| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Legia Warszawa ma za sobą cztery przegrane. To rzadko zdarza się przy Łazienkowskiej, a jednocześnie zawsze sprawia, że szuka się winnych. Wiele dyskusji toczy się wokół formacji defensywnej. Czy to faktycznie największy problem Wojskowych? Czas to przeanalizować przed czwartkowym spotkaniem ze Zrinjskim Mostar w Lidze Konferencji Europy (transmisja w TVP).
Legia Warszawa ma za sobą cztery porażki z rzędu, co nie zdarzyło się od listopada 2021 roku. Wówczas trenerem Wojskowych był Marek Gołębiewski, a sytuacja w klubie była napięta, bo stołeczny zespół zahaczał o dno tabeli PKO BP Ekstraklasy. Teraz irytacja także się pojawia, ale skala sytuacji jest całkowicie inna. Panuje wręcz spokój, choć to też zasługa Jacka Zielińskiego, który swoją kadencją wprowadził etos procesu, który trwa i może mieć gorsze chwile. Ekipa Kosty Runjaica traci do lidera rozgrywek sześć punktów, a wciąż ma zaległe spotkanie. Do tego dochodzi szansa walki o awans z Ligi Konferencji Europy.
Wicemistrzowie Polski wpadli w dołek i to niepodważalny fakt. – To gówn… czas – mówił Kosta Runjaic po porażce 0:4 we Wrocławiu. Niemiec ma możliwość wyprowadzenia drużyny na prostą, a sam zapowiada, że wie jak tego dokonać. – Nie będzie rewolucji, postawimy na kontynuację pracy. Do tego oczekuję pewnego rodzaju odpowiedzi od liderów zespołu. Na pewno wewnętrznie porozmawiamy w otwarty sposób. Muszę się zmierzyć z dużą presją, choć znam to już z przeszłości. Wiem co zrobić, by wyjść z dołka i wierzę, że się uda – zapewniał szkoleniowiec Wojskowych, który nie musi obawiać się o przyszłość. Kiedyś Legia słynęła z emocji i szybkiego zwalniania trenerów. Teraz, gdy Runjaic blisko współpracuje z emanującym spokojem dyrektorem sportowym Jackiem Zielińskim, realia Wojskowych się zmieniły. Nikt choćby nie myśli o nerwowych ruchach.
Legia za często rotuje w defensywie?
Paradoksem Legii jest fakt, że ostatnie cztery porażki nie były meczami, w których Wojskowi nie istnieli na boisku czy przegrywali z kretesem. W Alkmaar stanęło na porażce 0:1, a zabrakło przyciśnięcia przeciwników zwłaszcza w trakcie 25 minut gry w przewadze. Z Rakowem szanse były, ale samobój obrońcy przechylił szalę zwycięstwa na korzyść mistrzów kraju. Nawet we Wrocławiu nie było tak jednostronnie, jak wskazuje na to wynik. Okazje miał choćby Marc Gual, dyskutowano o niepodyktowanym rzucie karnym, ale wyszło jak wyszło. W ostatnich dwudziestu minutach Legia oddała pole i to Śląsk dominował.
Porażki Legii rozkładają się na wiele detali. Wiele jest aspektów, przez które Wojskowi doskonale rozpoczęli rozgrywki, ale nie da się też znaleźć jednej przyczyny, która wiąże się z ostatnimi czterema meczami. Jeszcze miesiąc temu Wojskowi zachwycali Polskę pokonując Aston Villę. Teraz nikt już o tym nie pamięta, choć wcale tak wiele przy Łazienkowskiej się nie zmieniło. Realia stołecznego klubu są takie, że sytuacja lubi zmieniać się jak w kalejdoskopie, ale momenty dobre jak i złe, zbyt często są wyolbrzymiane. Albo jest hurraoptymizm, albo całkowita katastrofa.
Ważnym tematem w kontekście okołolegijnej dyskusji stała się defensywa. Fakt jest taki, że w pięciu ostatnich meczach sztab szkoleniowy Wojskowych postawił na… pięć różnych wariantów. Rotacja była duża, możliwe, że momentami nawet za duża. W kontekście dziesięciu ostatnich spotkań mowa z kolei o siedmiu różnych zestawieniach personalnych. Ostatni raz, choćby dwa razy z rzędu, tak samo zestawiona defensywa wychodziła w sierpniu. Wówczas w pięciu kolejnych konfrontacjach Runjaic stawiał na Artura Jędrzejczyka, Rafała Augustyniaka, a także Yuriego Ribeiro.
Legia łącząc grę w Lidze Konferencji Europy z krajowym podwórkiem musi stosować rotację. Większą czy mniejszą, ale zmiany kadrowe są nieuniknione. W tej chwili stołeczny klub ma całkiem dobrą sytuację kadrową. Na trzy miejsca na boisku sztab szkoleniowy ma do wyboru sześciu zawodników, a wliczając Lindsaya Rose’a, nawet siedmiu. Po drodze kontuzję miał jednak Augustyniak, który na początku sezonu był pewniakiem, ale teraz wciąż potrzebuje chwili na dojście do optymalnej formy. Ogranie okazuje się rzeczą bezcenną. Kilka chwil na leczenie stracił też Radovan Pankov. Do tego doszły chociażby pauzy Jędrzejczyka związane z kartkami.
Przy Łazienkowskiej słyszymy też o kwestii adaptacji. Styl gry stołecznej defensywy jest dość specyficzny. Linia obronna ustawiana jest wysoko, musi uważać na linię spalonego, a do tego na zawodnikach spoczywa kwestia odpowiedzialnego wyprowadzenia piłki. – Potrzeba czasu, by to w pełni zrozumieć i dobrze realizować – słyszymy. Pankov miał czas, by rozwijać się w tych kwestiach od początku przygotowań, a wciąż dostrzegalne są opcje do polepszenia. Marco Burch I Steve Kapuadi dołączyli do ekipy Wojskowych pod koniec okna transferowego i potrzebują czasu. Tyczy się to przede wszystkim Szwajcara, który ma duży potencjał, ale jednocześnie poznaje życie od nowa, bo do tej pory mieszkał blisko rodziny, a przez cała karierę grał w tym samym klubie. Z perspektywy adaptacji do nowych założeń, negatywnie można postrzegać decyzję o wystawieniu trzech nowych zawodników w rywalizacji z Jagiellonią. To stało się raz i… zapewne już się nie powtórzy. Fakt jest jednak taki, że to rozwiązanie było zaskakujące nawet dla gospodarzy z Podlasia.
Niezastąpiony jak… Yuri Ribeiro?
Paradoksem stołecznej defensywy jest fakt, że… niezastąpioną postacią stał się Yuri Ribeiro. Nie minął rok odkąd Portugalczyk został przestawiony z wahadła na środek. Były młodzieżowy reprezentant swojego kraju dzielnie poradził sobie z adaptacją do roli stopera. W tym sezonie to właśnie on rozegrał najwięcej minut ze wszystkich obrońców. 26-latek jest postacią, która zazwyczaj stoi w cieniu, ale jednocześnie jest wartościowym członkiem drużyny. – Świetnie potrafi rozładować napięcie w szatni, choć mało kto o tym wie. Niektórzy po prostu nie lubią czy nie muszą pokazywać tego przed kamerami – opowiadał nam Jędrzejczyk.
Ribeiro rozegrał najwięcej minut ze wszystkich środkowych obrońców. Spędził na boisku 1611 minut. Za nim znajdują się Artur Jędrzejczyk (1078), Rafał Augustyniak (1059) oraz Radovan Pankov (924). Potem widoczna jest już duża różnica.
Ile grali środkowi obrońcy Legii Warszawa?
1611 – Yuri Ribeiro (26 straconych goli w trakcie pobytu na boisku).
1078 – Artur Jędrzejczyk (17 goli)
1059 – Rafał Augustyniak (19 goli)
924 – Radovan Pankov (13 goli)
483 – Steve Kapuadi (10 goli)
241 – Marco Burch (8 goli)
27 – Maik Nawrocki (0 goli)
16 – Lindsay Rose (1 stracony gol) szystkich obrońców Legii. Zagrał też z każdym z pozostałych stoperów.
Interesująco wygląda także statystyka środkowych obrońców dotycząca średniej minut "potrzebnych" do straty bramki. Naturalnie czym większy wynik, tym teoretycznie lepsza postawa. Najlepiej w tej klasyfikacji prezentuje się Pankov. Potem pojawiają się Jędrzejczyk oraz Ribeiro.
71.07 (min.) – Radovan Pankov
63.41 – Artur Jędrzejczyk
61.96 – Yuri Ribeiro
55.73 – Rafał Augustyniak
48.3 – Steve Kapuadi
30.12500 – Marco Burch
16 – Lindsay Rose
Rozważamy także kwestię zmian personalnych w stołecznej defensywie. Wojskowi rozegrali w tym sezonie 20 meczów, w których stracili 31 bramek. Wychodzi więc średnia 1,55 straconego gola na spotkanie. Nie jest to statystyka, która może napawać Legię dumą. Łącznie skorzystano też z ośmiu różnych zestawów personalnych w kontekście zestawienia trójki stoperów. Najczęściej stawiano na Jędrzejczyka, Augustyniaka i Ribeiro. Warszawianie rozegrali wówczas siedem meczów, w których stracili 10 goli. Charakterystyczny jest też fakt, że stołeczna ekipa przegrała wówczas raz – na własnym stadionie z Austrią Wiedeń.
Każdy z obrońców ma swoje atuty i mankamenty. W kontekście ekstraklasowych statystyk Augustyniak jest zawodnikiem Legii, który najczęściej wykonuje akcje defensywnej. WyScout mówi o średnio 10,5 udanych akcjach na 90 minut. Dalej są Burch (9,67) i Pankov (8,5). Największy procent główkowych pojedynków wygrywa za to Serb (64), a za nim plasują się Kapuadi (60) oraz Jędrzejczyk (55). Najwięcej przechwytów notuje za to Augustyniak (5,25) będący przed Pankovem (4,48) i Ribeiro (4,41).
Do tego dochodzi kwestia rozegrania piłki. Najcelniej robi to jednokrotny reprezentant Polski (94,3 procent). Za nim jest Jędrzejczyk (90,6), a trzecia lokata przypada Francuzowi pozyskanemu z Wisły Płock (89,12). Z kolei najczęściej do przodu gra Pankov, który wykonuje w meczu średnio 25 takich prób ze skutecznością 77 procent (87,6 ogólnie).
Na jakie zestawienie wśród stoperów stawiał Kosta Runjaic (sezon 23/24)?
Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro
7 meczów, 10 goli straconych (średnio 1,43/mecz)
Pankov, Augustyniak, Ribeiro
3 mecze, 6 goli straconych (średnio 2,0/mecz)
Pankov, Jędrzejczyk, Ribeiro
4 mecze, 3 gole stracone (średnio 0,75/mecz)
Pankov, Kapuadi, Ribeiro
2 mecze, 3 gole stracone (średnio 1,5/mecz)
Ordabasy (W): Pankov, Augustyniak, Jędrzejczyk (2 stracone gole, remis)
Pogoń: Jędrzejczyk, Kapuadi, Ribeiro (3 stracone gole, wygrana)
Jagiellonia: Pankov, Burch, Kapuadi (2 stracone gole, porażka)
Raków: Kapuadi, Burch, Ribeiro (2 stracone gole, porażka).
Co czeka Legię?
Formacja defensywna Legii jest narażona na swego rodzaju zagrożenie w związku ze swoim stylem gry. Wysokie ustawienie sprawia, że szansa na błąd jest wyższa. Jednocześnie to coś, czego Wojskowi potrzebują w kontekście swojego stylu gry i chęci dominacji. To przekłada się potem na drugi najwyższy wynik w kwestii posiadania piłki czy największą liczbę strzałów w całej lidze (174). Dodatkowo 166 uderzeń było efektem gry oraz schematów. W kontekście ofensywnym Wojskowi cierpią ostatnio na brak skuteczności i to też kwestia do poprawy. W kwestii celności ekipę Runjaica wyprzedza sześciu ligowych rywali.
Wiele mówi się o stołecznej defensywie, choć przeciwko warszawskiej drużynie oddano... najmniej strzałów w całej lidze (85). Druga Jagiellonia ma już na koncie 106 uderzeń ze strony rywali. Do tego dochodzi najmniejsza liczba traconych piłek przez obrońców. Wskaźnik PPDA (średnia liczba podań rywala do interwencji broniących) także jest po stronie Wojskowych. Mowa o liczbie 7,85. Za Wojskowymi są Lech (7,99) czy Raków (8,09). Najgorzej w PKO BP Ekstraklasie w tym zakresie radzi sobie Śląsk (15,7). Może to wynikać choćby z niżej ustawionej linii obrońców.
Mecz Legii we Wrocławiu skończył się spektakularnym wynikiem. Jednocześnie cztery gole dla Śląska wynikały głównie z indywidualnych pomyłek stołecznych obrońców. Do tego dochodził choćby brak asekuracji. Wojskowi nie mają wiele czasu na wyciąganie wniosków, choć to niezbędne przed najbliższym maratonem stołecznego klubu.
Już w czwartek Legia zmierzy się w Mostarze z miejscowym Zrinjskim w 3. kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 21:00. Transmisja w Telewizji Polskiej, a także na TVPSPORT.PL, w aplikacji mobilnej oraz poprzez Smart TV.
– Nie będzie rewolucji, postawimy na kontynuację pracy. Do tego oczekuję pewnego rodzaju odpowiedzi od liderów zespołu. Na pewno wewnętrznie porozmawiamy w otwarty sposób. Muszę się zmierzyć z dużą presją, choć znam to już z przeszłości – podkreślał Runjaic po meczu we Wrocławiu. Najpierw odpowiedzią będzie mecz w Bośni i Hercegowinie. Potem, do kolejnej przerwy na mecze reprezentacji, dojdzie jeszcze do konfrontacji ze Stalą Mielec (D), Radomiakiem Radom (W), Zrinjskim (D) oraz Lechem Poznań (D).