| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Śląsk w meczu z Legią był jak Dawid Podsiadło – we Wrocławiu dał piękny koncert. Na oczach 39 tysięcy widzów rozbił wicemistrza Polski, wygrywając aż 4:0. Piłkarze Jacka Magiery po raz kolejny udowodnili, że są jedną z największych rewelacji w PKO BP Ekstraklasie, nawiązując do statystyk z mistrzowskich sezonów.
– Jesteśmy w takim gazie, że trudno będzie nas zatrzymać. Wierzę w to, że sobotnie starcie zakończy się naszym triumfem. To byłoby coś pięknego, gdy na trybunach mamy blisko 40 tys. osób i jest olbrzymia wrzawa po strzelonym golu – mówił przed sobotnim starciem w "Magazynie Sportowym" RDC, prezes Śląska Patryk Załęczny. I słowa dotrzymał. Na meczu zjawiło się 39 583 widzów. Kibice WKS-u aż czterokrotnie mogli celebrować gola swoich ulubieńców.
Śląsk dał na Tarczyński Arena prawdziwy koncert, taki jak na tym stadionie dał w lipcu poprzedniego roku Dawid Podsiadło. Rozniósł w pył Legię, pokazując, że nie bez powodu nazywany jest rewelacją tego sezonu w PKO BP Ekstraklasie. Przedsezonowe oczekiwania były niskie. WKS, który w poprzednich sezonach niemal do końca bił się o utrzymanie, znów miał być jednym z poważnych kandydatów do spadku. Wszystko na to wskazywało też na początku sezonu. Wrocławianie zdobyli punkt w trzech meczach i zamykali ligową tabelę.
Przełomem okazało się zwycięskie spotkanie z Lechem Poznań (3:1), które odbyło się 20 sierpnia. Od tego momentu Śląsk rozpoczął serię zwycięstw. Wygrał siedem kolejnych meczów, zatrzymał go dopiero Górnik Zabrze, wyrywając remis w samej końcówce po golu Szymona Czyża. Po przerwie na kadrę, Trójkolorowi w imponującym stylu pokonali Legię, przedłużając serię bez porażki do dziewięciu meczów. Do tej najdłuższej w historii jeszcze daleko – w sezonach 1980/81-81/82 piłkarze Śląska uzbierali aż 17 takich spotkań.
Pod względem statystyk Śląsk wygląda imponująco. 22 bramki zdobyte i tylko 10 straconych, najmniej w lidze obok Piasta Gliwice. Od porażki ze Stalą Mielec (1:3), w kolejnych dziewięciu spotkaniach stracił tylko cztery gole, w tym tylko jednego z gry. Blok defensywny na czele z Aleksem Petkowem i Łukaszem Bejgerem należy do najsolidniejszych w całej stawce, a Peter Pokorny, który jest defensywnym pomocnikiem, stał się prawdziwym talizmanem. Z nim w składzie Śląsk nie przegrał ani jednego spotkania.
Ofensywa Śląska też robi wrażenie. W ostatnich szesnastu spotkaniach WKS zawsze strzela gola. Piotr Samiec-Talar zrywa z łatką wychowanka, który nie potrafił odpalić w pierwszym zespole. W tym sezonie w 10 meczach zdobył dwie bramki i zanotował pięć asyst. Nigdy wcześniej 21-letni skrzydłowy nie notował takich liczb. Pierwszoplanową postacią jest oczywiście Erik Exposito, który pewnie prowadzi w klasyfikacji strzelców ligi z 11 trafieniami. Tym samym już teraz wyrównał swój dorobek bramkowy z sezonu 2021/22 i udowodnił, że bez wątpienia jest najlepszym graczem w tym sezonie Ekstraklasy.
Śląsk w 12 spotkaniach uzbierał 26 punktów. Dla porównania Trójkolorowi na koniec dwóch poprzednich sezonów zdobywali – 35 i 38. Jak przytoczył statystyk Cezary Kawecki, już teraz po 12 kolejkach mają więcej "oczek" niż w obu sezonach, w których sięgał po mistrzostwo Polski (1976/77, 2011/12).
– Chcemy grać skutecznie i ofensywnie, chcemy zdobywać gole. Pracujemy nad tym w wielu fazach gry. Zespół dobrze funkcjonuje i świetnie się rozumie. Dzisiaj to jest wyborny wieczór, najlepszy w historii dla kibiców Śląska obok mistrzostwa Polski z 2012 roku. Za nami dopiero 12. kolejka, przed nami jeszcze dużo grania. Chcemy zdobyć jak największą liczbę punktów w tej rundzie i w grudniu będziemy się zastanawiać jak wygląda nasza sytuacja – powiedział po meczu z Legią trener Jacek Magiera.
We Wrocławiu na razie głośno nie mówią o mistrzowskich inspiracjach, choć z tęsknotą wspominają czasy, w których cała Polska była w cieniu Śląska...