na trening na Wembley, musieliśmy trenować na Arsenalu. Na Wembley rozgrywano mecze żużlowe i wyścigi hartów, dlatego kształt murawy był nieco inny. Przed meczem boki wypełniano darnią i w tamtych miejscach biegało się dużo trudniej. Wyszliśmy na boisko, by zapoznać się z murawą. Wtedy słyszeliśmy tylko z trybun: "animals, animals!" Później, tuż przed spotkaniem, ustawiliśmy się na murawie na przeciwko Anglików. Widać było, że nas lekceważą. Trzymali się pod boki, żuli gumę i było widać, że myślą sobie: "no frajerzy, w 15 minut strzelimy wam trzy gole, a później się z wami pobawimy". W głowie miałem jedną myśl: "Boże, oddam pięć lat swojego życia, żeby tylko nie przegrać tutaj pięcioma golami". Lekceważyli nas nie tylko angielscy piłkarze, bo wokół ich reprezentacji panowała dziwna atmosfera. Już wtedy było wiadomo, że po mundialu drużynę opuści Alf Ramsey. Ochotę na przejęcie stanowiska mieli inni trenerzy, którzy chcieli zdeprecjonować ówczesnego selekcjonera. Angielscy szkoleniowcy także wypowiadali się o nas w negatywny sposób na nasz temat, by pokazać, że pokonanie Polaków nie będzie żadnym wielkim wyczynem.

"Wembley zamilkło". Brytyjska prasa po meczu z Polską w 1973

Czytaj też

Anglia – Polska. Nagłówki brytyjskich gazet po meczu Anglia – Polska w 1973 roku

"Wembley zamilkło". Brytyjska prasa po meczu z Polską w 1973

– Jaki plan na mecz miał Kazimierz Górski?
– Pan Kazimierz na odprawie mówił w swoim stylu: "panowie, im dłużej przy piłce my, tym krócej oni". To wszystko łatwo było powiedzieć, ale trudniej zrobić. Wiedziałem, że tylko ja mogę wybić Anglików z rytmu. W 2. minucie wypuściłem piłkę i chciałem podprowadzić ją do linii pola karnego, by ponownie złapać i wybić. Nie zauważyłem jednak czającego się Allana Clarke'a, który chciał wykorzystać mój błąd. Naprawiłem pomyłkę, ale okupiłem to kontuzją kości łódeczkowatej. Doktor Janusz Garlicki zamroził mi rękę i grałem z tą kontuzją do końca. Kluczowe było to, co pan Kazimierz zrobił w przerwie. Do szatni szło się bardzo długo i dopiero wtedy mogliśmy ze sobą porozmawiać. W trakcie meczu panował olbrzymi hałas, porozumiewaliśmy się ze sobą wzrokiem, bo po prostu nie dało się ze sobą inaczej komunikować. W szatni panowały głośne, żywiołowe dyskusje, ale potem odezwał się pan Kazimierz: "pozwólcie, że teraz ja coś powiem". Emanował z niego spokój. "Widzicie, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Wytrzymaliście 45 minut, wytrzymacie i drugą połowę". Później podszedł i spokojnie przekazywał krótkie instrukcje każdemu kolejnemu piłkarzowi. Jego podejście było bardzo istotne. My byliśmy "pod prądem" i gdyby trener Górski był tak samo zdenerwowany, mogłoby się to negatywnie przełożyć na nasze boiskowe poczynania. Po przerwie zaprezentowaliśmy się zdecydowanie lepiej. 

– Wspominał pan o nietypowych przygotowaniach do tego meczu...
– Tak, w Rembertowie trener Górski przygotowywał nas do tego, co wydarzy się na Wembley. Mowa o gigantycznym hałasie, który na nas czekał. Podczas treningów pracowaliśmy nad tym, by rozumieć się "na wzrok", bez krzyczenia, bo tam nie sposób było cokolwiek usłyszeć. To bardzo pomogło. Wychodziłem do górnych piłek by walczyć z rosłymi rywalami, a moi koledzy mieli obowiązek mnie wtedy asekurować. W dużej mierze dzięki temu udało się osiągnąć remis na Wembley. Trzeba również wspomnieć o wyjazdowym meczu towarzyskim z Holandią, który rozegraliśmy przed starciem z Anglią. Zremisowaliśmy 1:1 i zobaczyliśmy, że możemy radzić sobie z zespołami naszpikowanymi gwiazdami. To wpłynęło na naszą pewność siebie.

– Wracając do samego meczu – zadecydował gol Jana Domarskiego, za którego obwinia się Petera Shiltona.
– Gdybym to ja przepuścił tamtą bramkę, to byłaby moja wina. Proszę jednak zwrócić uwagę na sytuację, w której był Shilton. Przez większość czasu nie miał pracy, a dodatkowo stał i frustrował się tym, że jego koledzy nie są w stanie strzelić gola. Był na tyle podłamany, że nie patrzył nawet na rzut karny wykonywany przez Clarke'a. Nieskuteczność kolegów zdekoncentrowała go i dlatego zachował się źle przy strzale Domarskiego. Rozumiem go i usprawiedliwiam.

– Żałował pan tego, że nie obronił rzutu karnego?
– Po meczu usłyszałem od jednego z kibiców: nie wiedział pan, że Clarke zawsze strzela w lewo? Odpowiedziałem: "gdybym wiedział, bo nie poleciałbym "po piwo" w drugi róg". Później zostałem zaproszony do programu "Tele-Echo", prowadzonego przez Irenę Dziedzic. Powtórzyłem, że nie wiedziałem, że mój rywal strzela w tamtą stronę. Zadzwonił do mnie Jacek Gmoch i skrytykował za tę wypowiedź. Przekonywał mnie, że uprzedzał przed tym, że Clarke uderza w tamtą stronę. Nie dawało mi to spokoju, dlatego zadzwoniłem do trenera Górskiego. Zapytałem, czy na odprawie taka sytuacja faktycznie miała miejsce. Usłyszałem: "panie kolego, ja tego nie słyszałem, a skoro tak mówię, to nic takiego się nie wydarzyło". Wtedy uznałem, że to ja mam rację.



– Kazimierz Górski był też ponoć jedyną osobą w reprezentacji Polski, która po meczu nie świętowała na murawie...
– Na angielskich stadionach nie było zegarów. Pan Kazimierz spojrzał na swój zegarek i zaczął iść w stronę szatni. Doszedł do tunelu, a my dalej graliśmy. Ostatecznie... zszedł do szatni. Po meczu zapytaliśmy go o to, a on odpowiedział spokojnie, w swoim stylu: "nie chciałem się zatrzymywać". Był jedynym człowiekiem, którego brakowało na boisku. Gdy świętowaliśmy, za bramką rozmawialiśmy z Janem Ciszewskim. Adam Musiał powiedział o mnie: "dobrze, że Anglicy go kopnęli, bo... obudzili go". Dzisiaj muszę przyznać mu rację. Tamta interwencja miała niebagatelne znaczenie.

– Popsuliście Anglikom wielkie święto.
– Na Wembley była przygotowana kolacja na kilkaset osób. W ten sposób reprezentacja Anglii miała świętować awans na mundial. Ostatecznie, rywale nie stawili się na kolacji. Pojawił się tam m.in. Helmut Schoen (legendarny trener reprezentacji Niemiec - przyp.red), który pogratulował nam sukcesu, chociaż wiadomo, że przyjechał tam dla Anglików. Później pojechaliśmy do hotelu. Wszyscy poszli się bawić, a ja jako jedyny zostałem w hotelu, ponieważ ręka zaczęła mnie boleć. Doktor Garlicki dał mi kilka gardanów. Przyjmowałem te środki, by uśmierzyć ból i nie mogłem zasnąć. Rano wyszedłem na ulicę i zobaczyłem tytuły gazet. Można było przeczytać m.in. o "końcu świata", a w jednej z nich zobaczyłem: "człowiek, który zatrzymał Anglię". 

"Wembley zamilkło". Brytyjska prasa po meczu z Polską w 1973

Czytaj też

Anglia – Polska. Nagłówki brytyjskich gazet po meczu Anglia – Polska w 1973 roku

"Wembley zamilkło". Brytyjska prasa po meczu z Polską w 1973

"Mecz na wodzie" o finał, czyli Polska – RFN na MŚ 1974
fot. Getty
"Mecz na wodzie" o finał, czyli Polska – RFN na MŚ 1974

50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"

Czytaj też

Lesław Ćmikiewicz, Anglia - Polska, Polska - Anglia, Wembley 1973

50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"

– Powrót do kraju zajął wam ponoć kilka dni...
– Przebywaliśmy w Londynie, bo trzy dni później mieliśmy do rozegrania towarzyskie spotkanie z Irlandią w Dublinie. Poleciałem tam z zespołem, ale nie zagrałem ze względu na kontuzję ręki. Potem została ona unieruchomiona w gipsie. Podczas pobytu w Irlandii byłem gościem programu telewizyjnego. Remisem z Anglikami sprawiliśmy radość Irlandczykom, którzy za nimi nie przepadają. W studiu zapytano mnie, jaki alkohol lubię. Odpowiedziałem, że szampana i piwo. Później do pokoju hotelowego zapukał do mnie ktoś z obsługi i powiedział, że na dole czeka na mnie przesyłka. Okazało się, że Irlandczycy przysłali mi sześć skrzynek piwa. Lesław Ćmikiewicz skwitował to pytaniem: dlaczego nie powiedziałeś im, że lubisz whisky? W poniedziałek mieliśmy wrócić do Polski. Wylądowaliśmy w Londynie, gdzie powiedziano nam, że samolot ma awarię. Prawda była jednak inna. W Warszawie tego dnia rozpoczęła się pierwsza krajowa konferencja partyjna, która miała potrwać dwa dni. Władze obawiały się, że nasz przyjazd przyćmi to wydarzenie. Nasze powitanie odbyło się na stadionie Legii. Pojechałem tam z wielką satysfakcją bo jak wiadomo, moja przygoda z warszawskim klubem nie była udana. 

– To był najlepszy występ w pana karierze? 
– Nie, zaliczyłem tam dużo udanych interwencji, ale popełniłem także masę błędów. To był najlepszy mecz pod względem kontaktu z drużyną, zrozumienia. Błędy nie okazały się kosztowne, bo okazaliśmy się monolitem i mogłem liczyć na kolegów, tak jak oni na mnie. Kluczowa była wielka trójka trenerów, z Kazimierzem Górskim na czele. Warto wspomnieć też rolę jego współpracowników. Jacek Gmoch i Andrzej Strejlau wykonali kapitalną pracę. Gmoch był bankiem informacji, śledził naszych rywali i dostarczał cennych wiadomości. Przed pierwszym spotkaniem z Anglią Gmoch zauważył, że gdy rywalom nie udają się dośrodkowania z boków, wycofują do Bobby'ego Moore'a i to on zagrywa w pole karne przeciwników, a napastnicy zgrywają piłkę nadbiegającym pomocnikom. Trener Górski nakazał w tej sytuacji nie cofać się Włodzimierzowi Lubańskiemu do obrony. Włodek miał biegać obok Moore'a i uniemożliwić mu ewentualne dośrodkowania w pole karne. Co do Strejlaua, prowadził młodzieżową reprezentację i miał wielkie rozeznanie wśród młodych zawodników. To dzięki niemu pojawili się Andrzej Szarmach czy Władysław Żmuda. 

– Czuliście, że remis na Wembley jest początkiem czegoś wielkiego?
– Tak, to stworzyło zespół. Później powtarzaliśmy, że ten, kto przeżył piekło Wembley, nie powinien obawiać się żadnej drużyny na świecie. Wcześniej w takich decydujących spotkaniach reprezentacja Polski nie dawała rady. Na mundialu wyszliśmy z grupy, w której okazaliśmy się lepsi od Włochów i Argentyńczyków.

– Występ biało-czerwonych na mundialu w 1974 roku to jeden z największych sukcesów w historii polskiej piłki. Do historii przeszedł wasz półfinałowy "mecz na wodzie" z RFN, który przegraliście 0:1. Po latach szkoda panu, że nie udało się wygrać?
– To był mecz piłki wodnej, ale warunki były jednakowe dla obu drużyn. Pan Kazimierz przed spotkaniem powiedział nam: "zagrajcie tak, by po zejściu z boiska powiedzieć spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że zrobiliście wszystko, by wygrać mecz". Po meczu mogłem to zrobić z czystym sumieniem, dałem z siebie absolutnie wszystko. Później dostawaliśmy telegramy z jednym zdaniem: "dla nas jesteście mistrzami świata". Takich wiadomości było więcej, niż po wszystkich wcześniej wygranych meczach.

– Dzisiaj możemy co najwyżej pomarzyć o takich sukcesach...
– Przed nami było wspaniałe pokolenie, z Lucjanem Brychczym, Edmundem Zientarą czy Stanisławem Oślizło. Również teraz mamy znakomitych zawodników: mistrzów Włoch, Hiszpanii... Wszyscy oni mają wielkie umiejętności, ale i pecha. Nigdy nie trafili na kogoś takiego jak Kazimierz Górski, którego nazywamy papieżem polskiej piłki. Zawsze podkreślam też jedno: Anglii nie zatrzymał Jan Tomaszewski, a Kazimierz Górski, który doskonale do siebie dopasował te wszystkie puzzle.  


Anglia – Polska 1:1 (0:0)
Bramki: Allan Clarke 63 k. – Jan Domarski 57
Anglia: Peter Shilton – Paul Madeley, Emlyn Hughes, Roy McFarland, Norman Hunter – Colin Bell, Tony Currie, Mick Channon – Martin Chivers (85. Kevin Hector), Allan Clarke, Martin Peters
Polska: Jan Tomaszewski – Antoni Szymanowski, Jerzy Gorgoń, Adam Musiał, Mirosław Bulzacki – Henryk Kasperczak, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna – Grzegorz Lato, Jan Domarski, Robert Gadocha
Trenerzy: Alf Ramsey – Kazimierz Górski
Żółte kartki: McFarland – Bulzacki

50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"

Czytaj też

Lesław Ćmikiewicz, Anglia - Polska, Polska - Anglia, Wembley 1973

50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"

Retro TVP Sport: MŚ 1974, Polska – Brazylia
get
Retro TVP Sport: MŚ 1974, Polska – Brazylia

Zobacz też
40 lat od tragedii na Heysel. Boniek nie chciał grać

40 lat od tragedii na Heysel. Boniek nie chciał grać

| Retro 
Ronaldo nie pomógł, kadra Beenhakkera zremisowała w Lizbonie [WIDEO]
(fot. PAP/EPA)

Ronaldo nie pomógł, kadra Beenhakkera zremisowała w Lizbonie [WIDEO]

| Retro 
Polacy pokonali potęgę! Tutaj zaczął się marsz po medale MŚ
Selekcjoner Bogdan Wenta i reprezentanci Polski: Bartosz Jurecki i Grzegorz Tkaczyk (fot. Getty)
polecamy

Polacy pokonali potęgę! Tutaj zaczął się marsz po medale MŚ

| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn 
"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"
6 lutego 2021 roku minęło 10 lat od wypadku w Ronde di Andora, w którym uczestniczył Robert Kubica (fot. Getty/PAP/EPA)
polecamy

"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"

| Motorowe / Formuła 1 
Rozmowa o miłości ojca i syna. "Już nigdy nie usłyszę jego głosu"
Zenon Plech (fot. PAP/Roman Jocher) oraz Zenon Plech z synem Krystianem (fot. archiwum Krystiana Plecha)
tylko u nas

Rozmowa o miłości ojca i syna. "Już nigdy nie usłyszę jego głosu"

| Retro 
"Usiadłam na krawężniku i zaczęłam strasznie płakać"
Agata Mróz-Olszewska (fot. PAP/Roman Koszowski)
polecamy

"Usiadłam na krawężniku i zaczęłam strasznie płakać"

| Retro 
50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"
Lesław Ćmikiewicz, Anglia - Polska, Polska - Anglia, Wembley 1973
tylko u nas

50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"

| Piłka nożna / Reprezentacja 
50 lat od Wembley. "Boże, oby nie było kompromitacji"
Jan Tomaszewski, Anglia - Polska, Polska - Anglia, Wembley, Kazimierz Górski
tylko u nas

50 lat od Wembley. "Boże, oby nie było kompromitacji"

| Piłka nożna / Reprezentacja 
Gdy mieliśmy mnóstwo świetnych piłkarzy... Niedoszli bohaterzy z Wembley
Ostatnie przygotowania do Wembley. Od lewej w dolnym rzędzie: Maszczyk, Gadocha, Chojnacki, Kapka, Kasperczak, Deyna, Kmiecik, Szarmach, Musiał, Lato. W górnym: asystent Gmoch, Domarski, trener Górski, Tomaszewski, Gorgoń, Szymanowski, Bulzacki, Kalinowski, Gut i Ćmikiewicz (fot. PAP)
polecamy

Gdy mieliśmy mnóstwo świetnych piłkarzy... Niedoszli bohaterzy z Wembley

| Retro 
Polski 2-ligowiec kontra Juventus. "Premia? Gramy o milion dolarów"
W czwartek 28 września mija 40 lat od meczu Lechii z Juventusem w Pucharze Zdobywców Pucharów. Turyńczycy wygrali w Gdańsku 3:2 (fot. PAP/TVP Sport)
polecamy

Polski 2-ligowiec kontra Juventus. "Premia? Gramy o milion dolarów"

| Retro 
Polecane
Najnowsze
"Nie różnica wieku, a kwestia dojrzałości". Selekcjoner analizuje dotkliwą porażkę
"Nie różnica wieku, a kwestia dojrzałości". Selekcjoner analizuje dotkliwą porażkę
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Maja Zielińska i Ornelia Graziani (fot. PAP)
Z kim i kiedy mecze Legii w eliminacjach Ligi Europy? Sprawdź terminarz
Kiedy mecze Legii Warszawa w Lidze Europy? Sprawdź terminarz LE 2025/26
Z kim i kiedy mecze Legii w eliminacjach Ligi Europy? Sprawdź terminarz
| Piłka nożna / Liga Europy 
Z Jagiellonii do Rakowa. Wicemistrz kraju ma nowego napastnika
Lamine Diaby-Fadiga
Z Jagiellonii do Rakowa. Wicemistrz kraju ma nowego napastnika
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Szwecja – Włochy. ME kobiet U-19, Stalowa Wola [SKRÓT]
Szwecja – Włochy. ME kobiet U-19, Stalowa Wola [SKRÓT]
Szwecja – Włochy. ME kobiet U-19, Stalowa Wola [SKRÓT]
| Piłka nożna 
KMŚ: Manchester City zaczął od zwycięstwa
Piłkarze Manchesteru City (fot. Getty)
KMŚ: Manchester City zaczął od zwycięstwa
| Piłka nożna 
Euro U19 kobiet w TVP! Zobacz wyniki i plan transmisji
Euro U19 kobiet 2025 – terminarz, wyniki, tabele ME U19 [AKTUALIZACJA]
Euro U19 kobiet w TVP! Zobacz wyniki i plan transmisji
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Szwecja – Włochy. Mistrzostwa Europy kobiet U-19, Stalowa Wola [MECZ]
Szwecja – Włochy. Mistrzostwa Europy kobiet U-19, Stalowa Wola.
Szwecja – Włochy. Mistrzostwa Europy kobiet U-19, Stalowa Wola [MECZ]
| Piłka nożna 
Do góry