| Piłka nożna / Betclic 2 Liga
Pogoń Siedlce świetnie rozpoczęła sezon i przed 14. kolejką zajmowała trzecie miejsce w eWinner 2. Lidze. W nowe rozgrywki zespół wszedł z nowym trenerem, wieloma nowymi zawodnikami i innym systemem gry. – Nie interesują nas "odcinacze kuponów". Stawiamy na piłkarzy młodych i głodnych lub takich, którzy mają coś do udowodnienia – wyjawił w rozmowie z TVPSPORT.PL Marek Brzozowski, 42-letni trener zespołu. Transmisja meczu Pogoń – Zagłębie II Lubin w poniedziałek w TVP.
👉 I liga, II liga, Puchar Polski i nie tylko w TVP. Sprawdź szczegóły!
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Ostatnio pracował pan w Wiśle Płock w roli dyrektora akademii. Jak doszło do tego, że dostał pan propozycję pracy w Pogoni?
Marek Brzozowski: – Można powiedzieć, że aktywowałem się na rynku, bo zaczęło mi brakować pracy w roli trenera. Dawałem sygnały, że chcę wrócić. Pojawiło się zainteresowanie ze strony Pogoni, dostałem zaproszenie do Siedlec. Po kilku rozmowach doszliśmy do porozumienia. Nie mam już 28 lat, by czekać i zastanawiać się, kiedy pojawi się taka opcja. To było wyzwanie, które trzeba było podjąć. Co do klubu, to działamy nie tylko w kwestiach czysto sportowych. Pomagam zarządowi tworzyć także struktury na przyszłość. Chcemy zbudować fundamenty pod solidny, przyszłościowy klub. Infrastruktura jest tutaj na naprawdę dobrym poziomie, myślę, że mogłoby jej pozazdrościć parę ekstraklasowych drużyn. Teraz trzeba poprawić jeszcze poziom sportowy i wrócić do pierwszej ligi, za którą tęsknią w mieście.
– Poprzednia praca w jakiś sposób pomogła panu w poprawie warsztatu trenerskiego?
– Bez wątpienia. Nabrałem dystansu, pokory, empatii. Zrozumiałem, jak istotne jest zbudowanie wśród członków sztabu poczucia, że są ważni dla danego projektu, by identyfikowali się z nim. Wychodzę z założenia, że rozsądny człowiek nie boi się otaczać ludźmi, którzy w pewnych dziedzinach mogą być mądrzejsi od niego. Tak właśnie jest teraz w Pogoni, gdzie w sztabie stworzyliśmy fajną mieszankę. Okres zarządzania akademią nie był straconym czasem, to doświadczenie przydaje się w Pogoni.
– Nie ma pan doświadczenia na poziomie drugiej ligi, wcześniej pracował co najwyżej w trzeciej. Dla pana to duży minus?
– Faktycznie, nie mam doświadczenia na tym poziomie, ale łącznie w seniorskiej piłce zebrało się już kilka lat – dwa w Świcie, dwa w Wiśle Płock, dodatkowo prowadziłem drużynę Escoli Varsovii w Centralnej Lidze Juniorów. Nie jest też tak, że nie miałem do czynienia z większymi piłkarskimi nazwiskami, bo w rezerwach Wisły czasami występowali gracze z pierwszego zespołu. W ostatnim czasie w Polsce spojrzenie na młodych trenerów zaczęło się zmieniać. Kluby czasami dokonują nieoczywistych wyborów, spójrzmy chociażby na Dawida Szulczka, Dawida Szwargę czy Daniela Myśliwca, którzy prowadzą ekstraklasowe zespoły. Wiadomo, że ktoś, kto rozegrał 200 czy 300 meczów w Ekstraklasie zawsze będzie miał przewagę. Podobnie jak trener z dużą liczbą poprowadzonych drużyn i spotkań na takim poziomie, chociaż i starsi szkoleniowcy dzisiaj nie spoczywają na laurach i ciągle się doszkalają. Na końcu liczy się jednak wiedza, kompetencje, merytoryka, a przede wszystkim skuteczność. Każdy z wymienionych wyżej trenerów pracuje, bo jego działania przynoszą odpowiednie efekty.
– Nie brakowało wiele, by w drugiej lidze pojawił się pan szybciej, ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Wtedy na przeszkodzie stanęła jednak pandemia koronawirusa...
– Tak, po rundzie jesiennej sezonu 2019/2020 byliśmy wiceliderem z realnymi szansami na awans. Wiosną została jednak rozegrana tylko jedna kolejka, po której później postanowiono zakończyć rozgrywki. Szkoda , bo jest bardzo prawdopodobne, że zameldowalibyśmy się w drugiej lidze. Latem nie doszedłem z władzami klubu do porozumienia, pojawiły się rozbieżności co do wizji dalszego funkcjonowania zespołu. Ostatecznie rozstaliśmy się i przejąłem Wisłę II Płock.
– Porozmawiajmy o Pogoni – trzecie miejsce po 13 meczach jest chyba bardzo dobrym wynikiem.
– Jesteśmy zadowoleni, lecz apetyt rośnie w miarę jedzenia. Początek był trudny, bo w lipcu straciliśmy Damiana Nowaka, który złamał rękę. Wrócił do nas dopiero w dziewiątej kolejce. Pozyskaliśmy Piotra Pyrdoła, ale i on początkowo nie był do naszej dyspozycji z przyczyn zdrowotnych. Dodatkowo, po drugiej kolejce pauzować za czerwone kartki musieli Ernest Dzięcioł i Damian Szuprytowski. Tak naprawdę, zaczęliśmy prawidłowo funkcjonować od siódmej serii gier. Jednym z celów było to, by runda jesienna była lepsza niż w tamtym sezonie. Wtedy przez słabszy start Pogoń straciła możliwość gry w barażach. Nie chcieliśmy skomplikować sobie sytuacji na pierwszym etapie i to się udało. Mamy sporo powodów do satysfakcji. Wygraliśmy trzy ostatnie spotkania, jesteśmy na fali wznoszącej. Widać, że zespół się scalił, także pod względem mentalnym.
– Często tracicie gola jako pierwsi, a potem odrabiacie straty. Dlaczego tak się dzieje?
– Faktycznie, zazwyczaj to my gonimy wynik. Trudno wskazać jedną, konkretną przyczynę. Cieszy to, że zazwyczaj udaje się odrobić straty, często te mecze kończą się naszymi wygranymi. Oczywiście dążymy do tego, by strzelać gole jako pierwsi.
– Pogoń gra już w pełni tak, jak pan tego oczekuje?
– Udało się dopracować wiele elementów. Jednym z podstawowych założeń było to, by poprawić utrzymanie się przy piłce. Chcemy dominować i kontrolować to, co dzieje się na boisku. Drugi element to pressing, który obecnie odbywa się na naszych zasadach i jest skuteczny. Cieszy, że zdobywamy dużo bramek – również po stałych fragmentach gry, ale z drugiej strony, problemem jest nasza postawa w obronie przy rzutach wolnych czy rożnych rywali. Przeciwnicy mają problem, żeby strzelić nam gola z akcji, ale niestety robią to po stałych fragmentach gry. To na pewno wymaga poprawy. Podobnie jak gra w ofensywie, mimo że pod względem zdobytych bramek jesteśmy w czołówce. Musimy jeszcze dłużej przebywać na połowie rywali, być tam bardziej konkretni .Chcemy, by nasza gra sprawiała radość kibicom, dlatego konsekwentnie budujemy swoje ofensywne DNA. Warto podkreślić też zmianę systemu. Od początku chciałem grać trójką obrońców, a drużyna wcześniej grała w czteroosobowym bloku. To proces, którego nie da się przeprowadzić w miesiąc. Obecnie jesteśmy już zdyscyplinowani i powtarzalni w naszych działaniach modelowych.
– Nie obawiał się pan podjęcia takiego ryzyka od razu po przyjściu?
– Ryzyko byłoby zawsze, wiązałoby się z nim także pozostanie przy poprzednim ustawieniu. Dokonywaliśmy transferów z myślą o chęci gry nowym systemem, miałem swoje wyobrażenie o ludziach, którzy byli już w drużynie, ale również o tych, którzy dopiero mieli tutaj przyjść. Myślimy perspektywicznie, dlatego połowę kadry stanowią młodzieżowcy. Część z nich już odgrywa ważne rolę, inni są z nami po to, by zabezpieczyć nas na kolejny sezon. Są przygotowywani do tego, by pomóc drużynie niebawem.
– Rozumiem, że jest pan przekonany do stawiania na młodzieżowców? Ta strategia nie jest wyłącznie efektem przepisów czy też polityki narzuconej przez klub?
– Nie, nie robimy tego na siłę, sztucznie. Jak już wspomniałem, część zawodników już teraz daje radę i boiskową postawą pokazuje, że zasługuje na grę w drugiej lidze. Istnieje szansa na zwycięstwo w Pro Junior System, co również byłoby naszym małym sukcesem. Budujemy młody, perspektywiczny zespół.
– W drugiej lidze często pojawiają się gracze z przeszłością w Ekstraklasie, będący po "trzydziestce". Z tego co pan mówi, można wywnioskować, że mało realne jest, by ktoś taki trafił w najbliższym czasie do Pogoni...
– Tak, nie interesują nas "odcinacze kuponów". Zwracamy raczej uwagę na zawodników maksymalnie do 26. roku życia. Chcemy piłkarzy głodnych sukcesów albo takich, którzy mają coś do udowodnienia. Przykładem może być Piotrek Pyrdoł, mający już doświadczenie w Ekstraklasie. Zszedł na niższy poziom, by się odbudować. Gdy patrzę na to, jak pracuje, czuję, że jeszcze wróci na wyższy szczebel.
– Celem Pogoni będzie awans?
– Zarząd postawił zadanie, którym jest miejsce w pierwszej szóstce i gra w barażach. Ewentualny bezpośredni awans byłby świetną sprawą. Nie zamykamy się na taką opcję, ale zachowujemy spokój i zobaczymy, co będzie w kolejnych tygodniach. Przed sezonem nie znajdowaliśmy się w gronie faworytów, lecz znaliśmy swoją wartość. Pokazujemy, na co nas stać. Na razie celujemy w TOP6 i na tym się skupiamy.
– Czuje pan, że pana kariera również nabiera rozpędu?
– Praca w Siedlcach to na pewno ważny krok do przodu. Poświęciłem piłce całe życie i nie zamierzam zbaczać z tego kursu. Koncentruję się na tym, by jak najlepiej wykonać swoją pracę i zobaczę, dokąd mnie to zaprowadzi. Trzeba przy tym pamiętać także o tym, że w tym zawodzie nie mamy wpływu na wszystko. Jestem jednak optymistą, patrzę przed siebie z dużą wiarą. Obecnie praca w Siedlcach pozwala mi realizować i daje mi ogromną satysfakcję. Mam przekonanie, że spotkałem tutaj ludzi, którzy podobnie jak ja są nastawieni na budowanie i rozwój.
Następne